
Nieczęsto zdarza się, aby okładka książki tak trafnie obrazowała jej przesłanie. W przypadku „Genesis" Bernarda Becketta było to o tyle prostsze, że jest powieścią „z kluczem". Trzeba ją jednak przeczytać uważnie aż do ostatniej strony, aby dostrzec, że nie jest to historia upadku lecz stworzenia świata i powiązać z nią zarówno grafikę okładki jak i tytuł. Forma narracji, koncentrując się na kluczowych zdarzeniach, skłania do ich głębszej analizy. Finał jest zaskakujący i całkowicie zmienia spojrzenie na opisywany świat oraz postać głównej bohaterki – studentki Anaksymandry, której towarzyszymy w najważniejszym w życiu egzaminie. Pod tym względem konstrukcja książki jest mistrzowska.
Opowieść jest dość krótka, ascetyczna w opisach świata, lecz o wartkiej i wciągającej akcji. Skłania do głębszego zastanowienia nad mechanizmami działania szeroko pojętej ewolucji oraz możliwością narodzin świata, w którym człowiek nie stanowi już jej najwyższego ogniwa. Czytelnik nie jest jednak zmuszany do głębszej interpretacji tekstu i może poprzestać na średnio oryginalnej historii o upadku cywilizacji, krwawej utopii, bohaterach zmieniających bieg dziejów i roli przeznaczenia, przedstawionej w nieco mniej schematycznej oprawie.
W książce znajdziemy wiele odwołań filozoficznych, a czytelnicy zmyleni tym sztafażem mogą niesłusznie obawiać się tekstu trudnego i nudnego. Tymczasem problemy przedstawione są w sposób raczej powierzchowny, co można uznać za najsłabszą stronę powieści. Zawarte w tekście dyskusje są dość banalne, odwołują się do podstawowych zagadnień i sprawiają raczej wrażenie zaproszenia do własnych rozważań.
Jest to jednak pozycja ciekawa, zarówno ze względu na formę, wciągającą fabułę, jak i głębszy przekaz w niej ukryty.
Ocena: 4/6
Bernard Beckett
Genezis
Przeł. Michał Alenowicz
Zysk i S-ka 2010
Cena 29,90 zł
Wychodzi, że to konkurs na recenzję dowolnej powieści z czterech, pod warunkiem, że jest to Genesis. Nie będę się wyłamywał. :) Zresztą czeka już tak długo w leżakowalni, że wypada ją uwolnić.
Natomiast tam nad tekstem miała być okładka, ale chyba coś popsułem. Skoro odwołuję się do niej w tekście, to chciałem ją pokazać.
Chyba się udało z obrazkiem, a straciłem nadzieję.