
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Ted Wesley siedział w ten grudniowy wieczór roku 2062 w swoim wygodnym, acz nieco wytartym fotelu. Stukał równomiernie palcami o poręcze mebla, wpatrując się w galerię obrazów na ścianie. Za wcześnie było by kłaść się spać, za późno by robić coś sensownego. Zresztą, 80 lat jakie liczył sobie Ted nie bardzo go skłaniało do jakichś szaleństw. Tkwił więc staruszek na wysłużonym siedzisku, analizując fotki jedna po drugiej wiszące na pożółkłej tapecie. Prezentowały one lata jego młodości, przeważnie te, gdy pomagał rodzicom w prowadzeniu pubu. Pamiętał tę atmosferę, gdy podczas weekendów bądź ważnych meczy piłkarskich ludzie tłumnie pchali się do lokalu, przygrywała głośna muzyka, klientela świetnie się bawiła. Młodemu wtedy Tedowi też to nie przeszkadzało, lokalik miał swój urok, niezaprzeczalną magię, choć był raczej kameralny. Klienci znali dobrze rodziców Wesley’a, i czasem dawali młodziakowi jakieś zaskórniaki na słodycze. Również od rodziców dostawał znaczne kieszonkowe. Co prawda praca wymagała sporo wysiłku i tempa, lecz jemu to w zasadzie nie przeszkadzało. Weszło mu to w krew, i stało się czymś naturalnym, jak oddychanie.
Złote lata trwały gdzieś tak do roku 2029, gdy to różne formy wirtualnej rzeczywistości zaczęły masowo wypierać tradycyjne używki – alkohol, papierosy, a nawet narkotyki. Zaczęło się od ,, Ronda’’, czyli okręgu zakładanego na głowę. Emitował on obrazy, które w postaci plansz wielkości pocztówki kręciły się dookoła głowy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. One, wraz z specjalnym czujnikami powodowały rodzaj halucynacji, tworzyły inne światy, do których przemieszczali się użytkownicy. Po założeniu programowało się specjalną blokadę czasową, i po upływie wskazanego limitu projekcja się kończyła. W porównaniu z alkoholem nie prowadziła do kaca, ani do takich uzależnień. Do tego narzędzia można było wgrywać własne ,,e-sny’’, jak to powszechnie nazywano, bądź za pomocą nadajników przeglądać i wybierać te, emitowane przez przechodniów na ulicy. W towarzystwie twórcy najlepszych tego rodzaju projekcji brylowali. Był to swego rodzaju rodzaj szpanerstwa, sposób wybijania się w towarzystwie.
Najbardziej palili się do tego nastolatki, ogólnie ludzie młodzi, dając upust swojej wybujałej wyobraźni. Stali się po części ,, e– artystami’’ na równi z ludźmi sztuki tworzącymi muzykę, filmy czy też malującymi obrazy. Spędzali wiele godzin przy komputerach bądź urządzeniach mobilnych, żeby ich projekcja była jak najbardziej szalona, a zarazem inteligentna i pomysłowa.
Zaraz po nich sięgnęli do tego również artyści. Upatrywali w tych urządzeniach rodzaj brudnopisu, pomocnika, mającego im pomóc w ćwiczeniu ich postrzegania sztuki, gimnastykowania umysłu. Początkowo się do tego ograniczali, lecz z upływem czasu wykształciła się z tego samodzielna, odosobniona forma artyzmu zwana ,, wirtualizmem’’. W galeriach na trójwymiarowych, dotykowych hologramach emitowano projekcje ,, wirtualizmu’’. W 2036 wyszło udoskonalone ,, Rondo II’’ emitujące dodatkowo jeszcze zapachy. Można było sobie ustawić rodzaj woni, jego intensywność i natężenie. Wdarło się to również do wspomnianych powyżej galerii, i tak ,, wirtualizmy’’ wspomagano ferią zapachów, nad którą pracowało oddzielne grono ekspertów, zwanych ,, inżynierami zapachu’’.
Trzecią grupą na którą sprzęt ten trafił na podatny grunt byli robotnicy. Zauważyli, że ,, Ronda’’ świetnie relaksują po znojach ciężkiego dnia pracy, a nie pozostawiają skutków ubocznych co alkohol tudzież narkotyki. Po odbytej sesji bez przeszkód można w pełni funkcjonować, nazajutrz spokojnie wrócić do roboty. Zwłaszcza w grupie pracowników fizycznych w przedziale wiekowym 30-40 lat cieszyło się dużą popularnością ,, Rondo’’, gdyż sądzili, że jest to po prostu udoskonalona forma gier komputerowych, słowem rozrywki znanej im świetnie z błogich lat dzieciństwa.
Bywały przypadki, że lekarze zalecali cierpiącym na depresję ,, Ronda’’. Okazało się, że w sporym stopniu powodowały zanik choroby, ewentualnie w gorszym przypadku odczuwalne cofnięcie się jej symptomów. Trzeba było tylko uważać, aby pacjenci nie popadli w uzależnienie. Na szczęście twórcy ,, Rond’’ pomyśleli i o tym, tworząc całe specyficzne, wyrafinowane środowisko, typową ,,higienę’’ dla umysłu, uzupełnienie, które pomagało funkcjonować, gdy nie tkwiło się w ,, e-śnie’’. Zaliczano do tego chociażby logiczne gierki, absorbujące prace mózgu w wolnym czasie, bądź specjalnie dobraną muzykę wpływająca na nastrój. Powstał cały przemysł, skierowany na produkcję dodatków do ,, Rond’’. Zatem ich właściciele nie musieli się o nic obawiać.
Wiadomo że apetyt rośnie w miarę jedzenia, i nabywcy popularnych ,, odpływaków’’( tak w żargonie określano ,, Ronda’’) upominali się o lepsze, nowsze funkcje. Producent, firma ,,Virtual Dreams’’ zakasała rękawy, i podjęła prace konstrukcyjne nad trzecią generacją ,, odpływaków’’. Wprowadzono doń jedną, acz kluczową innowację, mianowicie zaimplementowano dotyk, tak, żeby jeszcze bardziej urealnić wirtualną przygodę. Niestety, wymagania technologiczne spowodowały, iż przynajmniej na razie nie udało się stworzyć wersji mobilnej. Zbudowano wielkie budki, w których kładli się użytkownicy. Wtedy oblepiały człowieka specjalne lepy, stymulujące doznania zmysłów. I tak właśnie wpływał ów jegomość w ,, e-sen’’ jeszcze lepiej, jeszcze dokładniej, jeszcze przyjemniej, jeszcze radośniej. Niestety, budki kosztowały krocie, więc stać na nie było wyłącznie punkty sprzedaży producenta.
Spece od marketingu ,, VD’’ mieli głowy nie od parady, i wnet pojawiły się dynamiczne i nachalne reklamy promujące nowe formy używek. W mediach, w sferze publicznej do społeczeństwa skierowano odezwę ,, Witaj kolego, chcesz odpocząć po trudach pracy, zrelaksować się, zapomnieć o bolączkach tego świata, a jednocześnie nie ponosić skutków ubocznych po zażyciu alkoholu tudzież narkotyków? Zapraszamy Cię więc do naszej nowej rozrywki, pięknej rzeczywistości, a po błogim wypoczynku wrócisz w pełni funkcjonalny do pracy, nauki, spokojnie zasiądziesz nawet za sterami dowolnego pojazdu. Już my o to zadbaliśmy’’. Hasło trafiło na podatny grunt, powoli, acz sukcesywnie ludzie skłaniali się ku nowej rozrywce. Pierwszymi ofiarami byli właściciele pubów i sklepów monopolowych, ich straty rosły w zastraszającym tempie. Nikt już nie chciał namiastki oderwania się od fizycznego, ułomnego świata, gdy miał do dyspozycji o niebo doskonalsze wyjście. Ci co pozostali przy dawnych nawykach to zbyt nieliczna grupa, żeby mogła utrzymać rentowność całego biznesu. Upadek lokalów z alkoholami stał się faktem. Za nimi po premierze ,, trójki’’ manatki zaczęli też zwijać dealerzy narkotykowi, wypierani przez nowy krzyk mody. Co bardziej dynamiczni sprzedawcy niegdysiejszych używek chcąc przetrwać postanowili pójść z duchem czasu, i zainwestować w ów nowinki techniczne. Głównie chodzi o trzecią generację ,, Rond’’, by zaserwować je bywalcom w lokalach.
Lecz ,,Vd’’ i jemu podobni wytwórcy i podwykonawcy wyczuli co się święci, że przed nimi rysuje się możliwość zawiązania monopolu, mogącego przynosić astronomiczne zyski z sprzedaży i wynajmu urządzeń do ,, e-snów’’. Zawiązali więc gigantyczny kartel, nazwany ,, Schody do niewinności’’, a ich żelaznym uzgodnieniem było nie wypuszczania głównie ,, trójek’’ poza własną dyspozycję, aby nie tworzyć konkurencji, i zmonopolizować rynek rozrywki. I bardzo surowo się trzymano tej zasady, przez co prędko ziściła się ta prognoza – zmarginalizowano do granic błędu statystycznego rynek alkoholu, narkotyków, a także papierosów. Kartel zbijał krocie, wbijając raz za razem gwoździe do trumny dawnych królów zabaw. Stworzył nową jakość, przejął cały rynek ,, imprezowy’’, zarabiał nieopisane wręcz pieniądze, miał kolosalne wpływy polityczne i ekonomiczne, trzymał w garści nawet władze, będąc państwem w państwie. Hermetyzm środowiska sprawił, że od przestarzałego biznesu wycofali się dawni właściciele, a nawet światek przestępczy. Każdy starał się znaleźć inne, nowe zajęcie, chciał odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Wesley znużony ciągłym wgadywaniem się w ścianę, wstał z fotela, wszedł do niewielkiego przedpokoju, założył kurtkę i buty, i wyszedł z mieszkania na krótki spacer. Idąc ulicą zauważył niewysokiego, siwego mężczyznę z brodą. Skądś znał tę twarz, wydawała mu się znana. Tak, to on ,Alex Tucker, dawny kolega z liceum Teda. Staruszek podszedł do niego, poklepał po ramieniu gdyż ten był odwrócony do niego plecami. Wtem krępy mężczyzna odwrócił się. Czego – rzekł – Zaraz chwileczkę, Teddy to Ty??!! – dopytał z niedowierzaniem. Szmat czasu Cię nie widziałem – ucieszył się – co u Ciebie słychać?
A jestem od wielu lat na emeryturze, życie mi tak płynie z dnia na dzień – odrzekł
Tak samo mnie – przytaknął Alex – nuda i monotonia, jak pracowałem w mojej hurtowni papierosów to było życie, ciągły ruch, spotkania biznesowe, nie było czasu na nudę. Niestety po wejściu ,, Rond’’ cały interes diabli wzięli – wycedził przez zęby – musiałem ją sprzedać na magazyn. Założyłem potem mały sklepik z elektroniką, i jakoś tę rzepkę sobie skrobałem.
Mój lokal też splajtował – dodał Ted – odziedziczyłem go po rodzicach, i chciałem przekazać dzieciom a potem wnukom, a tu wyszły z tego nici. Kryzys spowodował, że przerobiłem go na kawiarnię, ale ona już nie miała takiej klienteli i zysków.
Tak to już jest – westchnął Alex – rewolucje i postępy zbierają obfite żniwa. Nowe zastępuje stare, staliśmy się ofiarami tego cyklu. Ale są chociaż wspomnienia, tego nikt nam nie zabierze.
Fakt – przyznał Wesley – nasze interesy były niewielkie, co dopiero mają powiedzieć ci krętacze z karteli od ,, prochów’’. Ich imperia rozpadły się w drobny mak. Koncerny od ,, e-snów’’ okazały się silniejsze, sprytniejsze, dynamiczniejsze. Idące z duchem czasu. To ich epoka, ich pora.
Ale w sumie oni wiele się od nas nie różnią, też serwują ludziom rozrywkę, tylko w innej formie, nowocześniejszej i trzeba przyznać lepszej – stwierdził Alex.
Ano, taka prawda, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, nasz czas minął, pora się zbierać, za zimno jest na dłuższe pogawędki. Spotkamy się w bardziej sprzyjających okolicznościach – zauważył Ted Wesley.
Tym stwierdzeniem staruszkowie pożegnali się, każdy idąc w swoją stronę. Obaj zbyt dumni, by wylewać żale, a zarazem z rozdrapanymi ranami, będąc ofiarami idącego postępu. Resztę duchowych rozterek przejdą już w domu, rozważając w spokoju, samotności. Stali się ofiarami galopujących zmian cywilizacyjnych i społecznych, i dobrze zdawali sobie z tego sprawę, lecz nic nie mogli uczynić, by zachować dawne koleje rzeczy. Ich czas świetności minął, pozostały tylko zdjęcia, filmy i wypieszczone wspomnienia. Pewien rozdział w ich księdze życia po prostu dobiegł końca.
Tylko tyle mogę Ci powiedzieć o tym tekście. Zapis dialogów, spacje przy cudzysłowach, słowny zapis liczb.
Ten pomysł już zaprezentowałeś. I -- podobnie jak wcześniej -- silnie zarysowałeś tło, ale nadal nie ma tutaj fabuły (jednej rozmowy raczej fabułą nazwać nie można), czyli mówimy o szkicu, a nie o opowiadaniu.
Poczytaj, co napisałem pod "W labiryncie dusz".
"analizując fotki jedna po drugiej wiszące na pożółkłej tapecie" - fotki? Serio? Fotki mogą być na blogu czternastolatki, w pokoju bohatera literackiego mogą być co najwyżej "fotografie" albo lepiej "zdjęcia". Poza tym nie wiszą na tapecie, tylko na ścianie (zamiast "wiszące na pożółkłej tapecie" można napisać "wiszące na ścianie, pokrytej pożółkłą tapetą). I nie "jedna po drugiej" tylko "jedna obok drugiej" lub po prostu "obok siebie". Trzy błędy w połowie jednego zdania. Niezły czad.
"W porównaniu z alkoholem nie prowadziła do kaca, ani do takich uzależnień" - takich, czyli jakich? Może lepiej byłoby napisać coś w stylu "tradycyjnych"?
"W towarzystwie twórcy najlepszych tego rodzaju projekcji brylowali. Był to swego rodzaju rodzaj szpanerstwa, sposób wybijania się w towarzystwie." - powtórzenia są złe.
"Najbardziej palili się do tego nastolatki" - paliły nastolatki albo palili nastolatkowie.
A to dopiero jedna trzecia tekstu. Ech. Dalej też jest średnio. Powiedziałbym nawet, że kiepsko. Kwestie kiepskiego stylu byłbym w stanie jeszcze przeboleć, ale fabuła też nie jest ciekawa. Nie chodzi nawet o sam pomysł, bo z tego możnaby wyciągnąć cudowne rzeczy, ale sposób, w któr został on zaprezentowany jest generalnie nie do przeczytania. Jeśli chcesz przedstawić czytelnikowi jakąś ideę, rób to mimochodem - niech twoje futurystyczne gadżety będą częścią życia codziennego, niech wplatają się w dialogi i opisy. Nie musisz robić z połowy opowiadania pseudoreportażu, żeby opisać jakiś futurystyczny gadżet.