- publicystyka: Gra o Tron 2x02: Krainy ciemności

publicystyka:

Gra o Tron 2x02: Krainy ciemności

W moim subiektywnym odczuciu odcinek został zdominowany przez wydarzenia rozgrywające się wokół osoby Theona Greyjoya (Alfie Allen). Nawet mnie to cieszy, z tego względu, ze niektóre wątki rozwijają się tak wolno, że ich obecność w odcinku odbieram jako wypełnienie czasu.

 

W wątku Aryi i Gendryego (Joseph Dempsie), jedynym godnym uwagi epizodem jest konfrontacja Yorena (Francis Magee) z dwuosobowym oddziałem Złotych Płaszczy. Postać czarnego brata Nocnej Straży zaczyna ciekawie wybijać się z tłumu. Poza tym, cytując klasyka można śmiało stwierdzić: "nuda, nic się nie dzieję". Podobnie należy podsumować wątek rozgrywający się na pustyni za Wąskim Morzem. Kalahar Deneris został przedstawiony chyba tylko dlatego, żeby widzowie całkowicie o nim nie zapomnieli. Ciąg dalszy oczekiwania na rozwój wydarzeń. Mam nadzieję, że w kolejnym odcinku w tych wątkach wydarzy się coś naprawdę ciekawego co zrekompensuje zastój.

 

Co nie co drgnęło w wątku za Murem. Można było się spodziewać, że przyczyną kłopotów w szeregach męskiego grona Nocnej Straży, będzie któraś z córek-żon Crastera. Jon Snow targany wewnętrznymi rozterkami postanawia jednak wziąć sprawy w swoje ręce i przeprowadzić wewnętrzne śledztwo. Niczym Sherlock Holmes odkrywa spisek, w którym uczestniczy jego niezbyt sympatyczny gospodarz. Co z tego, skoro daje się podejść niczym żółtodziób – którym cały czas jest. Zastanawia mnie tylko, gdzie był w tym czasie Duch. Być może specom od efektów komputerowych nie starczyło czasu na wyrenderowanie odpowiednich scen. Niestety znowu będę się czepiał słabego CGI. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że wilkor, który pojawia się w jednej z pierwszych scen odcinka, sprawia wrażenie doklejonego, co psuje całkowicie efekt.

 

Delikatnie lepiej wypadł zamek na Żelaznych Wyspach. Tylko trochę było widać, że Theon Greyjoy był doklejony z greenboxa. Erotyczna scena na statku wydała mi się całkowicie zbędna, z perspektywy fabuły, co pozostawiło nieprzyjemne wrażenie zapychacza. Ewidentnie HBO stara się przyciągnąć szerszą widownię tandetnym "szczuciem cycem" na ekranie – należy pamiętać, że serial powstaje głównie na potrzeby widowni amerykańskiej. Niestety zabieg bardzo niskich lotów, nie przemawia do mnie. Chyba że, ma to na celu pokazanie dziedzica Pyke i Żelaznych Wysp, ostatniego syna Balona Greyjoya jako rozpustnika, którym zresztą jest. Konfrontacja ojca z synem nie jest łatwa, tym bardziej, że Theon zaliczył niemałą wpadkę w stosunkach ze swoją siostrą Yarą Greyjoy (Gemma Whelan). Zniewagi z ust ojca i poniżenie, spowodowane oddaniem dowództwa nad drakkarami jego siostrze, potęgują złość. Pojawia się element rozdarcia pomiędzy pozostaniem lojalnym wobec Robba Starka, a powrotem na rodzinne łono. Pod względem psychologicznym ród Greyjoyów wypada całkiem ciekawie. Daje się odczuć pewną głębię, a nie tylko powierzchowne potraktowanie postaci.

 

Na pokładzie załogi Stanisa pojawia się nowa figura – Salladhor Saan (Lucian Msamati) – pirat, który wraz z 30 statkami zasili szeregi jego armii w walce o tron. Jednak nie to jest najciekawsze w tym wątku. Pretendent do tronu zostaje skuszony, w imię wyższych celów oczywiście, do spłodzenia z kapłanką Melisandre męskiego potomka. Stanis wydaje się wahać, ale tylko przez moment – w końcu to zdrada wobec żony. Jenak czego nie robi się dla dobra narodu, przedłużenia rodu i w świetle religii. Oby tylko się nie okazało, że to będzie dziewczynka.

 

Na koniec zostawiłem wisienkę na torcie. Mój ulubieniec, Tyrion Lannister, rozprawił się i to bardzo skutecznie z dowódcą straży miejskiej Janosem Slyntem (Dominic Carter). Jako nowy Królewski Namiestnik woli otaczać się zaufanymi ludźmi, dlatego Bronn (Jerome Flynn) przejmie funkcję dowódcy. Bardzo sprytne i w zasadzie oczywiste posunięcie ze strony karła. Dwóm poprzednim namiestnikom udzielono pomocy w przeniesieniu się na drugi świat. Karzeł najwidoczniej nie zamierza do nich dołączyć. Jednocześnie widać próbę przejęcia inicjatywy i zyskania przewagi nad nieprzychylnymi, jego osobie intrygantami.

Komentarze

Znalazłem czas na napisanie zaledwie dwóch recenzji. Mimo, że to niewiele, to i tak postanowiłem wrzucić chociaż tyle.

Erotyczna scena na statku wydała mi się całkowicie zbędna, z perspektywy fabuły, co pozostawiło nieprzyjemne wrażenie zapychacza. Ewidentnie HBO stara się przyciągnąć szerszą widownię tandetnym "szczuciem cycem" na ekranie - należy pamiętać, że serial powstaje głównie na potrzeby widowni amerykańskiej.


No, ta scena to akurat wierne trzymanie się powieściowego oryginału ;)

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Na szczęscie dopisałem:

Chyba że, ma to na celu pokazanie dziedzica Pyke i Żelaznych Wysp, ostatniego syna Balona Greyjoya jako rozpustnika, którym zresztą jest.

Nowa Fantastyka