Profil użytkownika

Kiedyś było lepiej. Kiedyś się było redaktorem, kiedyś się było twórcą, a potem przyszła szara rzeczywistość. Teraz jednak pora spojrzeć prawdzie w oczy i odpowiedzieć sobie na pytanie czy można się z tej ponurej rzeczywistości wyrwać? Zobaczymy.


komentarze: 13, w dziale opowiadań: 12, opowiadania: 10

Ostatnie sto komentarzy

Powiem tak: nie lubię opowieści o górach. Tematyki PTSD też nie lubię z różnych przyczyn. Mimo to "Dach świata" wszedł mi do głowy jak w masło. Nie wiem czy to kwestia warsztatu czy znajomość realiów bliskowschodnich misji wojskowych, ale dla mnie to po prostu świetny tekst.

Bilmemek değil, öğrenmemek ayıptır

Dobry tekst, czytało się przyjemnie. Po dłuższym zastanowieniu jednak relatywnie mało wiarygodny. Bazując na doświadczeniach własnych i rodziny mogę powiedzieć tylko, że tak łatwo się nie umiera. Sam kiedyś z połamanymi żebrami robiłem po 10-15 km dziennie z około dziesięciokilogramowym plecakiem. Siedemdziesięcioprawieletni wujek po zawale chodzi dwa razy dłuższe dystanse, bo takie zalecenia dostał od lekarza. Tymczasem tutaj połowa ludzi odpada w połowie. I to odpada że skutkiem śmiertelnym. Ja wiem, że takie są prawa literatury, że się czasem koloryzuje, ale logicznie rzecz biorąc to tak nie wygląda

Bilmemek değil, öğrenmemek ayıptır

Fabularnie świetnie, czyta się też dobrze. Jednej tylko rzeczy się czepnę. Henry solą mi w oku. Idealne święta mają wybitnie polski wydźwięk. Mamy pierniki, mamy eksponowaną Coca Colę, która jakkolwiek kojarzona ze świętami wszędzie, u nas jest widziana na świątecznym stole wyjątkowo chętnie. Podejrzewam zatem, że swojski Henryk pasowałby lepiej. W dodatku popełniasz błąd przy odmianie rzeczonego Henry'ego zapisując go jako Henrego. Henryk jest w porównaniu zupełnie bezproblemowy.

Bilmemek değil, öğrenmemek ayıptır

Walki opisane tak, że dałoby się czytać o nich bez bólu gdyby nie duża ilość drobnych błędów. Jedyne zastrzeżenie mam do łamania mieczy. To się zdarzało, ale rzadko. Ponadto świadczy to najczęściej o nieuwadze bądź nieumiejętności w posługiwaniu się mieczem. W wypadku wyszkolonego szermierza bardziej prawdopodobne jest, że siła uderzenia wyrwie mu miecz z dłoni. Mam też zastrzeżenia co do użycia słowa "Egipcjanie". To określenie jest właściwe tylko dla mieszkańców współczesnego postosmańskiego Egiptu albo Egiptu faraonów. W średniowieczu nikt nie nazywał się a i nie był nazywany Egipcjaninem. Właściwszym określeniem byłoby Arab (choć nie do końca prawidłowe, nie wszyscy z nich byli Arabami), muzułmanin lub z punktu widzenia krzyżowca po prostu niewierny.

Bilmemek değil, öğrenmemek ayıptır

Sęk w tym, że Alp Arslan był sułtanem, który faktycznie podbił te ziemie, a że postanowiłem się sztywno trzymać realiów historycznych…

Natomiast co do księży zamieniających się w ghule powiem tak. Nie sądzę, żeby obrona złota za wszelką cenę była za bardzo zgodna z chrześcijaństwem, więc zapewne wszystko stało się najpewniej za pośrednictwem piekielnych podszeptów.

Bilmemek değil, öğrenmemek ayıptır

Mnie nie urzekło. Scenka ze strażnikami jest zdecydowanie przydługa i nieciekawa, choć tworzy pewien klimat. Sęk w tym, że jest to klimat dość mocno oklepany i właściwie wystarczyło go tylko lekko zaznaczyć, żeby czytelnik wiedział, o co chodzi, zwłaszcza że sam dialog prawie żadnego znaczenia dla fabuły nie ma. W dodatku językowo mamy poplątanie prostego, wręcz prostackiego języka strażników z wyszukanym słownictwem narratora. Ja bym w takim wypadku użył tutaj jednak określeń bardziej wpasowujących się w całość, np. egzoftalmię zastąpiłbym swojskim wytrzeszczem oczu, żeby uniknąć dysonansu u czytelnika.

Bilmemek değil, öğrenmemek ayıptır

Choć to bajkowa opowieść, to nie bardzo mi się chce wierzyć, że żołnierz, nie opowiadając się zwierzchnikowi/dowódcy, opuszcza koszary na miesiąc i wyjeżdża załatwiać swoje sprawy.

W czasie, w którym dzieje się akcja, tj. w latach dwudziestych XVII wieku jedyną powinnością janczarów niepełniących dodatkowych obowiązków było odbycie ćwiczeń na strzelnicy raz w tygodniu (oczywiście pomijając okresy wojenne). Wielu wykorzystywało czas wolny na prowadzenie własnego biznesu, np. kawiarni. Należy przy tym pamiętać, że w państwie we wzmiankowanym czasie panował niemal chaos, a korupcja była powszechna, więc wielu janczarów nie pojawiało się w koszarach w ogóle.

Pozostałe uwagi są bardzo cenne, postaram się uważniej poprawiać teksty albo zaryzykuję wystawienie ich do betowania.

 

Bajkowa narracja, mimo że miałeś miejsce na wprowadzenie niezłego klimatu. Ale może taki był zamysł Autora?

Dokładnie tak było. Tekst miał być lekki, może nawet trochę zabawny, a bajkowość narzuca niejako opowiedziana historia, która jak dla mnie przypomina swoim schematyzmem bajki.

Niemniej z pewnością na Bliski Wschód, prawdopodobnie w zmienionej, czy jak kto woli ufantastycznionej, wersji jeszcze wrócę.

Bilmemek değil, öğrenmemek ayıptır

Podobało mi się. Niemniej najmocniejszy element tego opowiadania to nie fantastyka, tylko pokazanie wewnętrznych rozterek pijaka, jego walki z duchami przeszłości. Trochę przywodzi na myśl "Starego człowieka i morze", tylko w bardziej ponurej wersji. "Stary pijak i żaba", tak. Jedynie zakończenie rozczarowuje. Cudowna przemiana moralna pod wpływem stwora, którego krewniaka Eckhart chwilę wcześniej chciał ubić wydaje się nieprawdopodobne. Już bardziej prawdopodobne, że Eckhart ubiłby Annę, gdy tylko zorientował się kim jest lub zwiał.

Bilmemek değil, öğrenmemek ayıptır

Przez suchą narrację rozumiem styl, który nie tworzy plastycznych, obrazowych opisów. Nie ma w nim właściwie żadnych środków stylistycznych. Ot, opisujemy, co widzimy, jak w raporcie naukowym. O ile taki styl nie gryzie mocno, gdy mamy do czynienia z hard sf, tak w literaturze dziecięcej chodzi jednak o malowanie pewnego rodzaju obrazów, budowanie atmosfery, aby zainteresować młodego czytelnika. Z drugiej strony nie można przesadzić ze stosowaniem środków literackich, żeby tekst nie odrzucił takiego dzieciaka.

Oczywiście w wypadku prozy dla nieco dojrzalszej grupy odbiorców też są w jakimś stopniu pożądane, ale w takim wypadku z kolei ograniczenia są formułowane nieco inaczej.

Przykładowo weźmy imię głównego bohatera jako nawiązanie do “Wojny Światów”. W przypadku młodego czytelnika nie możemy być pewni, a wręcz możemy być pewni, że nie wyłapie on aluzji, więc możemy sobie ją bez szkody odpuścić. Jury konkursowe może wychwyci nawiązanie, ale Polak pewnie pomyśli najpierw o Zbigniewie Herbercie (nie ukrywam, że ja również pomyślałem w pierwszej chwili o nim). Fan fantastyki z innego kraju może odczyta je tak jak chciałeś, ale może też uznać za aluzję do Franka Herberta i jego Diuny.

Bilmemek değil, öğrenmemek ayıptır

Nie jest dobrze. Jest tragicznie. Dobrze rozumiem trudności ze spaniem po nocach, ale to nie tłumaczy obecności podstawowych błędów ortograficznych (znalazłem dwa). Zapis także jest niechlujny. W tekście umieściłeś ponadto pełno infodumpów, które z jednej strony sugerują pisanie dla młodszego czytelnika. Z drugiej strony narracja jest zbyt sucha jak na opowiadanie dla dzieci. Fabularnie nie jest lepiej. Cały tekst to właściwie prezentacja świata. Podałeś też sporo informacji, które w gruncie rzeczy nie wpływają na akcję. Co wynika z tego, że Herbert jest pierwszym dzieckiem na Marsie, skoro jest taki sam jak każde inne dziecko? Co miała pokazać wycieczka na powierzchnię Marsa poza prezentacją świata?

Bilmemek değil, öğrenmemek ayıptır

Co do temperatury. Drewniana, prosta chata z kaflowym piecem i małymi okienkami kojarzy mi się z bardzo ciepłym, dusznym miejscem. Może powinnam jakoś zaznaczyć to w tekście. Dać wzmiankę o dachu krytym strzechą (Choć gdzieś dalej o nim wpsominałam. Może zbyt późno), wysokiej temperaturze panującej w środku… Wydaje mi się, że w tym przypadku nie chciałam przedobrzyć z opisem miejsca, ale widać, był to błąd.

Mało możliwe, żeby taka chatka była ciepła. W tamtych czasach właściwie nie znano skutecznych metod ocieplania budynków. W dodatku chaty chłopskie często nie posiadały podłogi, a jedynie klepisko. Jeśli już były podpiwniczone, wtedy stosowano podłogę z desek na legarach bez żadnej izolacji termicznej, a obecność drewna wymuszała wentylację pod podłogą (żeby nie dochodziło do rozwoju pleśni), co sprawiało, że ziąb łatwo przenikał do części mieszkalnej, przez co grube ubrania były wręcz koniecznością. Właściwie ciepło było jedynie przy piecu, dlatego w zimie często spano np. na specjalnych półkach nad kuchnią węglową.

Bilmemek değil, öğrenmemek ayıptır

Niestety czuć wyraźnie, że to pierwszy tekst. Zazwyczaj niedobrze jest zaczynać od długiego opisu postaci i scenerii, gdyż to zniechęca potencjalnego czytelnika. O wiele lepszy efekt osiągnąłbyś gdybyś zaczął od dialogu z karczmarzem, a resztę opisu przybysza umieścił dalej w tekście. W dodatku całe opowiadanie napisane jest stylem typowo szkolnym – jednostajnym w tempie i usypiającym. Nawet w scenach pojedynku rytm tylko nieznacznie przyspiesza, do tego rozpędzając się z gracją dziewiętnastowiecznego parowozu. Do tego opisy są pełne zbędnych dłużyzn, np.

 

Kontemplację widoku przerwało mu troje ludzi, którzy właśnie wyszli z wieży. Wszyscy trzej byli mężczyznami – a wystarczyło napisać, że z wieży wyszło trzech mężczyzn.

 

 

Equitumozaur razi, bo zawiera cząstkę spolszczoną (-zaur, łac. -saurus) i oryginalną, też prawdopodobnie pochodzącą z łaciny (equitum-, pewnie coś z koniem). Stworzenie powinno się zatem nazywać albo ekujtumozaur (koniozaur?) albo equitumosaurus. Co gorsza czasem staje się equitumzaurem przez nieuwagę autora. Wszystkie te drobne błędy wraz z niezbornością opisów sprawiają wrażenie, że autor prawdopodobnie nie pracował z tekstem po napisaniu. Wrzucenie czegoś takiego na widok publiczny może wywołać u czytelnika wrażenie, że nie jest traktowany do końca poważnie.

 

U obu nóg pobrzękiwały mu szable - szable raczej nie pobrzękiwały. Broń w większości wypadków nosi się w pochwie, aby jej nie zniszczyć. Jeśli jednak naprawdę były to nagie szable, to i tak nie miały o co pobrzękiwać, bo ich właściciel nie miał na sobie zbroi.

 

Fabularnie jest cienko. Oczywiście nie oczekuję fajerwerków od tekstu, który pewnie miał być rodzajem wprawki, niemniej tu mamy po prostu kolejnego wiedźmina, który przeżywa raczej sztampową przygodę. Jak na tak długi tekst dzieje się niewiele, a świat jest ledwie zarysowany. Mamy co prawda sporo nazw różnych państw i ludów, ale nic za tym praktycznie nie idzie. Dajmy na to wprowadziłeś postać Harima i jego koniozaura, ale w gruncie rzeczy jaszczuroczłek nie niesie żadnej treści dodanej, jedynie przywodząc wraz z mordą, której nie powstydziłby się Spaczony wywołuje skojarzenia z pewną serią gier komputerowych (jeśli błędne, tym gorzej dla autora), która raczej do inspirowania fabuł się niezbyt nadaje.

Niemniej nie łam się. Moje początki z pisaniem nie były ani trochę lepsze.

Bilmemek değil, öğrenmemek ayıptır

Witajcie!

 

Jestem człowiekiem (a nie na przykład myszą, to ważne), który znajduje się w tym głupim momencie życia, w którym orientuje się, że dzieckiem już nie jest, ale od dojrzałości wolałby uciec. Ucieka zaś w utarte za młodu szlaki czyli szeroko pojętą fantastykę. Nie ukrywam, że od dziecka preferuję fantasy, w wieku licealnym i wczesnostudenckim napisałem pewnie z kilkadziesiąt tekstów o tej tematyce, prawie wszystkie do szuflady. Słusznie zresztą, bo  odgrzebawszy ostatnio jedną trylogię stwierdziłem, że do niczego się to dzieło nie nadaje.

W międzyczasie byłem też redaktorem na pewnym humorystycznym portalu typu wiki, a w pewnym momencie postanowiłem nawet wyjść do ludzi ze swoją pisaniną. Zarejestrowałem się na kilku forach o tematyce fantastycznej. Otrzymałem tam merytoryczną pomoc i wiele się nauczyłem, to wiele komentarzy podkopało moje poczucie wartości, które było na poziomie rozjechanej jaszczurki, przez co rzuciłem pisanie w ogóle. Dziś samoocena podskoczyła mi do poziomu, pozostając w temacie zwierzyny, kury wyciągającej głowę po ziarno, więc postanowiłem zarejestrować się tutaj, choć wciąż nie mogłem się do tego przekonać.

Forum Nowej Fantastyki znam i czytam od lat, jednak kluczowym impulsem dla mnie był konkurs Fun-tastyka, bo kilka tekstów przypomniało mi dawne, redaktorskie czasy. Napełniony nostalgią i wzmocnionym poczuciem wartości dziś wreszcie kliknąłem “zarejestruj”. Wkrótce pewnie nawet uszczęśliwię użytkowników swoim nowym tekstem, ale muszę przyznać, że powrót do pisania idzie mi nad wyraz opornie. Postaram się przedtem skomentować chociaż kilka nowych tekstów, o ile będę w stanie powiedzieć coś sensownego.

To tyle, zresztą i tak wyszło dłużej niż zamierzałem.

Bilmemek değil, öğrenmemek ayıptır

Nowa Fantastyka