
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
„Sztuka ma rodzić uczucia.” Takim sloganem posługiwali się podprogowcy na początku XXI wieku, kiedy dopiero zaczynali składać do kupy podstawy swojego nurtu.
Właściwie, ich program opierał się na głębszej filozofii o odmiennych korzeniach, ale opinia masowa przez długi czas kojarzyła ich jedynie z użyciem przekazu podprogowego jako jednego z głównych środków wyrazu, w związku z czym nazwa się utrzymała. I dokładnie tak samo, jak w przypadku owych przekazów, powszechny był z początku pogląd, że jest to wszystko bujda. I rzeczywiście, najpierw wszystko wskazywało na to, że rezultaty o praktycznym zastosowaniu, choć teoretycznie możliwe, są jednak nieosiągalne: z pomocą artystom musiała przyjść potężna, zaawansowana technologia.
Wtedy wszyscy słyszeli już o efekcie motyla. Najprościej było wytłumaczyć metody stosowane przez podprogowców w odniesieniu do niego, dlatego też z niewiele znaczącego hasła, przypominającego o ogromie zmian wyniku, jakie mogła spowodować tylko niewielka modyfikacja danych wejściowych w algorytmach o dużym stopniu skomplikowania, stał się wkrótce terminem stricte naukowym.
Kilku wizjonerskich artystów doszło bowiem do wniosku, że jeżeli można wywołać jakiś efekt, to zawsze można zrobić to najmniejszym możliwym kosztem. A zatem, skoro można sprawić, że człowiek zacznie odczuwać uczucia nie w związku z rzeczywistymi sytuacjami, w których się znajduje, a poprzez bycie wystawionym na wpływ dzieła sztuki, to najprawdopodobniej da się to również osiągnąć tworząc o wiele prostsze prace. Nie mieli jeszcze możliwości tego dokonać. Stworzyli jedynie podstawy teoretyczne; z tego powodu najpierw ich wyśmiewano, następnie wielbiono, a na sam koniec obarczono ich pośmiertnie winą za wszystkie następstwa ich odkrycia.
Z początku technologia nie była jeszcze na tyle dojrzała. Lecz nim minęły dwie dekady, była gotowa do przyjścia w sukurs artystom. Jasnym już wtedy było, że człowiek jest niczym innym nad skomplikowany zbiór miliardów hadronów i leptonów. Teoria podprogowców mówiła, że można na niego oddziaływać bezpośrednio poprzez takie cząstki, oczekując zmian na poziomie strukturalnym, widocznym gołym okiem – i jest możliwe przewidywanie wyników. Choć pisanie algorytmu trwało latami, to wreszcie postawiono superkomputerom pytanie: w jaki sposób za pomocą grupy fotonów, tworzących światło odbite od powierzchni obrazu, zmienić stan megagrupy cząstek składającej się na człowieka w taki sposób, aby ów zaczął odczuwać zachwyt, smutek, radość? Rozwiązania przeszły najśmielsze oczekiwania.
Maszyny wykonały swoje zadanie i podały najbardziej prawdopodobne wyniki. Część do złudzenia przypominała najwyżej cenione dzieła świata, ale były to wersje nieco zmienione, lepsze. Kiedy porównywano je do oryginałów, te drugie wypadały blado, choć istotnych różnic nie potrafili wskazać nawet specjaliści.
Ogromna reszta natomiast przedstawiała nieznane do tej pory układy plam barwnych, wykonanych z dokładnie opisanych przez komputery związków, zmieszanych w idealnie obliczonych proporcjach. Gdyby analizować ich reprodukcje albo zdjęcia, nie różniłyby się wiele od innych wytworów sztuki nowoczesnej. Jednak ci, którzy stawali im naprzeciwko, przeważnie w istocie odczuwali nie mniejszy zachwyt nad ich pięknem, niż w przypadku klasycznych dzieł sztuki, nie potrafiąc powiedzieć, dlaczego. Eksperyment okazał się sukcesem.
Wpływ na różnych ludzi nie był jednakowy. Zawsze tylko pewien procent odbiorców podlegał działaniu, zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa. Nie zawsze działały też z równą siłą na wszystkich. Z pierwszych galerii, organizowanych pod nazwami uczuć, które miały w efekcie wywoływać – na przykład „Spokój” z dwa tysiące czterdziestego trzeciego roku (na którą składało się kilkanaście eksponatów mających wzbudzić prosty, odprężający spokój u ponad sześćdziesięciu procent społeczeństwa) – paru ludzi wybiegło oszalałych, było kilka incydentów ze śmiercią w tle. Jednak generalnie cel zostawał osiągnięty. Kolejne badania prowadziły do znacznego rozwoju technologii, co uciszyło głosy krytyki i oburzenia.
Nastała złota era. Ludzie żyli w pokoju i życzliwości, niczym w bajce. Każdy nosił ze sobą małe pudełeczka z prostymi utworami, obrazami, wzbudzającymi pozytywne uczucia. Coraz bardziej zaawansowane komputery pozwalały na tworzenie równań przeznaczonych dla konkretnych ludzi – miały one o wiele wyższą skuteczność. Wesołotwórcza muzyka płynęła z nieba. Empatyki wywoływały w ludziach poczucie jedności. A filmy budzące agresję, sadyzm, okrucieństwo, pozwoliły na znaczne ograniczenie wojen i przestępstw, bowiem to na nich ludzie się wyładowywali, a same złe emocje zostały zasadniczo ograniczone do takich seansów. Po zakończeniu projekcji wszyscy musieli obejrzeć zbiór obrazów życzliwotwórczych i mogli powrócić do normalności.
Wtedy ktoś postawił inne pytanie. Pytanie, które zakończyło tę piękną erę. W jaki sposób sprawić, że możliwie największa ilość osób chwyci najbliższy przedmiot mogący służyć jako broń i pozabija wszystkich, których zdoła, kończąc na sobie?
Dzisiaj już nie powalają nas choroby, dzikie zwierzęta, nie toczymy też wojen. Schowaliśmy się pod ziemię i staramy się nie wadzić sobie nawzajem. Boimy się tylko sztuki.
Nigdy nie wiemy, czy dany teren jest w pełni bezpieczny. Nie mamy możliwości, aby to sprawdzić. To, co działa na jednego, niekoniecznie musi zadziałać na drugiego.
Część z nas poszła na łatwiznę i pozbawiła się zmysłów. Bez oczu jest łatwiej, znikają obawy. Musimy ich utrzymywać. Ale przecież nie możemy tak wszyscy.
Zatykamy uszy i zamykamy oczy, ale ktoś – nie udało nam się udowodnić nigdy istnienia żadnej organizacji, być może jedynie małych grupeki żądnych zniszczenia szaleńców – zapytał o szałotwórcze zapachy, smaki i fakturę. Nic nie jest bezpieczne.
Komputery zostały nietknięte, bo ludzkość nie spłonęła w wojnie, w wybuchach. Kiedyś je niszczyliśmy, by nie posłużyły do dalszego rozwijania zarazy, ale teraz boimy się ich szukać. W nieznanym terenie musielibyśmy patrzeć przed siebie.
Dochodzi do tego, że dokonujemy linczów na tych, których podejrzamy o uczucia. To nie tylko paranoja: powstały dzieła powodujące, że efekty ujawniają się dopiero po pewnym czasie.
Niektórzy próbują jeszcze cokolwiek ratować. Cywilizacja była takim pięknym snem. Mimo ich wysiłków patrzymy na siebie nawzajem z coraz większym gniewem. Niektórzy już teraz nie są w stanie się powstrzymać. Człowiek nigdy nie potrzebował sztuki, żeby poznać smak żądzy krwi.
A jeszcze nauczyć się zapisywać tytuły bez błędu... A "wymyślanie tytułów" to rzecz ? To akurat jest proste --- to pzecież czynność. Sprawa do załatwienia. Ale --- nie rzecz.
Tja...
Tak się zastanawiam, czy ten tekst można nazwać opowiadaniem? To raczej rozprawka filozoficzna czy coś?
To nie jest ani rozprawka filozoficzna, ani tym bardziej opowiadanie. Błąd w tytule - jak słusznie zauważył Roger. Przeczytałe. I tym bardziej jest mi przykro, ale to się do niczego nie nadaje. Może gdybyś posiedział nad tym dłużwj, podumał, zrobił z tego szkicu plan do opowiadania, potem opowiadanie. Może by coś z tego było. Może. A tak. To jest takie sobie. Bezsensowne. Takie pisanie, byleby coś napisać.
"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick
Achiko, bardzo dobra seria Twoich ilustracji do opowiadań, publikowanych w "Esensji". Bardzo ładne. Podziwiam.
Pozdrówiam.
Offtopiczne dzięki. :-)
Błąd - jasna sprawa. Musiałem coś wpisać, robiłem to na szybko, było późno. Poprawione. A ponoć błąd w tytule jest sposobem na zapewnienie sobie multum komentarzy, no ale to chyba dotyczyło chyba jedynie literówek...
Tekst nie jest opowiadaniem, tylko shortem. Dobrze wiedzieć, że wszystkie teksty tutaj zamieszczane muszą mieć taką samą strukturę, a cokolwiek innego, w zmodyfikowanej formie jest bez sensu i"pisaniem, byleby coś napisać".
ironiczny podpis
Panie drogi... Weźże się jeszcze do pracy i zlikwiduj tę nieszczęsną kropkę na końcu tytułu. Błąd w tytule kładzie najlepszy nawet tekst. Podwójny błąd kladzie tekst na lopatki, tak, że leży i kwiczy jak zarzynane prosię. A to jest nieprzyjemny, świdurjący uszy odgłos. Takie sprawy nalezy znać, jeżeli ktoś zabiera się za pisanie.
Matko, niby poprawione, a jeszcze jest źle...
Dobrze, że znasz zasady pisania tytułów. Muszę Cię zapewnić, że także to potrafię. Zdanie które wcześniej tam widniało nie było tytułem, tylko losowym zdaniem które umieściłem w tym polu, ponieważ coś musiałem.
Ech... Ok, teraz powinno być lepiej.
ironiczny podpis
Zgadzam się z przedmówcami - to nie jest opowiadanie. Brakuje tu bowiem fabuły i postaci. A jeśli mówi to ktoś, kto do rozmaitych pomysłów podchodzi na ogół bardziej liberalnie, to to oznacza, że coś jest bardzo nie tak. Problem w tym jednak, że tego tekstu nie można zaliczyć też do publicystyki, bo odnosi się niby do tego, co może się stać w przyszłości. Wygląda mi on bardziej na szkic świata przedstawionego, a już najbardziej - na wykład, który mógłby w takowych realiach wygłosić jakiś profesor. Albo na artykuł napisany w owych czasach.
Na dodatek w paru miejscach ten tekst jest jak dla mnie bełkotliwy, choć to może dlatego, że w zasadzie żaden ze mnie umysł ścisły. Mimo to podam jeden przykład.
"I dokładnie tak samo, jak w przypadku owych przekazów, powszechny był z początku pogląd, że jest to wszystko bujda."
Co właściwie jest tutaj bujdą, bo nie rozumiem?
https://eskapizmstosowany.wordpress.com/ - blog, w którym chwalę się swoją twórczością. Zapraszam!
>> Teoria podprogowców mówiła (...) << --- to jest typowy i najczęstszy błąd, jaki zauważam nawet wśród studentów, z którymi czasem mam zajęcia. Chłopie - Teorie/hipotezy nie mówią, ani nie głoszą! Tylko - Według teorii... może być coś.
>> (...) bo ludzkość nie spłonęła w wojnie << ---- spłonąć to można w wyniku pożaru/ w ogniu, ale nie w wojnie! Po za tym ta "ludzkość" nie brzmi dobrze, bardziej doradziłbym użyć innego sformułowania i przebudować myśl zawartą w całym zdaniu.
Ogólnie masz sporo błędów w tekście. Popraw i przemyśl cały tekst.
"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick
Sporo błędów i jeszcze czegoś mi w tym opowiadaniu brakuje... Fabuły? Akcji? Postaci? Opowiadania?
"mkmorgoth 2012-12-31 10:29
>> Teoria podprogowców mówiła (...) << --- to jest typowy i najczęstszy błąd, jaki zauważam nawet wśród studentów, z którymi czasem mam zajęcia. Chłopie - Teorie/hipotezy nie mówią, ani nie głoszą! Tylko - Według teorii... może być coś."
Bardzo dziwna ta twoja uwaga. Kolokacja „teoria głosi” jest poprawna, co nietrudno sprawdzić np. w Korpusie Języka Polskiego Wydawnictwa Naukowego PWN. Issander rzeczywiście dopuścił się pewnej niezręczności, bo podprogowcy to autorzy teorii, więc być może lepiej brzmiałoby: „Podprogowcy głoszący teorię…” lub „Teoria głoszona przez podprogowców…”, ale rażącego błędu nie popełnił, a właściwie nie popełniłby, gdyby nie czasownik „mówił”. „Mówić i głosić” to wyrazy bliskoznaczne, ale posiadające znaczenie dodane, od którego zależy, w jakim kontekście dopuszczalne jest ich użycie.
W sformułowaniach ogólnych, bez wskazywania twórców, często spotyka się połączenie, którego istnienia nie dopuszczasz, czyli „teoria głosi”. Przykład ze SJP PWN, nawet adekwatny do charakteru tej strony: Jest to powszechne nieporozumienie, którego źródło tkwi w teoriach głoszących , że magia była zaczynem rozwojowym nauk nowoczesnych. Dajże więc spokój studentom, z którymi czasem masz zajęcia, bo IHMO wykazują zupełnie przyzwoite wyczucie językowe.
Futurystyczne dywagacje Issandera o — że tak powiem — podprogowej metodzie zniewolenia umysłu, uważam za całkiem interesujące. Sama padłam ofiarą takiego przekazu. W efekcie jestem nieszczęśliwą posiadaczką mnóstwa nowiutkich a zbędnych elementów odzieży, zapasów cudacznej żywności w tym robali morskich, których nie cierpię i bezużytecznych przedmiotów o przeznaczeniu trudnym do sprecyzowania. A treść komunikatu, na który entuzjastycznie zareagowała moja podświadomość, był do obrzydliwości prymitywny: Magia świąt i wyprzedaży. Katastroficzna wizja Issandera nie jest więc tak do końca nieprawdopodobna!
Fantastycznego Sylwestra i szczęśliwej trzynastki!
Byłem. Czytałem. Ziewnąłem. Szczęśliwego Nowego Roku.
@w_baskerville: Nie masz racji! Nawet słowniki się mylą w tej kwestii. Pracuję naukowo i tak się mówi i pisze poprawnie. Pozdrawiam. Szczęśliwego Nowego Roku.
"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick
Tekst jak tekst, ale opowidanie to to nie jest. Może powinno znaleźć się w dziale publicystyka
Ludzie, ten tekst nigdy nie miał być opowiadaniem. Dlaczego w ogóle tak was to zajmuje?
Być może coś przeoczyłem, ale nie znalazłem tu działów dla nieopowiadań i niepublicystyki (bo tą również nie jest). Gdyby takie miejsce istniało, to oczywiście mój tekst trafiłby właśnie tam.
To po prostu dwie strony, pisząc które chciałem spróbować czegoś innego. założeniu tekst ten miał się znaleźć pomiędzy typowymi opowiadaniami, jako krótka, ciekawa odskocznia od takich form, chwila przerwy.
Jakakolwiek to jest forma, czy naprawdę ma to jakiekolwiek znaczenie? A może lepiej by było skupić się na jej temacie? :)
ironiczny podpis