- publicystyka: Batman & Harley Quinn - recenzja

publicystyka:

artykuły

Batman & Harley Quinn - recenzja

Nowa animacja o Batmanie to zabawny eksperyment ‒ połączenie stylu „Dark Deco” z campowym scenariuszem.

 

11 września 1992 roku za sprawą twórców serialu Batman: the Animated Series, Bruce’a Timma i Paula Diniego, świat poznał Harley Quinn. Doktor Harleen Quinzell była psychiatrą w Arkham, dopóki nie zakochała się w jednym ze swych pacjentów ‒ tak się niefortunnie złożyło, że był nim Joker. Została jego asystentką przybierając nowy pseudonim i wkładając charakterystyczny strój Arlekina. Ich późniejsze relacje, jak można się spodziewać w przypaku „Pana J”, były mocno toksyczne, czego Harley o mało nie przypłaciła życiem ‒ ocaliła ją wówczas Poison Ivy i panie się zaprzyjaźniły. Harley, której występ miał być jednorazowym urozmaiceniem, spodobała się widzom tak bardzo, że na stałe zagościła w Gotham ‒ doczekała się własnej serii komiksowej i była jedną z głównych postaci niedawnego filmu Legion Samobójców.

 

 Batman i Harley Quinn to powrót tej postaci do korzeni. Scenarzystą nowej animacji jest ponownie Bruce Timm. Oto Batman i Nightwing muszą powstrzymać plan duetu Floro i Poison Ivy ‒ realizacja ich zamiarów może doprowadzić do unicestwienia całego życia na Ziemi. Aby na czas zlokalizować złoczyńców, Mroczny Rycerz postanawia zwrócić się o pomoc do Harley, która w międzyczasie zdążyła zejść z przestępczej drogi i zacząć nowe, równie praworządne, co nudne, życie.

 

 

Timm kolejny raz udowadnia, że potrafi wykrzesać z doskonale znanych postaci coś niebanalnego. Tym razem w znanej widzom z klasycznego już serialu stylistyce, która doczekała się nawet własnego miana „Dark Deco” (w oryginalnym serialu rysunki były malowane jasnym kolorami na czarnym papierze), osadził zwariowaną campową opowieść, która mogłaby się kojarzyć prędzej z serialem z lat 60. z Adamem Westem. Dostajemy tutaj zabawną czołówkę z muzyką w jazzowej aranżacji, utrzymaną w ówczesnej estetyce; są piosenki, a nawet bijatyka z wyskakującymi z ekranu onomatopejami „BLAM!”, „KAPOW!!!”. Batman zostaje przedstawiony jako sztywniak, którego Nightwing i Harley próbują na różne sposoby rozruszać. Nie brakuje również solidnej porcji seksualnych podtekstów.

 

Najwyraźniej widzowie nie byli przygotowani na taką stylistyczną woltę, gdyż animacja została przyjęta dość chłodno. A szkoda, bo to ożywczy powiew i przypuszczam, że z czasem zostanie doceniona właśnie za pomysłowe łączenie dwóch mocno odmiennych konwencji, w których Batman funkcjonował na przestrzeni lat.

 

Zwiastun filmu

 

BATMAN I HARLEY QUINN. Reżyseria: Sam Liu. Scenariusz: Bruce Timm. Występują: Kevin Conroy, Melissa Rauch, Loren Lester. USA 2017. Dystrybutor: Galapagos.

 

Nowa Fantastyka