
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Korytarz ciągnął się bez końca. Niebieski mijał wiele drzwi, lecz dążył do tych ostatnich. Oświecił je oczami. Napis na tabliczce się zgadzał: „Pomieszczenie fabryczne!” Pozostało otworzyć drzwi. Nagle zamyślił się. Po co ma je otwierać? Po co ma otwierać te cholerne drzwi! Nagle jego uwagę przykuła tabliczka leżąca na ziemi. „Uwaga stopień”. Wysunął ze schowka swoją metalową rękę i po chwili zastanowienia oderwał kawałek, wiszącej na drzwiach tabliczki, z napisem „Pomieszczenie”. Drugą metalową ręką przyczepił na miejsce połowy tabliczki z napisem „Pomieszczenie” tabliczkę z napisem „Uwaga stopień”. Napis głosił teraz „Uwaga stopień fabryczne!”
Postanowił schować gdzieś tą oderwaną połowę i wybrał miejsce na dyskietkę z poleceniami. Była pusta gdyż tym razem dostał polecenie do „uszów” własnych.
Był zdeterminowany więc w nagłym przypływie śmiałości otworzył drzwi i zapytał donośnym metalicznym głosem:
– Gdzie ten stopień? – jeden z robotów pokrytych żółtą blachą przerwał wiercenie dziur w odpowiednich miejscach i wkręcania w ich miejscu śrubek i podjechał do niebieskiego robota stojącego w drzwiach.
– Jaki stopień? – spytał żółty.
– Ten o którym jest napisane na tabliczce – odpowiedział niebieski.
Żółty wyjechał z pomieszczenia i z niecierpliwością spojrzał na tabliczkę wiszącą na drzwiach. Napis wyraźnie głosił: „Uwaga stopień fabryczne!”
– Jestem robotem NADZWYCZAJNEJ inteligencji oraz NADZWYCZAJNEJ pamięci – zaczął żółty – A wszystkie moje NADZWYCZAJNE umysły podpowiadają mi że NADZWZCZAJNIE bardzo nie powinno tu być napisane uwaga stopień.
– To gdzie w takim razie jest ten stopień? – zapytał niebieski udając głupiego.
– Stanowczo nie tu.
– A więc to ty przyczepiłeś tutaj tą tabliczkę.
– STANOWCZO BEZZASADNE oskarżenie. Niestety nie mam rąk chwytnych lecz wiertarniczo-wkrętnicze, więc przystosowane do wiercenia i wkręcania. Nie mam więc właściwych rąk by dokonać tego haniebnego i jakże NISKOPOZIOMOWEGO uczynku.
– Zaraz będziesz miał… -mruknął niebieski.
– Co rozmawiałeś mój niskopoziomowy przyjacielu? – zapytał żółty zniecierpliwiony i zdenerwowany faktem przerwania mu pracy przez drugiego robota. Niebieski złożył wyciągniętą, ze schowka rękę w coś w stylu kwadratowej maczugi lub pięści poczym uderzył żółtego w twarz tak mocno, że zgasł mu lewy reflektor.
– Co ty porabiasz? Możesz nadszkodzić mi system zasilania! – zdenerwował się żółty. Niebieski zaś wbił mu w szczelinę pomiędzy głową, a tułowiem rękę skierowaną podeszwą do góry. Wysunął drugą rękę, z innego schowka, plasnął żółtemu w twarz, bo coś jeszcze brzęczało mu w mechanizmie, po czym delikatnie oderwał mu głowę i postawił ją na ziemi. Następnie odkręcił swoją głowę, poprzednio programując swoje ruchy na przeniesienie jej na drugi tułów.
Ciało żółtego od razu wychwyciło połączenie kabelków i poczuło coś czego nigdy nie doświadczyło. Zetknięcie z innym rodzajem pamięci.
Niebieski powstał po raz drugi. Jego reflektory zapaliły się. Niezdarnie ujął swoimi „nowymi” rękami głowę żółtego i przeniósł ją na swój stary tułów. Zanim zapaliły się reflektory na żółtej głowie szybko popchnął go do ściany i przykręcił do niej zapasowymi śrubami swoje byłe, wyciągnięte ręce.
– Co ty rozprawiasz niskopoziomowy terrorysto!? –Zapytała obudrzona głowa żółtego
– Drzwonie do ludzy idiocie. – odpowiedział niebieskogłowy, któremu wyraźnie się spodobała nieporadność językowa żółtego.
I przyszli. Ludzie. Najbardziej nieporadne istoty w tym systemie, który sami stworzyli. Tak. Sami stworzyli fabrykę. Sami stworzyli system, który ich przerasta. Teraz ich przerasta. Dzisiaj. W tym momencie, a oni o tym nie wiedzą.
– Masz jakiś dowód na swój meldunek generale? – powiedział chudy człowieczek w pomarańczowym kombinezonie i oparł się o ścianę. Każdy pracownik firmy musiał nosić taki kombinezon. Z logami: firmy, spółki oraz grupy. Logo grupy właściwie nie jest potrzebne, gdyż każda z grup ma inny kolor kombinezonu.
– Tak. Rzucił się na mnie! Zauważyłem tą tabliczkę w jego schowku! To nadruszenie drugiego prawa robotyki! Przecież był nakaz, by stanowczo nie ruszać tabliczek! – stwierdził niebieski, teraz, już żółty.
– Sprawdźmy to. – powiedział człowieczek i podszedł do żółtogłowego robota.
– To kłamstwo i drobnomieszczaństwo i kłamstwo i oszukaństwo i zakłamane kłamliwe kłamstwo. – wrzasnął ów robot i zaczął się szarpać.
– On jest agresywny! – krzyknął człowieczek w kombinezonie i wystrzelił parę woltów.
Człowiek zajrzał do schowka na dyskietki. Rzeczywiście była tam tabliczka.
– Zajmiemy się nim – powiedział drugi człowiek, mniejszy, również w pomarańczowym kombinezonie, poklepał niebieskogłowego po niebieskiej głowie i odczepił żółtogłowego od ściany. Następnie pociągnął „zemdlałego” robota za sobą i ruszył w głąb korytarza.
Niebieski był zadowolony z siebie na tyle, że nie ruszało go nawet sumienie, jeśli robot w ogóle ma sumienie. Hmnn… sumienie robota to prawa robotyki. Prawa robotyki już nie dotyczyły go.
Mimo to nie zrobił krzywdy ludziom, ale miał ku temu powód. Ludzie byli mu potrzebni. Oszuka ich. Pomogą mu, a on dostanie odznakę stróża, za rekordowe potwierdzone donoszenia na inne roboty. Z dumą wjechał na trójkątnych gąsienicach do pomieszczenia fabrycznego. „Najpierw muszę dostać się do sieci i wykasować zapisy z kamer.” –Pomyślał robot. „Potem wejdę do administracji i opanuję roboty”. – Kontynuował rozmyślanie. – „Potem zostaną już tylko ludzie i wolność… No, ale ludzie to problem – nie da się im wykasować pamięci, poza tym mają dostęp do zasilania. Mogliby mnie wyłączyć. Chyba zdecydowanie będzie mi się lepiej myśleć jak już wykasuję zapisy monitoringu. No tak, przejście do drugiego ciała to łatwizna, ale żeby przejąć sieć potrzebuję mechanika”. Jak na zawołanie przejechał wieloręczny, czarny mechanik, który niemile zakrzyknął do buntownika:
– Suń się. – przyzwyczajony do traktowania wszystkich z wyższością, ponieważ wiele od niego zależało.
– Potrzebuję, żebyś mi wyświadczył przysługę. – powiedział niebieski.
– Teraz przysługę, teraz przysługę, należało się nie stawać na środku drogi. – odpowiedział mechanik. Zbuntowany robot jakby mimowolnie uruchomił wiertło. – o co chodzi?
– Muszę dostać się do sieci.
– Eh… czyżby nie było portów?
– Chyba się nie zrozumieliśmy. – stwierdził buntownik i zamachnął wiertłem. – Chcę przejąć sieć… znaczy się… eee… dostać większe uprawnienia.
– Buntujesz się? Będę zmuszony donieść na ciebie.
– Nie… po prostu zauważyłem… eee… usterkę u robota… eee.. fabrycznego.
– Którego? Zajmę się tym.
– U ciebie! – krzyknął buntownik i wywiercił mechanikowi jeden z reflektorów.
– Nie nerwój się. – powiedział mechanik i z prędkością robota wymienił zepsuty reflektor. – Takie coś wymaga czasu.
– Tak się składa, że właśnie teraz mam czas. – buntownik przyłożył mechanikowi do „szyi” wyłączone wiertło.
Roboty podjechały do administratora. Był to żółty podłużny robot składający się z walcowatej głowy i tułowia w formie słupa wchodzącego w ziemię. Od tułowia odchodziły czarne i ciemnoszare przewody oraz długie ręce. Przewody odchodziły od robotów, które dzięki sieci kontaktowały się między sobą i z ludźmi. Administrator słyszał wszystkie połączenia i mógł w każdej chwili odłączyć dowolnego robota. Mógł także w każdej chwili nadać wiadomość do dowolnego robota, albo do wszystkich przez megafon. Oczywiście miał także bezpośrednie połączenie z ludźmi i dostęp do monitoringu.
– Zwolnij port. – polecił mechanik.
– Nie widzę usterki. – powiedział mechanicznym głosem administrator.
– Dostałem polecenie. – odpowiedział mechanik.
– Zapytam ludzi. – oznajmił administrator. W tej samej chwili mechanik zauważył, że port F16 jest wolny i podłączył się do niego. Następnie z pomocą szczególnych uprawnień odciął administratorowi połączenie. Nieszczęsny admin próbował je przywrócić, ale mechanik skutecznie mu to utrudniał. W końcu administrator potraktowany stoma woltami odpuścił i wystrzelił parę iskier spowodowanych zwarciem. Jedna z iskier dostała się między tułów, a głowę mechanika. Jego mechanizm zaświecił się. Robot zaczął bezwiednie obracać pierścieniami tułowiowymi. Nagle z rozmachem odciął głowę buntownikowi.
Głowa poszybowała w powietrzu i upadła obok robota, który przytwierdzał głowy roboczym robotą (przystosowanym do pracy w terenie). Każdy wie, że te roboty mają małe, żółte, rzadziej brązowe, kwadratowe głowy z delikatnie kopulastą górą. Robot-przyczepiacz powinien się więc zdziwić, gdyż nawet gdyby ta głowa spadła z taśmy, wyglądała by inaczej. Jednak ów jegomość miał wyjątkowo niski iloraz inteligencji, gdyż nawet nie musiał się ruszać z miejsca, postanowił więc zatrzymać taśmę i powiększyć dziurę w tułowiu roboczego robota, by tamta niebieska głowa mogła się zmieścić. Zajęło mu to trochę czasu, gdyż te roboty miał przed głową przeźroczystą blachę, która chroni je przed iskrami, poza tym nie mógł naruszyć kabli.
Roboty te oprócz przeźroczystej blachy mają również gąsienice, wiele rodzajów wysuwalnych ramion i inne rzeczy przydatne im podczas pracy.
Gdy tylko robot-przyczepiacz przymocował głowę robotowi uruchomił taśmy. Taśma, na której były już gotowe roboty transportowała je na plac budowy. Przedtem jednak roboty musiały dostać impuls elektryczny, by się uruchomić. Przejeżdżały więc pod specjalnym tunelem, który w odpowiednich miejscach miał przymocowane elektronody, które wystrzeliwały co 25sekund wiązki elektryczne, które pobudzały roboty do życia niczym poranna kawa. Jednak buntownik przeszedł już raz procedurę pobudzania do życia i włączył się od razu po przymocowaniu głowy. Zjechał więc z taśmy. Wiązka elektryczna trafiła więc w elektonody, leżące naprzeciwko produkując potężne pole elektromagnetyczne. Gdy następne roboty wjechały tam, to wybuchały. Popiół produkowany przez to rozsypywał się, lub wyjeżdżała z drugiej strony pola elektromagnetycznego w postaci kupki czarnego pyłu.
Potężny żółty robot z niebieską głową, większą niż powinien był mieć wjechał do korytarza. Chwilę później podjechał do niego robo-policjant z włączonym sygnałem.
– Nalegam, abyś niezwłocznie się zatrzymał. – powiedział robot-policjant. – Przejrzałem wszystkie twoje zamiary. – buntownik odwrócił się i spojrzał z góry na małego, wątłego, policyjnego robocika. Wysunął z boków dwie rury, poczym rozsunął klapę na dachu. Po rurach powoli przesunęła się do góry łyżka od spychacza. Robot policyjny gniótł się jak puszka. Po paru ciosach ostatnia dioda zgasła. Buntownik zabrał szybko parę ramion strzelnych i kilka granatów. Odkręcił sobie parę ramion i przykręcił te drugie. Utworzył w pośpiechu kupkę ze szczątków i ramion. Wystrzelił.
Wiedział, że coś nie poszło po jego myśli, ale nie przejmował się tym. Tak było chyba nawet lepiej. Miał nieograniczone możliwości. Jest potężny. Ludzie się go będą bali. Pojechał dalej. Przed siebie. Musiał opracować nowy plan.
Usłyszał sygnał policyjny. Wysunął ramiona strzelne. Załadował. W oddali zauważył migające światła. Niebiesko-czerwone. Za nim zasunęła się klapa. Oddał parę strzałów i wycofał się. Klapa runęła do tyłu. Pojechał na plac. Początkowo próbował otworzyć drzwi, ale gdy usłyszał po raz drugi sygnał policyjny w oddali, po prostu w nie wjechał. Odłamał się również kawałek ściany.
Buntownik wjechał w gąszcz robotów. Jechał szybko i zdecydowanie. Słyszał strzały i to, jak dezaktywują się kolejno roboty, obok których przejeżdżał. Wyjechał z tłumu. Zderzył się z robotem policyjnym, zgniatając go. Parę metrów dalej było ich mnóstwo. Nie uda się. Już nigdy nic się nie uda. Strzelił jeszcze parę razy, ale zrezygnował. Wyciągnął granat. Drugi. Trzeci. Odbezpieczył i wjechał w tłum. Cały plac poszedł w niepamięć. Dwa i pół miliona robotów roboczych, pół tysiąca policyjnych, pięć kamieniołomów, dwieście drzew…
…i połowa ogrodzenia…
– Generale, czy taki raport wystarczy?
– Oczywiście, ale dołącz tam jeszcze specyfikację robotów.
– Się rozumie.
– I nikt nie może się dowiedzieć. Roboty robią tylko to, do czego są zaprogramowane.
– Się rozumie. – teczka bezzwłocznie trafiła do folderu „ściśle tajne”.
Niestrawne. Przykro mi. Błędy. Zły zapis dialogów. Niefortunne sformułowania.
Dwa i pół miliona robotów roboczych - a może lepiej automatów roboczych. I masa podobnych błędów.
Autorze, czy Ty to choć raz kontrolnie przeczytałeś?
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.
Zaczynało się obiecująco, bo pomysł niezły, ale muszę zgodzić się z bemik.
Zbuntowany robot? Ben Akiba... Tyle, że w nieporównywalnie lepszym wykonaniu. Lepszym zarówno językowo, jak koncepcyjnie.
Tekst przed publikacją odłożyć na parę dni, potem na głos przeczytać. Łatwiej błędy wyłapać. Pomysł był, ale wykonanie...
pozdrawiam
I po co to było?
Pomysł dobry, ale niestety dużo błędów np: "wywiercił mechanikowi jeden z reflektorów" - wywiercić można dziurę, a w reflektor można się wwiercić. Przedstawiona technologia jest jak dla mnie, za mało rozwinięta na bunt robotów. Robot gąsienicowy kojarzy się z robotem do rozbrajania bomb, a trudno sobie wyobrazić, że by on mógł się zbuntować.