- Opowiadanie: Promix231 - Mysterium Cosmographicum

Mysterium Cosmographicum

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Mysterium Cosmographicum

Tekst wysłałem na konkur Slamer SF, gdzie dostał się do finału. Warunkiem podstawowym było napisanie opowiadania do max 5 stron i opisać w nim jedno z wielkich odkryć astronomicznych i fizycznych. W finale musiałem napisac drugi tekst, który zaraz wrzuce.

Mysterium Cosmographicum

NIE UTRUDNIAĆ SOBIE ŻYCIA !!

 

Nie dawno przypomniało mi się pewne wydarzenie z mojej młodości. Nie wiem jak to zrobili, ale przez te wszystkie lata nic nie pamiętałem, aż do tej chwili. Wszystko, co wtedy się wydarzyło wydaje się snem, snem nad wyraz realnym i prawdziwym. Gdyby nie pewien szczegół uznał bym, że mój umysł bawi się ze mną w tych ostatnich chwilach mojego życia.

Tak kochani, odchodzę. Nie zostało mi zbyt wiele czasu, najwyżej kilka dni, ale nie jestem z tego powodu smutny i wy się nie smućcie, ponieważ zostawiłem po sobie coś, co na zawsze zmieni nasz świat. To dzieło mojego życia, moje dziedzictwo dla was. Zostawię po sobie jeszcze te kilka stron, które teraz piszę. Może ktoś przeczyta je i uwierzy w prawdę w nich zawartą.

Mogłem moją pracę wcześniej pokazać światu, ale bałem się ją opublikować. Strach, tak strach to czynnik, który ma bardzo duży wpływ na nasze decyzje. Ale nie mówię tu o jakimś zwykłym strachu, ale o STRACHU. Można nawet go uznać za pierwotny alarm człowieka, który podświadomie go ostrzega, żeby tego nie robił: „Nie rób tego. Nie utrudniaj sobie życia”. Ludzie często poddają mu się, a gdy już to zrobią i uwierzą, że właściwą decyzje podjęli to wtedy trudno jest ich przekonać do zmiany zdania, chociaż mieli by się mylić.

Tak było ze mną do chwili, gdy dowiedziałem się, że umieram. Dziwne. Mimo, że śmierć to koniec wszystkiego, co znamy to mimo wszystko poczułem się w chwili wydania wyroku wolnym, wolnym od STRACHU. Postanowiłem, więc w tej jednej decydującej chwili zmienić ludzkie nastawienie do świata i ich samych publikując moją prace „De revolutionibus orbium coelestium”. Tu natomiast dowiecie się, co miało na mnie decydujący wpływ, co podświadomie mnie zainspirowało do stworzenia tego dzieła.

Opisze tutaj to, co zdarzyło się 19 lutego roku pańskiego 1493 w moje dwudzieste urodziny.

 

* * *

 

Ten dzień zaczął się tak jak każdy inny, od modlitwy oraz od porannych wykładów. Na zewnątrz panowała straszny ziąb, a całe miasto było pokryte grubą warstwą śniegu. To niesamowite. Wtedy byłem jeszcze zwykłym chłopakiem i po tym dniu nim pozostałem, przynajmniej tak mi się wydawało, aż do dziś. Tyle widziałem rzeczy okropnych, jak i wspaniałych w ciągu całego życia, ale od dawna nie mogłem się wyzbyć uczucia, że nie jestem tą samą osobą od tego pamiętnego dnia.

– Mikołaju! Mikołaju! – krzyczał profesor. – Mikołaju wstawaj wykład się skończył idź do domu. Pewnie znów przez całą noc oglądałeś gwiazdy.

Podniosłem się szybko i rzekł do profesora:

– Przepraszam bardzo panie profesorze. Już więcej się to nie powtórzy.

– Już to widzę. – rzekł kpiąco. – Już kilka razy zasypiałeś na moich zajęciach i za każdym razem to samo powtarzałeś. Dziś do tego jeszcze chrapałeś. Hmm, więc co ma z tobą zrobić Mikołaju?

– Aaaaa … To, co profesor uzna za stosowne. – odrzekłem pośpiesznie.

– Znowu to samo! Kara boska z tobą !- krzyknął i zwrócił oczy ku górze, by potem znów spojrzeć na mnie. – Masz szczęście, że cię lubię. Dawno nie uczyłem tak bystrego ucznia jak ty. No dobrze uciekaj już mam masę pracy na głowie.

– Dziękuje panie profesorze. – to powiedziawszy wybiegł z sali ledwie słysząc ostatnie słów profesora i uśmiechając się pod nosem.

– Gdyby chociaż udawał, że moje zajęcia go interesują. – westchnął i rzekł – On to pewnie kara zesłana przez Boga za moje obżarstwo.

 

* * *

 

Po wykładzie ruszyłem od razu do domu. Gdybym wiedział wtedy, co się wydarzy później nie pobiegł, bym na skróty małymi wąskimi uliczkami miasta, ale jak każdy udał bym się główną aleją. To, co wtedy stało w jednej z takich uliczek wstrząsnęło mną tak jak by przejechało po mnie nie jeden, ale całe stado koni do tego z jeźdźcami w siodle. Stanąłem jak wryty, gdy „to coś” się pojawiło. Bardzo jasne światło ,jak by sam anioł zstąpił na ziemie i do tego poruszał się w moim kierunku. Ze strachu nie mogłem wydać z siebie, ani jednego dźwięku, by wezwać pomoc, czy nawet odwrócić się i uciec. Czy wspomniałem jak się bałem? Nie chciał bym w tym momencie oglądać swojej twarzy w zwierciadle. Z każdą chwilą „to coś” było coraz bliżej mnie, by zatrzymać się dwa metry ode mnie. Wtedy też straciłem przytomność i nie wiem, co się ze mną wtedy działo do chwili, gdy się obudziłem.

Gdy odzyskałem przytomność, otworzyłem oczy, wstałem i na tyle na ile pozwoliła sytuacja w jakiej się znalazłem zacząłem się rozglądać, by dowiedzieć się gdzie jestem. Wszystkie wspomnienia z chwili przed zasłabnięciem właśnie teraz wróciły do mnie jak, by strzelano do mnie z działa, dlatego starałem się zając się czymś i nie myśleć o tym.

Z tego, co pamiętam znalazłem się w sporym pokoju, gdzie oprócz łóżka nie było nic więcej. Nie było mebli, nie był okna, a przede wszystkim nie było drzwi. Wszystko wokół było białe. Czy wspomniałem jak się bałem? Przez blisko dwie może trzy godziny siedziałem tam starając się uspokoić, gdy „to” się wydarzyło. Stałem przed jedną ze ścian, gdy tuż przede mną się rozsunęły, a ja mogłem przejść. Chwile się wahałem, ale przeszedłem i znalazłem się na korytarzu, który prowadził w jedną stronę. Prosto.

Szedłem około dziesięciu minut, gdy skończył się korytarz, a przede mną znalazła się ściana. Nie mogłem iść dalej. W tym momencie nie wiem, dlaczego, ale strach minął, a na jego miejscu pojawił się gniew.

– Nie róbcie ze mnie idioty! – krzyknąłem z całych sił.

Kilka sekund później ściana przede mną się rozsunęła, a ja usłyszałem śmiech. Byłem nadal wkurzony, więc nie zawahałem się i szybkim krokiem ruszyłem przed siebie, by zaraz się zatrzymać. Znalazłem się w takim samym pokoju jak wcześniej tylko, że w pokoju tym znalazłem długi stół z krzesłami ustawionymi w rzędzie, a przy nim dwie osoby siedzące, które śmiały się ze mnie. Wyglądali oni jak ludzie z dwoma małymi wyjątkami. Byli nadzwyczaj piękni, urodziwi, nadzwyczajni, nawet nie wiem jak ich opisać, no i mieli odstające, szpiczaste uszy. Nie takie jak my. Gdy przestały się śmiać jedna z nich odezwała się do mnie.

– Nazywam się Alto, a mój kompan obok to Enevi. Witamy cię Mikołaju na statku Andromeda.

Wpatrywali się przez chwile we mnie, a ja jak ostatni dureń nie potrafiłem wypowiedzieć, ani jednego słowa.

– Nie bój się nic złego z naszej strony cię nie spotka. – rzekł Enevi.

Wziąłem się w garść i odpowiedziałem.

– Kim jesteście i gdzie ja jestem? – starałem się nie okazać strachu.

– Co do drugiego pytania to już na nie odpowiedzieliśmy jesteś na statku Andromeda, a z odpowiedzą na te pierwsze poczekamy chwile. – rzekł Alto – Najpierw chcemy ci coś pokazać i powiedzieć.

– Dobrze. – odpowiedziałem niepewnie.

W tym momencie ściana za nimi się rozsunęła, a moim oczom ukazała dziwna olbrzymia kula na czarnym tle o kolorze … Nie, ona miała wiele kolorów niebieski, biały, brązowy i wiele innych. Nawet nie wiem jak to opisać. To, co widziałem było straszne, jak i niesamowite.

– To jest twój dom. – odezwał się Alto.

– Nie możliwe! – powiedziałem odruchowo.

– Ale taka jest prawda. To jest twoja planeta na, której żyjesz. – stwierdził Enevi.

Czy wspomniałem jak się bałem? Gdy ja przyglądałem się widokowi przede mną, który nie mogłem pojąc swoim małym rozumkiem, oni zaczęli między sobą rozmawiać.

– Alto pamiętasz Ptolemeusza? – zapytał Enevi.

– Tak pamiętam. To ten, co zaczął wariować, gdy mu to pokazaliśmy. – odpowiedział Alto. – Tylko gdybyśmy wiedzieli, co on namiesza … Ach. Szkoda gadać.

– To ten sam. Przez tysiąc pięćset set lat nas nie było, a ten baran głupoty im wcisnął, ale tym razem chyba dobrze wybraliśmy. Trzeba sprawę wyprostować.

– Chyba masz racje. Przynajmniej jakoś się trzyma. – stwierdził Alto i wtedy odezwał się do mnie. – Mikołaju usiądź tu przy stole z nami chcemy ci o czymś powiedzieć.

Zrobiłem jak kazali i usiadłem naprzeciwko nich. Pierwszy odezwał się Alto.

– Na początku chcemy cię przeprosić za to, że tak cię przestraszyliśmy oraz za Ptolemeusza.

– Nic się nie stało. Tylko mnie zaskoczyliście – powiedziałem, by zaraz dodać zdziwiony. – Za jakiego Ptolemeusza chcecie mnie przepraszać?

– Dokładniej chcemy cię i cała ludzkość przeprosić za Klaudiusza Ptolemeusza tego od teorii geocentrycznej. – powiedział tonem przepraszającym Enevi. – To przez nas poniekąd wprowadził was w błąd.

– Jaki błąd? – zapytałem.

– Po porostu źle nas zrozumiał. – odparł Enevi. – Ziemia, czyli twoja planeta krąży wokół Słońca, a nie na odwrót.

Nie wiem, dlaczego, ale uwierzyłem w każde słowo wypowiedziane przez nich. Chociaż ostatnia wypowiedz zdumiała mnie.

– Nie … możliwe. – rzekłem niepewnie.

– To prawda. Sam zobacz. – powiedział Alto i popatrzyłem w lewo. W tym momencie planeta zaczęła się oddalać stając się coraz mniejsza. Czy wspomniałem jak się bałem? Nagle moim oczom ukazała się inna planeta, wielka i ogromna, cała żółta. Alto kontynuował. – To, co teraz widzisz to Gwiazda, albo inaczej Słońce. Popatrz na te punkty wokół niej. To planety. Kolejno Merkury, Wenus, Ziemia, Mars, Jowisz i tak dalej. Słońce znajduje się w centrum, a inne ciała niebieskie krążą wokół nich. Spójrz, nad stołem pokazany jest wirtualny obraz układu.

Mimo iż wierzyłem w każde ich słowo to i tak mój rozum nie mógł pojąć tego, co mi chcieli przekazać. Jak wcześniej wspominałem wszystko, co wokół działo się było zarazem straszne i fascynujące. Nawet sam nie wiem, które z tych odczuć miało na mnie największy wpływ. Teraz już nie potrafiłem powstrzymać się i ciekawość wygrała nad strachem.

– Kim jesteście? – spytałem.

– Nazywamy siebie Ludem Gwiazd, Azarti. Wybraliśmy ciebie. – odpowiedział Alto.

– Co chcecie ode mnie? Do czego i dlaczego wybraliście mnie?

– Wybraliśmy ciebie byś naprawił nasz błąd i Ptolemeusza. – odparł Enevi. – Chcemy byś przekazał ludziom na Ziemi, że ich planeta krąży wokół Słońca. A wybraliśmy cię z jednego prostego powodu. Jesteś ciekawy świata.

– A jaki w tym wasz interes, by wyprowadzać nas z tego błędu? – spytałem spokojnie. Na te pytanie odpowiedział mi Alto.

– Wszechświat jest wielki, ale mało żyje w nim inteligentnych istot. Nasza rasa jest potężna i długowieczna, lecz zmęczyliśmy się samotnością, dlatego chcemy przyspieszyć odrobinę wasz rozwój. Oczywiście nie wpływamy na wasz rozwój technologiczny czy biologiczny tylko za sprawą pewnych sugestii takich jak ta próbujemy was nakierować na odpowiedni tok rozumowania. Chcemy byście przestali bać się świata, a zaczęli go badać.

Odpowiedz jego tak mnie zaskoczyła, że zdołałem powiedzieć tylko jedno słowo.

– Rozumiem.

– Czy pomożesz nam w tym? – zapytał Enevi po dłuższej chwili milczenia.

– Pomogę wam. – odpowiedziałem bez chwili zastanowienia.

– Więc teraz powrócisz na Ziemie. – rzekł Alto, by zaraz dodać.– A i jeszcze jedno. Nic nie będziesz pamiętać z twojego pobytu u nas. Oczywiście kiedyś wszystko sobie przypomnisz.

– Ale jak mam zrobić to, co mam zrobić nie pamiętając tego wszystkiego? – spytałem zaskoczony.

– Ty sam nic nie będziesz pamiętać, ale twoja podświadomość zauważy, że coś jest nie tak i  będzie cię pchać do szukania odpowiedzi oraz weryfikowania już poznanych prawd. – odpowiedział Enevi.

– No cóż nie mam wyboru, muszę wam wierzyć. – odparłem, by dodać. – Będzie bolało?

– Oczywiście, że nie. Żegnaj Mikołaju Koperniku. – powiedział Alto i właśnie w tym momencie znów straciłem przytomność.

 

* * *

 

Obudziłem się w tej samej uliczce, w której mnie dorwali. Oczywiście wtedy też myślałem, że zasłabłem, no i nie pamiętałem nic z mojej wizyty na statku Andromeda. Jednak coś mi mówiło przez całe życie w mojej głowie: „Nie jesteś zwykłym człowiekiem. Zmień świat.”, a ja posłuchałem tego głosu.Dopiero dziś wszystko sobie przypomniałem, a mimo to uważam to wszystko, co wtedy się wydarzyło za kiepski żart, chociaż mimo wszystko chciałbym ich jeszcze spotkać i dowiedzieć się, więcej o świecie.

Wykonałem pierwszy krok kochani, drugi należy do was i to od was zależny, czy ich kiedyś spotkacie tam w górze, gdzie razem będziecie się cieszyć wszystkimi wspaniałościami Wszechświata.

 

 

 

Koniec

Komentarze

Gdyby nie pewien szczegół uznał bym, że mój umysł bawi się ze mną w tych ostatnich chwilach mojego życia. - ort. uznałbym piszemy łącznie


Mimo, że śmierć to koniec wszystkiego, co znamy to mimo wszystko poczułem się w chwili wydania wyroku wolnym, wolnym od STRACHU. - powtórzenie i błąd nterpunkcyjny


Opisze tutaj to, co zdarzyło się 19 lutego roku pańskiego 1493 w moje dwudzieste urodziny. - literówka, poza tym ludzie w tamtym czasie operowali zupełnie inną polszczyzną


 Na zewnątrz panowała straszny ziąb, a całe miasto było pokryte grubą warstwą śniegu. - panowała ziąb?


Podniosłem się szybko i rzekł do profesora: - i znowu coś nie gra


 Gdybym wiedział wtedy, co się wydarzy później nie pobiegł, bym na skróty małymi wąskimi uliczkami miasta, ale jak każdy udał bym się główną aleją. To, co wtedy stało w jednej z takich uliczek wstrząsnęło mną tak jak by przejechało po mnie nie jeden, ale całe stado koni do tego z jeźdźcami w siodle. Stanąłem jak wryty, gdy „to coś” się pojawiło. Bardzo jasne światło ,jak by sam anioł zstąpił na ziemie i do tego poruszał się w moim kierunku. Ze strachu nie mogłem wydać z siebie, ani jednego dźwięku, by wezwać pomoc, czy nawet odwrócić się i uciec. Czy wspomniałem jak się bałem? Nie chciał bym w tym momencie oglądać swojej twarzy w zwierciadle. - ort. pobiegłbym, jakby, udałbym, chciałbym


 Wszystkie wspomnienia z chwili przed zasłabnięciem właśnie teraz wróciły do mnie jak, by strzelano do mnie z działa, dlatego starałem się zając się czymś i nie myśleć o tym. - znowu ort.


Z tego, co pamiętam znalazłem się w sporym pokoju, gdzie oprócz łóżka nie było nic więcej. Nie było mebli, nie był okna, a przede wszystkim nie było drzwi. Wszystko wokół było białe. - powtórzenia i literówka

 

Tekst jest najeżony błędami wszelkiego typu: ortograficzne, masa powtórzeń, literówki, interpunkcja leży i kwiczy, podobnie jak zapis dialogów. Wypisałem tylko kilka przykładów, tak naprawdę, to co trzecie zdanie należy poprawić. Fabuła też nie rzuca na kolana. Opowiadanie nie podobało mi się.

Pozdrawiam


Mastiff

Nowa Fantastyka