- publicystyka: Recenzja: Karen Marie Moning: Kroniki Mac O’Connor: Mroczne szaleństwo

publicystyka:

Recenzja: Karen Marie Moning: Kroniki Mac O’Connor: Mroczne szaleństwo

Opis: Jeszcze rok temu życie Mac było zupełnie normalne, aż do chwili, kiedy z pozoru zwyczajny telefon zmienił wszystko. Dziewczyna korzystała ze spokoju w domu, jaki dał jej wyjazd rodziców z okazji rocznicy ślubu. Opała się na brzegu basenu przed domem, kiedy ciszę i słuchanie ulubionej listy utworów muzycznych przerwał dzwonek telefonu. Dzwoniącym był komisarz z Dublinu, gdzie studiowała jej starsza siostra. Mężczyzna nie miał zbyt dobrych wiadomości. Ciało Aliany zostało znalezione w jednej z biedniejszych ulic miasta. Było poszarpane i niemalże niemożliwe do rozpoznania. Ślady na ciele nie skazywały, że zabiło ją jakieś zwierze. W zasadzie nikt nie wiedział kto lub co mogło popełnić tak okropną zbrodnię. Brak dowodów i nowych poszlak w śledztwie, zamknęło je. Dla policjantów z Dublina sprawa była niemalże do niewyjaśnienia, co mogło się również równać z określeniem "sprawa zamknięta", ale nie dla Mac. Młodsza siostra zmarłej przekonuje się, że cztery godziny przed nadejściem zgonu, jej starsza siostra nagrała wiadomość na sekretarkę jej telefonu komórkowego. Mac nie mogła odebrać komórki, bo los chciał, że wpadła jej ona do basenu. Na nagraniu głos siostry brzmiał przerażająco. Była ona roztrzęsiona, mówiła nie dokańczając zdań, szybko, a wszystko wydawało się być okryte tajemnicą o której jej nigdy nie wspomniała. Nagranie było przerwane, tak jakby morderca Aliany wtargnął do jej mieszkania. Zdesperowana Mac z chęcią zemsty za zabicie ukochanej osoby, postanawia opuścić załamanych żałobą rodziców i wyruszyć do Dublina, aby pokazać policji nowy dowód i zmusić ich do rozpoczęcia dochodzenia od nowa. Niestety, jak szybko Mac się przekonuje, służba bezpieczeństwa Dublina nie robi sobie nic z jej poszlaki i nie zamierza kontynuować dochodzenia. Dwudziestodwuletnia barmanka sama w obcym mieście, postanawia działać na własną rękę. W nagranej na sekretarce wiadomości, jej siostra mówiła o dziwnej nazwie o której Mac nigdy nie słyszała, podobno od tego przedmiotu miało zależeć jej życie, więc i ona rozpoczyna poszukiwania od tej poszlaki. Mieszkańcy w Dublinie zachowują się dziwnie w stosunku do niej, a do tego nachodzą ją dziwne wizje, co nie ułatwia poszukiwań. A jednak, trafiając przypadkiem do jednej z miejscowych księgarni Mac wpada na mężczyznę, który może jej pomóc. Jericho Barrons nie należy do sympatycznych mężczyzn, raczej do tych, którzy wolą mieć wszystko pod kontrolą, opanowane, jednak ma on więcej pieniędzy, niż ktokolwiek mógłby zarobić prowadząc księgarnię, a do tego dysponuje jeszcze wiedzą, która może jej pomóc. Nic nie jest jednak za darmo i jeżeli Mac chce jego pomocy, musi pomóc i jemu. Zanim dziewczyna jest w stanie się zorientować Jericho Barrons ma ją w swoich mackach z których nie wyjdzie tak łatwo. Mac w ekspresowym tempie przekonuje się, że książki o okropnych szponiastych demonach, wampirach, elfach są prawdą, a ona znalazła się w środku tego całego bałaganu i z dnia na dzień jest coraz gorzej. Mac, nienawidzi mężczyzny z którym musi "współpracować", a nawet nic o nim nie wie, ale jeżeli opuści azyl, który ten jej daje, nawet nie opuści Dublina i podzieli los siostry.

Recenzja: Rozpoczynając pisać tą recenzję, chyba na początku skupię się na tym co w księgarni, przy wyborze książki jest najważniejsze, czyli okładce. W końcu to ona przyciąga oczy i mówi nam bardzo wiele o tym co dana książka zawiera. Niestety, ale jak pewne wielu z was już się przekonało, twórcy okładek dla książek, mają czasami nawyk odciągania nieco od prawdy, czyli często zdarza się, że okładka książki nie jest związana z jej treścią. Patrząc na okładkę "Mrocznego szaleństwa" można się naprawdę zastanawiać skąd autor obrazka wziął pomysł na taką scenkę, gdyż jest ona bardzo mało znacząca w książce i nieco nawet myląca, ale z drugiej strony ciężko byłoby wybrać inną scenkę z treści książki, a raczej ciężko byłoby ją przedstawić. Z całego obrazka najlepiej przedstawiona jest główna postać powieści. Mac, bo tak właśnie ma ona na imię, jest spokojną, delikatną dziewczyną, która lubi różowe ubrania, co autor postanowił umieścić w scenie. Jeżeli chodzi o mnie to patrząc na okładkę miałam wrażenie, że treść książki będzie opowiadała o świecie stworzonym przez autora od podstaw, nieco się pomyliłam. Pisarka Karen Marie Moning swoją powieść postanowiła umieścić w teraźniejszości, jednak z powodu faktu, że jest to fantasy, nie brakuje w niej stworzeń, które autorka postanowiła pokazać w zupełnie nowym świetle. W zasadzie przeciwnicy Mac, to nic nowego, można było spotkać je już w twórczości J.R.R Tolkiena lub Charlaine Harris, a jednak jest to coś innego. Na przykład elfy, które zazwyczaj pojawiają się w dużej liczbie książek fantastycznych i są zasadniczo bardzo popularne, tutaj pokazują się, jak nigdy dotąd. Nie grają one ról pięknych, łaskawych, długowiecznych i inteligentnych, chodź oczywiście po części takie są, jedyna cecha z jaką zbytnio się nie pokazują to łaskawość, a do tego jeszcze niesamowity pociąg seksualny. Tak, zazwyczaj elfy są piękne i idealne, a tutaj jeszcze niesamowicie napalone. W "Mrocznym Szaleństwie" elfy wykorzystują właśnie ludzi do swoich rozkoszy, a w zamian dają im tak niesamowite uczucie, że kiedy zgwałcona kobieta zostaje porzucona, nie może opanować się i przywrócić do normalności. Nie ma w tym nic zabawnego, raczej nieco przerażającego, aż momentami podczas czytania, człowieka ciarki przechodzą po plecach. Prócz elfów w książce spotkamy się z wampirami i to nie aż do boleści romantycznymi, a także mafiozami, którzy mają pod sobą większą część miasta w której dzieje się akcja i mało jest rzeczy, których nie mogli by zrobić. Wątków z krwiożerczymi bestiami nie jest wiele, książka bardziej opiera się na stosunkach Mac i Jericho Barronsa, który cały czas skrywa swoją prawdziwą tożsamość, przeszłość jak i plany co do przyszłości. Mnie osobiście takie zimne stosunki tej pary współpracowników, bardzo odpowiadały. Jeżeli ktoś czytał "Nowicjuszkę" Trudi Canavan i podobały mu się zimne, mroczne więzi Akkarina z niewinną i zniewoloną przez niego Soneą, to ta parka również przypadnie mu do gustu, gdyż Mac i Jericho są bardzo podobni do tych dwojga. W dzisiejszych książkach bardzo rzadko się zdarza, że mężczyzna góruje nad kobietą i zmusza ją nawet do pracy ze sobą, może wiąże się to z dzisiejszą równością płci, a może z tym, że dzisiejsza młodzież i tak ma w sobie wiele z dominacji nad sobą nawzajem, nie wiem, jestem jednak niemal pewna, że erotyka, przemoc i dominacja silniejszego, kręci dzisiejszą młodzież nie zależnie ile razy by o niej czytali, a w tego rodzaju mrocznej fantastyce, gdzie krwi nie brakuje, jest tego naprawdę nie mało. Cóż, tak już bywa kręci nas to czego nie znamy, nie ma się czemu dziwić. Kolejną anomalią w "Mrocznym szaleństwie", co jest dość ciekawe i mnie akurat w zupełności nie przeszkadzało, to wiek postaci. Zazwyczaj w książkach dla młodzieży główni bohaterowie mają przybliżony wiek do odbiorców książki, tu jest nieco inaczej. Mac ma dwadzieścia dwa lata, czego w zasadzie nie widać. Dziewczyna zachowuje się, wygląda i ubiera ja nastolatka w przeciwieństwie do jej mentora, który jest już inną bajką. Tak więc, mimo faktu, że książka jest kierowana do nastoletnich odbiorców, jej postać nie jest aż taka młoda i jej wiek nie waha się w zakresie siedemnastu – dziewiętnastu lat, a to pewnie z powodu wszystkich scen, jakie Mac przeżywa. Twórczyni "Mrocznego szaleństwa" napisała swoją powieść w pierwszej osobie, czyli w typowej formie pamiętnika. Nie jest to minusem, bo możecie mi się w tym momencie dziwić, ale pierwszy raz ten styl nie wydawał mi się łatwy, ani też nie przeszkadzał w czytaniu. W stylu autorki, uznałabym go nawet za miły i przyjemny w czytaniu, a sami wiecie, że zazwyczaj żałuje, że dobra książka jest napisana w takiej formie. Jeżeli jeszcze mi nie wierzycie, że książka naprawdę mi się spodobała i wiem już, że sięgnę po jej kolejne tomy, to wiedzcie, że zawiera ona nie tylko sceny z dreszczykiem, ale również i te sarkastyczne i śmieszne. Tak jak wspominałam wcześniej, książka jest pisana w formie pamiętnika głównej bohaterki, czyli Mac, tak więc następujące cytaty z książki, które uznałam za śmieszne i przez, które polubiłam jeszcze bardziej główną bohaterkę są napisane w pierwszej osobie. Oto pierwszy z nich w której to Mac komentuje wygląd Jaricho podczas jednego z ich pierwszych spotkań "Z pewnością spłodziła go jakaś naturalna katastrofa, nie mógł się po prostu urodzić. Nie rozśmieszyło was? To jeżeli nie przepadacie za "Zmierzchem", bo Mac wraz z siostrą miała do niego małe "ale", spodoba się wam ten cytat, jednak uważajcie, gdyż potencjalni fani wampirów mogą poczuć małe zaburzenia w swoim krwawo-romantyczny półświatku "Wampiry? Ble. Są martwe. I to powinno wystarczyć. Podróże w czasie? Wole podstawowe wygody od nieokrzesanego szkockiego górala o manierach jaskiniowca. Wilkołaki? Ludzie to przecież głupota. Jaka kobieta chciałaby się spotkać z mężczyzną, którym rządzi jego wewnętrzny pies? A zresztą wszyscy mężczyźni tacy są, nawet bez genu lykanotropii." Hmm... coś w tym jest, nie można zaprzeczyć. Mniejsza z tym. Książka po prostu jest pełna takich cytatów, które dotyczą różnych rzeczy, nawet "Harry'ego Pottera". Ja nie przepadam za "Zmierzchem", a za "Harrym Potterem" tak, więc gówna bohaterka jeszcze bardziej pozyskała moje względy. Ok, my tu gadu gadu o zaletach książki, a czas też coś wspomnieć o jej minusach. Cóż, ja doszukałam się tylko jednego minusu i to tylko w jednej scenie. Był taki moment, kiedy Mac spotkała się z elfem, który tak bardzo przyciągał ją do siebie, że dziewczyna zaczynała zapominać o otaczającej wokół siebie rzeczywistości i zaczęła się rozbierać na środku ulicy – jak już mówić o książce to bez ogródek. Wszystko byłoby bardzo fajnie, gdyby nie fakt, że pisarka tak skupiła się na dwójce rozmawiających, że zapomniała o reakcji tłumu, której w ogóle nie było. Trudno zobaczyć wariatkę, rozbierającą się ze stanika w biały dzień i nic na to nie zareagować, nie uważacie? Prócz tego książka nie ma wielkich wad, chodź czytając ją można mieć wrażenie, że pani Karen Marie Moning nie dała z siebie wszystkiego i w przyszłości będzie zapewne jeszcze lepsza. Wróżę serii wielką popularność, która w ostateczności jeszcze nie nadeszła. Książkę polecam każdej osobie, która lubi książki o romantycznych powiązaniach wampirów, ludzi, dragonów i elfów plus wielbicielom dobrych kryminałów. Kochanków dobrej fantastyki, takich jak ja, nie muszę przekonywać, bo pewnie sam fakt, że w książce występują postacie fantastyczne i ich światy jest zachętą, samą w sobie. Nie zależnie od tego jak książka będzie się wam podobać, radzę trzymać ją z dala od rodzeństwa, które potrafi już czytać, bo może to naprawdę skończyć się dla nich źle, a raczej dla was, kiedy szperacz waszych rzeczy pożyczy sobie tom i zapyta o wyjaśnienie tego i owego. Na koniec przepraszam jeszcze za długość recenzji, ale w książce dzieje się naprawdę wiele i nie powiedziałam o większości jej sekretów, więc jeszcze wiele przed wami.

Komentarze

beznadziejny kolor czcionki;P przeczytam dopiero po jej zmianie;P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Przepraszam. To moja pierwsza publikacja na tym serwisie. Już zmieniam.

Gotowe. Teraz już wszystko powinno być idealnie. ; )

Po co ten wstęp?

Który? Jeżeli chodi Ci o opis to jest on mojego autorstwa, dlatego też go umieściłam. Zawiera więcej, niż ten proponowany przez wydawnictwo - oczywiście wydawca zgodził się na publikację tej recenzji w internecie, opisu też.

Recenzja absolutnie mi się nie podobała. I nie ma to związku z faktem, że książki tego rodzaju omijam szerokim łukiem. 

Po pierwszę, przydługi opis. Nie bez powodu opisy wydawnictw umieszczone na okładkach są często lakoniczne: ich celem jest ogólne zarysowanie fabuły i bohaterów, bez zbędnych, zanudzajacych szczegółów. Czy czytelnika, który dopiero zastanawia się nad siegnieciem po książkę moga obchodzić takie rzeczy jak opalanie się przy basenie, szczegółowe poszlaki i przemyślenia bohatera? Mnie taki przegadany opis zniechęca i to absolutnie, a biorąc pod uwagę, że spojlerujesz około 1/4 powieści, taki twór na początku recenzji moim zdaniem nie powinien się w ogóle pojawić. 

Po drugie, wydaje mi się, że nie potrafisz poprawnie kostruować zdań. Razem z niepoprawnym zapisem, brakiem podziału na akapity, literówkami itp, sprawia to, że tekst sie bardzo trudno czyta. 

Podam tylko kilka przykładów, bo nie wiem czemu nie mogę skopiować tekstu i muszę go przepisywać:

Dziewczyna korzystała ze spokoju w domu, jaki dał jej wyjazd rodziców z okazji rocznicy ślubu. 
Chyba korzystała w domu ze spokoju, jaki... Twoje zdanie wygląda tak, jaby wyjazd rodziców dał jej dom, nie spokój. 

Ślady na ciele nie skazywały, że zabiło ją jakieś zwierze. 
Pomijając, że ślady powinny Wskazywać, to powinnaś użyć słowa żeby, zamiast że. 

Brak dowodów i nowych poszlak w śledźtwie, zamknęło je. 
Błagam, tak się nie konstruuje zdań! Co zamknęło je? Brak dowodów? Brak może zamknać, bo jest rodzaju męskiego, a nie nijakiego. Pomijając fakt, że i tak powinnaś użyć innych słów: "Brak dowodów i poszlak spowodował zamknięcie śledztwa". Zastanów się nad podmiotem w zdaniu. 

Była ona roztrzęsiona, mówiła nie dokańczając zdań, szybko, a wszystko wydawało się być okryte tajemnicą o ktorej jej nigdy nie wspominała. 
Zgroza. Czy nie dokańczanie zdań nie jest rownoważne z tym, że mówiła? Albo całkiem trzeba to pominąć, albo zmienić szyk, który tak szwankuje prawie we wszystkich Twoich zdaniach. "Była ona roztrzęsiona, mowiła szybko nie dokańczając zdań". Kawałek o tajemnicy jest moim zdaniem nie na miejscu, źle użyte ponownie słowa. Okrytych tajemnicą może byc wiele rzeczy, ale co masz na myśli pisząc "wszystko"? Poza tym, zamiast jej przydałoby się przypomnienie, o kogo chodzi. 

To są przykłądy tylko z samego początku, całego tekstu przepisywac nie będe. Składnia, gramatyka, koncówki i odmiana... niestety leży. 

Co do samej recenzji, poza poprzednimi zarzutami dodam jeszcze kilka.

1. Absolutna nielogiczność i zaprzeczanie sobie. Najpierw piszesz, że okładka mówi nam bardzo wiele o tym, co zawiera ksiażka,a potem piszesz, że często się zdarza, że okładka nie jest zwiazana z treścią. najs. albo o elfach. "nie graja one ról (jakby bohaterowie odgrywali role, a nie po prostu byli bohaterami) pięknych, łaskawych, inteligentnych i długowiecznych". Ale w sumie takie trochę są, a tak własciwie to tylko łaskawe nie są. Mogę zapytać, o co właściwie Ci chodziło? Jak dla mnie to nieudolna próba wprowadzenia do recenzji jakiegoś nowego elementu. 

2. bardzo niesamowite zdania w rodzaju: "w zamian dają im tak niesamowite uczucie, że kiedy zgwałcona kobieta zostaje porzucona, nie moze opanować się i przywrócić do normalności". nawet nie chce wiedzieć, o co tutaj właściwie chodzi. 

3. dziwaczne wstawki autorki na temat "prawdziwego życia". Moment o nastolatkach czy o dominacji mezczyzn wczoraj i dziś...  dla mnie to jakaś niezrozumiała paplanina, zupełnie zresztą zbędna. 

4. upublicznianie w nadmiarze swojej osoby. czytelnik, który czyta recenzję nie jest w najmniejszym stopniu zainteresowany, czy autor recenzji woli harry'ego Pottera czy zmierzch, czy może naleśniki zamiast omletów. Recenzję czyta, by miec opinie o książce. Najbardziej rozbawiło i rozwaliło mnie zdanie: "możecie się w tym momencie dziwić, ale pierwszy raz ten styl...". haha. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale to zdanie brzmi tak, jakbyśmy nie mieli się dziwić nad tym, że "styl nie jest łatwy" (cokolwiek to oznacza), tylko nad tym, że TY po raz pierwszy tak uważasz. 

5. dzielenie się swoim wątpliwym poczuciem humoru. w książkach humorystycznych każdy znajduje coś dla siebie, dlatego nie warto wywlekać z kontekstu zdań, które dla innych ludzi, np mnie, mogą sie wydać bardzo załosne. Być może gdybym siegnęła po książkę, przeszłabym nad nimi bez zastanowienia, za to inny tekst by mnie powalił. 

Cóż mogę dodać. W odczuciu moim recenzja jest bardzo kiepska, żeby nie powiedzieć zła, żeby nie powiedzieć tragiczna. Popełniłaś ją, w porządku... czy kogokolwiek przekonasz do przeczytania "Mrocznego Szaleństwa" albo jakiegoś swojego opowiadania- absolutnie nie. 

A na sam koniec... Co masz na myśli, że wydawnictwo zgodziło się na publikację opisu i recenzji w internecie? Wybacz, ale maksymalnie mnie rozśmieszyłaś. 


Bardzo dziękuje za tą szczegółową ocenę. Ciesze się, że przeczytałaś moją recenzje całą i wzubudziała w tobie uczucia, niezależnie od tego jakie one są. Ze zgodą wydawnictwa chodzilo mi o to, że książkę recenzowałam na ich zlecenie i przed publikacją na szerszym łonie po prostu zaakceptowali moje zdanie i cytaty, jakie w nm zawarłam, które pochodzą z ksiażki. 

Na zielonego diabła, błagam, nie gwałć mi mózgu. "Na szerszym łonie"?!

Cóż, wchodząc na stronę Nowej Fantastyki i umieszczając na niej swoje recenzje książek spodziewałam się interesujących wymian zdań, poglądów na ich temat. Chciałam powiększyć swoje grono osób, które kochają ten gatunek. Nie spodziewałam się jednak, że spotkam samych zagorzałych polonistów, którzy komentują czyjąś pracę pod względem stylistycznym, bo nie zapoznali się z lekturą, którą ona zawiera i nie mogą nic innego powiedzieć. Teraz rozumiem, czemu sama Loża NF postanowiła nie wchodzić w ingerencję użytkowników i komentować ich dzieł. Sama chyba postanowię nie odpowiadać na komentarze, które nie dotyczą danej książki i zostanę przy tych serwisach, które zawierają użytkowników, z którymi można normalnie porozmawiać, bez chamskich uwag. Oczywiście będę dalej umieszczała swoje recenzje, po prostu jeżeli kogoś "mózg" prze ich czytanie jest kaleczony, niech po prostu nie wchodzi na artykuły podpisane moim nickiem. 

Posłuchaj, nikt tutaj nie chce być chamskim i nie wchodzi tylko po to, by krytykować. Więc nie unos sie tak, gdy ktoś skrytykuje twój kawałek. 

Masz można oceniać z dwóch płaszczycn: osoby, która czyttała książkę, albo osoby, która jej nie czytała. W drugim przypadku recenzja zostaje oceniona przede wszystkkim jako samodzielny twór literacki, który powinien spełniać pewnem wymogi.  Czemu spotkasz się tutaj tylko z drugim typem? Głównie dlatego, że recenzowana przez ciebie książka nie trafia w target. Nie znajdziesz na tym poratlu wielu młodych, rozchichotanych dziewczątek, które lubią naiwne powiastki, za to wielu starszych czytelników, których twory typu "Mroczne Szaleństwo" najzwyczajniej nie interesują. Zobacz, że np. pod recenzjami innych powieści często rozwija się dyskusja na temat treści. Poza tym... żeby przeskoczyć do recenzowanej książki trzeba najpierw połknąć recenzję, a twoja jest całkowicie niestrawna. 

Zamiast narzekać, że ktoś Ci wytyka błędy zastanów się nad nimi. Oprócz zwykłego czepialstwa, na które czasem możesz trafić, ludzie tutaj, szczególnie ci komentujący, krytykują konstruktywnie. Wiele w życiu przeczytali i byle co ich nie zatysfakcjonuje. Tak, byle co. Większość z nich nawet nie przeczyta twojego tekstu, uznając go za niewarty straty czasu. Może i jestem brutalna, ale naprawdę, zanim zaczniesz się domagac peanów na swoją cześć, zacznij poprawnie pisać. Jakie robisz błędy? Może powtórze: nie znasz się na składni, gramatyce i interpunkcji, popełniasz błędy jezykowe:słownikowe, frazeologiczne itp. Słowniki i czytanie czegoś ambitniejszego niż powiastki dla młodzieży może pomóc. 

Pozdrawiam i mam nadzieję, że weźmiesz sobie do serca moje komentarze. 

 

Zamiast "Masz oceniać" miało być: "recenzję można oceniać" 

co do drugiej części: nie mówię o sobie, tylko tak w ogóle. komentarze niektórych osób są naprawdę na wagę złota.  

Łedina: ten swój ostatni komentarz to dla jaj napisałaś, co? Dawno nie widziałem takiej polszczyzny :D

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Łedino, z tego, co zrozumiałem Twój ostatni post, umieszczasz tu recenzje po to, żeby podzielić się z otoczeniem swoimi opiniami o książkach i liczysz na dyskusję nie o recenzjach jako takich, ale o powieściach. Problem w tym, że aby z Tobą dyskutować i ustosunkować się do Twoich wypowiedzi, ludzie najpierw muszą przebrnąć przez to, co napisałaś. A w żaden sposób im tego nie ułatwiasz. Piszesz rozwlekle, tekst jest pełen językowych niezręczności (które już Ci tu wytykano), trafiają się literówki (chociaż może "gówna bohaterka" to krytyczna opinia, a nie zjedzone "ł") itd. Jeśli chcesz, żeby Cię czytano, licz się z krytyką odbiorców. Jeśli robisz to dla siebie, po prostu ignoruj komentarze, ale wtedy nie licz też na dyskusję.

Nowa Fantastyka