- Opowiadanie: -13- - Proza życia (krótkie)

Proza życia (krótkie)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Proza życia (krótkie)

Megapolis skąpane było w deszczu i oparach z fabryk położonych w dzielnicy przemysłowej. Lekko poobijane grawiauto, mające już wiele lat użytkowania za sobą, wylądowało na platformie przed apartamentem na 307 piętrze wieżowca umieszczonego w biedniejszej części miasta. Kierowca – mężczyzna grubo po trzydziestce – wysiadł i opuścił za sobą drzwi pojazdu. Przystanął na moment. Spojrzał na miejski krajobraz. Pomyślał, że świat najwidoczniej stara się dopasować swoimi barwami do barw jego życia, czyli wszelkich odcieni szarości. Skierował się do wejścia dzierżąc pod pachą służbowy minikomputer. Otworzył drzwi … i jedynie błyskawiczny refleks pozwolił mu osłonić się trzymanym urządzeniem przed nadlatującym wazonem.

 

– Ty gnoju! Gdzie się znów szlajasz! – kobieta stojąca w głębi dobrze oświetlonego pokoju kipiała ze złości. Wyglądała jak eksplodujący wulkan albo wszystkie samice z syndromem stresu przedmiesiączkowego razem wzięte. I to wszelkich gatunków.

 

W ślad za wazonem poszybowała popielniczka. Jej mężczyzna nie zdołał już odbić. Uderzenie w wyjątkowo czułe dla mężczyzny miejsce zgięło go w pół. Co okazało się nie takie złe. Dzięki niekontrolowanemu skłonowi, metalowa figurka nadlatująca chwilę później nie trafiła w jego głowę, a w ścianę.

 

– To ja się dzieckiem zajmuję, piorę, gotuję, zmywam, a ty co! – wysyczała wściekle.

 

Kolejne przedmioty uderzały o ścianę mijając głowę ruchomego celu o włos. Jednak ruchomy cel nie miał zamiaru niczego ułatwiać. Upuścił minikomputer, po czym wyskoczył w górę niczym nastolatek z sportowymi implantami stawu skokowego. Złapał się wiszącego żyrandola i niczym na linie, przemknął przez pół pokoju. Całą akcję zakończył podwójnym saltem, niestety podpartym jedną ręką. Wylądował za obszerną kanapą. Pomyślał, że w „Akrobacjach z celebrytami” dostałby nawet niezłe noty.

 

– Ależ kochanie… – próbował wejść żonie w słowo, lecz nie dokończył. Trafienie jakimś drobiazgiem prosto w nos nie pozwoliło mu na to. Postanowił odpuścić sobie próby nawiązania kontaktu wzrokowego z nieprzyjacielem i schował głowę za oparcie mebla.

 

– Wiesz co? Wiesz, pierdoło? Teraz pójdę się spakować a za godzinę zabieram Nataniela do mamusi. A ty? Ty tu gnij pod stertą brudu i nie pozmywanych naczyń, aż zmądrzejesz i zaczniesz mnie doceniać! – kobieta obróciła się na pięcie i szybkim krokiem udała się do drugiego pomieszczenia zatrzaskując za sobą drzwi.

 

Mężczyzna upewnił się, że jego towarzyszka nie ma zamiaru wrócić i uszkodzić mu jeszcze jakiejś części ciała. Nadal schowany, wyciągnął komunikator. Poczekał na nawiązanie połączenia.

 

– Stan? Siema. Miałeś rację. Cholera, miałeś rację co do joty. Chata będzie wolna. Bolało trochę, ale załatwione. Jutrzejszy finał oglądamy u mnie, ale ty załatwiasz browar – wyszeptał obserwując przy tym drzwi.

 

Tymczasem w drugim pokoju …

 

– Eve? No już jestem, kochanieńka. Co? A tam, drobna sprzeczka. Przynajmniej mam tydzień spokoju z seksem, o ile dziobanie mnie czymś tak małym można w ogóle seksem nazwać hihihi – kobieta roześmiała się cicho, złość gdzieś wyparowała – no ale do rzeczy, bo plotkujemy już trzecią godzinę, a ty nadal nie opowiedziałaś o swoim nowym chłoptasiu.

Koniec

Komentarze

Kropka w tytule jest, a nie powinno jej być.

Spojrzał miejski krajobraz. ----Tu czegoś brakuje ;)

łędy interpunkcyjne.

Nawet zabawne.

*Błędy

Ok. Poprawione. Przeoczyłem. Ale z interpunkcji to przyznam, że nic nie wypatrzyłem nowego. No ale swoich błędów najtrudniej się szuka.

Od kiedy samochody, nawet te przyszłościowe, czyli grawiauta, mają karki?  

Powiem szczerze: z punktu widzenia faceta z jakimś tam doświadczeniem --- przesadzone do oporu, tak że przestaje być zabawne.

Z  karkami to faktycznie głupio wyszło - poprawiłem. Na takich detalach to się zawsze dam złapać. Cóż - trzeba ćwiczyć dalej. A historia została celowo przesadzona do bólu. To chyba kwestia gustu, co się komu podoba. Na moje nieszczęście, mam specyficzne poczucie humoru. Nie każdemu będzie odpowiadało. Ten tekst to dla mnie to przede wszystkim ćwiczenie. Pisanie czegoś, co potem ląduje w szufladzie i nie może być poddane ocenie i krytyce, mija się na moje z celem.

Ale poprawki z "v" na "w" nie zauważyłeś.  

Nie przejmuj się ponad miarę ani specyficznym poczuciem humoru (przejdzie Ci z czasem, przerodzi się w bardziej wyrafinowane) ani wpadkami na drobiazgach. Normalne na początku. Trenuj! Interpunkcję też...

Zauważyłem, ale pozostawiłem przez v wychodząc z założenia, że zmyślona nazwa chyba nie będzie błędna;) Wpadki to mi faktycznie w końcu miną, ale humor już wiele lat pozostaje taki sam:P A interpunkcja to wynik wieloletniej rozłąki z książkami.Niestety.

Zmyślona, lecz obie składowe części tego słowa są od dawna i silnie zakorzenione w polszczyźnie, więc zapis przez "v" wygląda na pomyłkę albo, co gorsza, zbędne udziwnienie. Jeśli chcesz koniecznie użyć "v", sięgnij po łacińskie "latać" liub "jeździć" i urób z niego drugą część swojej nazwy.

Uległem argumentacji. I przyznaję się do zbędnego udziwniania :( Choć Twoja propozycja, by wesprzeć się łaciną, wydaje mi się również udziwnieniem. Niech zostanie grawiauto przez dumne, polskie "w". Ja już uciekam, bo mi wiedźmin stygnie na poduszce :)

wieżowca umieszczonego --- nie brzmi dobrze,

historyjka mogłaby się przecież rozegrać na zwykłym blokowisku, więc te technologiczne zabawki są w zasadzie bez sensu.

pozdrawiam

I po co to było?

Kilka gadżeów sf nie tworzy shorta z gatunku fantastyka :)

Ale nienajgorze, z pomysłem, kilka fajnych tekstów więc pracuj dalej autorze, pracuj!

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Popieram w calości swojego jajkowego przedmówcę. Widzę, że warsztat jest już dosyć dobry. Teraz trzeba wymyslić jakąs fajna histirię. najlepiej SF. 

Wyobraźmy sobie horror pisarza, który ma genialny warsztat a nie ma historii.

Nobel gwarantowany :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Nobel za wyobraźnię?

Wolę mieć wyobraźnię, bo jej się człowiek nie dorobi, a warsztatu tak. Rzeźbię sobie pomału opowiadanko, ale wolę nad nim trochę posiedzieć i wykorzystywać doświadczenia oraz uwagi zebrane dzięki takim tekstom. I tak krok po kroku. Od prostych, krótkich tekstów aż do pełnoprawnego opowiadania. Ale to pieśń przyszłości.

Bardzo, bardzo przekolorowane. Trochę nawet aż za bardzo. Ale widać, że autor się rozwija, więc nie wszystko stracone.

Łatwiej pisać dłuższe teksty. W krótkim opowiadanku niełatwo upchać nowicjuszowi sensowną historię. Ale jak już pisałem wcześniej - historyjka miała być przesadzona. Pod tym kątem pisałem. Widocznie to założenie było błędne.

Pisząc inny tekst, który może za jakiś czas tu umieszczę, zauważyłem, że o ile takie śmieszno-bzdurne teksty idą mi łatwo, to poważniejsze tematy budzą pewną obawę. Chodzi o to, że chęć stworzenia poważnego bohatera, z poważnymi problemami, tajemnicami itp może dopiero wywołać śmiech na sali. Poprzez niezdarność wykonania i zamiłowanie do klasycznej sci-fi. Chyba trzeba się z tym lękiem zmierzyć :)

Trzeba. Mierz się. Nawet jeśli coś nie tak wyjdzie, per saldo wyjdziesz na swoje --- dowiesz się więcej o odbiorze swoich tekstów.

Trochę przerysowane, ale może właśnie tak to się gdzieniegdzie odbywa. Najlepiej jednak zarazić drugą połowę miłościa do kibicowania. W końcu całkiem fajni faceci biegają po tych boiskach. Albo dziewczyny grające w siatę... :):)

Nowa Fantastyka