- publicystyka: Między hakenkreuzem a wschodzącym słońcem - Człowiek z Wysokiego Zamku

publicystyka:

recenzje

Między hakenkreuzem a wschodzącym słońcem - Człowiek z Wysokiego Zamku

Amazon wziął się za kolejny rynek: tym razem handlowy gigant postanowił zagrać na polu filmowego światku. Widać, że wielkie internetowe serwisy z coraz większą ochotą wkraczają na obszary niebezpośrednio zarobkowe, a wspierające kulturę (i robiące reklamę). Wcale nie musimy patrzeć za ocean, żeby zaobserwować zjawisko. Na naszym podwórku robi to Allegro, o czym pisałem przy okazji recenzji Legend polskich.

Przyjrzyjmy się jednak amerykańskiemu projektowi o Ameryce zupełnie innej aniżeli z historii nam znana. O Ameryce przegranej – wielkiej ofierze II Wojny Światowej, rozdartej Strefą Neutralną i rachitycznym paktem pokojowym między dwa mocarstwa: Japońskie Stany Pacyficzne oraz Wielką Nazistowską Rzeszę. O Ameryce lat 60. sterowanej z Berlina przez Hitlera, o masowej eksterminacji Żydów, inwalidów i chorych, o dominacji japońskiej kultury, o służalczości i zastraszeniu narodu amerykańskiego, o bezprawiu Dzikiego Środka (Dziki Zachód przeniósł się do centrum). Taka właśnie jest wizja Philipa K. Dicka, wielokrotnie już ekranizowanego twórcy fantastyki, w Człowieku z Wysokiego Zamku.

W całym tym świecie jednak coś się załamuje, coś się nie domyka, coś zdaje się nie pasować. Przez ten drobny wyłom, malutki niczym dziurka od klucza, przemyka do nielicznych bohaterów serialu alternatywna, choć niezrozumiała, wizja świata, w którą wierzą jak w zbawienie. Wierzą ze strachu i nieszczęść własnej codzienności, uległości i upokorzeniu po przegranej wojnie. Wszystko to porusza lawinę wydarzeń, które przytrafiają się Julianie Crain oraz ludziom powiązanym z nią babim latem losu.

Nie zobaczymy wielu aktorów w tym dziesięcioodcinkowym serialu. Nie rzucą nas na kolana epickie bitwy, pościgi i efekty specjalne. Nie zamorduje nas tempo. A jednak: od tego serialu nie sposób się oderwać.

Aktorstwo stoi na bardzo wysokim poziomie; szczególnie drugoplanowa rola Rufusa Sewella (gra nazistowskiego oficera wywiadu). Jednak odtwórcy ról nie zrobiliby tak dobrej roboty, gdyby nie bohaterowie z krwi i kości, o jakich zadbali scenarzyści. W przeciwieństwie do autora powieści, Dicka, pozbyli się twórczego chaosu (bohaterowie u pisarza są dodatkiem do opisywanego świata i akcji) i dołożyli starań do każdego gestu oraz wypowiadanego zdania. Efekt: scenariusz opiera się na głębi postaci w równej mierze, co na historii. Największą siłą serialu jest dbałość o detale, od scenografii czy kostiumów po subtelności w dialogach. Od pierwszego do ostatniego odcinka przenosimy się do konsekwentnie realizowanej i bardzo dobrze przemyślanej wizji. Nie ma tutaj zapytań i wątpliwości o fizykę, kolejność wypadków, logikę wyborów, kuloodpornych bohaterów. A mimo wszystko wysnuto fabułę wciągającą i emocjonującą. Często lustrzana, dwutorowa narracja reżysera (prowadzona to na wybrzeżu zachodnim, to na wschodnim) wystarcza, by wywołać dogłębniejszy dreszczyk aniżeli efektowna strzelanina.

Człowiek z Wysokiego Zamku to nieprzyzwoicie dobry, kompletny serial. Czekam z niecierpliwością na drugi sezon.

 

Mocne strony:

– dialogi,

– zdjęcia,

– postać szeryfa,

– ciągłość akcji między odcinkami bez zbędnych retrospekcji (całość przypomina dziesięciogodzinny film jedynie rozcięty nożyczkami),

– scenografia z dbałością o każdy detal (podoba mi się, że pokazana jest nawet kwatera Hitlera i to w wersji 1:1, nie została na siłę wykreowana komputerowo),

– umiejętnie budowane przez reżysera napięcie,

– aktorstwo (niemal każdy aktor pierwszego i drugiego planu stanął na wysokości zadania albo nawet przewyższył oczekiwania),

– angielski, niemiecki, japoński, hebrajski; twórcy nie boją się używać języków oryginalnie przynależnych postaciom.

 

Słabe strony (ciężko do czegokolwiek się przyczepić, jednak):

– postać antykwariusza (dlatego napisałem „niemal każdy aktor”),

– nieco przegadane środkowe odcinki, choć to nie zaburza proporcji całości,

– konieczność czekania na drugi sezon!

 

Moja ocena: 9/10 – pozycja nie tylko dla fanów fantastyki, a obowiązkowa dla osób lubiących historię XX wieku. Zdecydowanie polecam i czekam na drugi sezon.

 

Warto się zapoznać:

serial na filmwebie,

pierwowzór powieściowy.

Komentarze

Świetna recenzja! Jakby mi jeszcze czasu stykło na obejrzenie... :(

F.S

Ja przerobiłem w święta. Swoją drogą to mój pierwszy serial od Pacyfiku i Kompanii Braci. Do złamania mojego nieoglądactwa serialów skusił o mnie hasło “ekranizacja Dicka”, które są zawsze ciekawe.

Sirinie, bardzo zachęcająca, bardzo dobrze napisana recenzja. Powiedz, a jak oceniasz pierwowzór książkowy?

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Pierwowzór książkowy czytałem tak dawno temu i w wieku tak niepoważnym, że pomijając mgliste wspomnienia podważam wiarygodność własnej oceny :) Byłem naiwny i podobało mi się więcej rzeczy niż dziś. Jednak planuję sobie odświeżyć książkę jeszcze w styczniu, nim wypuszczą drugi sezon serialu. Szczególnie, że Dick jest pięknie wydawany (ilustracje Siudmaka). Wtedy się wypowiem, porównam.

Ok, czekam zatem :)

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Aktualnie jestem na siódmym odcinku i też jestem pod wrażeniem serialu. Mimo, że fabuła rozwija się dość leniwie trzyma w napięciu. A co do porównań z książką (też czytałem ją lata temu) to z tego co pamiętam pozostał z niej ogólny zarys świata i postać pan Tagomiego. 

Wczoraj wieczorem w końcu skończyłem. Dobry serial, ostatni odcinek świetny. Najbardziej podobało mi się w nim to, że to te “złe” postacie było o wiele  ciekawsze, a ich losy tragiczniejsze. Pozytywni bohaterowie wypadają blado na tle inspektora Kido, obergruppenfuhrera Smitha czy Joe Blake’a. 

A skoro Sirinie lubisz ekranizację Dicka to polecam film Przez ciemne zwierciadło (Scanner darkly). Niesamowita produkcja :)

Wszystkie ekranizacje Dicka są w jakiś sposób interesujące, choć mniej lub bardziej udane. Twórczość tego człowieka to kopalnia pomysłów. Od Blade runnera, przez Władców umysłów po Raport mniejszości i powyższego Człowieka z wysokiego.

Przez ciemne zwierciadło wpierw przeczytam, bo mam na czytniku już od wielu miesięcy. Tylko tak się zbieram i zbieram.

Oglądałem pilotowy odcinek i właśnie odstępstw od oryginału i spłycenia opowieści bardzo się obawiałem. Niedawno dowiedziałem się, że twórcy serialu w zasadzie od Dicka wzięli świat, a fabułę wymyślili własną i że serial ma mieć drugi sezon. Obejrzeć – obejrzę, ale na razie wciąż mam obawy.

Bardzo porządna recenzja, dobrze się czytało. No i zainteresowałeś mnie serialem bardziej niż kontrowersyjne reklamy w metrze, o których wcześniej słyszałem :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Taka rola recenzji! :)

Zacna i rozbudowana recenzja – chlip, kiedy ją znajdę czas na ten serial...

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Bardzo fajna reca. Serial oglądałem – jeśli przełknąć spłycenie opowieści Dicka, to można bawić się na nim naprawdę świetnie. No i Rufus Sewell genialny.

And one day, the dream shall lead the way

Zachęcony recenzją zacząłem oglądać. Na ten moment średnio mi się podoba, zobaczymy jak będzie dalej.

Naprawdę aż taki zachwyt? Być może dlatego, że oglądałem zaraz po skończeniu Jessiki Jones, ale serialowy Człowiek wydał mi się po prostu... średni? Nudny? Może za wyłączeniem dwóch czy trzech ostatnich odcinków reszta mogła być skrócona do trzech godzin i wiele by na tym zyskała. Możemy co najwyżej liczyć na fanowski edit, który to naprawi.

Nie jestem zwolennikiem fanowskich editów. To jest jednak podróbka.

 

A ja jestem zdania, że budowanie postaci, klimatu i wszystkie szczegóły tła bardzo fajnie wypełniają miejsce kolejnych odcinków.

Mmm, no w tym wypadku już sam serial jest przecież przeróbką materiału źródłowego, czyli powieści. Choćby z tego powodu nie mam problemu z dalszym przerabianiem. A do tego dochodzi jeszcze fakt, że przy telewizyjnej produkcji nie ma zwykle mowy o jednolitej autorskiej wizji. Wszystko zależy od producentów, stacji (w tym wypadku Amazon), a nawet grup testowych. Dla mnie dołożenie jeszcze jednej warstwy nie byłoby problemem.

Ale dość offtopowania z mojej strony. Mi po prostu serial nie zagrał. Obejrzałem z przyjemnością, nie przeczę. Niestety szeryf w granicznym miasteczku wyglądał jak wklejony z innego serialu, adaptacji powieści Kinga z przełomu wieków. Cały wypad na pogranicze trwa zbyt długo, bo kiedy wracamy na wybrzeża, widzimy że tam jest znacznie ciekawiej. Tam czuć dickowskie osaczenie i paranoje, które powinny narastać od samego początku ;)

Ogólnie podoba mi się jak napisałeś recenzję, tylko w większości aspektów się z nią nie zgadzam ;)

Po lekturze książki Dicka:

 

Pomysł wspaniały, ale z wykonaniem kiepsko. Bardzo chaotyczna narracja. Zdania szarpane, krótkie – coś w stylu impresji. Bohaterowie płascy, jeśli nie byliby podpisani, to nie odróżniłbym... ich zachowania niezbyt realistyczne... Choć może jedynie w przypadku Juliany wyszedł zabieg szarpaniny zdań – nieźle oddana atmosfera manii (choroby afektywnej). Do tego ta cała chińska księga-wyrocznia, która po prostu nie przypadła mi do gustu, a zajmuje zdecydowanie zbyt wiele stron. Gdzieś tam kryje się przesłanie-zagadka związana z tytułem, jednak jest otoczona słabą pisaniną. Mimo plusów książkę czyta się nieprzyjemnie. Najsłabsza z 3 książek Dicka, które do tej pory czytałem (po bardzo dobrych Ubiku i Czy androidy...).

Serial, według mnie, wypada dużo lepiej niż książka. Bohaterowie są głębsi, rozdzieleni na pierwszo– i drugoplanowych, fabuła idzie swoją – całkowicie różną od książkowej – ścieżką. I przede wszystkim serial lepiej wykorzystuje pomysł Dicka na historię alternatywną.

Drugi sezon pojawił się półtora miesiąca temu. Obejrzałem. Klimat jest – ale z kolejnymi odcinkami nieco tracą bohaterowie (niezrozumiałe, zbyt nagłe przemiany czy irracjonalne zachowanie) i rozmywają się szczególiki przedstawionego świata, które stanowią największą zaletę ekranizacji. Niemniej akcji jest dużo więcej niż w pierwszym sezonie, oglądania się z przyjemnością.

Oczywiście jak i pierwszy, tak i drugi sezon jest tylko inspirowany książką Dicka. Ma to swoje plusy i minusy: przede wszystkim jest bardziej zwarte, zebrane do kupy, czego nie ma w książce i przez co czyta się ciężko.

Aktorstwo nadal na wysokim poziomie.

Ktoś widział, jakieś wrażenia?

Nowa Fantastyka