Profil użytkownika

Dla sławy, dla zysku czasem.


komentarze: 10, w dziale opowiadań: 10, opowiadania: 3

Ostatnie sto komentarzy

@krzkot1988 Oczywiście, na awans mógł zasłużyć, ale niekoniecznie na stopień oficerski. W tym artykule https://www.latimes.com/politics/story/2021-12-16/biden-awards-three-soldiers-with-medal-of-honor czytamy o sierżancie, a więc podoficerze, który na piersi ma istne zatrzęsienie baretek. Jeśli stopień wojskowy zależałby do ilość odznaczeń, to nasz bohaterski wojak powinien być, bo ja wiem, przewodniczącym Kolegium Połączonych Szefów Sztabów. W każdym razie powinien być poważnym nadszyszkownikiem. A nie jest. 

@krzkot1988 Ciekawa rzecz, bo nie tylko Ty w ten sposób zinterpretowałeś ten fragment. A przecież stoi tam, że, owszem, było trzech, ale „ich”. Nie sprecyzowałem wiec, czy byli to szeregowi, podoficerowie lub oficerowie. Być może to ordery nasunęły myśl, że w drzwiach stanęły wyższe szarże. Ale order może dostać choćby i kuchcik. 

Pozdrawiam! 

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze! Cieszę się, że ktoś zadał sobie trud, tekst przeczytał i ocenił. Nadmienię tylko, że jest to opowiadanie pisania na konkurs (6000 znaków). Organizatorzy prosili, by prace nawiązywały i do wojny i do pandemii. 

 

PS Nigdzie nie napisałem, że oficerów było trzech ;).

PPS Niektórych poległych Rosjanie chowają z zaskakującą pompą (https://wiadomosci.onet.pl/swiat/tak-woronez-zegnal-rosyjskiego-spadochroniarza-zabitego-w-ukrainie/bsgexf5).

@Alicella – Dziękuję za lekturę i uwagi! Wszystko poprawiłem.

Pytasz o świat. To Polska, w której coś poszło nie tak. W wyniku jakiejś dziejowe zawieruchy trafiła na powrót do rosyjskiej strefy wpływów. ZaczęłY się czystki, represje, wojna partyzancka. Krwawy czas, gdy brat staje przeciw bratu. No i Adam też stanął. Odpowiadało mu to, bo ciągle słyszał to wezwanie, uporczywe i niemilknące, by w coś się zaangażował. No i proszę, nowa Polska, nowe widnokręgi. Co za doskonała okazja. 

Wskazana sprzeczność faktycznie tam tkwi. Nieco ją złagodziłem „cudownym przypomnieniem”. ;)

A Igor? To silniejsza niż Adam osobowość. Twardy czekista, co to jedną ręką je bułkę z szynką, a drugą patroszy człowieka. W środku zupełnie martwy, zredukowany do czystej fizjologii. A że za dużo o nim? No może. Ale o takich utkanych ze stereotypów zakapiorach zawsze dobrze mi się pisze. ;)

 

@ Ślimak Zagłady – Dziękuję za lekturę i za wyłapane błędy! Usunąłem je.

Zaznaczę, że jest to tekst konkursowy, pisząc go miałem do dyspozycji 16 000 znaków. Może to nieco tłumaczyć pęknięcie, na które zwróciłeś uwagę. Inną sprawą jest mój zamysł. Był prosty: oto człowiek mający wcześniej problem, powiedzmy psychiatryczne, gdzieś się budzi. Specyfika jego choroby pozwala mu w jakiś sposób zdystansować się do tego, co widzi (to oczywiście moja licentia poetica, nie sądzę, aby osoby faktycznie ciepiące na podobne urojenia była do podobnego zdystansowania i samoświadomości zdolne). No i Adam nie wierzy, że to, co widzi jest realne. Ale z czasem przekonuje się, że ta wizja jest inna, bardziej sugestywna. Być może to choroba postępuje, a być może faktycznie stało się z nim coś dziwnego. Nie wie, czy to wszystko jest wyłącznie treścią jego świadomości, czy też czymś prawdziwie istniejącym, rzeczywistym. I w to właśnie gram. Nic odkrywczego, wiem – Kartezjusz rozważał to czterysta lat temu. 

Potem akcja przeskakuje w bliżej nieokreśloną przyszłość. Adam ma nowe życie, jest czekistą. I się w tym fachu realizuje, spełniając tym samym zalecenie widma z zaświatów (lub własnej świadomości), każącego mu być kimś więcej, niż zwykłym zarobasem. Adaś buduje nowy świat, wykuwa go w pocie czoła stalą i ołowiem, Nagantem i pałką. Ot i cały mój perfidny plan. Kazali się angażować, to się chłop wziął i zaangażował. W mordowanie. 

Nie wikłałem się w szczegółowe tłumaczenia co i jak, bo wielu mędrców twierdzi, że nie warto, że czytelnik, jak mu się zostawi kilka tropów, sam się domyśli. No to ślady zostawiłem. Ale, jak widzę, za mało. Mówię to bez ironii, mea culpa. A jeszcze wisiał nade mną ten limit nieszczęsny.

Odnoście „rękawiczki”, to była to metod przesłuchań stosowana przez czerezwyczajkę. Wcale nie najbrutalniejsza. 

Przykro mi, że tekst spłynął po Tobie. To chyba najgorsza z możliwych reakcji. :)

Koalo, dziękuję za komentarz i miłe słowa! I za przenikliwość. 

Asylum, dziękuję za komentarz!

 

Wygląda na to, że parę sprawę muszę jednak nieco wyjaśnić. Głównym, choć niejedynym, wątkiem powyższego tekstu jest cykliczność obecna w ludzkiej historii i stosunek, jaki do natury ma cywilizacja naukowo-techniczna. W pierwszej części widzimy wędrowców przemierzających ziemie jałowe. Można to brać dosłownie, wpisuje się to nawet w tematykę konkursu, ale ja piłem tu do T.S. Eliota, a zwłaszcza do Miłosza. To diagnoza obecnej sytuacji, powiedzmy duchowej, Zachodu. Zacytuję tu krótki fragment podlinkowanego artykułu – świetnie to ilustruje: 

 

Teraz (w wieku XX – J.B.) w skali masowej nastąpiło uświadomienie sobie nowej sytuacji metafizycznej człowieka, którą określa, dużymi literami wypisane: NIE MA. Żadnego głosu przemawiającego ze wszechświata, żadnego zła i dobra, żadnego spełnienia oczekiwań i żadnego Królestwa. Osoba ludzka dumnie pokazująca na siebie palcem: „ja” też okazała się ułudą… Miłość okazała się ułudą, przyjaźń okazała się ułudą, bo żeby istniały, musi istnieć jakiś sposób porozumienia, a gdzież on, jeżeli język jest tylko bełkotem…

 

Część druga i trzecia to obrazki z historii, to dawne kultury i ich stosunek do świata i natury. Najpierw na scenie pojawia się człowiek „pierwotny”, który natury się boi, który bierze z niej tyle, ile mu potrzeba. Bo las, o którym piszę, to właśnie natura.

W trzeciej na scenie widzimy inną już kulturę – nazwałem ją roboczo gnostycką. Kto chce, może tu widzieć chrześcijaństwo, ja widziałem greckich pitagorejczyków lub orfików. Jednym słowem skrajnych dualistów, którzy uważając świat materialny za skażony i zdegenerowany, chcą jak najszybciej „uciec”, wydostać się z tej pułapki. Nie są więc zainteresowani eksploatacją natury, pragną innego, doskonałego życia w świecie niematerialnym. Dlatego finalnie popełniają w mojej opowieści samobójstwo. 

Fragment czwarty to znów my, to nasz świat. Jest tu sporo nietzscheanizmu, woli mocy i panowania, jest też imperialista Cecil Rhodes (ten od Rodezji), które miał kiedyś powiedzieć, że „ekspansja jest wszystkim”. Generalnie mamy tu szereg uzasadnień, jakie stworzono, aby móc bezkranie podbić i ujarzmić naturę (i inne kultury). Mamy tu także bardzo starą, cykliczną wizję dziejów każdej cywilizacji, dzielącą je na cztery epoki: złotą, srebrną, spiżową i żelazną. Ścinane drzewa symbolizują coraz dalej idącą dewastację środowiska naturalnego. Oto cena, jaką żarłoczny człowiek płaci za techniczny i cywilizacyjny rozwój. Ciekawostka: ostatnia z czterech er, Kalijuga, to czas wojen, anarchii, gwałtu i bezprawia. Tak (uroczo) pisze o niej autor wpisu z Wikipedii:

 

Przed nadejściem Kalkina ma panować na świecie brak cnoty, prawdy, świętości, przebaczenia i dobroci. Rozpleni się przestępczość. W handlu zapanuje oszustwo, uczeni będą wygłaszać tylko puste mowy. Uroda ciała, fryzury i obżarstwo uznane zostaną za najwyższy cel życia. Nadmiernie wzrosną podatki, zapanują choroby, lekarstwa będą nieskuteczne.

 

Fragment ostatni opisuje odrodzenie natury. W mieście popiołów rozkwita pierwszy pąk i cykl zaczyna się od nowa. Drzewa znów wyrosną, pokryją ziemię, a potem padną pod toporami i siekierami. I tak przez wieczność. Oto idea wiecznych powrotów. 

A kim jest ta, która się temu przygląda? To obojętna i niema siła życia, vis vitalis (nie mylić z lisem Witalisem ;)), coś, co wzorowałem nieco na schopenhauerowskiej woli, a trochę na élan vital.

NaNa, dziękuję za komentarz! Zacznę od uwagi technicznej (kwestii mi/mnie) i przyznam, że też się nad tym zastanawiałem. Nawet profesor Bańko nie rozwiał w pełni moich wątpliwości.

Dodam, że Twoje słowa smucą mnie i radują jednocześnie. Radują, gdyż uznałaś, że rzecz jest ładnie napisana. Smucą, bo tekst okazał się nie do końca zrozumiały. I teraz nie wiem, co z tym fantem zrobić. Przejść nad tym do porządku – „trudno, bywa i tak” – czy odcyfrowywać poupychaną tam symbolikę. Chwilę pomedytowawszy dochodzę do wniosku, że nie będę tu wypisywał, co poeta miała na myśli. Zastrzegę tylko, że coś jednak miał ;). 

 

Niemniej, zachęcam do komentowania! 

Nowa Fantastyka