- Opowiadanie: rockenroller87 - Sterownik

Sterownik

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Sterownik

STEROWNIK

 

 

 

Generał usiadł za biurkiem. Spojrzał uważnie na agenta.

 

– Słyszałeś o projekcie Lalka? – zapytał.

 

– Niewiele – odparł agent Mat Kikowski. – Podobno naukowcy opracowują dla wojska nową broń. Zaawansowana nanotechnologia. To wszystko.

 

– Infiltrator mózgu. Tak jajogłowi nazwali swoje nowe dziecko.

 

– Co to takiego?

 

– Mikroczip. Wszczepiony do organizmu pozwala odczytywać bodźce odbierane przez receptory słuchu i wzroku. Mówiąc prościej widzimy oczami i słyszymy uszami osoby zaszczepionej.

 

– Nieźle – wtrącił agent.

 

– To urządzenie to prawdziwy skarb.

 

– Dopóki nie zostanie wykorzystane przeciwko nam.

 

– W tym właśnie problem. Dziś rano zniknął doktor Erst, pomysłodawca i główny architekt czipu. Musisz go odnaleźć. Jak najszybciej. Jeśli doktor podzieli się z kimś swoją wiedzą, będziemy mieć duże kłopoty.

 

– Nie przydzieliliście mu ochrony? – zdziwił się Mat.

 

Generał zmarszczył brwi i odpowiedział:

 

– Masz mnie za głupca? Godzinę temu policja znalazła w mieszkaniu doktora dwa trupy. To nasi chłopcy. Tu masz adres. Pracuj ostrożnie. Nie chce rozgłosu.

 

Agent Kikowski zsiadł z motocykla. Rozpiął skórzaną kurtkę i zdjął ciemne okulary. Rozejrzał się na boki. Potem wszedł do willi doktora. Po kuchni krzątało się dwóch policjantów. Zbierali odciski palców. Mat na powitanie machnął ręką do funkcjonariuszy. Spojrzał na ciała ochroniarzy, które leżały przy stole. Po krótkich oględzinach powiedział:

 

– Zostali zaskoczeni. Sześć szybkich strzałów. Zabójca raczej nie był profesjonalistą.

 

Policjant pytająco spojrzał na agenta:

 

– Zawodowiec oddałby dwa strzały – wyjaśnił Kikowski. – Po jednym, między oczy.

 

Agent skierował wzrok na stół, na zakrwawiony czip identyfikujący. Funkcjonariusz wyjaśnił:

 

– To id doktora. Porywacze wypruli mu czip z przedramienia.

 

Mat wstał. Źle się poczuł. Szybko wyszedł na korytarz. Oblał go zimny pot, jego serce przyśpieszyło. To już kolejny raz w tym miesiącu. Agent łyknął tabletki uspokajające. Wziął głęboki wdech. Po chwili mógł wrócić do pracy. Wszedł do gabinetu doktora. Na środku stało biurko z wbudowanym w pulpit monitorem. Do ścian przylegały regały z książkami. W pokoju panował porządek. Agent zajrzał do szuflad biurka. Wszystkie, oprócz jednej, były otwarte.

 

– Co tam ukrywasz, doktorku? – mruknął do siebie, przystawiając do zamkniętej szuflady urządzenie dekodujące zamek.

 

Charakterystycznie piknięcie zasygnalizowało pomyślne ukończenie dekodowania. Mat wysunął szufladę. Znalazł w niej kilka przenośnych dysków i stary notes z pożółkłymi kartkami. Takie zeszyty widział jedynie w dzieciństwie, w rękach swojego dziadka. Otworzył notes na stronie, na której kończyły się zapiski. Przeczytał:

 

,, Nie ufam już nikomu. Nawet sobie. Teraz też mogą być w mojej głowie. Widzieć co piszę. Niewolnictwo. Czuję jego smak. Eisen ma rację. Powinienem go słuchać. ”.

 

Agent Kikowski wyjął telefon i zadzwonił:

 

– Prześlijcie mi wykaz osób o nazwisku Eisen – powiedział. – Do każdej z osób dołączcie poziom znajomości z Heike Erstem.

 

Kikowski postawił telefon na stole. Włączył tryb rzutnika. Na ścianie wyświetliły się dane osób o nazwisku Eisen. Po pewnym czasie agent pokręcił głową z niezadowoleniem. Według Agencji, żadna z wyszukanych osób nie znała się z doktorem. Mat zamierzał wyłączyć rzutnik. Wówczas coś zwróciło jego uwagę. Martin Eisen, lat 51, ksiądz – przeczytał. Popatrzył na regał. Na półce stały dwa wydania biblii i kilka książek o tematyce religijnej. Kikowski otworzył profil podejrzanego by przejrzeć informacje jakie zebrała o nim Agencja. Niedługo potem żwawym krokiem opuścił willę.

 

Martin Eisen siedział przy biurku. Przed nim, na blacie, znajdowało się wiele urządzeń elektronicznych. Telefony, podręczne pulpity i wizualizatory osobiste leżały chaotycznie porozrzucane jak na złomowisku. Szczupły, siwy mężczyzna obracał w dłoni mały dysk. Co chwila przykładał do niego skaner i spoglądał na monitor. W między czasie dłubał cienkim szpikulcem w urządzeniu. Dzwonek do drzwi przerwał mu pracę. Eisen spojrzał na zegarek. Potem otworzył drzwi. Gdy ujrzał młodego, krótko ostrzyżonego mężczyznę o niebieskich oczach, na jego twarzy zagościło zaskoczenie.

 

– Agent Kikowski – przedstawił się gość, pokazując odznakę. – Można wejść?

 

Eisen odparł:

 

– Niestety, nie mam teraz czasu.

 

Ksiądz uśmiechnął się serdecznie, po czym chciał zamknąć drzwi. Kikowski zablokował je ręką.

 

– Co pan robi? – rzucił ksiądz.

 

– Gdzie jest doktor Heike Erst? – zapytał zdecydowanie Mat.

 

– Kto?

 

Agent wepchnął się do mieszkania.

 

– Głuchy jesteś? Gdzie jest doktor?

 

– Nie wiem o czym pan mówi. Wypraszam sobie taki ton – odparł oburzony Eisen.

 

– Radzę ci mówić, klecho. Wiem, że nie zajmujesz się tylko kazaniami.

 

Mat zaczął krążyć po mieszkaniu. Zajrzał do każdego pokoju.

 

– Proszę stąd wyjść! – zdenerwował się Eisen.

 

– Chcesz żebym przyskrzynił cię za usuwanie czipów identyfikujących?. – Agent popatrzył na stertę urządzeń na stole. – Dobrze wiem, że ten elektroniczny skansenik to tylko przykrywka – dodał.

 

– Proszę mnie nie obrażać. Zaraz wezwę policję.

 

– Sam to zrobię. Ktoś będzie musiał przeszukać tę dziuplę. Za fałszywe czipy dostaniesz minimum trzy lata. Przystojny jesteś, więc będziesz miał branie za kratami. Mów, co łączy cię z Heike Erstem?

 

Ksiądz obrzucił agenta groźnym wzrokiem. Z trudem opanował wzbierająca w nim złość. W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Kikowski wyjął broń i szepnął do Eisena:

 

– Otwórz.

 

Ksiądz pobladł. Wyraźnie się zawahał. Wolnym, niezdecydowanym krokiem podszedł do drzwi. Spojrzał na agenta, który czaił się przy ścianie.

 

– Uciekaj! – krzyknął do osoby za drzwiami.

 

Kikowski przepchnął Eisena. Szybko wybiegł na korytarz. Ruszył za uciekinierem. Mężczyzna w długim, szarym płaszczu pędził jak szybko tylko potrafił. Ominął windy i skręcił do klatki schodowej. Agent gnał kilkadziesiąt metrów za nim. Mężczyźni zbiegli na podziemny parking. Tam Mat krzyknął do przechodzącej pary:

 

– Policja! Zatrzymać go!

 

Przestraszeni ludzie odsunęli się na bok. Uciekinier wsiadł do czarnego, sportowego auta i odjechał z piskiem opon. Kikowski przeklął pod nosem. Szybko wskoczył na swój ścigacz. Wyjechał z garażu. Wzrokiem nerwowo poszukał na drodze czarnego auta. To skręcało właśnie w ulicę, prowadzącą na autostradę. Agent dodał gazu. Potem przemówił do wbudowanego w zegarek mikrofonu:

 

– Do wszystkich jednostek w pobliżu. Zatrzymajcie Martina Eisena, księdza, zamieszkałego przy Złotej 51.

 

Kikowski mijał slalomem wolniej jadące samochody. Nie mógł jednak dogonić auta uciekiniera. Ulica wznosiła się. Zaczynał się most. Tuż przed rzeką czarne auto nieoczekiwanie skręciło w zjazd do dzielnicy robotniczej. Na wybrzeżu mieściło się wiele fabryk. Ta okolica cieszyła się złą sławą. Zamieszkiwało ją wielu bezdomnych włóczęgów. Mężczyźni pędzili nadbrzeżną drogą przez kilka minut. Nagle, pod jednym z mostów, uciekinier zatrzymał wóz i wybiegł na ulicę. Kikowski domyślał się dokąd zmierza. Nad wodą znajdowały się otwarte wejścia do kanałów. Pod ziemią kryli się ludzie, którzy z powodu braku czipu identyfikującego nielegalnie przebywali w mieście. Wkrótce agent stanął nad jednym z takich wejść. Z głębi kanału dochodziło echo szybkich kroków. Mat bał się zejść pod ziemię. Wiedział co może go tam spotkać. Nie miał jednak wyboru. Wyjął pistolet i założył okulary, w których ustawił tryb noktowizyjny. Gdy wskoczył do kanału, dostrzegł w oddali sylwetkę uciekiniera. Zbieg nie zachowywał się, jak włóczęga czy rebeliant, który pół życia spędził w kanałach. Poruszał się wolno i ostrożnie. Przy każdym kroku rękoma nerwowo macał ścianę. Zdawało się, że idzie na oślep i nie zna drogi. W pewnym momencie potknął się i padł na ziemię. Zdążył wstać, lecz agent był już zbyt blisko. Dalsza ucieczka nie miała sensu. Uciekinier odwrócił się i wyjął broń.

 

– Nie ruszaj się! Mam pistolet – wrzasnął spanikowanym głosem.

 

Kikowski zatrzymał się. Mężczyźni mierzyli do siebie z broni.

 

– Tylko spokojnie – powiedział Mat.

 

Gdy zrobił krok naprzód, usłyszał:

 

– Zastrzelę cię!

 

– Gdybyś chciał już dawno byś to zrobił. Jak widać nie jesteś mordercą – stwierdził agent.

 

Zbieg cały drżał. Mat mógł mu się teraz uważnie przyjrzeć. Rozpoznał doktora.

 

– Nie zostałeś porwany… – oznajmił. – Ukartowałeś to wszystko.

 

– To nie ja zabiłem ochroniarzy.

 

– Opuść broń. Jeszcze możesz się wycofać. Agencja cię wybroni. Zależy nam na twojej pracy.

 

– Agencja… – mruknął Erst, po czym parsknął śmiechem, niczym szaleniec. – No tak. Jesteś jednym z nich. W tobie pewnie już też są… – dodał pukając się w głowę.

 

– Opuść broń – ponowił Kikowski.

 

– Nie rozumiesz… Już nie wiem czy to moje myśli – doktor miał obłęd w oczach. – Są we mnie.

 

– Myślisz, że agencja wszczepiła ci infiltrator? Jestem agentem. Gwarantuje ci, że nie traktujemy tak swoich pracowników.

 

– Co ty wiesz. Tobą pewnie też sterują! Zaszczepili nas. Nie przewidziałem tego. Jesteśmy niewolnikami. Rozumiesz?! Sterownik trzeba zniszczyć.

 

Doktor zaczął szlochać.

 

– Tylko, że ja nie mam już siły – dodał.

 

Po chwili przystawił pistolet do skroni i pociągnął za spust.

 

– Nie! – krzyknął agent.

 

Krew bryzgnęła na ścianę. Kikowski nie mógł nic zrobić. Zrezygnowany opuścił głowę. Niedługo potem wrócił do wyjścia z kanału. Gdy złapał rękoma drabinki, usłyszał za sobą:

 

– Życie za życie?

 

Nie zdążył się odwrócić. Ktoś przystawił mu lufę do potylicy. Agent uniósł ręce. Spodziewał się najgorszego: egzekucji z rąk rebeliantów.

 

– Nie odpowiesz? – zapytał znajomy głos.

 

Mat rozpoznał Martina Eisena.

 

– Zabijesz mnie, klecho? – odparł Kikowski.

 

– Najpierw coś ci pokażę.

 

Ksiądz związał agentowi ręce i odebrał mu broń. Kikowski poczuł ukłucie w szyję. Stracił przytomność.

 

Obudził się w małym pomieszczeniu bez okien. Otaczały go brudne, pełne zacieków ściany. Był przywiązany do krzesła. Na wprost stał monitor. Kręciło mu się w głowie. Był zdezorientowany, lecz pamiętał co wydarzyło się w kanale.

 

– Gdzie jestem?! – krzyknął.

 

Szarpnął mocno rękoma i nogami, chcąc zerwać wiązania, którymi był unieruchomiony.

 

– To nic nie da – z głośnika w monitorze dobiegł głos Eisena.

 

– Co mi wstrzyknąłeś? – zapytał agent.

 

– Środek nasenny i utylizator.

 

– Utylizator?

 

– Musieliśmy zniszczyć sterownik, który wszczepiła ci agencja.

 

Agent zaczął się śmiać.

 

– Rozumiem – powiedział. – Doktora też tak wrobiliście?

 

– Doktor nie był w stanie udźwignąć prawdy. Niestety. Przestał komukolwiek ufać. Nam także. Nie uwierzył, że usunęliśmy sterownik z jego organizmu.

 

– Szkoda waszego trudu. Jestem odporny na takie żałosne manipulacje. Lepiej od razu mnie zabijcie – rzucił agent.

 

– Co mi po twojej śmierci? Jesteś nam potrzebny.

 

– Nic wam nie powiem.

 

– Nie musisz nic mówić. Chcemy jedynie byś poznał prawdę.

 

– Prawdę? – Kikowski uśmiechnął się pogardliwie.

 

W tym momencie włączył się monitor. Mat zobaczył na ekranie swoją rozmowę z generałem, scenę odnalezienia notesu i pogoń za doktorem. Wszystko było przedstawione z jego perspektywy. Obraz zdawał się pochodzić z oczu agenta. Gdy ekran zgasł, Eisen zapytał:

 

– Robi wrażenie, prawda?

 

– Wszczepiliście mi infiltrator, a teraz powiecie że to agencja? Niezły pomysł.

 

– Sterownik to nie tylko infiltrator. Gdybyśmy mieli nad tobą taką kontrolę, jaką miała agencja, wykorzystalibyśmy to w odpowiedni sposób. Generał nie powiedział ci wszystkiego.

 

– Czego mi nie powiedział? – zapytał Kikowski.

 

– Projekt Lalka to coś znacznie więcej niż praca nad nowym rodzajem podsłuchu. Naukowcom udało się stworzyć sterownik mózgu, urządzenie kontrolujące ludzki umysł.

 

– I ja mam w to uwierzyć? – rzekł agent uśmiechając się ironicznie.

 

– Mózg to maszyna. Miliony reakcji chemicznych, miliony impulsów. Każdą maszyną da się sterować.

 

– Chcesz powiedzieć, że ktoś mną steruje?

 

– Agencja kontrolowała twój umysł od ponad miesiąca. Jesteś trzecią jednostką testową. Powinieneś nam podziękować. Zniszczyliśmy czip.

 

– Jesteś księdzem. Nie wiesz co to wolna wola? – zaśmiał się agent.

 

– Wiem. Niestety wiem także, że dziś można człowieka pozbawić wolnej woli. Zmienić go w robota.

 

– Gwarantuję, że ostatnio działałem w pełni świadomie.

 

– Nie zaniepokoiły cię dziwne bóle głowy, drżenie rąk? Od kiedy pojawiły się ataki? Przypadkiem nie od miesiąca? Sterownik nie jest idealnym urządzeniem. Jego działanie ma skutki uboczne. Widziałeś w jakim stanie był doktor. Jego nie byliśmy już w stanie uratować.

 

Kikowski nie wiedział co odpowiedzieć. Zapadła cisza.

 

– Jeśli to Agencja wszczepiła mi sterownik, skąd macie to nagranie? – zapytał.

 

– Mamy w Agencji swojego człowieka. Poznałeś prawdę. Teraz musisz się z nią pogodzić. My ciebie do tego nie zmusimy.

 

– Więc co teraz? Puścicie mnie?

 

– Bądź ostrożny. Agencja otoczy cię wyjątkową opieką. Sterownik przestał działać. Będziesz dla nich podejrzany.

 

Agent usłyszał za sobą zgrzytanie klucza w zamku. Nie był w stanie odwrócić głowy. W ekranie zobaczył odbicie mężczyzny i zbliżającą się strzykawkę.

 

Otworzył oczy. Leżał na szpitalnym łóżku. Obok siedział funkcjonariusz.

 

– Wreszcie do nas wróciłeś – powiedział policjant.

 

– Jestem w szpitalu? – zapytał Mat.

 

– Znaleźli cię nieprzytomnego nad brzegiem rzeki. Ktoś wstrzyknął ci jakieś gówno. Mam cię tu pilnować.

 

Agent na odczepnego pokiwał głową. Zamyślony wbił wzrok w sufit. Wrócił myślami do tego co usłyszał od Eisena. Nie wierzył w jego słowa. Zachowanie terrorystów i doktora zrodziło w nim jednak wiele pytań. Pytań, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi.

 

– Wyjść! – agent usłyszał stanowczy głos generała.

 

Policjant wykonał rozkaz. Generał miał poważną minę.

 

– Co ty zrobiłeś? Doktor nie żyje. Teraz niczego się nie dowiemy – rzucił zdenerwowany.

 

– Palnął sobie w łeb. Nie moja wina, że zatrudniacie świrów. Wiem kogo szukać. Erstowi pomagał Martin Eisen – odparł Kikowski.

 

– Odsuwam cię od sprawy.

 

– Czemu? – oburzył się agent.

 

– Bo zdążyłeś już wszystko spieprzyć – na chwilę zapadła cisza. – Jeszcze jedno – dodał generał. – Z mieszkania doktora zniknął notes. Mały, z papierowymi kartkami. Erst notował w nim swoje wszystkie pomysły, spostrzeżenia…. Znalazłeś go?

 

Kikowski zamyślił się na chwilę. Potem pokręcił głową.

 

– Nie widziałem żadnego notesu – odparł.

 

Generał przeszył agenta podejrzliwym wzrokiem.

 

– Na pewno? – zapytał.

 

– Mogłem coś przeoczyć. Przeszukajcie mieszkanie jeszcze raz. Doktor miał wiele tajemnic.

 

Generał, wyraźnie niezadowolony, opuścił salę.

 

Agent Kikowski wyszedł spod prysznica. Ciepła kąpiel pozwoliła mu się odprężyć. To były ciężkie dni. Na stole, w salonie, leżała karta wypisu ze szpitala. Mężczyzna usiadł na krześle. Potarł dłońmi zmęczone oczy. Potem spojrzał na dyplomy i medale, które wisiały na ścianie. Zamyślił się. Po chwili sięgnął do kieszeni spodni. Wyjął notes doktora. Pytanie generała nie dawało mu spokoju. Skąd dowódca mógł wiedzieć o notesie. Doktor Erst raczej się nim nie chwalił. Policjanci, którzy przeszukiwali mieszkanie, nie znaleźli go. Agent głęboko westchnął. Starał się myśleć logicznie. Oskarżenia Eisena były niedorzeczne. Po co agencja miałaby sterować swoimi ludźmi. Kikowski nerwowo wstał z krzesła. Zaczął krążyć po pokoju. Chciał, lecz nie potrafił wyzbyć się podejrzeń. Spoglądał na notes. W końcu odważył się go otworzyć. Na długie godziny pogrążył się w zapiskach doktora. Te z początku zawierały naukowe spostrzeżenia i techniczne uwagi. Zdradzały bystrość umysłu, kreatywność i pasję autora. Najstarsze notatki pochodziły sprzed czterech lat, z okresu gdy doktor rozpoczynał pracę w agencji. Już na pierwszych stronach Kikowski znalazł wzmianki o projekcie Lalka. Doktor Erst napisał o wielkim podekscytowaniu, jakie towarzyszy mu przy nowym wyzwaniu. Zanotował, że głównym celem projektu jest zbudowanie urządzenia, które pozwoli na totalną inwigilację jednostek podejrzanych. Potem wspomniał o rozszerzeniu zakresu badań. ,,Agencja naciska. Zbudowanie sterownika jest możliwe.” – przeczytał agent Kikowski na jednej z dalszych stron. Erst nie miał wątpliwości moralnych przed rozpoczęciem prac nad urządzeniem, które dumnie nazywał Boską Cząstką. Martwił się tylko czy zdoła podołać zadaniu. Z notatek wyłonił się obraz pewnego siebie, nastawionego na sukces naukowca. Agent Kikowski odniósł wrażenie, że w kanale spotkał zupełnie inną osobę: człowieka załamanego i zdruzgotanego. Doktor pierwszy raz wspomniał o swych rozterkach w notatce sporządzonej dwa tygodnie przed śmiercią. Nie napisał jednak, co skłoniło go do refleksji. Od tego dnia każdy następny wpis był bardziej dramatyczny.

 

Agent przerwał lekturę. Oparł głowę o dłoń. Czuł się skołowany. Nie wiedział co o tym wszystkim sądzić. Było już ciemno. Podszedł do barku. Cały czas bił się z myślami. Wyjął szklankę i butelkę whisky. Nagle zatrzymał wzrok na oknie. Zmarszczył brwi. Na ulicy stał samochód z przyciemnianymi szybami. Kikowski schował głowę za zasłonę. Nie chciał zostać zauważonym. Po chwili chwycił leżący na stole pistolet. Wsunął go za pasek od spodni. Założył kurtkę i wyszedł z mieszkania. Wsiadł na motocykl. Nie pojechał jednak daleko. Zatrzymał ścigacz już na sąsiedniej, prostopadłej ulicy. Szybko wyjrzał zza rogu. Nie mylił się. Dwóch mężczyzn wysiadło z auta i ruszyło w kierunku jego domu. Jeden stanął przed willą, drugi wszedł do środka. Agent zaczął się skradać. Gdy zbliżył się na odpowiedni dystans, wyskoczył z ukrycia i wycelował w nieznajomego broń.

 

– Ręce do góry. Szybko – powiedział cicho.

 

Zaskoczony mężczyzna wykonał polecenie. Kikowski przystawił pistolet do jego pleców.

 

– Otwórz drzwi – szepnął.

 

Gdy weszli do mieszkania, dodał:

 

– Zawołaj kolegę.

 

W tym momencie zakładnik gwałtownie się odwrócił. Spróbował uderzyć agenta łokciem w twarz. Ten zrobił szybki unik i pociągnął za spust. Mężczyzna zawył z bólu. Padł na ziemię i złapał się za łydkę. Z salonu na korytarz wybiegł jego towarzysz. Zdenerwowany wycelował broń w agenta.

 

– Jeszcze krok synku, a rozwalę najpierw ciebie, a potem twojego kumpla – oznajmił Kikowski.

 

Groźba agenta poskutkowała. Mężczyzna położył broń na ziemi. W drugiej ręce trzymał notes doktora. Kikowski przystawił do przedramienia rannego czytnik id. Na ekranie urządzenia wyświetliła się informacja: szeregowiec Rudolf Giben.

 

– Pracujecie dla generała – mruknął agent pod nosem. Po chwili podniósł głos – Idziemy!

 

Kikowski zabrał żołnierzom kartę aktywującą silnik. Potem rozkazał szeregowcom wskoczyć do bagażnika. Auto ruszyło z piskiem opon.

 

Generał wszedł do gabinetu. Zapalił światło. Wówczas usłyszał:

 

– Zamknij drzwi.

 

Dowódca aż podskoczył ze zdenerwowania. Nie spodziewał się, że ktoś jest w pomieszczeniu. Za biurkiem siedział Kikowski.

 

– Odbiło ci? Włamałeś się do mojego domu?! – wrzasnął generał.

 

– Skąd wiedziałeś że mam notes?! – stanowczo zapytał Kikowski.

 

Generał widząc w jego ręku broń, uspokoił ton głosu.

 

– O czym mówisz? – odparł.

 

– Giben i Torski siedzą teraz zamknięci w bagażniku. Powiedzieli mi po co przyszli.

 

– Nie wiedziałem, że go masz, tylko podejrzewałem. Jak widać nie myliłem się – generał spojrzał na notes, który Kikowski położył na stole.

 

– Pracuję dla ciebie tyle lat, a ty nie ufasz mi w takiej sprawie? – stanowczo zapytał agent.

 

– Nie wiemy, co działo się z tobą przez ostatnie kilkadziesiąt godzin. Musieliśmy być ostrożni.

 

– Ostrożni? Szpiegowanie własnego agenta nazywasz ostrożnością? – zdenerwował się Kikowski.

 

– Znasz procedury.

 

– Zgodnie z procedurami mam prawo wiedzieć nad czym naprawdę pracował doktor Erst?

 

– Już ci mówiłem. Był głównym inżynierem w projekcie Lalka.

 

– Dość mam tych niedomówień – agent wycelował broń w generała. – Chce wiedzieć nad czym pracował Erst?!

 

– Mat, co robisz? – odparł generał spoglądając na broń.

 

– Mów!

 

– Wiesz to, co powinieneś wiedzieć.

 

Kikowski wbił wściekły wzrok w dowódcę:

 

– Widziałem nagranie – oznajmił.

 

– Jakie nagranie?

 

Kikowski postukał palcem w czoło.

 

– Nagranie z mojej głowy – powiedział.

 

Generał zmarszczył brwi.

 

– Myślisz, że wszczepiliśmy ci infiltrator? – zapytał zdziwiony.

 

– Wiem, że sterownik to nie tylko infiltrator.

 

Dowódca wyraźnie się zaniepokoił.

 

– Poczekaj. Kto pokazał ci nagranie? – spytał.

 

– Klecha, który pomagał Erstowi.

 

– To rebeliant. Czemu nam od razu o tym nie powiedziałeś?

 

– To nie ma znaczenia.

 

– Nie ma znaczenia?! – zdenerwował się generał. – Nie rozumiesz? Musimy cię prześwietlić. Jeśli jesteś zaszczepiony, twoja świadomość…

 

– Jeśli to rebelianci mnie zaszczepili… wciąż mną sterują… Mam broń. Mogliby cię teraz zabić bez żadnych konsekwencji, a jednak żyjesz… – na twarzy agenta pojawił się prowokacyjny uśmiech. – jak widzisz coś się tu nie zgadza… – Kikowski miał szalone spojrzenie.

 

– Mat, oddaj mi pistolet – poprosił dowódca.

 

– Kiedy mnie zaszczepiliście? – zapytał stanowczo agent.

 

– Opuść broń

 

– Mów! Chcę wiedzieć!

 

Mat poderwał się z krzesła. Miał przyśpieszony oddech. Wyglądał na coraz bardziej zdenerwowanego. Generał z niepokojem obserwował jego zachowanie.

 

– Przeprowadzaliśmy jedynie testy. Sterownik wszczepiono tylko ochotnikom – odparł dowódca.

 

Agent położył palec na spuście pistoletu.

 

– Mów prawdę! Dość mam kłamstw – rzucił.

 

Generał pobladł, nerwowo przełknął ślinę.

 

– Dobrze. Pokażę ci prawdę. Pojedźmy do laboratorium – powiedział.

 

Po tych słowach podszedł do stojącej przy ścianie szafki.

 

– Muszę wziąć dokumenty – oznajmił.

 

Wysunął szufladę. Przez chwilę czegoś w niej szukał. Nagle gwałtownie się odwrócił. W dłoni trzymał pistolet. Nie zdążył go jednak wycelować. Kikowski był szybszy. Strzelił raz. Celnie. Prosto w serce. Generał osunął się na podłogę. Po chwili agent uświadomił sobie co zrobił. Klęknął nad ciałem dowódcy. Ku swemu przerażeniu wspomniał własne słowa: ,, Mogliby cię teraz zabić bez żadnych konsekwencji, a jednak żyjesz…”.

 

 

Koniec

Komentarze

z czem do ludzi

Napisane może źle nie jest, ale fabularnie niezbyt ciekawe. W dodatku wszystko tak zapierdziela, że trudno sie połapac o co chodzi.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nie jest tak źle. Dynamiczna akcja, pozbawiona co prawda nawet namiastki opisów, ale przynajmniej coś się w końcu dzieje. Pomysł ze sterownikiem może nie do końca oryginalny, za to ciekawy i z roku na rok coraz bardziej prawdopodobny.

"Zawodowiec oddałby dwa strzały – wyjaśnił Kikowski. – Po jednym, między oczy." - zawodowiec oddałby trzy strzały. Pierwszy w korpus (większa powierzchnia do trafienia + wiele ważnych organów = większe prawdopodobieństwo zadania śmiertelnego strzału. Strzelająć do czegokolwiek generalnie nie mierzy się w głowę). Drugi w korpus. Trzeci w głowę - dopiero gdy ofiara leży na ziemi - dla pewności uśmiercenia celu. To tak na marginesie.

Jeśli chodzi o opowiadanie, lubię dynamizm, naprawdę lubię, kiedy akcja posuwa się szybko do przodu. Ale ty, autorze, zdecydowanie z tym przesadzasz. Warto poprzeplatać akcję opisami i rozwojem postaci. Jeśli wydarzenia cały czas gnają do przodu, łatwo zgubić czytelnika. 

Nowa Fantastyka