Witajcie :) Dziękuję za komentarze i uwagi. Chciałbym się nich odnieść. No to leci:
Emalkali:
Niejasny podmiot – dzięki, poprawiłem.
“Zdumiewa mnie fakt, że Tomasz, mając świadomość jak inteligentny jest Teo, pozostawia go przy życiu.” – to proste, zdaniem Tomasza, Teo nie stanowił zagrożenia. To tak, jak zabić autystyczne dziecko, nie ma potrzeby, jest wyautowane z realnego świata. Co powie?
Fala samobójstw do mnie nie przemawia – sam fakt, że Polyanna znalazła tylu nabywców mówi coś o tym społeczeństwie (reklama Polyanny jasno wskazuje, do kogo produkt jest skierowany). Inna sprawa, że temat zasługuje na odrębne opowiadanie w klimacie socjo s-f. Wtedy można dogłębnie pochylić się nad problemem alienacji.
Bellatrix
Psychologia wszystkich poza głównym bohaterem leży i kwiczy – wszystkie postaci poza bohaterem trudno nazwać choćby drugoplanowymi. To postaci epizodyczne, nawet nie wymienione z imienia, tylko z funkcji (Dyrektor, Ojciec itp.). Pojawiają się, spełniają swoją rolę i znikają. Nie widzę potrzeby zagłębiania się w ich psychikę, to by było zbędne odwracanie uwagi od bohatera. Choć nie zgodzę się, by były postaciami kartonowymi. Wiemy o nich tyle ile trzeba, nie więcej.
Nikt się nie interesował dzieciakiem premiera przez pół roku? – Na pewno nie interesował się nim Ojciec. Zresztą, starszych synów także oceniał tylko pod kątem przydatności przy utrzymaniu władzy.
Kamerdyner każe oszczędzić świadka morderstwa, za którym ewidentnie nie przepadał i przez którego zresztą omal nie wyleciał z pracy? – Kamerdyner był jedynym, który “opiekował się” Teo i lubił go, dlatego przez pół roku nie wydało się, że Teo nie chodził do szkoły. Robił to mimo, że wiedział, że może stracić pracę (”Twój ojciec mnie…”). Z racji tego, że donosił mu jedzenie przez trzy lata (i na tym się de facto opieka kończyła, w końcu hikikomori nie dopuszczają nikogo do siebie), wiedział najlepiej że “On miał swój własny świat, jego śmierć w niczym nam nie pomoże.”. To, że Teo miał podgląd i nasłuch na wszystko, wiesz Ty, jako czytelnik, kamerdyner nie miał o tym pojęcia.
Przedstawiciel firmy, który zamiast zaproponować genialnemu dzieciakowi by dla nich pracował i tworzył nowe programy – proponować pracę komuś, kogo masz właśnie zamiar okraść? Nie sądzę ;) Ile musieli by mu zapłacić za program, który, jak się okazało, sprzedał się w setkach milionów?
wyrywa dysk i myśli, że sprawa załatwiona (już w ‘naszych czasach’ istnieje coś takiego jak pendrive, chmury a 100 lat później wyrwanie HDD i już?)? – Polyanna była zainstalowana na serwerze korporacji (”Global Wireless stał się nieświadomym hostem dla Polyanny”). Wizyta u Teo była wizytą pro-forma, by”Oficjalnie odebrać naszą własność i usunąć wszelkie ślady”, a także zamknąć mu gębę.
Tak czy inaczej, konkluzja jest jedna: jeżeli to, co napisałem nie jest dla czytelnika jasne, widocznie muszę popracować nad stylem. Co mam zamiar robić. Ot i wszystko :)