
Gdyby się zastanowić to pewnie słuszne, choć patrząc na nasze życie nie jest to kompletne wariactwo. W toku naszego panowania na Ziemi poznaliśmy wiele substancji i odkryliśmy ich wpływ na nasz organizm.
Dziś dzięki odpowiedniej diecie możemy spowolnić procesy starzenia, poprawić pamięć i zapobiec wielu chorobom. Jedną z dziedzin, na którą technologia wywarła, być może największy wpływ jest sport. Mamy dostęp do coraz doskonalszych materiałów, z których wykonany jest sprzęt. Bariery wydawałoby się nie do pokonania są z użyciem sprzętu, odpowiedniej diety i programu treningowego są z roku na rok przeskakiwane. Problemem stał się doping. Naukowcy wymyślają coraz lepsze specyfiki mogące zwiększyć wydajność sportowców. Coraz częściej dochodzi do skandali na zawodach, a w związku z nimi rośnie liczba kontroli i lista „substancji zakazanych”
Widać więc, że nasze życie stanowi mgliste odbicie tego, co opisują twórcy SF. Problemem jest pytanie czy wizja człowieka – cyborga dotyczy jedynie takich dziedzin ja medycyna, sport, czy wojsko. Otóż twierdzę, że nie.
Istnieje druga wizja, która jest o wiele bliższa nam wszystkim. Człowieka XXI wieku charakteryzuje ogromna szybkość i łatwość przepływu informacji. Wraz z pojawieniem się Internetu krążą one po świecie w iście zwariowanym tempie. Wszyscy wiemy, że Internet to nie tylko informacje. Mamy internetowe konta, sklepy, serwisy randkowe, załatwiamy tam sprawy urzędowe i korzystamy z szerokiego asortymentu rozrywek. I tak staliśmy się cyborgami, bo poza światem rzeczywistym spędzamy sporą ilość czasu w tzw. „Cyberświecie”.
Wyraźnie pokazuje to Second Life, mamy swojego awatara i kierujemy jego losami. Jesteśmy cyborgami, bo przenosimy swój umysł w odległe miejsca i inne światy. Jeśli tak przedstawimy sprawę to nasze ciało nie jest niczym więcej, tylko kotwicą, dzięki której pozostajemy w świecie rzeczywistym. Niektórzy z nas poświęcają na rozmowę parę godzin, podczas gdy za pomocą np. gadu – gadu porozumiewają się przez długie godziny. Rozmiar wpływu Cyberświata na ten realny jest bardzo duży. Czasem dochodzi do paradoksalnego stwierdzenia, że jeśli nie ma cię w cyberprzestrzeni, nie można cię zgoglować, to nie istniejesz także w świecie realnym.
Wszystkie wynalazki człowieka przyczyniają się do zmian w jego życiu.
Jednak o żadnym z ludzkich dzieł nie możemy definitywnie powiedzieć zły, czy dobry. Jaki więc jest charakter postępu technologicznego? Ja nazwałbym go Golemem.
Stara żydowska legenda mówi o rabinie, który ulepił z gliny człowieka i ożywił wkładając mu w usta karteczkę z hebrajskim słowem „życie”.
Od tamtej pory Golem służył rabinowi. Istnieje wiele wersji tej legendy. Jedne kończą się buntem dzieła i śmiercią twórcy, inne mówią o złym zrozumieniu polecenia przez Golema i konieczności „wyłączenia go”(z użyciem odpowiedniej karteczki) przez rabina.
Zarówno postęp technologiczny jak i Golem nie jest ani dobry, ani zły. Oba te twory wykonują nasze polecenia, może się to skończyć katastrofą, lub wielkim dobrodziejstwem. I choć bliżej im do słonia w składzie porcelany, niż kompetentnego asystenta, to i tak je kochamy.
Pozostaje wrócić nam do głównego pytania, o to czy jesteśmy cyborgami.
W pewnym sensie tak. Nasz umysł zawiera w sobie nieustanną potrzebą wynajdywania i udoskonalania wielu rzeczy.
Niczym pradawni alchemicy wypowiadamy słowa : „Ciekawe co się stanie jak połączę to coś z tamtym czymś?”.
Każdy człowiek jest „mentalnym cyborgiem” – hybrydą złożoną z wielu idei, marzeń, pragnień i uczuć. Właśnie taka idea pobrzmiewa w wielu utworach SF.
Masz jakąś myśl, ale nie umiesz jej uporządkować i ubrać w precyzyjne słowa. Wychodzi z tego chaos. Mam też wrażenie, że jakoś dziwnie definiujesz cyborga i tekst, który jest tego wynikiem, opiera się na naciąganych założeniach. Nie przekonuje mnie to.
Z godzę się z tezą, że udoskonalanie człowieka różnymi urządzeniami w celach medycznych, robi z niego cyborga (def. połączenie czlowieka i maszyny). Sztuczne rozruszniki serc, kończyny sterowane elektronicznie (w fazie badań) i tak dalej. Natomiast co do cyberprzestrzeni, to minałeś się z definicją. Nie o to w tym chodzi ;)
Sądzę, że cyborg może istnieć w kulturze na zasadzie lustra. Inaczej mówiąc jest odbiciem naszych lęków, nadziei i stosunków międzyludzkich. Zabawne, ale przyszło mi do głowy porównanie do postaci "dzikusa" w antropologii.
Początkowo Europejczycy uważali "dzikich" za dzieci diabła, bali się ich, co w konsekwencji doprowadzało do nienawiści.
Ten obraz cyborga znamy doskonale z różnych dzieł, w których ludzkość jest na krawędzi zagłady. Albo tych gdzie bogatsi stają doskonalsi dzięki mechanicznym ulepszeniom, a "zwykły" człowiek zaczyna być nazywany pogardliwie mięsem. Z czasem jednak w kulturze, a zwłaszcza literaturze zaczęto mówić o "micie dobrego dzikusa". Europejczycy postrzegali wtedy życie w zgodzie z naturą, brak patologii(w nadmiarze) i "pierwotną" moralność dzikich, jako pewien obraz doskonałości. To już nie były dzieci diabła, lecz młodsi i bardziej moralni bracia. Taki cyborg będzie często bardziej ludzki niż niejeden z dotychczasowych przyjaciół. Będzie potrafił poświęcić się dla ludzkości, która wyparła się go przez mechaniczny pierwiastek. Przypuszczalnie są dzieła, w których moglibyśmy się pokusić o wskazanie "mitu dobrego cyborga". Chociaż lepiej rzecz "mit dobrej istoty fantastycznej", bo podobne funkcje pełnią roboty, elfy, krasnoludy, czarodzieje. Pięknym przykładem jest Frodo - najmniej znacząca istota, która ratuje świat niezdający sobie sprawę z jej istnienia.
I znowu... Abstrakcja na abstrakcji... Lubię tajemnicze, mistyczne krajobrazy, ale lubię też, kidy cokolwiek na nich widać. Wiadomo jednak, że ile ludzi, tyle gustów i guścików. Nie w moim typie niestety.