Profil użytkownika


komentarze: 18, w dziale opowiadań: 18, opowiadania: 5

Ostatnie sto komentarzy

Dzień dobry, nazywam się Christopher Nolan. Czy byłaby Pani zainteresowana napisaniem scenariusza do kolejnej części “Incepcji”?

 

Podszedłem do tego w kilku ratach bo raz, że długie, a dwa, do tej pory “romansów w wersji homo” unikałem jak ognia, ale muszę powiedzieć, że nawet całkiem dobrze mi się czytało. Pewnie w dużym stopniu jest to zasługa bardzo dobrego warsztatu (dialogi pierwsza klasa), bo gdyby ten element szwankował, to pewnie wywiesiłbym białą flagę :)

Nie wiem czy reżyser, który, jak widzę, proponuje Ci pracę, wystąpił w roli pierwowzoru, bo moim pierwszym skojarzeniem podczas czytania była właśnie “Incepcja” i Krzyś Nolan. 

To nawet dobrze, że nie dałem tego reprezentatywnego fragmentu bo główna to świecznik, a ja znacznie lepiej czuję się w bibliotece :)

Z ewentualnym kolejnym opowiadaniem może być problem, gdyż już od dobrych dziesięciu lat niczego nie napisałem. Nie mam czasu, a i chęci coraz mniej na tego rodzaju zajęcie. Bardziej byłbym skłonny machnąć jakiś wiersz, bo z czymś takim pewnie zdołałbym się uporać w jeden dzień. “Uroborosa” znalazłem w starym rękopisie i stwierdziłem, że skoro już napisałem ten tekst, to go tu wrzucę, żeby się opowiadanie “nie zmarnowało”.  Ale, Bellatrix, w wolnej chwili to ja przede wszystkim muszę przeczytać w końcu coś Twojego :)

Ale się porobiło. Właśnie był u mnie listonosz z Nowej Fantastyki. Pogratulował i oznajmił, że moje czterdzieści osiem tysięcy znaków przenoszą do Biblioteki. Coś podobnego… Teraz chyba będę musiał pójść za ciosem i spisać obietnice wyborcze, czyli fantastykę w najczystszej postaci. A potem to już mogę startować w wyborach na prezydenta. Najlepiej na prezydenta Łodzi… ;)

“Gdzieś na planecie Literaturis, na pustyni zwanej Beztalenciem, dogorywał kolejny pisarz. Kiedy stracił już wszelką nadzieję, niespodziewanie zjawiło się kilka kobiet. Były to: bemik, Finkla, regulatorzy oraz Bellatrix. Uraczyły go dobrym słowem i kubkami wody. Nazywały je punktami. Pewnie chodzi o punkty życia, bo tych nie mam już prawie wcale, pomyślał. Sięgnął  do kieszeni i wydobył z niej ostatnie słowa, jakie mu pozostały. Były najcenniejsze, dlatego nie ośmielił się ich wcześniej użyć. Wręczył je drżącą ręką. Były to słowa wdzięczności i sympatii.”

To takie krótkie opowiadanie w celu przerwania pasma “zarzutów” o wodolejstwo ;) 

regulatorzy, wielkie dzięki za skrupulatne wyłapanie wszelkich niedoróbek (już je poprawiłem) i bardzo się cieszę, że pozytywnie przyjęłaś moją pisaninę, bo jak już kiedyś sobie (na prywatny użytek) zrymowałem: “Gdy przychodzi regulatorzy, to ludzie zdrowi stają się chorzy” ;)

No i widzę, że moje opowiadanie znalazło uznanie wśród kobiet. Głównie z Łodzi. Dziwna sprawa ;)

 

Dziękuję za miłe słowa w kolejnym komentarzu :) Co do częstotliwości z jaką syczą węże, to szczerze mówiąc nie wiem. Ale nie słyszałem żeby któryś syczał basem, więc raczej będą to te wyższe niż niższe, hmmm.

Bardzo dziękuję za przeczytanie i komentarz. Wygląda na to, że uwagę o rozwlekłości opowiadania napisałaś w dobrą godzinę bo ostatnio chodzi mi po głowie napisanie wiersza :) 

Przyjemnie gładko się to czytało. W dużej mierze dzięki sprawnie poprowadzonym dialogom. Mów co chcesz, ale w tym elemencie jesteś bez zarzutu. Naszła mnie tylko jedna refleksja. 

Jeżeli Twoja twórczość ma być skierowana do tzw. szerokiego grona odbiorców, to chyba  czeka Cię chodzenie na drobne językowe kompromisy. Na przykład, byłbym bardzo ostrożny w poprawianiu błędów typu „zjechać w dół po pochylni”. W świadomości wielu (może nawet w powszechnej świadomości), zdążyło się utrwalić, że aby zjechać, to trzeba zjechać właśnie w dół. Może się nie zgodzisz, ale w moim odczuciu „zjechać po pochylni” można jakiś króciutki odcinek, w dodatku niemrawo. Jeżeli zostawić ów „dół”, który, nawiasem mówiąc, często podświadomie kojarzy się z (odległym) dnem, wówczas opisywana scena od razu staje się bardziej plastyczna i dynamiczna, a tym samym łatwiejsza do wyobrażenia. 

Podobnie ma się sprawa, dajmy na to, z podnoszeniem rąk do góry. Widząc „podnieś ręce” i „podnieś ręce do góry”, większość ludzi, moim zdaniem, instynktownie skłania się ku drugiej opcji, gdyż kojarzy im się to z rozkazem, ma silniejszą wymowę i pomaga im skupić się na tekście. 

 Jeżeli od czasu do czasu ośmielisz się być „językowym buntownikiem”, to wydaje mi się, że dodatkowo możesz zyskać coś bardzo cennego. Rozpoznawalność. 

Ale ja tu tylko sprzątam ;)

Oj, Nevaz, no i zepsułeś całą zabawę ;) Zgadza się, dałem się wczoraj oszukać, ale na krótko. Tendencyjny cytat z Twojego profilu miał sprawić żeby niezorientowani uznali,  że to własnie Twój pisarski dorobek :) No cóż, nie udało mi się zawiązać łańcuszka oszustw :P

Swoją drogą, dziwię się, że nikt z tutejszej, cholernie poprawnej językowo ekipy, nie dorwał jeszcze tego ignoranta – twórcy skryptu portalu… 

regulatorzy, to ja Ci dziękuję, że napisałaś o byciu krótkowidzem, o swoich oczach i szkłach okularów. To sprawiło, że na powrót stałaś się dla mnie człowiekiem, bo, ze względu na tematykę portalu, zacząłem niejasno podejrzewać, że możesz być jakimś tajnym projektem, sztuczną inteligencją, albo chociaż mózgiem w słoiku, który z zabójczą precyzją wyłapuje nawet nadplanowe spacje… ;) 

regulatorzy, właśnie poprawiłem błędy. Jesteś niesamowita…

Nevaz, kliknąłem na Twój profil, a tam informacja “opowiadania: 488”. Toż to  prawie 500 poziomów literackich nade mną… ;) Po “łapance” przeprowadzonej przez regulatorzy, “Uroborosa” prawdopodobnie zredukuję do szorta… ;) 

regulatorzy, to się nazywa profesjonalna korekta :) Dzięki!

Cały czas byłem przekonany, że chodzi o to, żeby wziąć sobie wskazane błędy do serca i strać się ich unikać w kolejnych tekstach. Teraz wiem, że należy przede wszystkim poprawić to, co się zrobiło źle, ale przecież po tylu uwagach, które padły w komentarzach, opowiadanie kwalifikuje się do ponownego napisania, gdyż to opowieść nie wciąga, a błędy językowe jedynie pogarszają sytuację. Drugi raz do tej samej rzeki nie mam jednak zamiaru wchodzić :) Ale OK, dla Ciebie zrobię wyjątek i te “Twoje” skoryguję.

Co do wskazanych przez Ciebie błędów, tylko jeden rodzaj krótkowzroczności (ten najrzadziej spotykany) nie powoduje deformacji oka. Pozostałe zmieniają jego kształt poprzez wydłużenie soczewki, co daje efekt lekkiej wyłupiastości.

Czasem mówi się, że ktoś ma lodowate spojrzenie lub ton głosu. Nie wiem, jaką temperaturę mają takie spojrzenia i głosy, chciałem po prostu dać do zrozumienia, że w tym przypadku były jeszcze zimniejsze niż lodowate :)

Nevaz, we wszystkim, co napisałeś masz całkowitą rację, tyle że z mojej perspektywy wygląda to tak, że ty jesteś o kilka poziomów literackich wyżej ode mnie. Jak się domyślam, masz już tu wyrobioną markę, pewnie grono stałych czytelników i przede wszystkim profesjonalnie podchodzisz do pisania. Co zrozumiałe, nie możesz pozwolić sobie na upublicznienie jakiejś niedoróby czy zwlekać z korektami ewentualnych niedociągnięć.

A ja? Znalazłem się tu tylko dlatego, że końcem stycznia porządkowałem stare szpargały i natrafiłem na rękopisy siedmiu napisanych wiele lat temu opowiadań. Po ich przeczytaniu, pięć wrzuciłem do ognia. Były tak infantylne i niedopracowane, że nawet mnie to nie zabolało. Tylko „Studnię” i „Uroborosa” uznałem za jako takie. „Studnię” przepisałem z rękopisu praktycznie bez dokonywania korekt. W tym drugim opowiadaniu mam zamiar takie wprowadzić, jeżeli będą konieczne. 

Ponieważ moim celem jest umieszczenie tych dwóch opowiadań na tymże portalu. Żeby się „nie zmarnowały”. Jeżeli zostaną przeczytane i, być może, skomentowane, wówczas mój, było nie było, wysiłek twórczy, który kiedyś podjąłem, nie pójdzie na marne. Tak to sobie obmyśliłem, bo przez ostatnie lata zajmuję się zupełnie inną działalnością twórczą i żadnego tekstu dłuższego  od tamtych opowiadań już nie napisałem. 

Zatem, jeżeli zamierzałbyś coś mojego jeszcze kiedyś przeczytać, to zapamiętaj dwa słowa: „Fibonacci” i „Uroboros” :)  

(ale uzbrój się w cierpliwość, bo „Studnię”, z braku czasu, wprowadzałem do komputera ponad 2 miesiące…)

Ta wpadka ze zwierzętami ociera się o błąd kardynalny. Nie wiem, skąd mi się wzięło to niedopatrzenie, w każdym razie tłumaczenia się w tym przypadku nie ma. Całe szczęście, że autor opowiadania włożył te bzdury w usta bohaterów, czym zapewnił sobie swego rodzaju alibi, bo (jak napisałeś) zawsze może powiedzieć, że tak miało być ;)

Zostawiam ten błąd w moim opowiadaniu, gdyż jestem przeciwnikiem wprowadzania poprawek o ile nie są absolutnie konieczne. Żeby było uczciwie wobec czytających trzeba by zamieszczać dwie wersje tekstów: oryginalne i poprawione. Każdy powinien mieć możliwość znalezienia wszelkich niedoróbek na własną rękę. Błędy autora wyszczególnione w komentarzach, gdy z tekstu zostały już usunięte, stają się dla czytelników pewną abstrakcją. Trudno jest się uczyć na cudzych błędach, gdy się ich (w tekście) nie widzi. Takie jest moje, odosobnione jak przypuszczam, zdanie.

To opowiadanie było dla mnie treningiem, więc każdy może je również dowolnie „masakrować”. A najbardziej by mnie ucieszyło, gdyby ktoś wykorzystał pomysł i napisał swoją wersję. O, to byłaby najlepsza lekcja poglądowa dla takiego początkującego, jak ja :)

Dzięki, Nevaz, za bardzo przemyślany komentarz.

Miło będzie jeśli dorzucisz jakieś spostrzeżenie. A jeżeli zdołasz dotrzeć do końca tekstu, znajdziesz się w elitarnym gronie ofiar mojego utnelat-u ;) 

Podoba mi się. I w ogóle, fajna sprawa taka łajba z napędem biologicznym :)

Miałem się tu nie wymądrzać bo świeżak jestem, ale napiszę kilka słów. Motyle w realnym świecie rozpościerają swoje skrzydła. Skoro te tu miały je owinięte wokół masztów, więc myślę, że powinny je rozwinąć. Rozprostowuje się coś, co jest złożone w jednej płaszczyźnie (np. wachlarz lub nogi). Ale to taki drobiazg jest, że aż głupio o tym wspominać :)

Na planecie zwanej Ziemią :) A dokładniej w Ameryce Południowej, gdzieś na północy Argentyny. Swego czasu wiało w tamte strony wielu hitlerowców. Stąd napis na studni w języku niemieckim.

Dziękuję przede wszystkim za poświęcony czas. Nie spodziewałem się tak obszernego komentarza. Z ciekawości sprawdziłem – 4225 znaków. Na serio, jestem pod wrażeniem :) 

Podejrzewałem, że znajdzie się tam wiele błędów, więc fajnie, że je wyłapałeś. Ale nie będę ich poprawiał bo raz, że opowiadanie nie wybiera się na żaden konkurs i wkrótce zostanie na wieki pogrzebane przez setki kolejnych, a dwa, nie są to kompromitujące orty lecz w większości takie, które można poprawić na różne sposoby. Może kolejny czytający podsunie inne rozwiązania. 

Z tą nienaturalnością dialogów trafiłeś bez pudła, trzeba przyznać. Przypuszczałem, że to może być najpoważniejszy mankament i dzięki Tobie uzyskałem potwierdzenie. 

Pozdrawiam :)  

Nowa Fantastyka