
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Ji
Kolejny piękny dzień, w którym przystało mi żyć. Nazywałam się Ji i przystało mi żyć w tej dżungli. Każdy dzień zaczynał się tak samo, pobudka na dachu budynku wraz ze wschodem Słońca. Nie miałam zbyt wielu obowiązków ani nie byłam do niczego przywiązana. Dlatego też przeprowadziłam się do nowego miasta, które miało mi pomóc w rozwinięciu skrzydeł tak przynajmniej brzmiał oficjalna wersją bo ja miałam własne plany.
Nie obijałam się zbytnio wstałam z dachy pędząc do nowej szkoły. Przekraczając jej bramę, która tak nawiasem mówiąc była całkiem kiczowata tak jak w większości szkół zobaczyłam grupę bezmózgich kujonów w mundurkach, którzy jedynie zakuwają regułki i wzory bez większego ruszenie mózgownica. Podeszłam do nich, a moje szpilki postukiwały zwracając ich uwagę. Podeszłam idealnie blisko i zdjęłam okulary. Jednym spojrzeniem przykułam ich uwagę i zapytałam
– Gdzie znajdę dyrektora?– oni zaś gapili się na mnie niczym wygłodniałe stado lwów na ostatnią gazelę. Po chwili jeden z nich zaczął coś dukać. Zbliżyłam więc do niego swe ucho by coś usłyszeć. Gdy ten po prostu wydukał mi do ucha kilka słów bez jakiego sensu podziękowałam uśmiechając się i włożyłam okulary i odeszłam. Po kilku krokach zobaczyłam jak nadaj stoją bez ruchu z otwartymi koparami z których spływa ślina aż do tego stopnia że utworzyła się już nieznaczna kałuża. Ale z nich jaszczury pomyślałam i weszłam do szkoły kierując się wprost do gabinetu darcia. Oczywiście nie było tam trudno dotrzeć skoro drwi zdobiła ogromna tabliczka z napisem „Dyrektor”. Przekręciła, więc i weszłam. Ku zaskoczeniu za biurkiem siedział tłusty kotlet lubiący kurz i papierzyska w dodatku dosyć podstarzały. Na jego ręku nie było obrączki i w sumie nie dziwiłam się bo kto chciał by mieć za męża takiego wieloryba.
Zatrzasnęłam drzwi i usiadłam na krześle przed nim zakładając nogę na nogę. Facet najpierw spojrzał na moje nogi, które odsłaniała krótka spódniczka przed kolana.
– Jestem nową uczennicą Ji, a o to moje dokumenty – powiedziałam i rzuciłam mu je na biurko prosto przed twarz i wyszłam. Facet dopiero po kilku minutach ocknął się i dogonił wielce mnie wielce zdyszany tak że aż całą koszulkę miał mokrą wręczając mi plan lekcji i mundurek. Wysiliłam się więc i uniosłam kąciku ust.
Po chwili odszedł. Spojrzałam, więc na kartkę. Pierwsza pozycją był w-f poszłam więc do ogromnej hali, w której dziewczyny rozgrzewały się na jednej części, a chłopcy na drugiej. Przysiadłam na ławce dla nie ćwiczących i zdjęłam z ramiennie torebkę kładąc ją obok. Spojrzałam jeszcze raz na rozgrzewający się tłum, oraz facetów wyciągających różne sprzęty dla obu grup. Rozerwałam folię w której znajdował się mundurek w kolorze wymiocin. Było on ohydny i nie do przyjęcia. Złożyłam go w kłębek i schował w torbie. Po kilku chwilach zadzwoniła moje komórka. Wyjęłam ją i odebrałam. Dzwoniła facet związany z moim życiem mocnym w poprzednim mieście.
– Słuchaj w tym mieście mamy zaufanego – powiedziała a ja w tej samej chwili zorientowałam się że ktoś stoi nad mną i przysłuchuje mi się.
– Wybacz ale pogadamy później, bo jakiś facet mnie podsłuchuje – zamknęłam telefon śmiejąc się facetowi w twarz.
– Czemu nie ćwiczysz – zapytałam się mnie łysa pała o 2 metrowy wzroście.
– Sorry, ale nie mam stroju. – odpowiedziałam po czym facet dał sobie spokój i zaczął przeprowadzać lekcje. Ta zaś była tak żałosna że zaczęłam się buchać. Dziewczyny robiły przysiady i skakały jak kózki nie robiąc niczego porządnego.
– Z czego się śmiejesz? – zapytała łysina
– Z nich, niech pan spojrzy na nie są najżałośniejsze na świecie – odparłam próbując powstrzymać swój śmiech co nie było zbyt łatwe o nawet rozgrzewka nie wychodziła im.
– Więc zaprezentuj na co cię stać i poprowadź je.
– Ja – odparłam – dobrze – wstałam i poprawiłam swoje ubrania po czym poprosiłam chłopaków by ustawili równoważnię. Wskoczyła na nią i zaprezentowałam kilka salt, szpagatów i podskoków, po czym zadzwonił dzwonek. Zeskoczyłam więc i podziwiałam szczeny, który gryzły parkiet. Podeszłam do ławki i chwyciłam torbę. Wychodząc posłałam jednoznaczne spojrzenie trenerowi i wyszłam.
Drużyna G
Słyszeliście kiedykolwiek o drużynie G? Nie? Naprawdę nie mieliście okazji o niej usłyszeć? Wielka szkoda, gdyż to największa drużyna przystojniaków z całego świata Azji. Nie jednej dziewczynie mdleje na ich widok, nie jedno serce pęka od ich niewyobrażalnych manier. Szkoda tylko, ze oni nie są nimi zainteresowani. A szkoda, gdyż nie jedno damskie serce bez przeszkód mogło by należeć do nich.
Jednak wszyscy oni nalezą do mnie i są moimi słodkimi oseskami, którymi się zajmuję.
A teraz opowiem wam jak trafił do mnie pierwszy z chłopaków. Posłuchajcie więc.
Pewnego zimowego wieczora, gdy temperatura spadała poniżej poziomu zera, a zimny wiatr dawał o sobie zna .Drogie panie podnosiły sobie ciśnienie chowając się w nieprzyzwoitych miejscach. Tam przynajmniej było ciepło. Betonowe ściany chroniły przed zimnem i chłodnym wiatrem. Chowały się w piwnicach i klubach. Tam, tez jedna z dziewczyny, pięknisia o idealnie mlecznej skórze, długich nogach i czarnych włosach. Kręciła się po Sali klubu, który był jedynie rozświetlany przez kolorowe neony Wiszach na ścianach jak i lasery padające raz po raz na jej skórę.
W oddali jej ciemne oczy spostrzegły bawiącego się mężczyznę. Były wysoki na pewno wyższy od niej to nie ulegało wątpliwości pomimo faktu, iż założyła jedne z wyższych szpilek. Z tyłu widziała jedynie jak porusza swym zgrabnym tyłkiem w rytm muzyki. Wszystkie mięśnie były szczelnie zamknięte w niebieskich jeansach. Wyobraźnia dziewczyny sama poczęła działać na słodki widok pracy mięśni, a to sprawiło, że temperatura w jej organizmie nieco wzrosła. Niestety jedynie nieco, gdyż wokół zdobyczy, którą to ona sobie upatrzyła tańczyło niecne stado ponętnych ciała. Nie przeszkadzało, to jej jednak powoli, więc dołączyła do tego grona by móc przyjrzeć mu się bliżej. By lepiej ocenić swój smakowity kąsek, na który miała nieodpartą chętkę tej jakże jeszcze młodej nocy. Jej błyszczące oczy poczęły przyglądać. A, więc ogier ten posiadał ciemne włosy, które błyszczały obwieszczając całemu świtu, że są zdrowe. Mięśnie skrzętnie skrywane pod czarną bokserką, aż się prosiły by je uwolnić.
– Panie wybaczą ale musze już iść. –właśnie te słowa przerwały obserwacje jej zdobyczy, która odezwała się i powoli opuścił wianuszek dziewczyny. Aishhh tej nocy dziewczynie nie poszczęściło się ale przecież nic jeszcze straconego.
Dziewczyna powoli wyszła z klubu i poczęła go śledzić. Szła krok w krok za przystojnym facetem w czarnej kurtce ze skóry. Do momentu, aż ten usiadł okrakiem na swej maszynie i pognała z rykiem silnika do przodu.
Kilak dni później jednak wytropiła go. Była ciemna noc, a on siedział w swoim mieszkaniu, konkretniej rzecz ujmując w sypialni. Łóżko miał gościu fajny nie można było temu zaprzeczyć. Leżał na nim rozpostarty niczym król lew. Nie było się czemu dziwić facet był panem w swoi mieszkaniu, a dziewczyna najzwyczajniej w świecie bezczelnie go podglądała. Po chwili usłyszała czyjeś kroki. Schowała się szybko, a młody mężczyzna wszedł do mieszkania.
Przywitała się pocałunkiem z jej kąskiem. Całowali się długo i namiętnie, aż strużka śliny poleciała kiedy ich usta rozłączyły się. Nagle jednak mężczyzna, który wszedł do pokoju szepnął coś temu drugiemu. Uśmiechnęli się po chwili do siebie wrednie i szybko wyszli z mieszkania. Uderzyli dziewczynę w głowę, mocno ta, że straciła przytomność i zaciągnęli do mieszkania. Przywiązali mocno sznurami, psami i łańcuchami w piwnicy, która jechała stęchlizną i cala była zagrzybiała.
–Witaj w naszych skromnych progach. Ja jestem Joon, a to Mir –panowie przywitali się z dziewczyną kłaniając niczym książęta z ajk dla małych dziewczynek.
Po chwili jednak dokonali czegoś co bardzo ją zdziwiło. Podeszli do wielkiego stołu, który był przykryty purpurowa płachtą. W ogóle purpurowe światło się tutaj paliło jak w jakimś domu rozpusty. Tak przynajmniej jej się zdawało i nie widziała ona jak blisko była prawdy. Jak niewiele się pomyliła.
–Witaj w skromnych progach progu G~! –rozległ się dźwięczny głos obu mężczyzn, którzy w jednej chwili pozbyli się materiału odsłaniając cały stół pełen zabawek dla dorosłych…
Cdn.
Nikt
Nie pytaj mnie kim jestem. Bo nie odpowiem.
Nie pytaj jak się nazywam. Bo nie posiadam imienia.
Ile lat przeżyłem zapytasz po chwili. Ja zaś powiem, że wszechświat starszy jest jedynie niż ja.
Spytasz czy dobro i zło istnieje. Nie znam takich pojęć.
A miłość…
Dzień jak co dzień. Zima temperatura poniżej zera. Tylko tyle udało mu się zauważyć przez okno na zewnątrz, gdyż całe było zamarznięte. Zima postanowiła jak najhojniej ugościć ludzi tego czasu swoimi urokami. Jemu jednak to nie przeszkadzało. W domku miał ciepło. Chodził bez koszulki jedynie w szortach po mieszkaniu. Poszukiwał kolejnej porcji ciuchów, które dało by się założyć i nie capiły by zbytnio. Wszedł do łazienki. Czarne oczyska spostrzegły, że kibelek przyozdabia feeria barw w postaci tęczowego potoku, a i słodki zapaszek unosi się wokół. No nic uśmiechnął się nikle jedynie i nachylił na umywalką. Odkręcił kurek z wodą i jak zwykle ochlapał twarz zimną, wręcz lodowatą wodą. Podniósł zaraz, to głowę i spojrzał w brudne potłuczone lustro. Przejechał po nim swoją mokrą dłonią, która zostawił na gładkiej, szklanej tafli ślady wody i pojedyncze krople, które spływały po niej.
Czarne jak noc oczy, w których kryła się dzikość drapieżnika i spokój wody dokładnie lustrowały pergaminowa skórę. Przekręcał głowę raz w jedna, raz w drugą stronę dotykając opuszkami palców swojej brody. Westchnął jedynie cicho, a po pomieszczeniu rozległ się dźwięk metalu. Spodnie zsunęły mu się z ponętnego tyłka, a on sam wszedł do kabiny prysznicowej. Z głowicy poleciało kilka przezroczystych kropel poczym deszcz gorącej wody spłynął na jego ciało. Kolejne krople wody wypełniały drobne rowki w jego ciele. Spływały z jego ciemnych włosów, wprost na czoło. Obiegały nos przecinając na wpół pełne usta. Mknęły po szyi spadając na obojczyk przy którym zatrzymywały się ospale na chwilę. Skapywały na jego tors gdzie mknęły mostkiem rozdzielającym dwie nieco wyższe równin, aż w końcu po pokonaniu sześciu wąwozów zatrzymywały się na krótką chwilę by odpocząć w słodkiej dziurce i po chwili mknęły dalej niczym strzały kończąc swój żywot po chwili.
Jednak w szklistych płytkach odbijało się plecy jak i nie tylko chłopaka. Te były szerokie i pokryte tatuażami, które znaczyły dla niego ważne rzeczy. Nogi były umięśnione podobnie jak pośladki, które twardością przypominały skały. W kafelka można było zobaczyć jeszcze kilka fajnych rzeczy jednak po chwili pokryła jej para i obraz się zamazał.
Po chwili prysznic dobiegł końca. Chłopak wytarł się do sucha. Rozejrzała po pomieszczeniu szukając czegokolwiek do zarzucenia na ramiona. Chwycił ubrania, które nadawały się do użycia i ruszył do pracy.
Kolejne godziny w niej ciągnęły mu się niemiłosiernie. Wiedziała co czego go wieczorem i co będzie musiał zrobić. Jednak najchętniej uniknął by tego w każdy możliwy sposób. Jednak czas nieubłaganie upływał i kiedy dobiegł końca dzień jego pracy. Chłopak udał się pod dom swojej ukochanej. Tej na której, to widok jego serce biło w szalonym tempie. Nic nie mógł poradzić, że widok tych długich włosów, nieskazitelnej skóry i ciemnych tęczówek sprawiała, że niczym dziki zwierz pragnął jej pomimo jej przewinie. Szybko, więc niczym drapieżnik rzucił się na nią. Wylądowali na miękkim łóżku, którego pościel była śnieżno biała niczym śnieg za oknem. Nie patyczkowali się ze sobą. On całował jej rozgrzane, gładkie ciało czując ten słodki zapach, który go tak niezmiernie kusił. Ona zdjęła z niego płaszcz jak i rozerwała koszulkę. Ubrania wylądowały gdzieś z boku. Nie były dla nich ważne w tej chwili. Bardziej natomiast liczyło się, to, ze żądze gotowały się w nich rozpalając ich nagie ciała do czerwoności. To teraz się liczyło dla niego najbardziej. Ten ostatni raz w życiu z nią być. Ten ostatni raz dać jej się zapamiętać w najlepszy sposób jaki tylko jest to możliwe zanim przyjdzie nieubłagany dzień i będzie zmuszony odebrać jej życie. Jednak w tej chwili ciało i instynkt przemawiały do niego. Zajął się on swoją miłością tak by zapamiętała do końca życia tę noc. Używała języka zlizując słodki nektar z kwiatu dziewczyny zanim ich ciała się połączyły. Zamykał oczy wodząc dłońmi po jej ciele rysując w swojej głowie mapę jej ciała by zapamiętać ją na całe życie, to musiało mu starczyć. W końcu jednak oboje połączyli się ze sobą w namiętnym tańcu ciał i rozkosznych westchnień. Zasnęli razem, Az nastał świt. Kiedy chłopak zbudził się i spojrzał w bok zauważył, że jego dziewczyna jeszcze śpi. Pocałował swego blond włosego anioła w czoło. Poczym ubrał bokserkę jak i spodnie. Usiadł na brzegu łóżku i wyciągnął broń. Schylił się i począł rozmyślać spoglądając na nią nad tym co za chwilę się wydarzy. Wąchała się pierwszy raz w swoim życiu wahał się przed zabiciem kogokolwiek, czegokolwiek. Zawsze przychodziło mu to z niebywała łatwością. Nie zastanawiała się tylko mierzył, wstrzymywała oddech pociągała za spust, a potem w jego uszach brzęczała dźwięk wystrzału, zaś osoba umierała. Nigdy nie pastwił się nad swoimi ofiarami. Nie potrafił, nie był do tego zdolny. Odbierałam im życie w najszybszy możliwy sposób. Nie tak jak czynili to inni trując ich i patrząc jak zwiją się niczym robaki prosząc jak poniżone psy o śmierć. Każdego zabijał w sposób godny i ludzki, chociaż czasami nawet tej najniższej zwierzęcej śmierci nie byli godni. Teraz jednak nie potrafił tak zrobić. Nie był w stanie, ręce mu drżały jak nigdy, a przez głowę przetaczały mu się miliony myśli. Jedne dotyczyły tego co będzie z nim kiedy zabije ukochaną. Czy serce mu pęknie? Czy nadal będzie taka samą osobą? Czy nie pęknie w środku i się nie załamie? Z drugiej strony jednak myślał o rodzinie dziewczyny o tym co oni zrobią po śmierci ukochanej córki, że będą go uważać za potwora, a on będzie miał kolejną osobę, której odebrała życie na sumieniu. Nie uważała śmierci za coś pochlebnego ale zajmowała się rozdawaniem jej innym ludziom. Teraz jednak jak nigdy odezwało się jego sumienie jak i uczucia, których pozbywał się w czasie innych zabójstw. Jednak teraz nie potrafił po prostu nie i tyle. Spoglądała na broń ciężko oddychając. Przetarł dłońmi oczy i spostrzegł, że na szyi ma przewieszony krzyż, który dostał od dziewczyny. Doskonale pamiętał z jakiej okazji. To było ich rocznica poznania się. Minął wtedy dosłanie rok odkąd poznali się latem w parku kiedy to niechcący wylała na nią kawę i tak to się zaczęło.
Zerwała naszyjnik w jednej chwili by dziewczyna nie zauważyła tego. Przełknął gulę w gardle w tej samej chwili słysząc głoś dziewczyny. Odwrócił się i spojrzała na nią mierząc prosto w jej głowę. Jego oczy mówiły wszystko. Po policzku dziewczyny poleciała łza.
Strzał, łza, krew, ból, łoskot i nastała cisza …
Tao Tao
Miły, ciepły dzień. Słoneczko świeciło nie rażąc nikogo z rana swymi promieniami, delikatnie grzejąc w odsłonięte, lekko zarysowane mięśnie. Ptaki wdzięcznie śpiewały kojąc nerwy niektórych. Woda rozbijała się o co większe głazy umieszczone w jeziorku. Woda rozpryskiwała się o nie, a kolorowe rybki spokojnie pływały. Razem z tymi wszystkim dźwiękami przyrody scharmonizowało się jeszcze parę dźwięków. Mianowicie wdychanego głęboko w płuca jak i wydychanego przez nozdrza powietrza oraz bicie spokojnego serca. A dochodziły one wprost z tego wysportowanego ciałka, które ubrane jedynie w ciemne spodenki i czarną bokserkę stało na jednym z głazów rozciągając swe ciało. Najpierw wykonywała skłony, dotykając dłońmi zimnej wody raz po raz tak, że jego spodenki z trudem wytrzymywały napór jego mięśni. Kolejnym z ćwiczeń do którego przystąpił był skłony w pełnym szpagacie. Jego stopy spoczęły na dwóch oddalonych od siebie głazach prezentując w pełnej krasie swe umięśnienie jak i gibkość. Przechylała się raz w jedną stronę, raz w drugą dotykając dłońmi czubków palców u stop z niezwykłą łatwością. Przyglądając mu się można było dojść do wniosku, że jest on nieobecny i skupiony na porannej rozgrzewce, która była dla niego niczym kaszka z mleczkiem. Jednak tą poranną sielankę w świetle jutrzenki przerwał tenten pędzącego konia. Ten zatrzymał się tuż przed jeziorkiem prychając na młodzieńca, który jednym susem podniósł się łącząc razem nogi i wykonał skłon dotykając głową kolan przed jednym z cesarskim rycerzy. – Tao, królewska para wzywa cię przed swe oblicze – oznajmił posłaniec poczym oddał mężczyźnie swego wierzchowca sam zostając w powyższym miejscu. Młodzieniec wskoczył, więc na grzbiet rumaka i popędził niczym wiatr do królewskiego zamku. Kiedy do niego dotarł skierowała się przed oblicze najwyższej pary rządzącej królestwem. Przekraczając próg najładniejszej sypialni do, której został skierowany spostrzegł wielkie łoże z baldachimem. Bez trudu, zauważyć baraszkującą pośród pościeli parę. Ta najzwyczajniej chyba nie spostrzegła przybysza, bawiąc się dalej ze sobą w wymowny sposób. Ciemne oczy Tao bez trudu widziały dwa ciała grające ze sobą, rozpalone do czerwoności w wspaniałym uczuciu. Jednak chociażby chciała coś zrobić, to nie mógł przeszkadzać królewskiej parze. Klęczała, więc na jednym kolanie z głową spuszczoną nisko chociaż jego oczy zdawały się i tak spoglądać na królewskie łoże, z którego dochodziły lubieżne odgłosy namiętności. To jednak nie wpłynęło obojętnie na jego ciało, które poczęło reagować. W jego spodenkach zrobiło się troszeczkę ciaśniej, a namiocik powoli począł się rozstawiać. Chłopak jednak wszystko, to starała się opanować, co średnio mu wychodziło. Najlepsza była by zimna woda ale przecież nie mógł sobie od tak opuścić tego miejsca. Trwał, więc w tym miejscu walcząc z swoimi zdrowymi reakcjami. W końcu jednak po około godzinie wszystko ucichło, a męskość wojownika była ledwo utrzymywana w ryzach przez materiał ciemnych spodenek. W końcu jednak za zasłony pojawiła się Książe Lee Taemin z swoim drobniutko zarysowanym ciałkiem i związanymi w pukiel z tyłu niczym u jednego z wojowników włosami. Ale Tao tego nie widziała, gdyż jego głowa nisko spuszczona nie była godna spoglądać na najwyższy majestat. Po chwili za baldachimu pojawiła się również księżniczka Kai. Pośpieszenie poprawiająca swoje czarne kłaki, które wyglądały co najmniej jakby piorun w nie strzelił. Zawiązała różowy, satynowy szlafrok w tej samej chwili mierżąc postać wojownika. Jej uwadze nie uciekł jeden drobny szczególik, na który zareagowała szelmowskim uśmieszkiem. Odchrząknęła poczym król się odezwał. – Wojowniku możesz wstać.– jego polecenia zostało natychmiast wykonane chociaż wojownik miał problemy natury męskiej nie mieszczące się zdecydowanie pod ubraniem. Musiał jednak, to znieść ignorując ciche podśmiewanie się królowej. – Wojowniku czeka cię nie lada wyprawa na pustynie, gdzie musisz odebrać strasznemu Krisowi butelkę z niezwykły specyfikiem, która pozwoli mojej żonie stać się piękniejszą. – na te słowa królowa zareagowała słodkim szczebiotem. – Bo widzisz ja mam taki nie równy nosek. –zeszła z lóżka i podeszła do wojownika. – Tutaj górka, tam krzywe, tu nierówne.– poczęła się dotykać po nosie nadymając policzki i robiąc najdziwniejsze miny, na widok, których nie jedne zmarł by ze śmiechu. Jednak mina Tao przypominała niewzruszony głaz. – A on ma ładny no ale nasz plastyk umarł i dupa. –prychnęła chichocząc poczym położyła się na łóżku, a mówiła o królu. – Tak więc musisz przynieść ten napój, by moja ukochana była najpiękniejsza na świecie. – Taemin położył się obok królowej wtulając w jej płaską pierś – Oczywiście mój panie! – zasalutował, a po pokoju rozniosło się klaśniecie, która przywołało do sali znakomitych krawców i znawców oręża.
*********
Tao po chwili zaciągnięto do wielkiej garderoby. Spokojnie można by urządzić w niej ogromny pokój zabaw lub wykorzystać ten metraż do urządzenia ogrodu z wieloma kwiatami, których zapach unosił by się dookoła wabiąc kolorowe motylki i śpiewające ptaki. Jednak miejsce, to stało się świątynią ciuchów, ubrań, butów, dodatków i akcesoriów. Półki były wypełnione różnymi parami równo poukładanych szpilek, mokasynów, trampek i wszelakich innych rodzajów obuwia zarówno tego męskiego (chociaż w mniejszej części) jak i tych damskich. W najróżniejszych wzorach, kolorach i fasonach. Na okrągłym, wielkim, poruszany wieszaku znajdowały się kolorowe cichu od sukienek, spódnic, spodenek przez jeansy, koronki po tilule. Wszędzie było tego pełno pomijając torebki naszyjniki, bransoletki wraz z innymi akcesoriami. Chłopak wprowadzony do tego damskiego świata przez służbę nie czuł się zbyt dobrze. W jego czarne oczy uderzała feeria barw i ogrom tego miejsca. Wałęsał się po nim jak szczeniak, który zgubił swoją matkę. Nie wiedziała co ma robić i kiedy już miał spytać o to służbę w pomieszczeniu pojawił się Kai. Chłopak zdążył się już przebrać. Nie miał na sobie szlafroka, a i jego włosy nie były poczochrane we wszystkich kierunkach świata. Teraz jego pierś zdobiła czarna bokserka wraz zarzucona na ramiona kurtką. Na tyłek wcisnął ciemne jeansy i ładne butki, a fryz jakoś ogarnął. W takim właśnie wydaniu zaprezentował się Tao, który widząc tylko go klęknął na kolano spuszczając nisko głowę. Królowa jedynie zachichotała słodko poczym podeszła dwa kroki, do swego rycerza tupiąc bucikami. Chwyciła go za podbródek swymi delikatnymi dłońmi i podniosłą jego twarz by móc spojrzeć w te czarne jak noc oczęta, w których można było się utopić. Przypatrywała się mu tak przez kilka chwil poczym niebezpiecznie zbliżył swą twarz do jego przeczesując swymi długimi palcami jego czarną grzywę. Zaraz na buzi najwyższej wykwit cwaniacki uśmiech, a policzki Tao zaczerwieniły się niczym rumiane jabłuszko, gdyż był nieco zmieszany i speszony. Kai jednak zaraz zaśmiała się poczym puściła go.
– W co my cię dzisiaj tutaj ubierzemy? – królowa poczęła się zastanawiać hasając pomiędzy półkami z strojami niczym słodki króliczek z puchatymi uszkami i okrąglutkim ogonkiem na tym kościsty ale jednak seksownym zadeczku.
–Rycerzyku ty mój ubierzesz wszytko co ci dam? –spytała spoglądając na wojownika, który podniósł się z podłogi i spoglądała na królową.
–Oczywiście! –odpowiedziała bez wahania chociaż był jeszcze nieco zmieszany poprzednia sytuacją. Nawet serce mu przyspieszyło.
Jednak chłopak teraz nie wiedziała w co się wpakował z tymi słowami. Dobry los wcale nie miał być dla niego taki dobry jak mogło by się wydawać. Kai bowiem wyszukiwał już specalnego stroju dla swego rycerzyka. Szukała odpowiednie jego zdaniem dla niego zbroi, która nadawała by się na wyprawę. A, że gust miał taki, a nie inny, to przyniósł mu czarne lateksowe stroje, w które zaraz, to kazał mu się ubrać.
Biedak Tao nie miał nawet chwili by się obronić, nie miał jak się bronić, a nawet jeśli by istniała jakaś opcja, to przecież królowej nie odmawia się zwłaszcza, że ta poczęła już pozbawiać go jego koszulki. Złapała delikatnie za końcówki tkaniny. Spojrzała w oczy swej ofiary, które były nie pewne swego losu i jak by trochę się obawiały tego co może się wydarzyć. Jednak ucieczki już nie było zaraz, więc koszulka poczęła się podnosić milimetr po milimetrze odsłaniając wyrzeźbione ciało Tao. Po chwili ten podniósł ponad głowę swe ręce jakby chciał ułatwić pozbycia się ubrania, która po chwili wylądowała na ziemi. Teraz królowa mogła bez przeszkód mogła podziwiać wyrzeźbione ciało młodzieńca. Szerokie barki, szyję na której wdzięczyły się drobne żyłki, które ujawniały się pod wpływem wysiłku i złości. Mięśnie na ramionach, które kształtem przypominały łagodne pagórki kryjąc w sobie niezrównaną siłę. Brzuch przyozdobiony słodkim sześciopakiem z słodkimi rowkami oraz dobrze ukształtowaną klatką piersiową na której odznaczały się dwa nieco bardziej wypukłe punkty. Uwadze Kaja nie uciekły również plecy, których każdy mięsień był rozciągnięty, więc królowa zbliżyła się do niego z tyłu podchodząc. Delikatnie położyła swoje dłonie na jego ciele. To było nieco rozgrzane i spięte, więc nie tracąc czasu delikatnie poczęła je rozmasowywać. Spokojnie okrągłymi ruchami bez zbędnego pośpiechu, mieli dużo czasu.
Tao na skutek przyjemnego masażu przymknął oczy rozkoszując się chwilą. Jednak coś wychyliło się z uśmiechem na twarzy przez jego ramię.
–Wiesz co teraz będzie Tao…? – spytała z cwanym uśmiechem
No, to by było na tyle grafomaństwa.
Proszę powiedzcie co zrobić by poprawić swój styl
Dalsza cześć opowiadania
Ji
Na korytarzu znów panował chaos, a masy szarych ludzi przeciskały się w najróżniejszych kierunkach niczym mrówki w mrowisku. Nie chciało mi się przeciskać pomiędzy nimi ale zmusiłam się i wbiegłam na dach szkoły. Rozłożyłam się wygodnie na murku niczym królowa i spoglądałam w niebo. Po chwili zadzwonił dzwonek i cały chaos ustał. Zero szumów, jęków, krzyków i śmiechów, całkowita cisza i spokój. Zanurzyłam się w niej cała i usnęłam. Nie wiem ile spałam lecz nagle poczułam jak ktoś głaszcze mnie policzku. Złapałam dłoń tej osoby. Była ona dosyć duża i z pewnością nie należała do kobiety bo chociaż dosyć gładka to było czuć chrzęści i grube palce. Szybko obróciłam się zeskoczyłam z murku przytwierdzając dłoń do pleców.
- Nie wiesz że nieładnie jest dotykać dziewczyn, gdy śpią – facet nie raczył nawet odpowiedzieć, usłyszałam tylko cichy drwiący śmiech. W ułamku sekundy ten facet obrócił się i wykonał skok. Nadal trzymałam jego rękę lecz byłam splątana jego ramionami.
- Wiem ale lubię to robić – usłyszałam głos szepczący mi to do ucha. Nie wiedziałam kim ta osoba jest ale miałam jej dosyć lecz bawiło mnie to. Prześlizgnęłam się więc pomiędzy jego nogami tyłem robiąc szpagat.
- Powiedz lepiej kim jesteś – zaśmiałam się widząc jego splątane nogi przechodzące przez jego krocze. Facet zaśmiała się i ukazał mi na chwilę swoja twarz. Nie widziałam zbyt wiele. Po facet znów mi się wywiną. Coraz lepiej się bawiłam bo facet najwyraźniej nie chciał bym zobaczyła jego ryj. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Była to osoba dosyć gruba i ciężka po stąpała jak słoń, a w tle jego kroków brzmiały szpilki. Facet najwyraźniej również to usłyszał, bo poluźnił więzi. Wykorzystałam to i przeskoczyłam nad nim wyrzucając go w powietrze. Ten zaś wylądował na kolanach podpierając się dłońmi. Wstał i otrzepał kurz. Ja zaś schowałam się przeskakując murek i zwisając na nim.
- Dzień dobry nauczycielu Han. Nie widział pan nowej uczennicy Ji. Nie było jej na kilku lekcjach – usłyszałam głos znajomego paszteta
No, to by było na tyle grafomaństwa.
Proszę powiedzcie co zrobić by poprawić swój styl
Odstawić tekst na parę dni, przeczytać go jeszcze raz i wyłapać tak podstawowe rzeczy jak literówki i powtórzenia. I nie wrzucać kilku tekstów za koleją, bo to się z celem mija. Wpakujesz dwa, trzy kiepskie opowiadania jedno za drugim, to do czwartego nikt już nie zajrzy.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Nowy tekst nowego użytkownika --- trzeba zajrzeć. Tytuł z błędami już coś sugeruje, ale może to przypadek, nie przesądzajmy zawczasu... Ale nie, niestety sugestia okazała się słuszną. Radosna twórczość bez chwili refleksji nad tym, co i jak się pisze...
Zamiast morałów w stylu: czytelnika trzeba szanować, a samemu pokazywać się z dobrej strony, jedno pytanie: nie przyszło Tobie do głowy, Autorze, by porównać własne dzieUŁo z normalnie wydrukowaną książką?
Przeczytałem część zatytułowaną "Ji" i zajrzałem do "Drużyny G". Już wiem, co to jest: przetłumaczone jakimś niezłym translatorem japońskie opowiadanie erotyczne. A sądząc po tytule drugiego fragmentu - może nawet pornograficzne. Mini Tenshi, rady, które dotąd otrzymałaś są bezcenne. Powodzenia!
tintin, czyli autorka do plagiaciara?? :P
Jakp poprzedni tekst. Żenada.
Hej.
Jeśli Tintin nie ma racji to droga autorko odstaw to co bierzesz. Bynajmniej na czas w okresie pisania, przeczytałem pierwsze dwa mini opowiadania i nie jestem w stanie brnąć dalej. Czy jest w ogóle sens? Zresztą co to za wspólnego z fantastyką. Jeśli ktoś przeczyta całość i odnajdzie niech będzie tak miły i napisze w którym to momencie, ja sił nie mam.
Pozdrawiam.
Powtórka z Toshia? Nie daj Quetzalcoatlu.
"Proszę powiedzcie co zrobić by poprawić swój styl"
Czytanie tekstów PRZED publikacją byłoby niezłym początkiem.
Początek:
"Kolejny piękny dzień, w którym przystało mi żyć. Nazywałam się Ji i przystało mi żyć".
Przeczytałem dokładnie tyle, więc nie wiem, czy w trzecim zdaniu też pada stwierdzenie, że przystało jej żyć. Dostałaś pod Angelsami kilka porad, które postanowiłaś - mówiąc brzydko - olać. Te teksty nie były redagowane. Szczerze wątpię, czy były w ogóle przeczytane. A jeśli Tobie nie chce się ich czytać, to dlaczego komukolwiek innemu miałoby się chcieć?
(...) droga autorko odstaw to co bierzesz. Bynajmniej na czas w okresie pisania, przeczytałem pierwsze dwa mini opowiadania (...)
Błagam.
Niestety, poległam ; (
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
Zawsze chce mi się śmiać z ludzi niepotrafiących używać słowa "bynajmniej" : )
Droga autorko... rady ode mnie masz w innym opowiadaniu.
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)
Hej.
Ciesze się że zwróciłem swoją niewiedzą uwagę, od dziś będę pamiętał. Dziękuję drogi exturio.
Pozdrawiam.