
Naukowcy mówią, że świat składa się z atomów i różnego typu maleńkich, niepodzielnych cząsteczek, o których traktuje fizyka kwantowa i takie tam. Te maleńciusie cząstki tworzą pewne struktury. Pewne układanki, które są już widoczne dla naszych oczu. Atomy nie mają kolorów. Jak więc to się dzieje, że kreda i inne rzeczy jawią nam się kolorami?
W tej kapeli grają trzy czynniki. Po pierwsze wzrok jako narząd subiektywnego odbioru rzeczywistości, po drugie materia w zasięgu naszej percepcji oraz po trzecie – światło. Pozwolę sobie przypomnieć, że atomy nie mają kolorów, więc ile razy byśmy ich nie powielali i nie złączyli w pasmo gór himalajskich to nie będą one miały koloru, ponieważ kolor to tylko jedna z kategorii jakimi – my ludzie – porządkujemy świat za pośrednictwem naszych zmysłów. Światło słoneczne odbite od struktury cząsteczkowej kredy wpadając do naszych oczu sprawia wrażenie, że kreda jest biała. Ale tylko wrażenie.
Tutaj można by powiedzieć, że choć kreda sama w sobie biała nie jest to przynajmniej jej struktura jest konkretnie sama w sobie taka, że daje bezwzględnie zawsze za pośrednictwem światła kolor biały. Niestety tak też nie jest.
Nie od dzisiaj wiadomo, że inne zwierzęta niż ludzie postrzegają świat odmiennymi barwami. Np. podobno psy widzą wszystko w odcieniach szarości. Dlaczego? Ponieważ nasz wzrok – tak samo przyczynia się do ostatecznego obrazu kredy, co sama kreda! Inaczej – światło odbite od struktury materii wpada do aparatu wzrokowego zbudowanego w KONKRETNY sposób i daje obraz. Psy mają inny narząd wzroku, więc widzą inaczej. Daltoniści mają narząd wzroku delikatnie mówiąc spaprany. Wada genetyczna. Dlatego mają problem z nazywaniem kolorów tak jak większość populacji.
Dlaczego zatem kreda jawi nam się jako biała, a trująca amazońska żaba jako oczojebnie żółta? Otóż naturalna selekcja mili Państwo! Zmysł wzroku w odwiecznym wyścigu zbrojeń stale ulega modyfikacjom. Rozpoczęło się od prostych receptorów „zero-jedynkowych” światła u morskich robaczków miliony lat temu. Potem stopniowo przestrzeń w oku wewnętrznym powiększała się i umożliwiała widzenie kształtów. Na kolory czas przyszedł w momencie, gdy przeżywały tylko te osobniki, które były w stanie odróżnić trującą oczojebną żabę od zwykłej i powstrzymać się przed jej zjedzeniem.
Dzięki temu widzimy kolory. A daltoniści swoją drogą istnieją, dlatego, że proces naturalnej selekcji definiowany umiejętnością rozróżniania kolorów skończył się – mówię o naszej ludzkiej cywilizacji. Przeżywające, więc osobniki widzące gorzej, – co w królestwie zwierząt nie ma prawa bytu.
Czy w dobie dzisiejszej cywilizacji ludzkiej jest cokolwiek, co można by uznać za czynnik decydujący o tym, że rodzi się nas więcej takich, a takich mniej? Czy proces ewolucji i naturalnej selekcji w ogóle przebiega w obrębie naszego gatunku? To ciekawy temat, lecz nie na dziś.
A wracając do kwestii bieżącej. Ciągle ta cholerna względność. Tyczy się prawie wszystkiego! Prawie tzn. że nie tyczy się m.in. matematyki (2+2 zawsze jest 4), Chucka Norrisa i Pudziana :D
Względność tyczy się smaków – np. cukier nie jest słodki tylko My czujemy słodycz i odnosimy wrażenie, że cukier jest słodki. Nasze język i układ nerwowy informuje nas o tym, że glukoza daje energię i powinniśmy ją jeść, więc nasz organizm słodkością zmusza nas do wszamywania. Sami poszukajcie względności w świecie – są wszędzie.
J wszystko jest nijaką, tajemniczą masą do której, ani człowiek, ani żadna inna bestia nie może dotrzeć, bo dzielą nas od niej nasze niedoskonałe zmysły. Kształtujemy świat naszym bytem i samym sobą przestawiając go na swój własny użytek, by móc w nim egzystować… Świat sam w sobie… Ten prawdziwy, wolny od subiektywnego spojrzenia naszych oczu… Umiesz go sobie wyobrazić?
ZZZZzzzzZZZzzzzZZZZ...
Sorry. Nie mogłem się powstrzymać. Emfaza bijąca z tego tekstu to coś, czego kompletnie nie mogę zrozumieć, biorąc pod uwagę analizowane treści. Zwłaszcza, że są one już niemal za-analizowe na śmierć.
Jak dla mnie to nic odkrywczego w tym tekście nie ma. Wszystkich tych rzeczy można się dowiedzieć na biologii w podstawówce. Ale jeśli Autor lubi pisać felietony o takiej tematyce, to życzę znalezienia wielu odbiorców.
Mnie ten akurat nie przypadł do gustu, ale pewnie zajrzę do następnego, jeśli się pojawi. A nóż widelec na jakiś interesujący trafię.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Bo właśnie filozofia mówi o rzeczach najprostszych i najbardziej oczywistych :) impulsem do napisania tego tekstu było moje uczestnictwo w dyskusji na szczeblu wcale nie elementarnym, ale akademickim, więc nie sądze by był to aż taki banał, ale! Z drugiej jednak strony! gdyby sie miało okazać, że ja szerzę truizmy i wszyscy naokoło to wiedzą to tym lepiej :) dzieki za komentarze
Przeczytałem. Filozofia nigdy nie była moją mocną stroną, dlatego zapisałem się na portalu www.fantastyka.pl a nie www.filozofia.pl ;)
Ale jeśli następne opowiadanie traktować będzie NIE TYLKO o filozoficznym podejściu do życia, ale trącać też będzie fantastyką - z pewnością bardziej mi się spodoba. ;D
Póki co - nie oceniam.
Pzdr
Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.