
Wiera Szkolnikowa to młodziutka rosyjska pisarka (ur.1980 roku). Trylogia Suremu to jej debiut pisarski. W wolnym czasie zajmuje się tworzeniem gier RPG.
Akcja powieści rozpoczyna się w dwadzieścia lat po wydarzeniach z księgi pierwszej. Spotykamy sporo bohaterów z poprzedniej części, którzy mimo domniemanej boskości posuwają się w latach. Obecną namiestniczką Imperium jest Salome Jasna, stanowiąca przeciwieństwo poprzedniczki w każdym wymiarze. To właśnie z jej strony Wielka Rada otrzymuje card blanche na podejmowanie wszelakich działań by utrzymać (sztuczny) pokój w coraz to bardziej zaognionych stosunkach między nacjami. Społeczeństwo drży i trzeszczy w posadach. Imperium Aryjskie zalewa morze krwi i nienawiści, a ród elficki rości sobie prawa do świata. Jedyną nadzieją dla udręczonych ziem jest wypełnienie się proroctwa – nadejście prawowitego króla.
Świat, który konstruuje Szkolnikowa, dzięki swojej wielopłaszczyznowości stymuluje wyobraźnię czytelnika. Trudno określić, które ze zbioru „opowiadań" stanowi trajektorią wyznaczającą główną oś fabuły, nie ujmuje to jednak powieści – jest to kwestia umiejętnego ubrania w ciekawość każdego z wydarzeń przez co czytelnik chce wiedzieć więcej i wciąż mu mało. Ta strategia pisarska podjęta przez autorkę dodaje lekturze kolorytu. Zaognione stosunki między ludźmi a elfami zagraża kruchemu pokojowi między gatunkami. Na to wszystko nakłada się siatka wydarzeń leżących poza zasięgiem wpływu bohaterów, uzupełniając się nawzajem.
Na polu językowym autorka wykazała się także sporą lekkością, nie nuży a także – co wydaje mi się dość istotne w książkach fantasy, nie męczy skomplikowanymi imionami bohaterów. Okraszona błyskotliwymi dialogami, wciąga czytelnika bez reszty w mroczny świat intryg i przekrętów.
Ludzie wcieleni w poczet bohaterów, są postaciami uniwersalnymi, lecz nieszablonowymi, reprezentującymi określone charaktery ludzkie, wprzężone w tryby takiego, a nie innego ustroju społecznego. Społeczeństwa hartowanego okrucieństwem, codzienną dawką cierpienia, bestialstwa. Salome zbyt łatwo godzi się z pewnymi faktami, a jednocześnie momentami jest zbyt impulsywna, łatwowierna, gotową na wszystko w imię wyznawanych przez siebie zasad. Widzi się jako osoba bezużyteczna, świadoma wciąż wybieranego konformizmu. Nie potrafi wyznaczyć granicy koszmaru i przemocy z jakim jest zmuszona się stykać – jako królowa nie podejmuje najmniejszej próby sprostania wyzwaniom i oczekiwaniom poddanych. Odczuwa ciążące na niej brzemię wspaniałych rządów poprzedniczki, z którego nie potrafi czerpać siły do walki o swoje dobre imię. Żyje w świecie ułudy i fantazji, wierząc w powrót króla.
Przyzwyczajeni jesteśmy to elfów odgrywających dobrotliwych bohaterów. Jednak Szkolnikowa postanawia umieścić „szpiczastousznych" po drugiej stronie barykady, by zadrwić z naszej świętej naiwności. Elfy nie mają cienia współczucia, dla nich ludzie to bydlęta czego wyrazem staje się masowy mord na ludziach w odpowiedzi na trywialne wydaje się przewinienie. Wielka Rada to przemysł mszalno – kadzidlany, traktowany jest jak wyrocznia delficka. Nikt nie ma prawa się im sprzeciwić, zawsze osiągająi to, co chcą oszukując naiwną namiestniczkę. Człowiek, w sensu stricto znaczeniu tego słowa, wydaje się być marionetką z nieuzasadnionymi roszczeniami wobec żelaznych i niezmiennych praw. Żadne z nacji nie przywiązuje większej wagi do ludzkiej egzystencji. W niewyobrażalny sposób zostają rzuceni na kolana, wyrzuceni na śmietnik historii. Z czasem zagorzałym przeciwnikom ludzi przyjdzie jednak odkryć, że to właśnie ludzie posiadają dar czynienia zmian; nikt nie przypuszczał, że mogą osiągnąć takie wyżyny, przełamać wszelkie ograniczenia, myśląc tak jasno, tworząc z taka swobodą. Często jednak zachwyt nad maluczkimi ludźmi mąciła nienawiść.
Zerkając na okładkę nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nie patrzę na tytułową namiestniczkę lecz (chyba) Dalarę. Może wydawnictwo widzi w tym sens – ja niekoniecznie.
Książka świetnie się broni, nie brakuje w niej elementów klasycznej "przygodówki" z akcentami awanturniczo-sensacyjnymi. Uważam, że przemyślaną fabułą, spójnością przewyższa część pierwszą. W ostatecznym rozrachunku książkę oceniam na dość dobrą, są tacy, którym na pewno przypadnie do gustu. Powieść, mimo swojej objętości pochłonęłam w przeciągu paru dni z zadowoleniem sięgając po nią za każdym razem. Jeśli kogoś zraziła część pierwsza, mam nadzieje, że skusi się, bo naprawdę warto.
Lojalnie uprzedzam jednak, że czytając tę powieść, trzeba naprawdę silnej koncentracji, by w korowodzie różnobarwnych postaci, epizodów nie pogubić się. Spodziewajmy się dalszego ciągu – przy tak misternie skonstruowanym i wielowarstwowym świecie nakreślonym debiutanckim piórem nie może być inaczej.
Naprawdę boleję nad tym, że wycina się lasy na taki szmatławce.