
komentarze: 22, w dziale opowiadań: 22, opowiadania: 1
komentarze: 22, w dziale opowiadań: 22, opowiadania: 1
Ok.
No to trudno. Muszę wymyśleć coś nowego, bo Delineia brzmi tak fajnie, że zrobiłem ją nazwą całego świata/krainy ^^.
Dzisiaj powinienem skończyć to pierwsze opowiadanie, więc zostanie mi jeszcze to przepisać i dokładnie obejrzeć całość, poprawić to i owo, i może w końcu wyjdzie dobrze, ale myślę, ze ze wstawianiem wstrzymam się conajmniej do jutra.
Pamiętam też jak ktoś nie wiedział, po co tak barwnie opisuję trupa. Aby temu zaradzić 2 zdania kim był i dlaczego go szanowali są przypisem, tak samo jak wyjaśnienie znaczenia "Przekleństwa Geira".
I takie pytanie. Co by się stało, gdybym jako nazwę jakiegoś wymyślonego miasta dał nazwę miasta już istniejącego, np. Tobruk ( który fajnie brzmi ^^ ) ???
Czy w zdaniu Poznaj, proszę, pana [...] poprawnie użyłem przecinków ?
Ortografia nigdy mi niew ychodziła XD. Z dyktand zawsze miałem MAX 2 ^^
Albo, żeby już bardziej nie mieszać, zrobię ładnie ten prolog jako krótkie opowiadanie i wstawię jako nowe opowiadanie, a I rozdział będzie równierz opowiadaniem, choć nieco dłuższym.
I tak jak mówi exturio, widziałem owego "gula", dlatego zamieściłem takie spolszczenie ^^.
Kościotrupy jednak zdają się bardziej pasować do liczów, przynajmniej do mojego, który delikatnie zasugerował Likanowi, że nie chce mu się pozbywać jego mięsa, więc zajmie się nim kto inny(choć chodziło o zarażenie Likana 'wilkołactwem', w nieznanym jeszcze światu celu ).
I zanim kolejne opowiadanie, najpierw muszę naprawić to co tu mam, choć połowa wygląda już całkiem dobrze. Myślę jednak, że lepiej będzie skończyć 'I-szy rozdział' i połączyć to w jedną całość, tworząc jedno, dłuższe opowiadanie.
Do ghula najpodobniejsze wydają się tedy być 'żywe trupy'/martwiaki/ożywieńce i chyba ożywieniec jest najlepszym wyjściem, ale lepiej z tego na razie zrezygnuję i przyjmę, że liczowi bardziej zależy na armii szkieletów/kościotrupów.
A oceniane było to przez szeroką rzeszę ludzi, niezbyt zaawansowanych, choć jedna osoba, będąca z zawodu filologiem angielskim(czy coś takiego) wytknęła mi sporo rażących błędów. I też nie widzę sensu pisania po ang. Nie ten poziom ^^
No mogę, mogę, ale to w swoim czasie ^^
Możesz mieć rację, ale chyba wszyscy wiemy, jak zaczynał A. Sapkowski. Uzbrojony w taką wiedzę i własne doświadczenie myślę, że być może powinienem skończyć pierwszy rozdział łącząc go z prologiem w jedność i przedstawić jako jedno opowiadanie, a dalej pisać następne, tak jak to robiłem pare miesiecy temu, tyle że po angielsku. Wiem, że nigdy nie będę drugim Sapkowskim, ale zawsze można spróbować z opowiadaniami i dopiero potem napisać coś w stylu trylogię, opisującą jakąś dłuższą przygodę ( najpewniej związaną z wielką grozą rosnącą w siłę, która musi zostać unicestwiona czy coś w tum guście ^^ ). Wszystko jednak osadzić w tym samym, znanym już mi(pisarzowi) i czytelnikom świecie, wykorzystując głównych bohaterów itd.
Jedno wiem na pewno. Nie będę mógł uśmiercić głównego bohatera, bo pamiętam jak płakałem przy Dumbledorze, a także 'depresję' po Regisie, Milvie, Cahirze, a przede wszystkim Geralcie. Zręsztą pewnie nie miałbym serca tego uczynić ^^. Ale to jeszcze zobaczymy.
To co myślicie o takim rozwiązaniu ( opowiadania )?
I jeszcze raz, jak to jest z tymi -, -- i ---?
Widać masz doświadczenie. Zdaje się, że po prostu muszę jeszcze trochę popracować i może coś z tego wyjdzie.
A żeby ocenić, czy wystarczająco zrozumiałem, to kawałek ze znakami, latarnią i wejściem do lasu strachliwego żołnierza:
Żołnierze widzieli na niebie nienaturalne, bardzo ciemne chmury, tworzące po środku wir. Jedni spodziewali się smoków, drudzy interwencji bogów, a jeszcze inni byli święcie przekonani, iż jest to zwyczajna burza. Jednak to nie była burza, a ich przewidywania okazały się błędne.
Jeden wojownik został wysłany do głównego obozu z raportem z samotnej, wysuniętej placówki przy starej latarni morskiej, położonej na stromym, obmywanym przez fale klifie. Miał do przejścia nie więcej niż dziewięć kilometrów, lecz już zmierzchało, a chmury na niebie zaczęły coraz szybciej wirować, co go lekko zaniepokoiło. Jeszcze tylko kawałek drogi po łące i dalej musiał wstąpić do ciemnego, dziwnego lasu.
Rósł on od wielu setek lat. Pamiętał jeszcze czasy Starej Ery, a stare, powykręcane już drzewa i przepełniona mroczną magią gęstwina wraz z nieprzerwanie unoszącą się mgłą, skutecznie odstraszały wszelkie stworzenia chcące tam zamieszkać, czy też potencjalnie chętnych na tamtejsze drewno osób.
Piechur zatrzymał się na skraju lasu, wziął głęboki oddech i gdy tylko do niego wszedł, z oddali przed sobą usłyszał wrzaski.
Dziękuję bardzo Bravincjuszu. Niezwykle przydatne. Najgorsze jest to, że to nawet nie połowa, a w drugiej części jest zapewne podobna ilość błędów ^^
I nie wiecie przypadkiem panowie, jak po polsku nazwać ghula? W II części wiedźmina jest ta walka z nimi na moście i takie tam, ale nie ma wprost podanej ich nazwy.
A z tą czaszką, czy lepiej by było pobrużdżoną? chodzi mi o to, iż czaszka ta ze względu na starość ma swego rodzaju wgłębienia.
Trochę nad tym popracuję, napiszę pierwszy rozdział, też nad nim popracuję, przeczytam jeszcze raz i poprawię co jest do poprawienia, a potem jeszcze raz i dopiero wstawię jako jedno, w miare sensowne opowiadanie.
I jeszcze raz dziękuję za konkretne, przydatne komentarze :)
A gul to polska wersja ghula
I dziękuję za konkrety. Teraz mogę to naprawić ^^
Ależ ja jestem gotowy na krytykę, drodzy panowie, tylko po prostu nie widzę tych wszystkich rażących błędów. A co do przeczytanych ksiązek: Wiedźmin, LotR, Hobbit, Pan Tadeusz, Zemsta, Krzyżacy, Harry Potter, Opowieści z Narnii, nie wiem co tam dalej wymieniać. Poza tym tekst o tej samej tematyce, choć o wiele mniej rozwinięty napisałem w języku angielskim i zbierał raczej pozytywne komentarze, poza krytyką mojej gramatyki. Co jednak tu jest tak tragicznego, to zgadnąć nie mogę.
Nie jest to chyba jednak totalnie bezsensowny i źle napisany tekst, tymbardziej biorąc pod uwagę, iż autor nie ma nawet 17-stu lat. Głupie jednak było zamieszczanie tutaj samego prologu, który panowie oceniacie-tak mi sie zdaje-jako opowiadanie samo w sobie, podczas gdy celem tego prologu jest głównie opowiedzenie tego, dlaczego Likan jest wilkołakiem i skąd się wziął. Poza tym chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że każdy poeta ma swój własny styl, pprawda? Może po prostu skończę pierwszy rozdział i wstawię to razem, przez co caLość powinna nabrać większego sensu.
sarenka miała przerażająco się kojarzyć samemu Likanowi, nie koniecznie czytlnikom. A chaos... Pewnie trochę tak.
Błędy są, fakt, ale niejasności wynikają z tego, iż jest to tylko prolog opisujący to, jak Likan został wilkołakiem. Może jeśli skończę pierwszy rozdział i go tu zamieszczę, to całość nabierze większego sensu. Momenty, które według mnie są śmieszne, miały być śmieszne. Dziękuję jednak za komentarz.