Profil użytkownika


komentarze: 11, w dziale opowiadań: 11, opowiadania: 9

Ostatnie sto komentarzy

Zastanawiam się, dlaczego Vestel nie mógł wziąć na stronę Vinnreda zanim weszli do tego dworu i zapytać go, co o tym wszystkim sądzi. W końcu znaleźli się przed podejrzanym gmachem, otoczonym lasem pełnym potworów. Normalni ludzie zazwyczaj wybierają sobie bardziej spokojniejsze okolice do osiedlania się, dlatego Tileańczyk mógł przynajmniej poczuć zaniepokojenie z powodu nastawienia czarodzieja, który bądź co bądź zna się na takich rzeczach. Vinnred też moim zdaniem jakoś dziwnie do tego podchodzi. Bądź co bądź, wie że pakuje się w pułapkę i nawet nie próbuje tego wyjaśnić Vestelowi. Oczywiście, można to wyjaśnić tym, że Ves jest narwany, a Vinn zamknięty w sobie, ale no... Jakby nie było, chodzi o ich życie, więc mogli by się bardziej wykazać. Fajnie się czytało, podobnie jak część pierwszą, tylko no... Nie do końca rozumiem motywy bohaterów.

Faktycznie, ciężko momentami połapać się w tych dialogach ;D. Ogólnie, nie rozkminiłem jeszcze jak robić akapity przy dodawaniu opowiadań. Albo inaczej - pomimo tego, że je robię, finalnie ich nie widać. W przyszłości postaram się jakoś temu zaradzić. Tak czy inaczej, dzięki za komentarz i cieszę się, że przypadło do gustu ;). Pozdrawiam. 

O ile dobrze sobie przypominam, Proundfoot było nazwiskiem, noszonym przez jedną z rodzin Hobbitów w Tolkienowskim Shire ;D. Zabłysnęli w pamiętnej scenie, kiedy Bilbo wymieniał swoich gości podczas przemówienia na własnym przyjęciu urodzinowym. Jeżeli się nie mylę, przekręcił ich nazwisko. Ogółem, użycie nazwy "hobbit" w opowiadaniu wprowadziło u mnie małe zamieszanie, bo w pierwszej chwili pomyślałem sobie, że wziąłeś na warsztat Śródziemie. Mogę być w błędzie, ale wydaje mi się, że jest nazwa "hobbit" jest używana jedynie w świecie Tolkiena. Tak czy siak, fajnie się czytało, tylko jak ktoś już wyżej wspomniał, można odnieść wrażenie że opowiadanie dotyczy jakiegoś standardowego questa, rodem z sesji RPG ;D. Pozdrawiam!

To znaczy, swoją wizję elfów opierałem na utartym schemacie kruchego ninja, który czai się w lesie z łukiem. Trzymając się tego założenia, starałem się wymyślić strategię walki dla tej rasy, która najbardziej odpowiadałaby ich predyspozycjom. Oczywiście, cała rozkmina nie była zbyt głęboka bo potrzebowałem tego tylko do naszkicowania jako takich realiów. W każdym razie, doszedłem do wniosku, że w elfickim kodeksie walki nie ma miejsca na konwencjonalne pojęcie honoru. Ale, ale! Dzięks za komentarz ;D. Cieszę się, że przypadło do gustu. 

Uwielbiam Gotham City za to, że cokolwiek by się tam działo, to przeważnie ma jakiś związek ze świętami ;D. Może przesadzam, ale od razu przypominam sobie ekranizację Tima Burtona, kiedy Mroczny Rycerz stawał do walki z Pingwinem. Końcówka wywołała we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony, pasuje mi to do klimatu komiksów, bo z tego co pamiętam, batman lubił od czasu do czasu wyskoczyć z podobnym gestem. Z drugiej strony, wyobrażałem sobie Revenanta jako większego hardkora (w końcu koleś nosi maskę czaszki). No i myślałem, że skończył się sezon na majtki noszone na spodniach ;). Ale opowiadanie jak najbardziej zacne. Pozdrawiam.

Aj tam ;D. Nie traktuje tego pisadła na tyle poważnie, żeby ściągać do siebie każdego potencjalnego czytelnika jakimś głębokim tytułem. Swoją drogą, nigdy nie miałem do nich głowy. 

@Miczi 
Stawianie kropek zostało mi podyktowane przez moją wersję Office'a, z którym zawsze ciężko się dogadywałem. Tzn, kiedy ich tam nie stawiam, to zaczyna mi się robić bałagan. Niektóre myślniki się wtedy "wydłużają", przez co ciężko się połapać w tym, co jest dialogiem, a co wtrąceniem narratora. 

@Redil
Kiedy przystępowałem do pisania tego czytadła (a było to w sumie szmat czasu temu), to nie miałem za bardzo pomysłu jak właściwie ruszyć z koksem. Zrządzeniem losu, oglądałem właśnie jedną z parodii wymienionej przez Ciebie sceny. Reszta sama jakoś poszła ;).

Ogólnie jest to fragment dłuższego tekstu, którego ciągnąłem jeszcze przed wakacjami. Urwał mi się po napisaniu matury, bo wtedy tak się rozleniwiłem, że nie byłem w stanie zrobić czegokolwiek ;D. Wrzuciłem początek, żeby zobaczyć jak się spodoba. Dzięki za ocenę i pozytywne komentarze ;D. Niedługo powinienem wrzucić resztę. 

Hellyeah! Jako wierny fan owego pięćdziesięciometrowca z Zatoki Tokijskiej, stwierdzam że opowiadanie wywołało siódmy poziom zagrożenia jądrowego w skali INES. Wzmianka o Godzilli + smok + podłe knowania komunistów = mistrzostwo świata. 

Fajne, tylko trochę pomieszane. Nie jestem specjalistą ze starożytności, ale wydaje mi się, że nie do końca trzymałeś się realiów historycznych, przez co wkradło się trochę nieścisłości. Opowiadanie jest utrzymane w klimatach Sparty, rządzonej przez Apellę. Jeżeli tak, to nielogiczna wydaje się późniejsza wzmianka owego gala, dotycząca walk o władzę w Rzymie, ponieważ za czasów Imperium, Sparta była - o ile się nie mylę - prowincją (podobnie jak i cała Grecja), w której władza była sprawowana przez legata, lub kogoś takiego. W takich okolicznościach nie mogło dojść do całego zajścia przed zgromadzeniem ludowym, ponieważ wtedy już nic takiego nie funkcjonowało. Co prawda można by to wszystko wytłumaczyć tym, że wszystko dzieje się jeszcze zanim nastała dominacja Rzymu, lecz w takich okolicznościach jakoś nie widzę tego całego Gala, przez co całość wydaje się nieco naciągana. Poza tym, w ostatnim fragmencie Gal wspomina o "odległej Sparcie", aby na samym końcu stwierdzić, że znajduje się "pod Spartą". Nie mniej jednak, fajnie się czyta.

Polecam przeczytanie tego opowiadania z motywem "Attack At Sea", Stuarta Chatwooda. Pomimo tego, że zostało nagrane na potrzeby innych klimatów, to i tak daje po wyobraźni. Tak czy siak, świetne czytadło. Tylko jakoś nie mogłem sobie wyobrazić tej ucieczki trójki dorosłych facetów na jednym koniu. Nie jestem jakimś specjalistą od koni, dlatego nie będę się wymądrzał. Po prostu wydało mi się to lekko naciągane ;).

Nowa Fantastyka