- publicystyka: Czy jesteśmy cyborgami?

publicystyka:

Czy jesteśmy cyborgami?

W utworach SF roi się od przeróżnych hybryd organizmów żywych i maszyn, które zwykliśmy nazywać cyborgami. Jednak czy owe twory istnieją tylko i wyłącznie w naszej fantazji? Przyjrzyjmy się postępowi jaki dokonał się w medycynie. Sztuczne serca, nerki i aparaty słuchowe dzięki tym urządzeniom ludzie ograniczeni własną biologicznością i jej wadami, mają szansę stać się na powrót w pełni sprawni. Lecz ta technologiczna rewolucja nie powstała tylko z myślą o poprawie życia ludzi chorych. W dalszej perspektywie wojskowi różnych krajów liczą na technikę zdolną ulepszyć człowieka. Chodzi zwłaszcza o bioczipy. Wyobraźmy sobie, idąc za pomysłami twórców SF żołnierza, o zwiększonej wytrzymałości, posiadającego pancerz i pozbawionego uczucia strachu. Takim wizją zawsze będą towarzyszyć uśmiechy politowania kierowane dla osoby je wypowiadającej.

Gdyby się zastanowić to pewnie słuszne, choć patrząc na nasze życie nie jest to kompletne wariactwo. W toku naszego panowania na Ziemi poznaliśmy wiele substancji i odkryliśmy ich wpływ na nasz organizm.

Dziś dzięki odpowiedniej diecie możemy spowolnić procesy starzenia, poprawić pamięć i zapobiec wielu chorobom. Jedną z dziedzin, na którą technologia wywarła, być może największy wpływ jest sport. Mamy dostęp do coraz doskonalszych materiałów, z których wykonany jest sprzęt. Bariery wydawałoby się nie do pokonania są z użyciem sprzętu, odpowiedniej diety i programu treningowego są z roku na rok przeskakiwane. Problemem stał się doping. Naukowcy wymyślają coraz lepsze specyfiki mogące zwiększyć wydajność sportowców. Coraz częściej dochodzi do skandali na zawodach, a w związku z nimi rośnie liczba kontroli i lista „substancji zakazanych”

Widać więc, że nasze życie stanowi mgliste odbicie tego, co opisują twórcy SF. Problemem jest pytanie czy wizja człowieka – cyborga dotyczy jedynie takich dziedzin ja medycyna, sport, czy wojsko. Otóż twierdzę, że nie.

Istnieje druga wizja, która jest o wiele bliższa nam wszystkim. Człowieka XXI wieku charakteryzuje ogromna szybkość i łatwość przepływu informacji. Wraz z pojawieniem się Internetu krążą one po świecie w iście zwariowanym tempie. Wszyscy wiemy, że Internet to nie tylko informacje. Mamy internetowe konta, sklepy, serwisy randkowe, załatwiamy tam sprawy urzędowe i korzystamy z szerokiego asortymentu rozrywek. I tak staliśmy się cyborgami, bo poza światem rzeczywistym spędzamy sporą ilość czasu w tzw. „Cyberświecie”.

Wyraźnie pokazuje to Second Life, mamy swojego awatara i kierujemy jego losami. Jesteśmy cyborgami, bo przenosimy swój umysł w odległe miejsca i inne światy. Jeśli tak przedstawimy sprawę to nasze ciało nie jest niczym więcej, tylko kotwicą, dzięki której pozostajemy w świecie rzeczywistym. Niektórzy z nas poświęcają na rozmowę parę godzin, podczas gdy za pomocą np. gadu – gadu porozumiewają się przez długie godziny. Rozmiar wpływu Cyberświata na ten realny jest bardzo duży. Czasem dochodzi do paradoksalnego stwierdzenia, że jeśli nie ma cię w cyberprzestrzeni, nie można cię zgoglować, to nie istniejesz także w świecie realnym.

Wszystkie wynalazki człowieka przyczyniają się do zmian w jego życiu.

Jednak o żadnym z ludzkich dzieł nie możemy definitywnie powiedzieć zły, czy dobry. Jaki więc jest charakter postępu technologicznego? Ja nazwałbym go Golemem.

Stara żydowska legenda mówi o rabinie, który ulepił z gliny człowieka i ożywił wkładając mu w usta karteczkę z hebrajskim słowem „życie”.

Od tamtej pory Golem służył rabinowi. Istnieje wiele wersji tej legendy. Jedne kończą się buntem dzieła i śmiercią twórcy, inne mówią o złym zrozumieniu polecenia przez Golema i konieczności „wyłączenia go”(z użyciem odpowiedniej karteczki) przez rabina.

Zarówno postęp technologiczny jak i Golem nie jest ani dobry, ani zły. Oba te twory wykonują nasze polecenia, może się to skończyć katastrofą, lub wielkim dobrodziejstwem. I choć bliżej im do słonia w składzie porcelany, niż kompetentnego asystenta, to i tak je kochamy.

Pozostaje wrócić nam do głównego pytania, o to czy jesteśmy cyborgami.

W pewnym sensie tak. Nasz umysł zawiera w sobie nieustanną potrzebą wynajdywania i udoskonalania wielu rzeczy.

Niczym pradawni alchemicy wypowiadamy słowa : „Ciekawe co się stanie jak połączę to coś z tamtym czymś?”.

Każdy człowiek jest „mentalnym cyborgiem” – hybrydą złożoną z wielu idei, marzeń, pragnień i uczuć. Właśnie taka idea pobrzmiewa w wielu utworach SF.

Komentarze

Masz jakąś myśl, ale nie umiesz jej uporządkować i ubrać w precyzyjne słowa. Wychodzi z tego chaos. Mam też wrażenie, że jakoś dziwnie definiujesz cyborga i tekst, który jest tego wynikiem, opiera się na naciąganych założeniach. Nie przekonuje mnie to.

Z godzę się z tezą, że udoskonalanie człowieka różnymi urządzeniami w celach medycznych, robi z niego cyborga (def. połączenie czlowieka i maszyny). Sztuczne rozruszniki serc, kończyny sterowane elektronicznie (w fazie badań) i tak dalej. Natomiast co do cyberprzestrzeni, to minałeś się z definicją. Nie o to w tym chodzi ;)

Sądzę, że cyborg może istnieć w kulturze na zasadzie lustra. Inaczej mówiąc jest odbiciem naszych lęków, nadziei i stosunków międzyludzkich. Zabawne, ale przyszło mi do głowy porównanie do postaci "dzikusa" w antropologii.
Początkowo Europejczycy uważali "dzikich" za dzieci diabła, bali się ich, co w konsekwencji doprowadzało do nienawiści.
Ten obraz cyborga znamy doskonale z różnych dzieł, w których ludzkość jest na krawędzi zagłady. Albo tych gdzie bogatsi stają doskonalsi dzięki mechanicznym ulepszeniom, a "zwykły" człowiek zaczyna być nazywany pogardliwie mięsem. Z czasem jednak w kulturze, a zwłaszcza literaturze zaczęto mówić o "micie dobrego dzikusa". Europejczycy postrzegali wtedy życie w zgodzie z naturą, brak patologii(w nadmiarze) i "pierwotną" moralność dzikich, jako pewien obraz doskonałości. To już nie były dzieci diabła, lecz młodsi i bardziej moralni bracia. Taki cyborg będzie często bardziej ludzki niż niejeden z dotychczasowych przyjaciół. Będzie potrafił poświęcić się dla ludzkości, która wyparła się go przez mechaniczny pierwiastek. Przypuszczalnie są dzieła, w których moglibyśmy się pokusić o wskazanie "mitu dobrego cyborga". Chociaż lepiej rzecz "mit dobrej istoty fantastycznej", bo podobne funkcje pełnią roboty, elfy, krasnoludy, czarodzieje. Pięknym przykładem jest Frodo - najmniej znacząca istota, która ratuje świat niezdający sobie sprawę z jej istnienia.

I znowu... Abstrakcja na abstrakcji... Lubię tajemnicze, mistyczne krajobrazy, ale lubię też, kidy cokolwiek na nich widać. Wiadomo jednak, że ile ludzi, tyle gustów i guścików. Nie w moim typie niestety.

Nowa Fantastyka