
Po dwóch godzinach kina wyszłam uśmiechnięta, zrelaksowana i w pełni usatysfakcjonowana.
Zapytacie: co takiego niezwykłego było w tym filmie?
Na pewno nie była to zmyślna fabuła. Bo szczerze powiedziawszy, należała ona do najbardziej przeciętnych na świecie. Małe miasto staje się sceną dla dziwnych, niebezpiecznych wydarzeń, z którymi musi się zmierzyć jego społeczność. Oczywiście przede wszystkim widzimy przygody głównych bohaterów, próbujących rozwiązać Tajemnicę. Niewątpliwie od pewnego momentu jest ona dla widza całkowicie nie tajemnicza, niektórzy bardziej obeznani od razu wyłapią mnóstwo zmiksowanych i oklepanych motywów, na postawie których nakręcono już niejeden film. Także wątki poboczne potraktowano bardzo pobieżnie, garściami czerpiąc z wyczerpanych do bólu pomysłów. Mamy tu konflikt ojca i syna, rodzinną tragedię, specyficzną społeczność, przyjaźń... Niestety, nie wykorzystano potencjału tych dodatkowych, ale interesujących aspektów życia bohaterów. To dość rozczarowujące, bo w sumie to nie ma się ani na czym wzruszyć, ani w co zagłębić.
Hm... To może oczarowały mnie zdjęcia albo muzyka? Też nie. Muzyka nie przyciąga uwagi– albo jest wiec na tyle dopasowana, by nie wybijać się na pierwszy plan, albo jest zwyczajnie kiepska. Za to zdjęcia uderzają. O ile poszczególne sceny są czasem śmieszne i mało realistyczne, szczególnie jeśli chodzi o wybuchy, walkę i inne sceny związane z -nazwijmy to– Tajemnicą, to czasem można wyłowić naprawdę przyjemne dla oka i reszty zmysłów smaczki. Utkwiła mi w pamięci początkowa scena w fabryce, gdzie na wielkiej tablicy odlicza się dni od ostatniego wypadku. Kilka innych także, ale nie będę zbyt wiele zdradzać.
Skoro nie fabuła, nie zdjęcia, nie poszczególne sceny, to może bohaterowie mnie powalili na kolana? Blisko, ale nie do końca. Bohaterami są młodzi chłopcy oraz dziewczyna, mający na oko około trzynastu lat, próbujący nakręcić film na konkurs, o którym niewiele wiemy. Przy okazji wesołej twórczości dzieciaki są świadkami wydarzeń dziwnych i niepojętych, niebezpiecznych i wielkich, czyli dokładnie takich jakie każdy z nas chciałby przeżyć mając kilkanaście lat. Przyznam, że chłopcy, nawet najistotniejszy bohater, nie są nakreśleni w scenariuszu z jakąś szczególną głębią psychologiczną. Nie są już dziećmi, nie są jeszcze jednak nastolatkami. Mają swoje dziwactwa, swoje marzenia, swoje problemy. Są dość szaleni, naiwni i dziwni, czyli tacy jacy powinni być, zanim klimat dzieciństwa i niewinność zupełnie ich opuści.
I właśnie to mnie oczarowało. Klimat. Wiem, czasem mówi się że słowa: „no fakt, wszystko jest do bani, ale jaki KLIMAT!", tylko pogrążają utwór w oczach innych. W tym przypadku nie mogę tak powiedzieć. Oglądając ten film może i nie przeżyłam dreszczu emocji. Przeżyłam za to podróż w czasie do lat 80', do czasów idealnego dzieciństwa, które wymaga jedynie przygody i przyjaciół, z którymi można ją przeżyć. Może i słowo „magiczne" jest przesadą, ale w pewnym stopniu oddaje moc, którą niesie ten film.
Nie mogę pominąć w tym miejscu gry aktorów. Nie wiem gdzie producenci znaleźni tak utalentowane dzieciaki, ale nie było w nich grama sztuczności. Świetnie dopasowani do swoich ról, byli na ekranie wspaniałą paczka przyjaciół na śmierć i życie. Brawa należą się także dla odtwórców ról Joe'a i Alice, którzy doskonale oddali niewinność i rację bytu pierwszego zauroczenia.
Poza tym wszystkim, „Super 8" był naprawdę zabawny, przynajmniej w moim odczuciu. Nie w wymuszony sposób, gdzie gag goni gag, a kolejne teksty są coraz bardziej idiotyczne. Scenarzyści i aktorzy spisali się w tym wypadku wspaniale, bo żarty były zupełnie naturalne, swobodne– jeszcze jedna cecha dzieciństwa.
Czy mogę powiedzieć, że „Super 8" mnie zachwycił? Tak, zdecydowanie. Ale nie tym, czego niektórzy spodziewają się po zwiastunach i tagach czy opisach dystrybutora. Film czaruje, ale klimatem i tajemnicą, przygodą, a nie dreszczem emocji i flakami. Plasuje się zdecydowanie bliżej „E.T." czy„Goonies" niż thrillerów s-f w stylu „Ukryty Wymiar". Dlatego polecam, polecam całym sercem, ale tylko jeśli jesteście gotowi wejść na chwilę w świat dzieciaka, a jedyne drżenie jakiego oczekujecie po tym filmie ma nie być przejawem strachu, tylko melancholii.
Wybieram się ze znajomymi do kina i jedyny wybór jaki mamy na obecną chwilę to ten film albo Transformersi. I szczerze po Twojej recenzji chyba jednak pójdziemy na to drugie, bo boję się, że w Super 8 wiele zależy od gustu widza i jest duże prawdopodobieństwo, że jeden będzie zachwycony, a drugi rozczarowany.
A co do recenzji, to za dużo w niej ciebie, a za mało faktów. Przydałoby się chociaż mgliste zarysowanie fabuły.
Świetnie napisana recenzja (co prawda, odnośnie jej początku to muszę zgodzić się z Piotrem Damianem, że trochę zbyt osobiście, ale ogólnie jest nieźle) i bardzo, bardzo zachęcająca. Już wcześniej planowałem się wybrać na to do kina, ale teraz to już jestem pewien, że nie mogę tego przegapić. To są właśnie klimaty, które lubię i mam szczerą nadzieję, że wyjdę z kina równie zadowolony. Poza tym reżyser, J.J. Abrams, jeszcze mnie swoją twórczością na kolana nie powalił, ale jego "Star Trek" był bardzo przyzwoity i widać, że w gatunku sci-fi się odnajduje, dlatego też raczej się o tę produkcję nie obawiam, a Twoje słowa jeszcze mnie w tym przekonaniu utrwalają.
Pozdrawiam
kurcze, recenzja, w której nie ma ani słowa o recenzowanym podmiocie :)
toż to felieton!
a może essej?
broń boze wypracowanie!
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066
w sumie gdybym mogła to bym zmieniła tytuł "recenzja" na "wolne przemyślenia":P chciałam po prostu napisać co o tym filmie myślę, może faktycznie zbyt osobiście i subiektywnie.
dj Jajko, może mógłbyś zmienić ten niepasujący tytuł na jakiś niemylący czytelnika? bo niestety tej opcji szary użtkownik nie ma;/
ooooo :O
jednak mogę to zmienić sama:)
czy już wspomniałem, że dałem pięć?
"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066
dj Jajko: dziękować, dziękować:) serce rośnie jak się taką dobrą ocenę przy swoim kawałku zobaczy.
Piotr Damian: faktycznie, Transformens będzie o wiele lepszym wyborem na wyjście do kina ze znajomymi. myślę, że wiele ludzi krytykuje "Super 8" bo najzwyczajniej w świecie dystrybutorzy i producenci wprowadzają widzów w błąd: obiecują niesamowite efekty, trzymającą w napięciu fabułę, walki i masakrę a dają uroczą historię, w której s-f nie gra wcale głównej roli. siłą rzeczy można sie rozczarować i niedocenić tego, co w innych okolicznosciach (w niedzielne popołudnie, kiedy jesteśmy przygnębieni) mogłoby się spodobać.
Zgadzam się całkowicie ,cała moc Super 8 to klimat i to żywcem przeniesony z produkcji
powstałych w latach 80 tych ubiegłego stulecia :) Od początku kto sie projektem interesował mówiło sie że
jest to hołd Abramsa dla filmów Spiepberga i cos w tym jest ,mała miejscowosc ,zagrożenie ,dziecieki kontra dorośli...
Jak dla mnie nie jest to równiez recenzja ,ale bardzo fajny tekst .