- Opowiadanie: AlggeBorneo - Prolog: Zmiana Burmistrza

Prolog: Zmiana Burmistrza

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Prolog: Zmiana Burmistrza

Prolog: Zmiana Burmistrza

 

Ostrin szykował się do wyjścia z ratusza. Tak ciężkiego dnia dawno już nie miał-tony listów od Króla, który zapowiadał burmistrzowi przyjazd jego delegacji. Nie wyjaśnił kim będą ci ludzie, lecz Ostrin spodziewał się, że będą to dyplomaci, który będą przekonywać go by zaniechał walk na południu regionu, w okolicy miasta Shill. W ostateczności mogli to być ludzie, którzy chcieliby kupić od Oracu drewno po ich śmiesznie niskich cenach. Tak czy inaczej Ostrin zamierzał odmówić. Południe regionu było dla niego zbyt ważne. Tereny te niegdyś były większe i sięgały aż do złóż złota i brązu. Lecz gdy był zajęty ratowaniem kraju przed najazdem ze strony Królestwa Faskii poprzedni burmistrz stracił te tereny na rzecz Kennanu i Vedii. Drewna także nie zamierzał łatwo oddawać. Był to ich jedyny środek utrzymania i nie mógł go rozrzucać na lewo i prawo.

 

Kimkolwiek byli ci ludzie mieli przyjechać tego dnia. Na wypadek gdyby przybyli już po jego wyjściu posłał po swojego siostrzeńca – Algge, żeby ten czekał w ratuszu i zaprowadził gości do pałacu gdzie mogliby porozmawiać z Ostrinem.

 

Ale gdy już miał zabrać teczkę i wyjść usłyszał poruszenie za drzwiami wejściowymi do ratusza. Drzwi otworzyły się i Ostrin zobaczył w nich pięciu uzbrojonych i groźnie wyglądających mężczyzn.

 

-Faskianie – pomyślał-Co oni tu robią?

 

Lecz wtedy rozpoznał jednego z nich – Sherena – dowódcę armii, którą Ostrin rozbił pod Oracius. Tamtego dnia Sheren obiecał, że spotkają się tak szybko jak będzie to możliwe. Dotrzymał słowa.

 

-Witaj przyjacielu-odezwał się Sheren z nutką ironii w głosie-Ileż to czasu już minęło? 30 lat? Może nawet 40?

 

-Może i jestem stary-odparł Ostrin-ale takie rzeczy jeszcze pamiętam. Juto będzie 19 rocznica.

 

-Dla mnie to trwało znacznie dłużej. Ale musisz wiedzieć, że dotrzymałem słowa. Przybyłem do Oracu przy pierwszej okazji.

 

-Nie powiem, że cieszę się z twojego przybycia-rzekł Ostrin-ale może wyjaśnisz mi kilka szczegółów. Choćby… Z czyjego polecenia działasz?

 

-Króla naturalnie – odpowiedział.

 

-Jasne, że Króla… Ale czyjego?

 

-Prawdę mówiąc…-zaczął Sheren-To obu-naszego i twojego. Mam tu list od Alhhera IX. Chcesz poczytać? – zaproponował.

 

Nie czytam większości listów od Króla. Dlaczego dla tego miałbym zrobić wyjątek?

 

Sheren nie odpowiedział. Odesłał swoich ludzi by mogli odpocząć i ponownie zaczął.

 

-Skoro nie chcesz czytać listu-streszczę Ci go. Król nakazuje Ci abdykować ze stanowiska burmistrza Oracu i wyjechać z kraju w terminie do tygodnia. Ponadto prosi…

 

-Ha, prosi-wtrącił drwiąco Ostrin

 

-Chciałem to ładnie ująć-wyjaśnił Sheren-Prosi by połowa waszego drewna została przekazana Kennanowi. Przy czym jak słusznie zauważyłeś, jest to rozkaz.

 

-Jeszcze czegoś nie rozumiem. Kto miałby zostać burmistrzem? – zapytał, choć domyślał się odpowiedzi.

 

-Ja – odparł krótko Sheren.

 

-Ale co to wszystko miałoby na celu? – dopytywał się Ostrin.

 

-Pozwolisz, że nie odpowiem ci na to pytanie. Poza tym myślę że już wszystko sobie wyjaśniliśmy. Pozwoliłem także by zmienić trochę plan Króla i nie wyganiać cię. Oficjalna wersja będzie mówić, że zaatakowałeś moich ludzi, a oni cię zabili. Kapitanie Harset! Bierzcie go.

 

Czwórka ludzi rzuciła się na Ostrina, który czekał już z mieczem – Sodalithem – w dłoni. Pierwszemu Faskianinowi odciął rękę po tym ja ten nieudolnie zamachnął się bronią. Drugiego rozbroił i pozbawił głowy. Pozostała dwójka ruszyła razem. Ostrin po chwili przebił jednemu kark, lecz nie zdążył się zasłonić przed ciosem Harseta w brzuch. Padł na ziemię, a Sheren i kapitan zaczęli zmierzać do wyjścia.

 

-Żegnaj przyjacielu – rzucił Sheren na pożegnanie – umieraj w spokoju.

 

I obaj zniknęli za drzwiami.

 

Ostrin czuł pulsujący ból w całym ciele. Był prawie pewny, że umrze bez spisania testamentu, ale nagle przypomniał sobie o czymś. Algge… Czy on musiał się akurat dzisiaj spóźnić?

 

Lecz wtedy drzwi się otwarły i stanął w nich młody, wysoki, choć mocno zbudowany chłopak. Światło wieczornego słońca odbijało się od jego zmierzwionych, kruczoczarnych włosów, które kontrastowały z bladą cerą. Słońce podkreślało również jego długą bliznę pod nosem.

 

-Dziadku – odezwał się niskim głosem Algge – co tu się stało?

 

-Może później będzie czas na wyjaśnienia. Przynieś kawałek papieru i pióro. Pomożesz mi spisać testament.

 

Podczas gdy chłopak szukał potrzebnych rzeczy, Ostrin zastanawiał się jak bardzo może go wtajemniczyć. W końcu był jeszcze młody i nie musiał się przejmować tym wszystkim… Lecz duma zwyciężyła. Został wskazany przez Gwardiana jaki pierwszy. Musi trochę wiedzieć.

 

-Mam – Algge przerwał rozmyślania Ostrina – Co mam teraz pisać?

 

-„Ja, Ostrin Borneo, Pierwszy Tego Imienia, burmistrz Oracius, zarządca krainy Orac…” Wpisz te wszystkie cholerne tytuły… – niecierpliwił się Ostrin. – „…na swojego spadkobiercę wyznaczam mojego syna – Febita, który ma dostać mieszkanie w Pałacach i wszystkie ziemie należące do mnie, oraz mego wnuka – Algge, który otrzyma mój miecz – Sodalith, oraz skrytkę w banku miejskim.”

 

-Dziadku – przerwał niepewnie Algge – Jesteś pewien, że mi się to wszystko należy?

 

– Oczywiście, że tak – odparł Ostrin – I nawet nie mów, że tak nie jest, bo mogę ci to wszystko odebrać.

 

Po tych słowach Algge uciszył się.

 

-Teraz słuchaj mnie uważnie – rzekł Ostrin i opowiedział mu wszystko, co się wydarzyło – Część ludzi w mieście na pewno się zbuntuje. Proponował bym zająć Stare Koszary, Zbrojownię i Tartak. Przydało by się także…

 

-Ale po co mi to mówisz? – zapytał Algge kładąc nacisk na „mi”.

 

-Bo wiem, że ty i twoi przyjaciele nie będziecie stać bezczynnie.

 

-Oczywiście, że nie, ale co my możemy zrobić?

 

– Na razie możecie iść do klasztoru, tam porozmawiać z Gwardianem, a dalej sprawy same się potoczą.

 

-A ten cały Gwardian nie będzie miał nic przeciwko temu?

 

-Zapewniam cię, że przyjmie was z otwartymi rękoma. – Jego głos zaczął słabnąć – 78 lat… Pozwolę ci płakać po mnie, gdy ty też tyle dożyjesz… A teraz daj mi umrzeć w spokoju.

 

I zamilkł. Przez parę minut było słychać tylko jego miarowy oddech.

 

-Bo to on was wskazał… – po tych słowach wydał ostatnie tchnienie.

 

Tak umarł Ostrin Borneo, IX burmistrz Oracius.

 

 

***

 

 

 

Algge wstał, wziął w ręce testament i wyszedł zastanawiając się nad ostatnimi słowami dziadka.

 

-Wskazał… Ale do czego?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Prosze o wysłuchanie.

Jest to dopiero pierwsza wstępna wersja. Pracuję nad kolejnym rozdziałami którę będą z punktu widzenia różnych bohaterów.

Gdy będzie jakaś poprawka to raczej pod względem emocjonalnym, a nie treściowym.

Oceniajcie, piszcie co o tym myślicie.

Pozdrawiam.

 

eMKa

Koniec

Komentarze

Pracuję nad kolejnym rozdziałami którę będą z punktu widzenia różnych bochaterów.

[*]

 

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Przepraszam, dopiska pisana na szybko. A poza tym czekałem na ocenę a nie chamskie komentarze bo ktoś się musiał przyczepić do jednego słowa...
Poprawka jest już zrobiona :) 

Jeśli to jest wg Ciebie chamski komentarz, to ode mnie na lepszy nie licz.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Chamski, nie chamski, ale tak gwiazdka wskazuję jak byś przekreślił mnie za jedno słowo... Wielki krytyk się znalazł. Ale już koniec spamu.

Zapis dialogów siada (wstaw spacje po myślnikach).

"Kimkolwiek byli ci ludzie mieli przyjechać tego dnia." - zgrzyt.

"...poruszenie na drzwiami wejściowymi do ratusza." - za.

Liczebniki słownie, dalej nie czytam, bo kiepsko (jak dla mnie).

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

,,Tak ciężkiego dnia damno już nie miał-tony listów od Króla''- powino chyba być dawno.

Pozdrawiam.

Kurde... Jak mogłem przeoczyć -,- Dzięki wielkie.

>> Tak ciężkiego dnia dawno już nie miał ... << --- Nie ma czegoś takiego jak cieżki dzień. Tak się, mówi, potocznie, ale nie poprawnie. Widziałeś kiedyś CIEŻKI dzień? Jesli tak, to pokaż mi. Poprawna forma to --- trudny dzień. Dzień może być też: pochmurny, deszczowy, szary, słoneczny itp. Cieżko ---- można coś np. podnieść.

 

Nie wyjaśnił kim będą ci ludzie, lecz Ostrin spodziewał się, że będą to dyplomaci, który będą przekonywać go by zaniechał walk na południu regionu, w okolicy miasta Shill. W ostateczności mogli to być ludzie, którzy chcieliby kupić od Oracu drewno po ich śmiesznie niskich cenach. Tak czy inaczej Ostrin zamierzał odmówić. Południe regionu było dla niego zbyt ważne. Tereny te niegdyś były większe i sięgały aż do złóż złota i brązu. Lecz gdy był zajęty ratowaniem kraju przed najazdem ze strony Królestwa Faskii poprzedni burmistrz stracił te tereny na rzecz Kennanu i Vedii. Drewna także nie zamierzał łatwo oddawać. Był to ich jedyny środek utrzymania i nie mógł go rozrzucać na lewo i prawo.

 

Powtórzenia od BYĆ ---> aż 8 razy w jednym akapicie !!!! To chyba lekka przesada !!!

 

W ogóle cały ten pierwszy akapit wystarczy mi, bo błędów w nim tak dużo, że szkoda gadać. Masakra jakaś.

 

Wyjaśnij mi co według Ciebie oznaczają ZŁOŻA BRĄZU ! Czy brąz tworzy złoża, gdzie i od kiedy? I co to jest brąz, chłopie? Metal z całą pewnością, ale nie wydobywa się go, bo to jest stop metali, i nie tworzy złóż.

 

Przejrzałem tekst ---> zaimków, powtórzeń i kwiatków stylistycznych jest od grona. Kiepski i nie poprawny zapis dialogów. Opisy sztuczne, mdłe i wołające o pomstę do Nieba. Ten tekst to dno, kilometr sześcienny mułu globigerinowego. Masz ogromne braki w znajomości poprawnej konstrukcji zdań. Moja rada: dużo czytaj i przypomij sobie to o czym mówiła pani od polskiego.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Burmistrz negocjuje ceny drewna!? Burmistrz trzyma jurysdykcję nad złożami czegośtam!? Burmistrz prowadzi wojnę!? 

 

Sprawdź sobie kim właściwie burmistrz był/jest.

 

" który ma dostać mieszkanie w Pałacach" - mieszkanie w pałacach!? Co to, do jasnej cholery, bloki?! Można posiadać pałac jako szlachcic, można rezydować w pałacu, ale nigdy nie słyszałem, by pałac rozprzedywali na mieszkania!

 

"Gdy będzie jakaś poprawka to raczej pod względem emocjonalnym, a nie treściowym." - co to jest poprawka pod względem emocjonalnym, laboga?

 

Więcej czytaj. Radzę poczekać z pisaniem dopóty, dopóki nie wrócisz do tego tekstu i zrozumiesz, czemu jest on taki niezdarny.

To znaczy że Wielki Aótor się obrazi i wszystko usunie.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

mkmorgoth i Lassar - co Wy tacy nerwowi! :).

Lecz wtedy drzwi się otwarły i stanął w nich młody, wysoki, choć mocno zbudowany chłopak. Światło wieczornego słońca odbijało się od jego zmierzwionych, kruczoczarnych włosów, które kontrastowały z bladą cerą. Słońce podkreślało również jego długą bliznę pod nosem - próbuję sobie wyobrazić długą bliznę pod nosem i jakoś mi nie wychodzi;) Dalej: wysoki, choć mocno zbudowany - tu też czegoś nie łapię. To tak, jakby bycie wysokim wykluczało bycie mocno zbudowanym. Niepotrzebne to "choć". Poza tym sama końcówka też jakaś bez związkzu z resztą. Cóż, pisz dalej i nie przejmuj się komentarzami, bo one bywają pomocne.  

Jak mają pomóc, jeśli się nimi nie przejmie? :P

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Chciałoby się stanąć w obronie autora, ale niestety nie da się. Bardzo dużo błędów i to poważnych, niestety ale przekreśla ten tekst. Tu nawet nie ma co silić się na korektę, tekst jest do napisania od nowa. 

Błędów jest tak porażająca ilość, że kładą na łopatki cały tekst, przesłaniając fabułę, która też nie jest pierwszych lotów.

" Wielki krytyk się znalazł." --- To po jaką cholerę wstawiasz tekst na portal, gdzie właśnie opinii i krytyki od czytelników się oczekuje? Nikt tu piać z zachwytu nie będzie tylko dlatego, że cokolwiek napisałeś. Błędy wytykane są po to, byś mógł je poprawiać, ulepszać tekst. A jeśli błędów jest tak dużo jak w Twoim tekście - byś mógł sobie jeszcze na spokojnie wszystko przemyśleć, sprawdzić zasady pisowni w języku polskim i napisać opowiadanie od nowa - poprawnie. W ten sposób doskonalisz swój warsztat. Nie od razu Kraków zbudowano. I odrobinę pokory - nikt się Sienkiewiczem, czy Tolkienem nie rodzi [oprócz nich, oczywiście, ale i oni musieli się narobić, żeby dojść do takiego poziomu]. Jak wszędzie, tak i tu potrzeba nie tylko talentu, ale i ciężkiej pracy. Krytyka ma wskazać błędy, żeby nad nimi pracować i je w końcu wyeliminować.

 

O, rany, ale się rozpisałam... Po prostu krew we mnie zawrzała, jak to zobaczyłam.

Nowa Fantastyka