- publicystyka: Szkoła Noblistów

publicystyka:

felietony

Szkoła Noblistów

Nie będę się państwu szczególnie przedstawiał, ale jako doktor lub nawet profesor pewnego uniwersytetu, wcale nie muszę. Nawet nie powinienem, przez szeroko rozumianą tajemnicę zawodową. To mi otwiera jednak pewną dowolność w przedstawianiu gorących faktów z życia uczelni, to znaczy z mojego życia. Uczelnia jest moim życiem.

 

Druga szansa wykładowcy

 

Do tej pory obdarzałem moich studentów i studentki równo wymierzonymi gorącymi spojrzeniami. Oglądałem się sprawiedliwie za wszystkimi, jednak po wezwaniu do rektora, musiałem zawiesić zainteresowania płcią wszelaką. Musiałem wziąć się po prostu do pracy. Po przeniesieniu na inny wydział (przeniesiono mnie z informatyki na filologię), otworzyłem nowe konwersatorium, które przekształciło się w odrębny kierunek. Zaproponowano mi kontynuowanie projektu pod niezwykle dumną nazwą "Studia Noblowskie". Jak sama nazwa wskazuje, studia te służą generowaniu nowych Noblistów wychowanych w Polsce. Zapytacie jaki to ma sens, drodzy czytelnicy. Otóż za jednego studenta "noblowskiego" wpada nam ze cztery razy więcej funduszy niż za pięciu kulturoznawców, dziennikarzy czy nawet filologów (tych z językoznawstwa). Nie muszę chyba tłumaczyć, że prowadzenie "noblowczyków" jest warte zachodu. Jako informatyk podchodzę do tematu bardzo poważnie, jak przystało na ścisłowców.

 

Nowe czasy, nowa literatura

 

Pogadajmy o moich studentach. Przyszły różne oryginały, poubierani w porozciągane swetry, jakieś kolce na rękach, kolczyki w nosie. Jedno ich łączyło na pewno, każdy czuł się wyjątkowy. To bardzo dobrze, mnie to cholernie cieszyło. Nawet raz klasnąłem w dłonie na konwersatorium, ale zaraz spojrzałem w ścianę, żeby uniknąć mierzących mnie wzroków. Kolejnych przenosin nie zniosę. Wróćmy do tematu… Dostaliśmy indywidualistów całą masę, z pięćdziesiąt osób. Jednak był problem. Kiedy przynieśli mi swoje teksty, złapałem się za głowę. Jakieś banialuki o kondycjach umysłowości XX wieku, jakieś narracje wszelakie uliczne, o Freudach i Marksach nie wspomnę. Każdy pisał jakby mi przynosił repetytorium studiów humanistycznych pod nos. A ja trochę tematu liznąłem przed  studiami na filologicznym i szybko odkryłem co należy zrobić.

 

Punkt zwrotny w literaturze

 

Przyszedłem jednego razu spóźniony dwadzieścia minut na wykład. Wchodząc zderzyłem się ze studentem, który chciał już wychodzić (wiadomo, studenckie piętnaście minęło, to się powoli zwijali). Kiedy mnie zobaczył, zdębiał. Byłem przebrany za profesora Dumbledore’a z Harrego Pottera. Nie uwierzycie jak to wyglądało. Niebieska szata w gwiazdki, tiara (bez przydziału), broda prawie do ziemi. Istny Dumbledore. Chłopak z wrażenia wrócił na swoje miejsce, a ja stanąłem i im powiedziałem.

 

– Słuchajcie i zapamiętajcie. W roku 2024 Nobla dostanie fantastyka.

 

I wyszedłem. Nie oglądałem się za siebie. Na kolejny wykład ubrałem się w stylu Neo z Matrixa (ćwiczyłem chyba pół roku na ten moment), wbiegłem do sali znienacka, równo z czasem rozpoczęcia wykładu. Wskoczyłem na stół, a potem zeskoczyłem z niego. Zapukałem w tablicę (jeszcze mamy tą starą zieloną na kredę) i powiedziałem do nich:

 

– Puk, puk króliczki.

 

Obejrzałem się, czy nikt tego z zewnątrz nie słuchał. Pomyślałem, że trochę przesadziłem z tym występem, ale zacząłem swoje exposé, które brzmiało następująco:

 

"Przemyślałem temat naszych Noblistów. Mówię o was, o was tutaj zebranych. Chcecie pisać, coś co pisze się nieustannie od połowy dwudziestego wieku. I to pisze się coraz gorzej, coraz bardziej są przepłukane te wszystkie szare ulice, ludzkie kondycje i kisielki o moralności. Nową literaturą jest Science Fiction. To będzie teraz literatura faktu, literatura piękna, a nawet romans. To będzie aktualna literatura, która będzie wygrywać wszystkie nagrody literackie w kraju i za granicą. Kolejny polski Nobel literacki zostanie przyznany za Science Fiction, które będzie pierwszą realną fantazją, momentem granicznym, gdy dotychczas uznawane za bajki historie będą opisywały naszą rzeczywistość. Dlatego już dzisiaj zakazuję wam czytania różnych Kafek, Schulzów, a szczególnie ich naśladowców. Zakazuję wam czytania współczesnych polskich literatów, którzy udają prozę współczesną, a piszą o przeszłości, bo nie wiedzą jak działa komputer czy smartfon. Od dzisiaj czytacie Dicka, Gibsona i innych ich naśladowców. A współczesność uzupełniacie życiem, dostrzeganiem codzienności, przeżywaniem imprez, zadum i porażek. Tak was ukształtuję na naszej uczelni i przysięgam na potęgę Posępnego Czerepu, że to się w końcu uda. Może nie za mojego życia, ale za waszego!"

 

Fantastyka naszym obowiązkiem

 

Kończąc przemowę otarłem łzy wylewające się spod ciemnych okularów. Wyobraziłem sobie jak Trinity ratuje mnie od śmierci i wyszedłem z sali. Następnego dnia otrzymałem notkę od rektora, że dostaję podwyżkę i grant na tajny projekt literacki. W warunkach było wspomniane o przenikaniu w struktury fantastów, ale nie doczytałem szczegółów, wręczając zestawienie zadań najbardziej zaufanej osobie z grupy, wraz z tym felietonem. Powtórzę na koniec. Współczesna fantastyka, a szczególnie SF będą nową literaturą piękną. Piszcie już dziś teksty jutra. Dziękuję za uwagę.

 

Z uczelnianym pozdrowieniem!

Doktor lub nawet Profesor

Komentarze

    Dosatliśmy

Litrówka.

Vacter... ale to jest opowiadanie, nie publicystyka...

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnino, ależ to jest felieton. Jak najbardziej można tak napisać felieton!

Ale taki beletrystyczny laugh

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Może to jest jeden z lepszych felietonów, ale doktor albo profesor może być skromny i się nie przyznać, że posiada ambicje literackie. 

Ja napisałam kiedyś recenzję fikcyjnej książki... popularnonaukowej :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

I to jest dobre. Jak Borges. Może lepsze niż średnia książka.

Eksperymentalne takie :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Może kiedyś jak wrzucisz do maszyny swoją recenzję, to maszyna wypluje książkę w odpowiedzi?

Może nie za mojego życia, ale za waszego!

Może nie za mojego życia, ale za Waszego niebiałkowa maszyna dostanie literackiego Noble’a :)

 

entropia nigdy nie maleje

Może kiedyś jak wrzucisz do maszyny swoją recenzję, to maszyna wypluje książkę w odpowiedzi?

Mam szczerą nadzieję, że nie :P

niebiałkowa maszyna dostanie literackiego Noble’a :)

Polecam opowiadanie Dicka “James P. Crow” :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jim: A co jeśli będzie działała na białkowych komputerach? Nie jest to niemożliwe?

A jeżeli stworzą samoregenerujące się maszyny, i to dopiero one wygrają Nobla? Czy maszynom-maszynom uda się coś ugrać, zanim zastąpią je biokomputery?

 

Tarnina: A co powiesz na to, że maszyna nie wypluje, tylko poda Ci na tacy odgrywając Vivaldiego, podając śniadanie i wyświetlając najnowsze wyniki sprzedaży w trybie rzeczywistym, malując paznokcie i kosząc ogródek? 

 

 

Chciałbym donieść przy okazji czytelnikom, że dostarczono mi wycięte sceny felietonu w wersji niefantastycznej, ale miały się pojawić. Niestety, wtedy zarzuty o “pisarskość” felietonu tutaj zaprezentowanego, urosłyby to wymiarów niewidocznych ludzkim okiem.

 

https://www.youtube.com/watch?v=j64SctPKmqk

 

Oh Neo, my Dumbledore...

A co powiesz na to, że maszyna nie wypluje, tylko poda Ci na tacy odgrywając Vivaldiego, podając śniadanie i wyświetlając najnowsze wyniki sprzedaży w trybie rzeczywistym, malując paznokcie i kosząc ogródek? 

Powiem, że czytałam Dicka i nie wierzę w takie rzeczy :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czyżby czytanie Dicka było podstawą postawy przyziemnej i racjonalnej? :)

Nie, ale pozwala przywyknąć do takich rzeczy i rozważać je na chłodno :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

“Realium” w tabletkach i kroplach, na nadmiary poczuć niezwykłości. Człowiek do wszystkiego przywyka, jak gleba do suchoty. Gdy nie ma deszczu, to sobie pęka i nie daje życia. Ale egzystuje i cieszy fotografów.

Wieszcz – opiumista, Vacterem zwany :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Zaprogramowali mnie i porzucilli.

Znam ten ból.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnina

Wieszcz – opiumista, Vacterem zwany :P

 

Dobrze, że nie oportunista.

 

 

Vacter

Zaprogramowali mnie i porzucilli.

 

Nie zostawiaj mnie tu...

 

 

entropia nigdy nie maleje

Dobre, nigdy tego nie słyszałem. Albo bardziej na tyle dawno, że zapomniałem.

Klasyk ;-)

entropia nigdy nie maleje

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przewrotne i zabawne.

Ostatnio zrzuciłam z piedestału nagrodę Nobla. Chciałabym, abyśmy byli jak najbardziej sobą, a nie bogami. W Polsce (może nie tylko) jest jakaś czołobitność w stosunku do tej nagrody. Mnie, J.Fosse nie kręci, nie moje klimaty na teraz.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Witaj Asylum. Mi zawsze po głowie lata hasło "Nobla wybierasz, nagrody odbierasz". Pewnie piedestały dewaluują się, autorytety po latach okazują się autorytetami medialnymi. Trzeba umieć dobrze widzieć ludzi, a nie opalać się w blaskach ich sławy. Dlatego rolą Szkoły Noblistów jest zbudowanie lepszych elit. Zapraszam na zajęcia w imieniu DraPra.

Trzeba umieć dobrze widzieć ludzi, a nie opalać się w blaskach ich sławy.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Aż się zdziwiłem, że tak napisałem. Jeszcze rano wdepnąłem po ciemku Adidasem w błoto. (Z cyklu “Człowiek bez Nike”).

Nowa Fantastyka