
komentarze: 1, w dziale opowiadań: 1, opowiadania: 1
komentarze: 1, w dziale opowiadań: 1, opowiadania: 1
Jestem zaszczycony tak szybkim odzewem.
Nadmienię może na wstępie, że jest to moje pierwsze opowiadanie opublikowane w ogóle gdziekolwiek. Zawsze pisałem, jak to się mówi, „do szuflady” i nikt nie oceniał moich prac. I przyznaję, że zjadał mnie nieco stres, przed kliknięciem „wyślij”. No, ale w końcu się przemogłem i oto jestem wśród Was.
Co do obrony.
Ironią było to, że „szlachta”, tak naprawdę szlachtą nie była. No i chciałem jakoś zaakcentować ton jego wypowiedzi.
Chrzęszczą, może i, jednak tylko te kolcze zbroje ze splotów kółeczek, kroju rzymskiego i celtyckiego, które były de facto bardzo ciasno bite. Nie opisałem dokładnie rodzaju, który użyłem. Jednak oczami wyobraźni widziałem łuski na wykończeniach i pasy, które w kontakcie z pozostałymi elementami uzbrojenia defensywnego, jak i ofensywnego wydawały charakterystyczny klekot. Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że miano „klekoczącej armii” zyskała armia Zygmunta II, gdyż właśnie takie dźwięki wydawała.
Z kądzielą to karygodna pomyłka, wstydzę się. Myślałem o czym zupełnie innym…
Co do zdania z mieczami, sądzę, że jest dobre, choć zaiste – nieco zagmatwane. „Dwóch [kolejnych] wyciągnęło [broń] i ujęło [broń].” Zbyt dużo wtrąceń, jednak rozbijając je, można dopatrzeć się sensu. Dwóch coś zrobiło. Dwóch wyciągnęło. Dwóch ujęło. Et cetera.
Łucznicy byli ostatni. Przeto pisałem wcześniej, że z tyłu szło pięciu. Więc: pierwszy ma młot, kolejni miecze, a „ostatni – łuki”.
Owszem, ósemkę nazywam armią. A wynika to z inspiracji ostatnim wikingiem – Haraldem Hardrade, który podróżując po Europie zawsze miał ze sobą kilku druhów, których nazywał Privat-Hær, czyli „Prywatna Armia”.
Kajam się. Taki ort.
Gardzieli wielu. Ten rzeczownik nie różni się w l. poj. I mn. w tym przypadku. „Wydmuchiwał mgłę z własnej gardzieli” oraz „wydmuchiwali mgłę z własnych gardzieli”. Zmienię jednak nieco to zdanie.
Nie rozumiem co jest nie tak w tych dwóch zdaniach.
Nie zgubiłem podmiotu. Jest on domyślny. „[Ten człowiek]miał na sobie…” Mogę jednak dodać jedno słówko dla czytelności.
W sprawie krwi, nie do końca, przyjacielu. „Trup słał się gęsto, a krew była świeża” – na pewno to znasz. Domyślnie, Kanut miał jeszcze dychać. Co znaczy, że jego mordercy są jeszcze blisko. „Zaschniętą krwią” chciałem zaakcentować i upewnić wszystkich, że stało się to już całkiem dawno.
Ten okrzyk wywodzi się już z czasów wieków średnich. Stara tradycja, oddawania honorów. Po śmierci wodza krzyczano „sława [chwała] bohaterom”, a po każdej sporej stracie, właśnie „sława poległym”. Loppa dobrze się bije, ale jest nieco nieobyty. Powinien uhonorować śmierć Lwa, jednak nikt go nie poprawia, ze względu na roztargnienie. Także szerokie inspiracje, ale nie Polak.
Znów ten sam problem, podmiot domyślny. Tak to jest, kiedy wyciąga się zdanie z kontekstu. W zasadzie to macie prawo się czepiać, nie rozumieć czegoś, bo jak mówił klasyk z Warszawy: „Idealny tekst mamy tylko w głowie i nie da się go urzeczywistnić.” Dodam drobną zmianę.
Zawsze powtarzam, że „nikt mnie nie rozumie”. A i owszem, w przenośni, jednak i dosłownie. Posługuję się często archaizmami i staropolszczyzną, jednak tutaj tego unikałem. Do rzeczy jednak przechodząc, najprościej, trywialnie… Żelazo [staropol.] – to twarde i błyszczące w mieczu. Moc [staropol.] – ten czubek, ścięty.
Ort. Składam uszy i zapadam się pod ziemię.
„Kapitan nie pamiętał, jak się nazywał…” – czyżby amnestia? „…, ale wiedział, że był przykazywany z pokolenia na pokolenie.” Ciężko pomyśleć, że człowiek był przekazywany z pokolenia na pokolenie i nie domyśleć się, że chodzi o miecz, zwłaszcza, że wcześniej była właśnie o nim mowa. Wyciąganie zdań z kontekstu prowadzi donikąd, nie mniej – poprawię i to.
Staropolszczyzna, charakterystyczny zwrot – „iść na czuby”, czyli iść daleko do przodu, na zwiady, wypatrywać wroga. Najprościej.
Gogle też są częścią hełmu. Wikingowie z Gjermudbu’u nosili te najcharakterystyczniejsze. Podobne można obejrzeć, np. w grze Mount&Blade.
Nie wiem, jak działają mechanizmy na tej stronie w sprawie komentarzy, ale skoro już odpowiadać mam, myślę, że warto wyczerpać temat.
A i, najważniejsze. Dziękuję za zainteresowanie się moim tekstem i bardzo szczegółowy komentarz, który dał mi wiele do myślenia. Pomyślę nad dalszymi publikacjami i będę bardziej uważał.
Pozdrawiam. :)
PS: Przepraszam, za mój nieco zadufany styl; jeżeli kogoś uraziłem – naprawdę nie miałem takich intencji.