- Opowiadanie: rockenroller87 - Turniej Pretendentów

Turniej Pretendentów

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Turniej Pretendentów

TURNIEJ PRETENDENTÓW

 

 

 

Mężczyźni siedzieli przy barze. Odpoczywali przy kuflach po ciężkim dniu pracy.

 

– Na turniej zjechała się masa handlarzy – rzekł łysy jegomość.

 

– Jak zawsze… gdy hołota z wiosek wyczuje srebrniki – odparł brodaty towarzysz.

 

– Pamiętasz ostatni turniej?

 

– Ta. Miałem wtedy dziewiętnaście lat i przegrałem spore pieniądze przez tego naszego królewicza.

 

– Dobrze zaczął, tylko skończył nie najlepiej…Hah! – zarechotał łysy.

 

– Pewno capnął jakąś nieczystą kurewke i złapał syfa.

 

– Czego by nie gadać. Królem był dobrym. Wzbogacił Koronę i poszerzył granice.

 

– Zawsze może być lepiej.

 

– Kto według ciebie wygra turniej?

 

– Głupie pytanie. Brałem udział w trzeciej kampanii. Widziałem jak generał Horion rozprawia się z wrogami. Zdmuchnie każdego z areny.

 

– Mówią , że to bestia. Podobno ostatnio zatłukł na śmierć niewolnicę, bo nalała mu za mało wina. Widzisz kogoś takiego na tronie?

 

Rozmowie przysłuchiwał się zakapturzony mężczyzna. Siedział z boku i ćmił fajkę. W kapturze wyglądał jak łotr, który ukrywa się przed stróżami prawa. W pewnym momencie nieznajomy wstał, wziął ostatni łyk piwa i wyszedł z karczmy.

 

Ulice Littron, stolicy Korony Południa, były zatłoczone. Do miasta, na turniej, który miał wyłonić nowego władcę, zjechały tłumy gości. Każdy chciał uczestniczyć w wielkim wydarzeniu. Mężczyzna w kapturze zmierzał w kierunku królewskiego pałacu. Posturą nie wyróżniał się z tłumu. Był raczej szczupły, nie za wysoki. Chodził w ciemnym płaszczu, spod którego wystawała skórzana tunika. Gdy dotarł przed bramę, uniósł głowę, by spojrzeć na lśniąca w słońcu bursztynową kopułę. Po jej obu stronach wznosiły się wysokie wieże. Aksamitny Pałac był piękną budowlą. Mury zamku przyozdabiały płaskorzeźby, przedstawiające sceny ze świętych ksiąg. Mężczyzna podszedł do strażników.

 

– Czego?! – rzucił jeden z gwardzistów.

 

Mężczyzna nic nie odpowiedział, tylko wręczył strażnikowi pismo.

 

– Co to?! – zdziwił się żołnierz, po czym rozwinął pergamin. Po dłuższej chwili głośno się zaśmiał:

 

– To żart?! – rzucił.

 

Zakapturzony nieznajomy wciąż milczał.

 

– Ta niemowa chce walczyć w Turnieju Pretendentów! –rzucił do kompanów strażnik.

 

Wszyscy głośno zarechotali. Wówczas mężczyzna rozpiął tunikę na wysokości torsu i wyciągnął na wierzch srebrny naszyjnik w kształcie oktagonu z inskrypcjami w świętym języku. Strażnicy ucichli. Gwardzista, który trzymał pergamin, zwrócił się do kompana.

 

– Powiedz kapłanowi, że posiadacz królewskiego oktagonu chce wziąć udział w Turnieju Pretendentów.

 

Do komnaty wszedł kanclerz Gord. Ubrany w elegancką tunikę niziołek ukłonił się przed księżną.

 

– Wszystko gotowe, pani – powiedział. – Do miasta dotarli już wszyscy uczestnicy turnieju.

 

– Dobrze się spisałeś – odparła księżna Hiacynta.

 

– Jest jeszcze coś, pani. Zgłosił się nowy pretendent.

 

– Kto? – spytała księżna.

 

– Mówią na niego Edar, podobno pochodzi z północy.

 

– Z którego rodu?

 

– Ów wojownik nie ma tytułu szlacheckiego.

 

– Jak to? .

 

– Nic o nim nie wiemy. Poza tym, że jest… niemową.

 

– Robisz sobie ze mnie żarty, niziołku? – oburzyła się Hiacynta.

 

– Nie możemy odmówić mu udziału w turnieju – rzekł zmieszany Gord. – Ów nieznajomy posiada królewski oktagon. Musiał się zasłużyć twemu ojcu.

 

– Nie obchodzą mnie odznaczenia. Nie zostanę żoną jakiegoś włóczęgi, który do tego nie potrafi powiedzieć nawet słowa!

 

– Pani. Nie warto się złościć. Ten włóczęga zapewne polegnie w pierwszej walce..

 

Do pomieszczenia wkroczył starszy mężczyzna odziany w długą, szarą szatę przepasaną w talii skórzanym pasem. Kapłan Rej, jak na mędrca przystało, miał obfitą, siwą brodę.

 

– Spokojnie, Hiacynto. Bogowie dokonają właściwego wyboru – rzekł starzec.

 

– Jeśli tak rzecze arcykapłan – odpowiedziała księżna. – Kim jest ten przybłęda, o którym mówi Gord? Pamiętasz by ojciec uhonorował go oktagonem?

 

– Królewski oktagon… – mruknął Rej. – Nie byle kto posiada taki naszyjnik.

 

– Znasz tego Edara?

 

Arcykapłan pokręcił głową.

 

– Nie. Nie towarzyszyłem twemu ojcu w każdej z wypraw. Wiemy jedynie, że naszyjnikiem nagradzani byli jedynie najdzielniejsi z mężów.

 

– Jak czuje się ojciec?

 

– Zaraza pustoszy jego organizm. Zbliża się koniec – odparł Rej.

 

Księżna opuściła głowę.

 

– Śmierć przyniesie królowi ulgę – dodał arcykapłan.

 

– Chcę go jeszcze zobaczyć – powiedziała księżna.

 

– Niestety, to niemożliwe. Nie możemy ryzykować.

 

Wieczór przyniósł złą nowinę. Stało się to, czego obawiano się od miesięcy. W komnacie księżnej rozległ się głośny szloch. Arcykapłan obwieścił śmierć króla.

 

Nazajutrz, z rana, rozpoczęły się uroczystości pogrzebowe. Ciało władcy Korony złożono na stosie, na środku areny. Zebrani na trybunach najznakomitsi mieszkańcy królestwa w przejmującej ciszy oglądali ceremonię. Po policzkach księżnej spływały łzy. Nie chciała zapamiętać ojca takim, jakim widziała go teraz. Zwłoki króla były całe zabandażowane. Bandaże zakrywały deformujące, obrzydliwe rany, jakimi oszpeciła go choroba. Arcykapłan odprawił modły. Potem poświęconą pochodnią rozpalił stos. Ciało króla zapłonęło. Tak miasto Littron pożegnało Arona VIII.

 

Mieszkańcy Korony wolą się witać niż żegnać. Dlatego pogrzeb króla nie był najważniejszym wydarzeniem dnia. Wszyscy niecierpliwie czekali na Turniej Pretendentów. W katakumbach stadionu przygotowywali się najdzielniejsi wojownicy. Rycerze wrogim wzrokiem spoglądali na Edara. Ten wciąż krył twarz za kapturem. Generał Horion krążył po sali niespokojnym krokiem, niczym zamknięte w klatce dzikie zwierze.

 

– Kto dopuścił do turnieju tego przybłędę! – rzucił wściekle spoglądając na Edara. – To zniewaga.

 

– Królewski oktagon czyni niemowę równym nam – wtrącił rycerz Ubrin, zakładając nagolenniki.

 

– Jak widać Aron postradał zmysły dużo wcześniej, jeśli wręczył naszyjnik włóczędze bez nazwiska.

 

Edar nie zwracał uwagi na obelgi, spokojnie szykował oręż do walk.

 

– Nie powinieneś obrażać króla – zaprotestował Ubrin.

 

– Co to za król, którego bogowie nagrodzili trądem?! – odparł Horion. – Te ziemie potrzebują na tronie prawdziwego męża!

 

Generał spojrzał na Ubrina.

 

– Dlatego radzę ci się wycofać, nim poznasz smak mojego nożyka – rzucił po czym zaśmiał się pogardliwie.

 

Potem Horion zwrócił się do Edara.

 

– Zrobiłeś błąd, kaleko. Niedługo zapłacisz za swą zuchwałość!

 

Wkrótce rycerze wkroczyli na arenę. Wrzawa zatrzęsła stadionem. Wysokie trybuny pękały w szwach. Wszyscy chcieli zobaczyć sławnych rycerzy. Rozpoczynał się Turniej Pretendentów, który miał wyłonić małżonka dla księżnej i nowego władcę. Przed lożą, w której zasiadała Hiacynta z siostrą ustawił się rząd wojowników. Pretendenci ukłonili się przed córką króla. Wówczas przemówił kanclerz Gord.

 

– Obywatele południa – głos niziołka rozbrzmiał na arenie. – Oto iście symboliczny dzień. Pożegnaliśmy dziś naszego wielkiego władcę, króla Arona VIII. Jego odejście będziemy opłakiwać jeszcze długi czas, bardzo długi… Jednak po każdym zachodzie słońca nadchodzi wschód. Oto przed wami wielcy wojownicy. Spośród nich bogowie wybiorą następcę naszego miłosiernego władcy.

 

Kanclerz zaczął przedstawiać rycerzy. Największy aplauz zebrali generał Horion i Ubrin. Horion był zasłużonym dowódcą. Poprowadził wojska Korony do zwycięstw w wielu bitwach. Cieszył się wśród ludu wielkim uznaniem. Znany był jednak także jako człowiek bezlitosny i okrutny. Wrogowie nazywali go Barbarzyńcą z Południa. Generał stał na arenie z nogami rozpostartymi szeroko, dumnie wznosił miecz i napawał się owacją. Był potężnym mężczyzną, wysokim i tęgim. Srebrna zbroja, wykuta specjalnie na turniej, lśniła w słońcu. Wyglądał w niej niczym olbrzym. Jego twarz, pokryta gęstą brodą była już przesycona bojowym szałem, kipiała wściekłością. Otwarta przyłbica odkrywała pulchne poliki wylewające się spod hełmu. Obok generała stał Ubrin. Rycerz z rodu Joimów zachowywał się spokojnie. Był wątlejszy od sąsiada. Zasłynął zwycięstwem w Turnieju Olbrzymów. W walce brak tężyzny fizycznej nadrabiał sprytem i szybkością. Na końcu kanclerz przedstawił Edara. Ten nie miał już na głowie kaptura, lecz hełm. Był odziany, jako jedyny, w lekką, skórzaną zbroję. Przez to zdawał się był mniejszy od rywali. Widzowie wrogo przywitali nieznajomego. Rozległy się gwizdy.

 

– Czemu nie pokaże twarzy? –zapytała księżna siedzącego obok arcykapłana.

 

Edar, w przeciwieństwie do pozostałych pretendentów, miał zamkniętą przyłbicę hełmu.

 

– Powiadają, że jest oszpecony. Dlatego skrywa twarz – odparł Rej.

 

Hiacynta spoglądała na Ubrina. Chciała by to on zwyciężył. Niestety wiedziała kto jest zdecydowanym faworytem. Myśl o ożenku z Horionem wzbudzała w księżnej strach i obrzydzenie.

 

Rozpoczęły się walki. Horion, jako pierwszy, rozpłatał przeciwnika. Na końcu odciął pokonanemu głowę i ryknął jak niedźwiedź. Krwawy spektakl doprowadził widownię do ekstazy. Ubrin także zwyciężył bez problemu. Nie zdążył się nawet dobrze spocić, nim wbił ostrze w gardziel rywala. Ostatni walczył Edar. Ku zaskoczeniu widzów pokonał przeciwnika jeszcze szybciej niż wcześniejsi zwycięzcy. Mimo to widownia nagrodziła jego triumf buczeniem. W następnej rundzie Edar miał zmierzyć się z Ubrinem. Na trybunach i przed stadionem przyjmowano zakłady. Mimo pierwszego spektakularnego zwycięstwa Edara, nikt nie wierzył, że niemowa jest w stanie pokonać sławnego rycerza.

 

Mężczyźni stanęli naprzeciwko siebie, lekko unieśli miecze. Przez dłuższą chwilę patrzyli sobie głęboko w oczy. W tym czasie księżna, w duchu modliła się za Ubrina. Tylko w nim upatrywała wojownika, który może pokonać generała Horiona. Ubrin zerwał się do ataku. Szybkimi uderzeniami ciął powietrze. Ostrze świstało koło głowy Edara. Ten wycofywał się robiąc uniki. W końcu rozległ się głośny szczęk. Miecze wojowników spotkały się. Widownia zawrzała. Edar szybko zesparował cios i odskoczył w bok. Machnął ostrzem. Tym razem nie sięgnął rywala. Ubrin wciąż szedł do przodu. Teraz już uważniejszym korkiem. Widać było, że nabrał respektu do przeciwnika. Lud zaczął skandować jego imię. Znów zaatakował. Edar zatrzymał natarcie. Wojownicy zwarli się mieczami. Ubrin zorientował się, że jest słabszy. Odpuścił, wytrącając przeciwnika z równowagi. Końcówką ostrza zdołał przejechać po jego ramieniu. Sprowokowany Edar ruszył z furią. Ubrin z trudem odpierał ataki. Włóćzega władał mieczem nad wyraz biegle. W pewnym momencie popełnił jednak błąd. Wychylił ramię, w którym trzymał broń, za bardzo do przodu, osłabiając uchwyt. Ubrin uderzył od góry w ostrze przeciwnika. To wyleciało z ręki Edara. Rywal był bezbronny. Ubrin poczuł się pewnie. Teraz nic nie mogło odebrać mu triumfu. Wziął potężny zamach. W ten czas nieoczekiwanie Edar skrócił dystans i go podciął. Rycerz runął na ziemię, upuszczając broń. Edar poderwał ostrze z ziemi i przystawił je do szyi rywala. Widownia ucichła. Ulubieniec publiczności poległ. Ubrin zamknął oczy, dając do zrozumienia, że godzi się z przegraną. Wówczas Edar podał mu dłoń. Był to znak, że chce oszczędzić rywala.

 

Zrozpaczona księżna opuściła lożę. Arcykapłan odnalazł ją jednej z sal wybudowanych na stadionie dla rodziny królewskiej. Dziewczyna siedziała skulona i kryła twarz w dłoniach.

 

– Nie chcę tego wszystkiego – rzekła na widok kapłana. – Taki ma być wybór bogów?!

 

Starzec nic nie powiedział, usiadł koło niej.

 

– Spokojnie. Bogowie przekażą te ziemie w odpowiednie ręce. Pamiętaj, ojciec nad Tobą czuwa – rzekł.

 

– Ojciec nigdy by się nie zgodził by królem został Horion, ani tym bardziej ten przybłęda! – krzyknęła Hiacynta.

 

– Taka jest tradycja, a tradycja jest owocem boskiej woli. Turniej wyłoni twego męża i króla.

 

Załamana księżna pokręciła głową.

 

– Widziałam na własne oczy – powiedziała. – Horion to zwierzę, wiesz o tym dobrze!.

 

– Horion to zasłużony generał… – arcykapłan nie zdążył dokończyć.

 

– Ojciec go nienawidził! – wtrąciła księżna.

 

– To zasłużony generał, lecz… podzielam twe troski. Nie byłby dobrym mężem, ani królem. Turniej się jednak jeszcze nie skończył.

 

– Wolisz by zwyciężyła ta przybłęda? Jestem księżną, nie jakąś wiejską prostaczką. Pochodzę z królewskiego rodu! W moich żyłach płynie szlachetna krew. Chcesz by me dzieci…

 

– Musimy wracać, pani – przerwał jej kapłan. – Obyczaj wymaga twej obecności w loży.

 

Po krótkiej przerwie, podczas której widownię zabawiali błaźni, na arenę ponownie wyszli wojownicy. Gord przemówił:

 

– Spośród ośmiu zostało dwóch. Spośród dwóch zostanie jeden. Niech bogowie zdecydują!

 

Generał uniósł ręce do góry i groźnie ryknął. Zdawało się, że chce przestraszyć przeciwnika. Trybuny zawrzały, zdradzając swą sympatię. Edar wbił miecz w ziemię i klęknął. Pokornie opuścił głowę. Wyglądało na to, że się modli. Gdy wstał, Horion powiedział:

 

– Na nic ci modlitwy, włóczęgo. Mówić nie umiesz… ciekawe jak głośno jęczysz… Zaraz się przekonamy!

 

Horion zamknął przyłbice hełmu i zaczął się zbliżać. Szedł wolno, z potężnym mieczem skierowanym ku rywalowi. Edar stał spokojnie. Generał tupnął dwa razy nogą, udając atak. Edar ani drgnął.

 

– Nie boisz się… – rzekł generał, po czym zaczął krążyć wokół wroga. – Ciekawe kto pozbawił cię jęzora, pewno jaka dziewka…

 

Edar wodził wzrokiem uważnie za przeciwnikiem. Na trybunach rozległy się gwizdy zniecierpliwienia. Widownia domagała się walki. Generał prowokował rywala:

 

– Jaki pożytek będzie miała królewna z niemowy?! –zapytał. – Nawet nie liźniesz jej języczkiem.

 

Edar nie wytrzymał. Zaatakował. Złapał miecz oburącz i z całej siły rąbnął w ostrze wroga, raz z lewej, drugi raz z prawej strony. Horion obronił się bez kłopotu. Zaśmiał się lekceważąco.

 

– Tylko na tyle cię stać?! – rzucił. – W walce o tron spodziewałem się godnego mnie przeciwnika.

 

Tym razem Edar czekał na ruch generała. W końcu Horion ruszył. Wściekle wywijając mieczem, zepchnął przeciwnika pod mur otaczający arenę. Każdy jego cios odrzucał Edara na trzy kroki. Jak na takie warunki fizyczne, generał był piekielnie szybki. Pojedynek wyglądał jak potyczka chłopca z olbrzymem. Im dłużej jednak trwał, tym większą sympatię publiczności zyskiwał Edar. To frustrowało generała. Horion nacierał coraz częściej, chcąc jak najszybciej rozpłatać rywala. Ten, choć z trudem, to jednak skutecznie odpierał ataki. Tymczasem generał był coraz bardziej zmęczony. Wkrótce zaczął głośno dyszeć. Jego ręce przestały być szybkie. Po pewnym czasie nie atakował już z taką pasją i zdecydowaniem. Edar postanowił wykorzystać szansę. Zasypał wroga gradem ciosów. Horion wycofywał się. Ledwo nadążał za ruchliwszym i zwinniejszy przeciwnikiem. Wiedział, że długo nie wytrzyma walki w takim tempie. Nie miał wyjścia. Musiał zaryzykować. Zatrzymał się. Stanął mocno na nogach. Wziął potężny zamach i z całej siły uderzył mieczem w ostrze wroga, roztrzaskując je na pół. Miecz Horiona nie zatrzymał się, lecz z impetem rąbnął w hełm Edara. Wojownik upadł, jak rażony gromem. Spod hełmu wypłynęła struga krwi. Generał zawył triumfalnie jak miał to w zwyczaju. Pewny tego, że przeciwnik jest nieprzytomny, wzniósł ręce i napawał się aplauzem. Tłum wiwatował na jego cześć. Horion wrzasnął:

 

– Korona jest moja!

 

– Nigdy! – usłyszał zza pleców.

 

Zaskoczony odwrócił się. Wówczas Edar wbił mu resztki swego miecza, między hełm a zbroję. Horion zdołał jedynie jęknąć.

 

– Nigdy nie oddałbym ci korony – szepnął mu na ucho Edar.

 

Horion osunął się na ziemię. Widzowie nie wiedzieli jak się zachować. Jedni oklaskiwali zwycięzcę, inni buczeli. Wszyscy z niedowierzaniem patrzyli na arenę. Oto stał na niej nowy władca Południa. Edar zachowywał się spokojnie. Spojrzał jedynie na lożę, w kierunku księżnej Hiacynty. Ta przestraszona uciekła wzrokiem. Popatrzyła na arcykapłana, który zasiadał obok niej. Arcykapłan uśmiechał się pod nosem. Do widzów przemówił kanclerz:

 

– Bogowie wybrali! Oto zwycięzca Turnieju Pretendentów!

 

Jego pozbawiony entuzjazmu głos odzwierciedlał nastroje ludu. Nikt nie wiedział co przyniosą rządy nowego władcy. Wybór bogów był jednak niekwestionowalny. Od tysiącleci, gdy zmarły król nie miał syna, w Turnieju Pretendentów wybierano nowego władcę. Zgodnie z ceremonią kanclerz wygłosił mowę pochwalną na cześć Edara. Gdy zwycięzca schodził ze sceny, służące sypały pod jego stopy płatki kwiatów. Nazajutrz miały odbyć się ślub i koronacja.

 

Księżna Hiacynta szybko opuściła arenę i wróciła do pałacu. Tam, w sali królewskiej, usiadła na tronie i czekała na przybycie przyszłego małżonka. Zgodnie ze zwyczajem miała powitać go na dworze. Po pomieszczeniu krzątała się służba. Księżna była pełna niepokoju. Nie wiedziała jak teraz będzie wyglądać jej życie. Po pewnym czasie pojawił się Edar. Przyszedł do sali w towarzystwie arcykapłana. Miał na sobie płaszcz zarzucony na skórzaną zbroję. Jego twarz ponownie skrywał kaptur. Mężczyźni zatrzymali się przed tronem. Arcykapłan rzucił do służby i strażników:

 

– Wyjść! Zostawcie nas samych!

 

Potem rozejrzał się po sali, by sprawdzić czy wszyscy wykonali rozkaz. Jego zachowanie zdziwiło księżną. Zapadła cisza. Hiacynta nie wiedziała co powiedzieć.

 

– Gratuluję zwycięstwa – rzekła w końcu nieśmiało.

 

Po chwili dodała:

 

– Słyszałam, że nie potrafisz mowić. Nie przeszkadza mi to. Nie musisz jednak wciąż kryć twarzy pod kapturem. Teraz to twój pałac.

 

– Gdyby nie kaptur, ktoś mógłby rozpoznać znajomą twarz – rzekł niespodziewanie Edar.

 

Serce księżnej zabiło mocniej. Ten głos, którego nie słyszała od miesięcy… To musiało być złudzenie – pomyślała Hiacynta. Wówczas mężczyzna zdjął kaptur. Księżna nie uwierzyła własnym oczom. Długie włosy i gęsta broda zmieniły twarz ojca, lecz nie aż tak bardzo by go nie rozpoznała. Znów poczuła na sobie to łagodne i ciepłe spojrzenie, za którym tęskniła. Arcykapłan rzekł:

 

– Wybacz, nie mogłem ci powiedzieć.

 

Minęła dłuższa chwila nim księżna wymamrotała, patrząc na ojca:

 

– Nie rozumiem… Ty nie żyjesz…

 

Edar przystawił palec do ust, prosząc by mówiła ciszej:

 

– Wiem przez co przeszłaś. Nie oczekuję, że mi wybaczysz – rzekł.

 

Księżna rzuciła do arcykapłana:

 

– To jakaś sztuczka? Dosypałeś mi czegoś do wina?! – spojrzała na kielich, który trzymała w ręku. –Chyba tracę zdrowe zmysły… Mój ojciec spłonął dziś na stosie. Zabiła go zaraza!

 

– To nie wino, ani sztuczki Reja. Wszystko wyjaśnię – powiedział Edar.

 

– Gdzie twoje rany? – zdenerwowała się księżna – Widziałam na własne oczy, jak choroba niszczyła twą twarz.

 

– Zioła erytu wywołują wysypkę podobną do trądu – wyjaśnił Edar. – Poza tym Rej to świetny medyk, nikt nie ośmieliłby się podważyć jego diagnozy.

 

Księżna z wyrzutem spojrzała na arcykapłana.

 

-To ty… Cały czas nas okłamywałeś – rzekła oburzona.

 

– Nie miej do niego pretensji. To był mój pomysł – oznajmił Edar.

 

Na chwilę zapadła cisza, księżna opuściła wzrok. Kręciła głową. Nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła.

 

– Nie, ja nie mam już ojca –rzekła.– Dla mnie nie istniejesz. Nie chce cię widzieć…

 

– Twoje życzenie wkrótce się spełni. Zamierzam opuścić te ziemie. Nim to jednak zrobię chcę byś mnie wysłuchała.

 

– Wiesz jak cierpiałyśmy? – wyrzuciła z siebie księżna – Za co? Za co nam to zrobiłeś?!

 

Arcykapłan wtrącił:

 

– Ojciec cały czas nad wami czuwał.

 

– Co noc z siostrą płakałyśmy, bo nasz ukochany tata umierał w męczarniach… – rzekła Hiacynta -Modliłyśmy się do bogów o łaskę… Podczas, gdy ty…

 

Po policzkach księżnej spłynęły łzy.

 

– Zrozum, tylko tak mogłem odejść – powiedział Edar.

 

– Tylko tak? Okłamując rodzinę, swój lud? – oburzyła się księżna – Mogłeś zrzec się korony…

 

– Wówczas zhańbiłbym nasz ród w oczach ludu .

 

– A korona trafiłaby w niepowołane ręce – dodał arcykapłan. – Ojciec zadbał byś odziedziczyła tron.

 

– Zadbał?! – oburzyła się księżna – Będę musiała poślubić byle oprycha, który zwycięży na arenie!

 

– Nie rozumiesz. Prawo żąda by nowego króla wyłonił Turniej Pretendentów – wyjaśnił arcykapłan. – Nowy król może jednak dobrowolnie przekazać władzę…

 

– Gdybym zrzekł się korony jako Aron VIII, okazałbym słabość. Nikt nie chciał by już widzieć potomków Deronów na tronie – rzekł Edar. – Teraz wreszcie mogę przekazać władzę w twoje ręce.

 

Księżna wciąż nie rozumiała zachowania ojca.

 

– Czemu uciekasz? Czemu porzucasz królestwo? Tron, za który inni oddaliby wszystko?! – Hiacynta z niedowierzaniem kręciła głową.

 

– Nie chce tej władzy. Nigdy nie chciałem.

 

– Skąd wiesz, że ja jej chce?! – wyrzuciła zdenerwowana księżna.

 

Edar przysiadł na krześle. Zamyślił się.

 

– Nawet nie wiesz jak bardzo jesteś podobna do matki – powiedział po chwili. – Szesnaście lat temu dama z królewskiego rodu Deronów zakochała się w młodym oprychu, który potrafił jedynie świetnie władać mieczem. Ów oprych wygrał dla swej damy turniej. Nie zrobił tego by zdobyć władzę, lecz by zdobyć coś dużo cenniejszego… rękę najpiękniejszej kobiety, jaką kiedykolwiek widział.

 

– Lud cię kochał. Byłeś dobrym królem, Korona potrzebowała takiego władcy! – wtrąciła Hiacynta.

 

– Lecz ja nie potrzebowałem korony. Od śmierci twej matki, dzień w dzień, chciałem odejść, porzucić takie życie… Nie dla mnie zaszczyty, Hiacynto, nie dla mnie… Miałem jednak córki. Obiecałem matce, że wychowam was na dzielne damy! Dziś wiem, że wykonałem dobrze swe zadanie.

 

– Co teraz zamierzasz? Gdzie się udasz? – zapytała księżna.

 

– Wrócę do życia, które wiodłem przed laty.

 

– Uciekasz. Jesteś tchórzem – rzekła przez łzy Hiacynta.

 

– Nie każdy rodzi się królem – odparł Edar. Wyjął zwinięty w rulon pergamin, po czym dodał. – Zaraz w mojej obecności, arcykapłan obwieści ludowi mą wolę. Żegnaj.

 

Edar odwrócił się. Wówczas księżna zapytała:

 

– Zobaczę cię jeszcze kiedyś?

 

– Mam taką nadzieję – na twarzy Edara zagościł uśmiech.

 

Wkrótce Wielki Ląd obiegła wieść o tajemniczym wojowniku, który zrzekł się tronu na rzecz młodej księżnej. Tak oto na tronie Korony Południa zasiadła pierwsza kobieta.

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Taka sobie bajeczka -opowiadanko, niezbyt odkrywcze.

Opis Edara za bardzo przypomina postać z trylogii Tolkiena, zakapturzony, siedzi w szynku i ćmi fajkę.

gdy hołota z wiosek wyczuje srebrnik i - chołota

pewno capnął jakąś nieczystą kurewke i złapał syfa. - ę

Nie chce tej władzy. Nigdy nie chciałem.
- Skąd wiesz, że ja jej chce?! – wyrzuciła zdenerwowana księżna.  w obu przypadkach - chcę

Jest jeszcze trochę błędów. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

bemik, bardzo mi przykro, ale bój Ty się słownika... To znaczy: nie bój się słownika orto. Hołota. Jednak H...

Adamie. MEA CULPA - faktycznie rację masz. Ale to jeden z tych wyrazów, co mnie często myli, jak no. rzadko i żaden, zawsze mam problem.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Takie w sumie do przeczytania, ale bez większych emocji.

Żeby tak jeszcze było wiadomo, dlaczego tatuńciowi zależało na przekazaniu korony córce... Bo ja nie zgadłem. Aha: księżna to żona księcia. Córka króla to księżniczka.

Lubię takie opowiastki, nawet jeżeli są trochę przewidywalne. Lekkie miłe i przyjemne :)

Sympatyczna historia. Przydałoby się może poprawić troszkę dialogi na końcu, bo za szybko lecą i dodać jakąś scenę pomiędzy pierwszą a drugą turą walk.

pozdrawiam

I po co to było?

Dziękuję za uwagi i recenzje. Przy okazji miłego weekendu;) 

Nowa Fantastyka