Profil użytkownika


komentarze: 17, w dziale opowiadań: 10, opowiadania: 8

Ostatnie sto komentarzy

"Hello Kitty" rozłożyło mnie na łopatki. Przednio się ubawiłam podczas czytania :)

Jeśli się nie mylę, to nawet nie ma ustalonego jakie elementy kodu są charakterystyczne dla różnych grup etnicznych, a część z nich jest tak naprawdę umowna (np. Celtowie, czy to była jednorodna grupa, czy może zbiór kilku?). Poza tym, jesteśmy tak wymieszani już, że raczej ustalanie takich rzeczy nie ma za bardzo sensu, tymbardziej biorąc pod uwagę, że mieszkamy w samym środku Europy. Ja też nie mam jak się pochwalić słowiańskimi cechami. Jeśli ktoś ma egzotyczną urodę, może stawiać np. na pochodzenie tatarkskie, a nawet jakieś nieznane odgałęzienie swojego rodu ;) 

oj tam, no zdarzają się babole ;) Ale dobrze, że zauważony i zapamiętane jak ma być dobrze :)

Zajechałam nieco dalej niż 6Orson6, ale nie dałam rady do końca i tak. Zajrzałam do końcówki, czy aby moje "oczekiwania" się spełniły.

Dla mnie to kiepskie stadium psychologiczne. Taka sobie pogadanka wewnętrzna, która wcale nie wzbudziła we mnie emocji, ani przywiązania do narratora. Migawki z życia przedstawione po kolei bez żadnego polotu, nic w nich niezwykłego. Tak, pewnie miały takie być, ale są pisarze, którzy opisując rzeczy zwykłe umieli je stworzyć niezwykłymi, łącznie z siedzeniem w wychodku. Nie wiem po co taka rozwlekłość, i jeszcze zasób słów - bardzo duży, ale czy naprawdę, gdy mówi dusza/myśl i tak dalej, czy naprawdę musi używać tak skomplikowanych słów, których jej cielesny właściciel nie używał? Ale to już o koncepcji duszy :P

Nie podobało mi się, takich stadiów i tym podobnych jest wiele, i o wiele lepiej napisanych. Zresztą napisanie czegoś takiego jest cholernie trudne, trzeba głęboko przemyśleć co chce się zawrzeć. Kto wie? Może Twój koncept w wersji skróconej byłby lepszy? Zwłaszcza bez tego początku - bo też nie wiem o jakie to oczekiwania chodziło, bo własnych nie miałam, po prostu stwierdziłam, że przeczytam opowiadanie.

Pozdrawiam 

Na początku drugiego rozdziału zaginęła jedna kropka w zapisie dialogu. Nie ma jej na samym końcu.

Bardzo lubię tematykę religijną w opowiadaniach i powieściach, a religia w wersji SF to już w ogóle ;) Opowiadanie mnie zaintrygowało, chociaż przyznam, że na końcówkę już nie miałam sił, i tak z dwa razy jeszcze ją przejrzałam. Przyznam, że po opowiadaniu, które przeczytałam wcześniej pomyślałam brzydko, że księża odmładzają te ciała potępionych dusz dla własnego użytku, a nie szykować do Zbawienia. Ale w sumie, taka interpretacja, też może być, bo taki niepokojący element raczej też się pojawił. 

Jak wspomniałam, historia mnie zaciekawiła, ale nie do końca mi się przyjemnie czytało. Może dlatego nieco wymęczyłam końcówkę. Trochę to toporne, ale temat przyciągnął mnie na tyle mocno, że przeczytałam do końca. Przyznam bez bicia, że ja i chrześcjaństwo do końca do siebie nie pasujemy, ale pomysł z odtworzeniem Chrystusa jak dla mnie świetny. Ale to już bardzo subiektywne, bo tematyka dla mnie w sam raz. Mam nadzieję, że więcej takich odjechanych pomysłów i gładko napisanych. A potem, jak mózg będzie mi pracował na właściwych obrotach - wgryzę się i trochę pofilozofuję.

Czy błędy są, nie wiem, nie nadaję do łapanki, bo nawet jak znajdę błąd, to i tak zapomnę ;)

Pozdrawiam 

Muszę spytać dlaczego tytuł Lucy? Najpierw do głowy przyszło mi normalne imię, a po skończeniu czytania - Lucy = Lucyna = Lucyfer. Ale nadal, tytuł mi nie pasuje. Nie może być swojska Lucyna? ;)

Zakończenie przewidywalne, ale po tak ciekawie zbudowanym klimacie, mogło trochę zaskoczyć. Tekst bardzo dobrze mi się czytało, sprawnie, bez większych zgrzytów. Nie sądzę, żeby jakieś poważne błędy się pojawiły, ale może kto inny znajdzie. Zdarzyło się, że jedno słowo było mi w stanie zepsuć czytanie. W pierwszej części jest scena, kiedy ksiądz Łukasz wchodzi do klasy i użyłeś słowa zmachany. O wiele lepiej by było gdybyś zastosował słowo zmęczony. Nie dlatego, że to nie pasuje do kontekstu, po prostu ten zmachany zepsuł mi rytm czytania.

Ciekawego tematu się podjąłeś i dobrze, że udało Ci się go tak lekko napisać.

Pozdrawiam 

Raisa, gwarantuje, że bez problemu znajdziesz miejsce, gdzie wiele osób chętnie poczyta Twoje opowiadanie. Poszukaj stron fandomowych, fanfikowych itp. Jest tego bardzo dużo. Wiem coś o tym, bo kilka lat temu sama pisałam fanfiki, aby ćwiczyc angielski :)

toż to fanfik. Akurat nie mam nic przeciwko fanfikom, ale to chyba nie jest miejsce na ich umieszczanie.

Tyle uproszczeń jeszcze nie widziałam, chociaż przyznam, że ostatnie zdanie z chrześcijanami na swój sposób mnie rozwaliło, ale to moglo wyniknąć z kontekstu prywatnego, a nie samego tekstu.

W tekście jest błąd - po zostaniu muzułmaninem, nie zostajesz Arabem. Za takie stwierdzenie od niejednego muzułmanina z krajów nie uważanych za arabskie, można dostać z lekka po pysku ;) Arab to przynależność etniczna, a nie religijna. Rozumiem, że w kontekście tego co napisałeś mogłeś użyć takie uproszczenia, ale mnie to osobiście raziło.

RyaniePolaku - > tutaj w tekście jest 100% racji. Żeby zostać muzułmaninem wystarczy powiedzieć szahadę (trzeba mieć tylko dwóch świadów, muzułmanów). Żadnych spowiedzi, bo ich normalnie w islamie nie ma, a muezzin to człowiek, który nawołuje do modlitwy, nic poza tym.

-> AdamKB

Trochę niejasno wyraziłam się a propos wojen religijnych. Za dużego skrótu użyłam. Krucjaty postrzega się jako wojnę religijną, ale tak nie było do końca (jeśli w ogóle o to chodziło). Powód był inny niż odbicie Jerozolimy od tych "złych" muzułmanów itp. Panowie z Europy chcieli trochę kasy zarobić, zyskać prestiż, znowu zarobić, mieć ziemie w przyjemnijeszy klimacie itd. Po prostu nie można rozpatrywać wojny religijnej tylko i wyłącznie pod kątem walki ideologii. Wiadomo było w Europie, że Bliski Wschód jest bogaty, a w tamtym okresie kultura arabsko-muzułmańska stała wyżej od europejskiej.

A przypomniało mi się a propos znajomych, którzy wierzą, że nauka wytłumaczy wszystko. No to się pytam, jakie są najnowsze odkrycie naukowe itd. Cokolwiek. Jak wierzysz, to wiesz, a odpowiedzi nie uzyskałam. Ja byłam w stanie powiedzieć więcej na ten temat.

-> AdamKB

Doskonale rozumiem Twój punkt widzenia :) Ale jest parę punktów z którymi się nie zgadzam.

Nauka (...), pod rączkę z wiarą nie spaceruję. - spaceruje:

Poszukiwanie wiedzy jest obowiązkiem każdego muzułmanina (Ibn Majah, al Tirmidhi)

Zdobywaj wiedzę i przekazuj ją ludziom (al Tirmidhi)

(...) kto przemierza drogę w poszukiwaniu wiedzy, Allah ułatwi drogę do Raju [Ogrodu] (Muslim, Abu Dawud)

W jednym z hadisów Prorok także mówi, że każdy muzułmanin musi zbierać wiedzę od kolebki aż do grobu. I tu nie chodzi o wiedzę religijną. Oczywiście także, ale to też dotyczy tak ważnych nauk w średniowiecznym imperium arabsko-muzułmańskim jak chemia, astronomia, botanika, medycyna, optyka, matematyka, świecka filozofia (tak, tak) etc. A to, że jest tak jak jest teraz... no to już inna historia, ale będę tutaj tylko mówić o założeniach samej religii. Nigdy nie robiłam tak silnego rozróżnienia, że religia swoje, a nauka swoje. Zresztą po co? Jeśli się nie mylę, to w Europie narodziło się takie spostrzeganie nauki.

To, że religia reguluje i chce regulować, to niezaprzeczalny fakt, ale jak ktoś się na to godzi, nie można mieć nic przeciwko. Mi pasują moje zasady etyczne, sama takie wybrałam (tak, jestem wierzącą z wyboru, a nie, że ktoś mnie tak wychował). Trochę odebrałam wypowiedź negatywnie, jakby religia wszystko miała upraszaczać dla tych co nie chcą myśleć (opium, wiadomo ;) ). Averroes już o tym mówił - o dwojakim rozumieniu religii - właśnie jako opium, i dla tych co chcą ją zgłębiać poprzez poznanie filozofii (nie tylko religijnej, jak najbardziej świeckiej).

Wojny religijne? Nie ma czegoś takiego w moim słowniku ;) Zawsze pod płaszczykiem religijnym krył się bardzo pragmatyczny cel.

Adamie, będę tutaj tylko mówić o trzech uniwersalnych religiach (chyba tak się je zbiorczo nazywa, nie pamiętam niestety). To wszystko jest bardzo grząski grunt i nawet jako osoba wierząca wiem, że różnie z tym bywa i miewam wątpliwości. Interpretacja to kwestia na której nie tyle judaizm, chrześcijaństwo i islam poróżniły - poróżniały się też wewnętrznie. Sam Koran na Bliskim i Dalekim Wschodzie jest różnie odbierany. Sunnizm zakłada, że nie można interpretować Koranu, tylko go rozumieć dosłownie tak jak jest napisane i uczyć się na pamięć; szyizm z kolei pozwala na interpretowanie, nadal trzeba znać na pamięć do modlitwy, ale trzeba starać się zrozumieć; sufi to w ogóle mistycyzm i doszukiwanie się jeszcze głębiej znaczeń jak np. ich wytłumaczenie dżihadu. Dżihad wg sunnizmu i szyizmu jest dodatkowym filarem wiary dotyczącym zbrojenego ataku, to sufi dodali interpretację, że to wojna wewnątrz każdego wierzącego. Żeby jeszcze nie dodawać kontekstu historycznego, bo islam jest znacznie szerszy niż religia, to też prawo, a konflikt "o władzę" we wspólnocie muzułmańskiej pozostawił swój ślad do dziś. Sunnici nie uznają szyitów, bo dla nich są oni bałochwalcami - uznają męczenników i modlą się do ważniejszych z nich. Brzmi znajomo? To idea męczenników zbliżona do wizji chrześcijańskiej (w końcu te same tradycje). Judaizm, chrześcijaństwo i islam łączy o wiele więcej niż nam się wydaje, a momentami "zabawa" w interpretację Świętych Ksiąg bywa kuriozalna. Naprawdę, na tyle na ile znam Biblię i Koran, wartości przez nie prezentowane są zbliżone.

Znowu, to nie będzie do końca moje osobiste zdanie, chociaż pokrywa się z założeniami, które powiem. Religia tak jak wszystko ulega zmianom - gdy mówimy o trzech uniwersalnych religiach widzimy bardzo wyraźnie ewolucję religiojno-społeczną. Bez judaizmu nie byłoby chrześcijaństwa, a bez tych dwóch islamu. To ciągle tak sama, nieco modyfikowana myśl. Trochę nie po kolei, ale każada religia politeistyczna "dąży" do monoteizmu. Jeśli istnieje najważniejsze bóstwo, to po jakimś czasie może powstać nowa idea. Tak było z judaizmem. Chrześcijaństwo wzięło przybycie Mesjasza, a islam Proroków. Nieźle to upraszczam, ale cóż. Mam teraz dziesięć tysięcy myśli i nie wiem, którą napisać najpierw ;)

Wiem, takie moje wypociny są nieco jak głaskanie kotka przy pomocy młotka. Ktoś kto jest ateistą uzna, że w ogóle to jakieś bzdury, czym się te osoby wierzące zajmują? Nawarstwiają sobie jakichś abstrakcyjnych idei. Tylko, że ateizm też z tego wynika, może w danej religii nastąpić moment, że ludzie nie będą chcieli tego kupować (jak to nastąpiło w chrześcijaństwie). Religia jest na tyle złożonym zjawiskiem, że ciągle można całe tomy pisać - za i przeciw, co było dobre, a co złe, co dała, a czego nie dała itd. Cóż, same logos mi nie starczy ;)

Beryl, przyznam, że tutaj nie wyrażam swojego osobistego zdania tylko mówię jak to w islamie funkcjonuje. Tym bardziej (a jeszcze tym bardziej w sunnizmie), nie można podważać tego co jest napisane w Koranie. Jeśli jest napisane, że Bóg jest jeden dla wszystkich Ludzi Księgi (a jest oczywiście napisane), to tak jest. Można tego nie przyjąć jak jest się wyznawcą judaizmu, czy chrześcijaństwa, bo takiego przypisu przecież nie ma w tych religiach. Ale w islamie jest i co ciekawe, nie odcina się od tradycji judeo-chrześcijańskich. Oczywiście fundamentalizm islamski może się nasunąć (bo przecież giną chrześcijanie) i może niejako przeczyć, że religia głoszona przez Proroka Muhammada faktycznie jest nastawiona pozytywnie w stosunku do poprzedników.

pewnie dlatego, że ta sama osoba, przedstawiona w zasadniczo inny sposób, staje się kimś innym.

No właśnie nie dla islamu. Taka abstrakcja, a ja nie mam sił o tej godzinie o tym pisać, lol. Ale wszystko zderza się z tym, że mamy religię - Bóg jest jeden i już, bez względu na punkt siedzienia czy też patrzenia na słonia ;) Różnice są w zasadach postępowania.

Dodam jednak trzy grosze do wypowiedzi AdamaKB, który Bóg jest prawdziwy. Wyjdę jednek z założeń tego "strasznego i niedobrego" islamu ;) Bóg jest jeden (Allah po arabsku, Jahwe po hebrajsku, Bóg po polsku, God po angielsku etc.) - wg podstawowych założeń islamu, muzułamanie, chrześcijanie i Żydzi są ludźmi Księgi (Ahl al Kitab) - Tora, Biblia, Koran są z jednej Księgi, która jest w niebiosach (nie chce mi się włazić w takie szczegóły). Dlatego też wszyscy wierzymy w tego samego Boga (mówię o ludziach wierzących, żeby nie było wątpliwości). Podejście, że albo Allah, albo Jahwe jest jednym jedynym jest błędne, bo Allah i Jahwe to ten sam absolut, tylko wyrażony w innych językach. A żeby było śmiesznie, z moich rozmów wynikło, że muzułamnie zdają sobie sprawę, że Bóg jest jeden, jak i dla chrześcijan i Żydów. Tylko chrześcijanie mają problem, bo dla większości Allah... to Allah. Mam nadzieję, że nie naplątałam za bardzo ;P

Takie "maluszki" lawirują chyba w kierunku prozy poetyckiej... za duże słowo. Po co taki mały kawałek prozy? I to jeszcze pokazujący bardzo wyświechtany motyw, bez wbijającej do fotela puenty. A tak, wbił komentarz Fasolettiego :)

Sam tylko dialog i  można mieć obawę, że się pogubi w którymś momencie. Co ciekawe, to się ze mną nie stało, więc plus. Ale co z tego wyniknie? Nie mam pojęcia, oby była ukryta jakaś niespodzianka w kolejnych częściach.

Nowa Fantastyka