
Conan kontra Conan
czyli
Troszkę wrażeń po premierze...
Pisząc o swych wrażeniach po seansie najnowszego Conana Barbarzyńcy, nie sposób, bym nie przywołał przed oczy obrazu Johna Miliusa z 1982 roku, z Arnoldem Schwarzeneggerem w tytułowej roli. Dlatego proszę o wybaczenie, gdyż bazą dla tej garści spostrzeżeń będzie w dużej mierze porównanie dwóch filmów o tych samych tytułach, które dzieli 29 letnia przepaść czasowa.
Zacznę od postaci tytułowej. Miłośnikom prozy Roberta Howarda niezbyt podobało się obsadzenie kulturysty w roli Conana. Wszak opisy wskazywały wyraźnie, że był Conan co prawda umięśniony, ale nie „napakowany", a raczej żylasty. Z czasem jednak Arnold, dzięki kontynuacji przygód Cymmeryjczyka, zaczął być z postacią Conana silnie kojarzony. W nowej odsłonie tytułową role zagrał Leo Howard (który świetnie odtwarzał młodego Conana) oraz dobrze znany miłośnikom sf&f Jason Momoa, który dał się poznać w serialach StarGate Atlantis oraz Game of Thrones. O ile w wersji z 1982 roku Arnold prezentował muskulaturę i trochę sztywno machał mieczem robiąc miny, o tyle w Conanie z tego roku, Jason Momoa świetnie ukazuje swą grą charakter Conana – zadziorność, zuchwałość i chęć zemsty za wszelka cenę. Jego sylwetka bardziej pasuje do literackiego pierwowzoru, a ruchy rzeczywiście przywołują (moje) wczesne wyobrażenia barbarzyńcy w walce.
Jeśli chodzi o postaci drugoplanowe, to w nowym Conanie wyróżnia się Ron Perlman (nawiasem mówiąc jeden z moich ulubionych aktorów, sporo udzielający się w filmach sf&f), grający Corina, ojca Conana. Postać ta jest zresztą znacznie bardziej wyeksponowana niż w ekranizacji sprzed 29 lat. Z kolei obecny przeciwnik Conana, pałający chęcią władania światem Khalar Zym, którego całkiem dobrze zagrał Stephen Lang (pamiętamy go zapewne, jako czarny charakter Avatara – półkownika Quaritcha), chyba jednak delikatnie przegrywa, w moim przekonaniu, z legendarnym Jamesem Earlem Jonsem, występującym jako Thulsa Doom. Oczywiście nie należy pomijać całej galerii postaci, które znakomicie wypadły w nowym Conanie Barbarzyńcy. Niemniej, w pierwowzorze, od dwóch największych przeciwników Conana w walkach, Rexora (zagrał go Ben Davidson) oraz Thorgrima (w tę postać wcielił się Sven-Ole Thorsen), aż biła moc, siła i potęga. W nowej odsłonie przygód Conana przeciwnicy są lepiej ucharakteryzowani ale nie tak sugestywni. Całkiem przekonująca jest za to Rose McGowan, która zagrała rolę demonicznej córki Khalara Zyma.
*Uwaga* Chyba zdradzam troszkę fabuły w tym miejscu.
Jak zatem ma się fabuła filmu w obu przypadkach? W jednym i drugim przypadku Conanem rządzi chęć zemsty. W Conanie z 1982 roku, na oczach chłopca ginie matka zdekapitowana przez Thulsę Dooma. W nowym Conanie poznajemy dzieje chłopca od chwili narodzin na polu bitwy, co zresztą zgodne jest z literackim pierwowzorem. Matka ginie walcząc i zabijając wrogów w czasie porodu, zaś zemsta związana jest z ojcem. W nowym Conanie nie mamy dziwnego przeskoku, gdzie Conan przykuwany jest do „koła bólu" i chodzą w kółko dorasta (i obrasta mięśniami), a potem jako niewolnik-gladiator szkoli się w zabijaniu. Mamy w zamian proste, lektorskie wyjaśnienie, że Conan w międzyczasie był złodziejem, żołnierzem, piratem... Tak jak w opowiadaniach Howarda.
W obu przypadkach na drodze Conana staje kobieta, ale są to dwa różne charaktery i dwie różne relacje, wiec w tym wypadku porównań nie będzie. Częścią wspólną może być fakt, że w obu filmach Conan ukazuje pośladki, co może zachęcić piękniejszą połowę do obejrzenia filmu.
Na koniec jeszcze dwa aspekty, które wzajemnie, według mnie, równoważą się. Pierwszym jest scenografia, raczej uboga w Conanie Barbarzyńcy z 1982 roku, za to rewelacyjna (wszak technika filmowa poczyniła postępy) w najnowszym filmie o przygodach Cymmeryjczyka. Piękne miasta, zamki olśniewają nas z ekranu. Niestety, technika 3D troszeczkę psuje efekt i sprawia, że wszystko wygląda strasznie sztucznie. Już teraz wiec uprzedzę, że jakkolwiek lubię nowinki, postęp i takie tam, to Conana Barbarzyńcę obejrzę z pewnością jeszcze nieraz, chociaż nie dam się skusić po raz drugi na oglądanie go w okularach, w anaglifowej wersji stereoskopowej. Obraz 3D jest dziwnie nienaturalny, a w chwilach dynamicznych walk i zbliżeń, wręcz mało czytelny.
Drugim, ze wspomnianych wyżej aspektów, jest muzyka. Ścieżka dźwiękowa stworzona do Conana z 1982 roku, której autorem jest Basil Paledouris, to arcydzieło, jedna z najlepszych ilustracji filmowych, nagrodzonych zresztą Saturnem (pisząc te słowa słucham soundtracka z filmu Conan Barbarzyńca). O muzyce w najnowszym Conanie Barbarzyńcy na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że chyba jest... Może podczas kolejnego seansu postaram się zwrócić na ten aspekt większą uwagę. Chociaż warto wspomnieć, że autor muzyki, Tyler Bates, stworzył ścieżkę dźwiękową do „300" oraz niedawnego „Sucker Punch", to w filmie o Conanie Barbarzyńcy, wyreżyserowanym przez Marcusa Nispela, stanowczo wygrywa obraz.
Reasumując, stary Conan ma swój urok, mimo, że grającego go Arnolda Schwarzeneggera oceniono niezbyt dobrze, nominując go do Złotej Maliny za najgorsza grę aktorską. Gdy jednak film ów wchodził na ekrany, miałem kilkanaście lat i byłem zachłyśnięty opowiadaniami Howarda, dlatego pokochałem go i często do niego, oraz kontynuacji – Conana Niszczyciela – wracałem i zapewne wracać będę. Nowy Conan, to jednak znaczący skok, zarówno aktorskiego kunsztu odtwórcy tytułowej roli, dbałości o szczegóły (choreografia walk, mniej kiczowate dekoracje i sceneria) oraz szybsza i bardziej dynamiczna akcja.
Wszystko, co napisałem wyżej to tylko i wyłącznie moje odczucia, które nie są próba formalnego zrecenzowania filmu. Tak czy inaczej, wydaje mi się, że nowy Conan barbarzyńca, to pozycja obowiązkowa dla każdego fana sf&f, a miłośnika sword and sortery.
Conan Barbarzyńca, Conan the Barbarian (1982)
Reż. John Milius
W roli Conana Arnold Schwarzenegger
Conan Barbarzyńca, Conan the Barbarian (2011)
Reż. Marcus Nispel
W roli Conana Jason Momoa
Czasy sie zmieniaja i sposób filmowania również ,jednak ascetyczne dekoracje powoduja że Conan z 82 roku prawie się nie starzeje ,jak będziemy patrzeć na wysiłki grafików i prace komputerów z nowego okaże sie za lat kilkanaście .
Co do aktorów... nie kazdy lubi Arnolda i to jest całkowicie normalne ,każdemu jakis aktor nie pasuje ,ale grając w Conanie miał juz na koncie Złotego Globa więc taki całkiem zielony nie był i choć odbiega posturą od pierwowzoru literackiego calkiem dobrze sie w tej roli odnalzał.Jedno co mozna juz dziisaj po premierze nowego Barbarzyńcy powiedziec to że będzie to chyba najwieksza klapa tego roku...
Jakkolwiek Conan z 1982 roku odbiegał by od swojego literackiego pierwowzoru, jest filmowym klasykiem, filmem który dokłądnie ilustruje pewien okres w historii kina fantasy. Choć nowy Conan mnie nie zawiódł, nikc nie zastąpi pięknej sceny kiedy to Arnold ma twarz innego koloru niż tłów:)
To w końcu film Ci się podobał, czy nie?
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066
W sumie, z perspektywy czasu, zdecydowanie tak. Ale nie polecam filmu w wersji 3D
A brak scenariusza Cię nie raził?
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066
Powiem tak, starałem się wyłączyc racjonalne myślenie i wrócic do czasów, gdy bezkrytycznie czytałem opowiastki Howarda... Generalnie szukałem tylko rozrywki i wydaje mi sie, ze ja znalazlem, a na dodatek w porownaniu z poprzednią ekranizacją aktor odtwarzający Conana zdecydowanie bardziej odpowiadał moim pacholęcym jego wyobrażeniom.
Mnie niestety razi
- brak scenariusza
- tandetność muzyki
- beznadziejne próby wprowadzenia wątków wzruszających (kocham cię, synu - szepcze ostatkiem sił cymeryjczyk do swojej latorośli, próbując przybrać wzruszony wyraz twarzy - no błagam, zamiast: wypierdzielaj stąd gówniarzu i nie zapomnij się zemścić - AGRH! i metal płonący na twarz)
- 3d w czołówce i napisach końcowych - najlepsze w całym filmie
Ale Momoła na plus
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066