Profil użytkownika


komentarze: 2, w dziale opowiadań: 2, opowiadania: 1

Ostatnie sto komentarzy

AdamKB, masz rację. Zgadzam się z tym co powiedziałeś o pisaniu traktatów filozoficznych - mało kto tego tyka, mało kto się w tym lubuje. Po niedługiej kontemplacji doszedłem do wniosku, iż masz rację również przy tym, że - jakiegokolwiek tematu, jakiejkolwiek dziedziny bym się nie podjął - lepiej będzie ująć to w formie sztuki, czyli w tym wypadku prozą. Dlaczego? Ano, jak wspomniałeś, jest duża - dużo większa niźli w przypadku opasłych traktatów - szansa, ze przyciągnie to ludzi; choćby nawet pojedyńczą osóbkę! Pisanie to praca nad własnymi myślami, a zatem jeżeli (1) autor może jednocześnie pracować nad własnym umysłem, (2) za pomocą języka próbować rozwiązywać problemy (q.e.d. vide: Edgar Allan Poe), oraz (3) interesować potencjalnego czytelnika fabułą, postaciami, aurą tekstu, to lepiej tworzyć sztukę, a nie pisać traktaty...

Oczywiście można tutaj się spierać czy Traktat o malarstwie Leonarda da Vinci jest sztuką czy nie, ale nie w tym rzecz. Zostańmy przy beletrystyce...

Lepiej zatem jest pisać własnie ją (beletrystykę), bo jest to, paradoksalnie, egoistyczne i altruistyczne jednocześnie. Egoizm stoi tutaj na miejscu samodoskonalenia - dużo trudniej jest stworzyć obraz niż szkic myśli, a to wymaga większej koncentracji, medytacji i pracy nad tekstem. Altruizm polega na tym, że kto inny może na tym skorzystać. I nie ważne w jaki sposób. Nie ważne czy ta osoba jedynie zachwyci się językiem, czy jedynie pochłonie fabułę, czy jedynie, zauważy myśli twórcy i odczyta to co miał do przekazania. Jeżeli potencjalny Kowalski zachwyci się językiem i przeczyta książkę do końca, to istnieje szansa, że w kraju będzie mniej analfabetów. Jeżeli Nowak zachwyci się fabułą, to być może rzuci szkołę i odnajdzie się w reżyserowaniu filmów (a w Polsce nam tego trzeba jak diabli...). A co jeżeli Winnicka bezbłędnie dostrzeże przekazywane wartości, myśli, ba!, poczuje aurę, emocje, usłyszy myśli autora?... Wtedy, moi drodzy, nasza planeta będzie o jedną osobę do przodu, aby być trochę lepszym światem. Takie jest moje stanowisko w tej sprawie. Mógłbym pisać jeszcze długo, ale nie chcę przynudzać pisaniem elaboratów, tudzież traktatów. :-) Amen.

jahusz, dlaczego napisałem ten tekst? Napisałem go z kilku bardzo banalnych powodów. Pierwszy jest wręcz kuriozalny, a wynika on z mojego wewnętrznego pragnienia - uczę posługiwania się językiem. Drugi powód to chęć coraz bardziej namacalnego, wizualnego przekuwania myśli w słowa. Trzeci wynika z drugiego, a chodzi o pracę nad umysłem i myślą, bo pisanie właśnie tym dla mnie jest - koncentracją, medytacją, kontemplacją, ostrzeniem intelektu. Mówiąc szczerze słowa i pisanie widzę jako prymitywne odzwierciedlenie naszych myśli i dlatego tak bardzo zależy mi na jak najlepszym opanowaniu języka - aby móc dostrzec to, co kotłuje mi się pod czaszką. Wbrew pozorom, masakrycznie duża część ludzi, działa jak automaty. Nie chodzi mi o zewnętrzną indoktrynację, vide: rodzice, rodzina, oświata, religia; lecz raczej o to, że ludzie są zwyczajnie głupi. Głupi sami z siebie, bo leniwi - nie chcą pracować nad myślą (medium mogą wybrać sobie sami, nie ważne czy jest to formalizm matematyczny, plastyka, czy język ojczysty; ważne jest to, aby chcieć, bo jak ktoś nie chce, to nie różni się wiele od psa zaglądającego do śmietnika, albo gołębia srającego na ulicę; taki człowiek różni się tylko tym, że potrafi intuicyjnie (intuicyjnie w pejoratywnym znaczeniu, czyli bezmyślnie) posługiwać się jakąś technologią, a kot już nie potrafi, ale ten kot przynajmniej działa zgodnie z własną naturą...) Dalej... W różnych językach różnie to nazywają, ale u nas mówią na to wena, albo natchnienie, ergo: czwarty powód to akt twórczy, czasami nie da się już wytrzymać, tak się w człowieku kotłuje... I wtedy właśnie piszę.

Cóż, mógłbym napisać jeszcze więcej powodów, ale wtedy to nie byłoby już kilka, a kilkanaście. A ja jestem honorowym człowiekiem. ;-)

jahusz, muszę Cię zawieść: nie mam zamiaru przestawać być skromny. Uważam tę cechę za bardzo wartościową. Wynika ona nie tylko z mojego wyboru (zauważyłem ją w sobie i postanowiłem piastować), lecz również z instynktownego temperamentu oraz wyrobionego światopoglądu. Chcę pisać - to wiem na pewno. Bycie literackim - tudzież jakimkolwiek - celebrytem, zwyczajnie mnie obrzydza. Posągową postacią jestem, ale nie chcę jako taka postać figurować. Uważam, że każdy człowiek taki jest. I stąd właśnie wynika skromność. Wiem jak to brzmi... Jak wykluczenie, ale tak nie jest, zaufaj mi. ;-) Grunt to obiektywna ocena własnej wartości oraz umiejętności. Fundament to praca nad tymi czynnikami. Reszta to już tylko życie.

Oczywiście jeżeli mnie zapytają to odpowiem. Jeżeli będę czuł, że powinienem coś powiedzieć z własnej inicjatywy, również tak uczynię.

W naszym przypadku idzie o rozmowę o literaturze, autorstwie i o moim tekście.

Wiem, że rozmowy ze mną moga nudzić i przypominać dysputy z podstarzałym mnichem, który zdziadział od pół-pustelniczego życia, ale wbrew pozorom, na co dzień jestem bardzo praktycznym człowiekiem. Człowiekiem czynu, co się zowie! ;-} Zatem, ad meritum!

Acha, wydaje mi się, że tekst byłby lepszy gdybyś zdecydował się na pojedyńczą formę opisu np.w pierwszym lepszym zdaniu---pomieszczenie zachlapała oliwa pomroki -----która czerniła ściany i kąty. Nie kupuje tego.Drażni. Masz wiele takiech miejsc kiedy wyraźnie przedobrzyłeś.Musisz skupić uwagę czytelnika jak najtańszym kosztem. Wystarczy akord,a nie cała symfonia.W końcu nie wszystkie ściany i kąty były zachlapane mrokiem. Raczej skupiłbym się na rozegraniu światła biegnącego spoza szpar żaluzji

To jest to! Dzękuję Ci!

Później zdecyduję czy się z tym zgadzam i jak w ogóle to wyjdzie... W orkiestrze symfonicznej jest cała gromada muzyków, ale nie każdy może od razu przerzucić się z wiolonczeli na obój - o ile może w ogóle. Skrzypkowi zmiana instrumentu na altówkę przyjdzie za to całkiem łatwo...

Nie zapominajmy jednak, że w orkiestrze jest jedna osoba, która grać na niczym nie potrafi, a jedynie macha kawałkiem drewna. Dyrygent.

jahusz, cóż mogę powiedzieć? Ano, niewiele. Wiem, że jeżeli autor nie stworzy niewidzialnej plątaniny haczyków, które poderwą zmysły odbiorcy to zwykle wyjdzie z tekstu wielkie nic. Wyobraźnia ludzka opiera się na zmysłach, dominującym jest wzrok, a zdecydowana większość ludzi to właśnie wzrokowcy. Wzrok z kolei bazuje się na obecności i sile światła, toteż budowanie sceny winno zaczynać się od wysyłania bodźców na ten zmysł. Doskonale zdaję sobie sprawę, że scena winna zaczynać się od rozegrania światła i wiedzialem, że mogłem skupić się na iluminacji dobiegającej zza okien. U mnie nie zaczyna się nawet od światła, lecz od dźwięku. Dlaczego zatem przejście od abstrakcji do abstrakcji (mało kto potrafi wyobrazić sobie dźwięk oraz niewyraźny obraz)? Bo było to trudniejsze. Chciałem iść na około i budować scenę właśnie od tego, aby zobaczyć jak to będzie, jak wyjdzie. Chciałem napisać to tak, aby czytelnik czytał lekko, płynnie, a jednocześnie namacalnie. Jakby tam był. Nie zacząłem od wyraźnego obrazu. Chciałem złapać czytelnika w wolno oplatające go powłóczyste witki. Bez pośpiechu i dystyngowanie, tak aby niczego nie zauważył, neutralnie. A wtedy może być dla czytelnika już za późno, bo wpadnie w winorośl słowa i już nie będzie mógł się oderwać. Dosłownie.

Pozdrowienia.

Dziękuję wszystkim za komentarze; nie żebym narzekał, ale jeżeli jeszcze ktoś napisze co myśli o moim tekście to oczywiście tym nie pogardzę.

jahusz, dziękuję Ci za ciepłe przyjęcie mnie w progi portalu. Co prawda niebawem minie rok, odkąd jestem tutaj jako ghost user, jednak postanowiłem w końcu się ujawnić. Witaj, witajcie.

Halwor, jeżeli idzie o literówki i drobne potknięcia to podejrzewam, że wynikło to z powodów czysto technicznych przy pracy nad tekstem, bowiem manuskrypt przewinął się przez kilka edytorów tekstu, ba!, nawet kilka edytorów kodu... O tym, że dryfował również po kilku systemach operacyjnych, nawet nie wspominam. :-) Nie usprawiedliwia mnie to od moich błędów, więc pozostaje jedynie serdecznie przeprosić. Serdecznie przepraszam.

AdamKB, słowem wyjaśnienia, jak już wspominałem, nie jestem dumny z tego tekstu i traktuję go jako szkic, tudzież etiudę. Antypsychostazja to moje pierwsze opowiadanie, a teraz, z perspektywy czasu, widzę że nie wszystko wyszło do końca tak jakbym sobie tego zażyczył. Opowiadanie pisało się szybko i gładko, ale efekt końcowy wyszedł jaki wyszedł; być może zabrakło mi empatii do czytelnika. Tekst, jak twierdzicie, wyszedł dość długi, ale i tak skondensowałem go do minimalnej postaci na tyle ile mogłem. Uważam, że fabuła i sam utwór wypadłby lepiej gdyby był dłuższy, to pozwoliłoby bardziej namacalnie oddać pewne myśli oraz istotę spraw. Być może łatwiej byłoby mi napisać książkę niefabularną, jakiś traktat filozoficzny, ale obawiam się, że wtedy uznano by mnie za szaleńca. Fantastyka jest bardzo bliska mojemu sercu od najmłodszych lat i traktuję ją jako czołową część literatury oraz podchodzę do niej bardzo poważnie. Tematyka poruszana przeze mnie zaś, to już inna, indywidualna, sprawa.

Abbey, dziękuję za miłe słowo. Chciałbym o zwrócenie uwagi na to co było toporne, jeśli łaska. Być może to kompromitacja, ale o "Mistrzu i Małgorzacie" jedynie słyszałem, a czytać nigdy nie miałem okazji, zatem nie wiem czy przyjąć to jako przyganę, czy jako komplement (chociaż antycypacja oraz intuicja podpowiadają, że jest to pochwała). Zaległości niebawem nadrobię, bez obaw. :-D

Na sześć komentarzy jedynie Halwor zwrócił uwagę na sprawy czysto techniczne (ergo: na to na czym najbardziej mi zależało), a jestem tutaj właśnie po to, aby nauczyć się pisać - budowa zdań, niepotrzebne powtórzenia, następstwo podmiotu, ortografia, interpunkcja, metafora, logika, merytoryka, styl (jaki jest i jak wpływa na potencjalnego czytelnika - to mogłoby mi dać pewne wskazówki). Mając na uwadze strukturę i kompozycję tekstu, to jest to coś co wychodzi samo ze mnie i wolę robić to właśnie w taki sposób - zdać się na własną intuicję, doświadczenia, znajomość ludzkiej psychiki i rekacji (jak przedstawić linearny tekst, aby wywołać pewne emocje/myśli u czytelnika, zaskoczyć go, albo nawet i rozczarować, ale nie bez przyczyny, lecz po to by go na chwilę uśpić, a później przywalić jak młotem)... Nienawidzę pisać pod dyktando lub schemat z jakiegoś poradnika. W przyszłości proszę o głębszą analizę tekstu pod tym kątem.

Będę pisał nadal. Tyle ile mogę, byle z głową.

Pozdrawiam. :-)

Nowa Fantastyka