- publicystyka: Lucyfer, Honor, Ojczyzna

publicystyka:

Lucyfer, Honor, Ojczyzna

Jako miłośnik tak fantasy, jak i historii – zwłaszcza czasów sarmackich – z zachwytem czytam wszelkie opowieści łączące te elementy. Jedną z nich jest „ Charakternik” autorstwa Jacka Piekary.

 

 

 

Akcja toczy się w czasach rozkładu Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Trwa bezkrólewie po śmierci Jana III Sobieskiego, po knajpach awanturują się weterani spod Wiednia. W jednym z takich tradycyjnych przybytków spotyka się trójka szlachciców – Dwóch zabijaków Myszkowski i Szczurowiecki, oraz Pan Żytowiecki, przypominający nieco Sienkiewiczowskiego Zagłobę. Zostają wplątani w wir akcji, mający na celu uratowanie przyszłości kraju. Sprawa jest jednak o tyle trudna, że trzeba wybrać między dwiema najwyższymi wartościami dla każdego polskiego patrioty.

 

 

 

Książka podzielona jest na dwanaście rozdziałów, a na końcu opatrzona jest w zbiór przypisów wyjaśniający historyczne zawiłości, oraz słowniczek zwrotów łacińskich. Ilustracji nie ma zbyt wiele, jednak ich humorystyczna kreska pozwala na rozproszenie mrocznego klimatu wypełniającego powieść. Narracja, utrzymana w archaicznej formie pozwala na lepsze wczucie się w tamte czasy. Wszystko to powoduje, że pozycja jest warta uwagi każdego fana historii i gatunku, a szokująca puenta potrafi sprawić, że fabuła będzie się wam kołatać pod czaszkami jeszcze przez bardzo długi czas.

 

 

 

Przepraszam za tak krótki artykuł, jednak w tej książce sekret goni zagadkę, nie było więc łatwo napisać tak, aby uniknąć spojlerów :)

Komentarze

Zostają wplątani w wir akcji, mający na celu uratowanie przyszłości kraju. - Taka drobna sugestia. Nie lepiej brzmiałoby, że zostali wplątani w spisek? Bo wplątać się w wir akcji brzmi jakoś dziwnie, a w dodatku wir mający na celu ratowanie kraju...

 

Faktycznie, recenzja-miniaturka :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Po lekturze "Charakternika" ostatecznie stwierdziłem, że już więcej po książki pana Piekary nie sięgnę. Książka sama w sobie nie jest zła, ale jako że znałem już wcześniej książki owego autora (cykl o Inkwizytorze i "cośtam jeszcze") miałem już dość.

Absolutnie nie zgodzę się, że Żytowiecki przypomina Zagłobę (chyba, że chodziło o filmowego Zagłobę, który rzeczywiście byłby podobny), który był przecież szczwanym lisem, z głową pełną forteli (i miodu), natomiast bohater Piekary jest wręcz boleśnie naiwny.

Mrocznego klimatu wypełniającego powieść też nie zanotowałem. Owszem, krew się leje... ale czy to jest takie mroczne?

Gwoli ścisłości - czepiam się książki, a nie Twojej (mini)recenzji. Nie mogłem się powstrzymać, aby nie wylać swoich żalów i sutków. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

*smutków!!!

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Sutków;) A to ci dopiero!

Jak dla mnie "Charakternik" jest niezły, nawet, nawet oddaje klimat, acz śmiem twierdzić, że miłośnicy opowieści sarmackich sięgają z większym przekonaniem do prozy Pana Jacka Komudy. Dwóch Jacków, a jaka różnica:P Bo też różnica ogromna jest. 

Proza Piekary jest bardzo płytak, aczkolwiek czyta się ją przyjemnie ze wzgledu na głądki styl. Autor nie ma ciekawych pomysłów, zwięzłą fabułę zalewa długimi opisami. Charakternik bardziej by mi się podobał jako opowiadanie, aczkolwiek musiałbym mieć inne zakończenie, gdyż To w ogóle do mnie nie przemówiło, ani nie zaskoczyło, przeciwnie do autora recenzji. W ogóle jego "pomysły" bardziej sprawdziłyby sie w krótkich formach. Mówię tu również o opowiadaniach, które często wydaja się na siłę przedłużane. Także również nie doświadczyłem mrocznego klimatu.

Nikomu nie poleciłbym tej ksiażki, kto chce zagłębić się w historię naszego kraju. Jak zauważył mój przedmówca - o wiele lepiej w opisywaniu Polski w XVII w. sprawuje się Komuda. Piekare można poczytać, gdy jest się zmęczonym i nie ma się siły na nic bardziej ambitnego.

To tyle, na ile bym się nie zgodził z recenzentem.

Pozdrawiam!

Haskeer, pięknie oddałeś moje uczucia względem Jacka Piekary. Pamiętam jak lata świetlne wstecz, zaczytywałam się w przygodach Mordimera. Jedno z pierwszych fantasy jakie trafiło w moje rączki. Teraz patrzę na ten swój zachwyt z politowaniem, ale sentyment skłania mnie do zapoznawania się z kolejnymi tomami tej przydługiej opowiadanio - powieści.

Ja mam na półce jeszcze "Bicz Boży". Szkoda, żeby się pieniążki na niego wydane zmarnowały, toteż mam zamiar przeczytać. Teraz to byłaby świetna lektura do czytana na korytarzu szkolnym.  Albo podczas okienka. Bo, jak wspominałem, czyta się To naprawde dobrze.

Ależ oczywiście, nikt temu nie przeczy, styl Pana Piekary jest gładki i wartki, niestety, prócz tego niewiele jeszcze można powiedzieć dobrego o jego książkach. 

Zajrzyj kiedyś do prozy Sapkowskiego, będziesz wiedział, co znaczy porządna i dopracowana książka. Weź na warsztat "Narrenturm", na ten przykład. Zagubisz się w mnogości wątków i akcji. 

 

Ach, Trylogia husycka... jedna z moich ulubionych serii. ;) 
Piekara ma jedną, najgorszą wadę - powtarza się. Czytasz jego jedną książkę - jest bardzo fajnie, drugą - wciąż nieźle, trzecią - "skąd ja to znam?", a dalej jest tylko gorzej.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Piekara popełnił błąd na samym początku, pisząc opowiadania i publikując je w przeróżnych ówczesnych fantastykach (dawno, dawno temu), za każdym razem, tłumaczył wszystko od początku. I kiedy spotkał się z powszechnym uznaniem, wydał swój zbiór opowiadań bez namysłu, dlatego też w każdym czytamy o tym samym. O śmierdzącym druhu Kostuchu, o niezwykle bolesnych modlitwach, o tym i o tamtym.

Mówisz, że dajesz rady do trzeciego tomu? Ja po pierwszym, czytanym na raz, mam dość. Mnogość powtórzeń po prostu zniesmacza mnie do tego stopnia, że z trzaskiem zamykam książkę. 

Nowa Fantastyka