- Opowiadanie: vincent.uwo - Tarantula

Tarantula

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Tarantula

Marek Szulski wyglądał i czuł się jak gwiazdor.

 

Świeżo ustylizowane, czarne włosy sterczały w artystycznym nieładzie. Przyszyty do twarzy uśmiech ani myślał znikać. Marek właśnie wkraczał na parking, a elegancki garnitur, na który wydał połowę wypłaty doskonale spływał po jego wysportowanej sylwetce.

 

Moje autko ;)

 

Już z daleka widział jaskrawy napis unoszący się swobodnie nad purpurowym mercedesem.

 

Otwórz, pomyślał, gdy zbliżył się wystarczająco blisko. Drzwi uniosły się, a Marek wskoczył do środka, rozsiadając się wygodnie w skórzanym fotelu.

 

Zamknij i jedź do domu, polecił. Silnik zawarczał i po chwili mercedes płynnie włączył się w wieczorny ruch jednej z głównych ulic Warszawy.

 

Włącz interfejs.

 

W miejscu kierownicy zmaterializował się tłusty, bury kot.

 

– Cześć Marek, jak się czujesz? – wymruczał troskliwie oblizując łapkę różowym językiem.

 

– Hej Jaskier. – Marek ledwo się powstrzymał, by nie sięgnąć ręką w stronę mięciutkiego futerka kocura.

 

– Dobrze się bawiłeś?

 

– Czy dobrze się bawiłem? – spytał Szulski wytrzymując bezczelnie zarozumiałe spojrzenie pistacjowych oczu Jaskra – Chyba żartujesz. Impreza w Pałacu, awans przed kamerami, świetny szampan, wywiady. Bawiłem się przednio. Że też operacja Ani musiała wypaść akurat dzisiaj. Umrze z zazdrości jak jej opowiem. A może już widziała relację w sieci?

 

– Brak mi danych, nie potrafię ocenić – skomentował kot rozkosznie się wyciągając. Marek westchnął. Pytania retoryczne. Z tym boty od zawsze miały problem.

 

Szulski wyjrzał przez szybę po lewej i zmrużył oczy, oślepiony setkami statusów lewitujących nad przejeżdżającymi obok autami.

 

Filtr miejski, pomyślał. Napisy znikły momentalnie. Jedynymi elementami wirtualnej nakładki, które pozostały były znaki drogowe i sygnalizacja świetlna. Marek obserwował mijane budynki nie mogąc się doczekać, aż pokaże Ani nagranie z uroczystości.

 

– Włącz mruczenie – polecił kotu. Wibrujące, relaksujące dźwięki sprawiły, że Szulski doskonale się odprężył. Uśmiechnął się po chwili. Prawdziwego Jaskra nie dało się zmusić do mruczenia. Musiał sam mieć na to ochotę. Marek przymknął powieki i odtworzył nagranie z uroczystości. Był mniej więcej w połowie, gdy samochód zaczął szybko wytracać prędkość. Otworzył oczy.

 

– Co jest? – spytał widząc, jak maszyna zjeżdża na pobocze.

 

– Kod niebieski. Procedura N2 – wyjaśnił kot – Marku, przygotuj się do kontroli broni.

 

– Kto wydał rozkaz?

 

– Stanisław Wolan. Wykonaj.

 

– Staszek? – Marek nic z tego nie rozumiał. Sięgnął pod pachę i wyciągnął z kabury glocka. Przyłożył do ekranu po prawej. Zanim zakończyło się skanowanie, mercedes zupełnie znieruchomiał.

 

– Zakończono. Marku, gdzie masz zapasową broń?

 

– W domu. – Szulski nerwowo poprawił się w fotelu.

 

– Błąd. Marku, twoja broń pokonała dystans trzech kilometrów od domu i w momencie, gdy nadaję ten komunikat jest używana.

 

– Używana?

 

– W magazynku pozostało pięć. Cztery. Jeden nabój. Przeładowanie.

 

– Połącz mnie z Wolanem, w tej chwili – polecił Jaskrowi czując, że się poci.

 

– Odmowa dostępu. Zostałeś zawieszony, samochód jest zablokowany.

 

Otwórz drzwi, pomyślał gorączkując się Marek. Nic się nie stało. Postanowił spróbować ręcznie, wduszając przycisk na konsoli. Zero reakcji. Zamknął oczy, spróbował odtworzyć film. Zablokowali nawet jego prywatną chmurę.

 

O co tu chodzi? Czy ten dzień nie mógł być po prostu idealny od początku do końca?

 

– Spokojnie Marku, oddychaj. Twoje tętno jest powyżej normy. Pomruczeć?

 

– Zamknąć się – syknął.

 

Jaskier machnął ogonem z dezaprobatą. Po chwili gwałtownie obrócił głowę i nadstawił uszu.

 

– Przekazuję połączenie z komisarzem Stanisławem Wolanem.

 

 

 

 

 

*

 

 

 

Zaczynało kropić. Wolan włożył w usta papierosa i poklepał się po płaszczu w poszukiwaniu zapalniczki. Funkcjonariusz w kombinezonie bojowym zbliżył się do szefa i użyczył mu swojej.

 

– Dzięki. – Komisarz zaciągnął się i wypuścił dym nosem obserwując, jak jego ludzie rozstawiają sprzęt wokół trzypiętrowego budynku biura podróży „Aura”. Technicy właśnie kończyli montować namiot, dumnie zwany „polowym centrum operacyjnym”. Stanisław ściągnął łopatki, aż strzeliło. Od ponad miesiąca się nie wysypiał. Specjalnie poszedł dziś wcześniej do domu, żeby odespać zaległości. W momencie, gdy szczęśliwy jak dziecko odpływał w słodki sen, obraz pod powiekami wybuchł krwistoczerwonym wezwaniem na akcję. I w ten oto sposób znalazł się tutaj – wpół przytomny, targany porywami jesiennego wiatru, który bezczelnie wgryzał się w gruby płaszcz, jak gdyby zrobiony był ze starego prześcieradła. Komisarz miał nadzieję, że akcja przebiegnie książkowo i będzie mógł wkrótce na powrót zawinąć się w ciepłą pościel.

 

– Gotowe. – Jeden z policjantów gestem zaprosił Stanisława do środka. Wolan wyrzucił papierosa. Gdy znalazł się w ciepłym wnętrzu zdjął płaszcz i przykleił go do jednej ze ścian. Podtoczył rękawy błękitnej koszuli odsłaniając silne przedramiona.

 

– Popławski, mów co masz – polecił młodemu chłopakowi, opierając dłonie o stół, na którym drgał trójwymiarowy obraz ulicy, widzianej z lotu ptaka.

 

Marcin Popławski, specjalista sieciowy (jak można było wyczytać z jego wizytówki unoszącej się nad czarną czupryną) rozejrzał się po namiocie, ogarniając wzrokiem zebranych funkcjonariuszy.

 

– Pół godziny temu nasz system wykrył nieautoryzowany wszczep podłączający się do sieci publicznej.

 

– Jaki rodzaj? – spytał wysoki jak tyczka blondyn.

 

– Podstawowe złącza interfejsu. – Jedna ze ścian namiotu ożyła, prezentując urządzenie, wraz z numerem seryjnym. Popławski kontynuował. – Nic szczególnego, ale wszczep był zainfekowany. Nasz system wykrył Złośliwca.

 

– Jakiego rodzaju? – dopytał Wolan.

 

– Sądząc po symptomach, raczej na pewno Tarantula.

 

– Słodki Jezu.

 

Po twarzach mężczyzn zebranych w namiocie przetoczył się niepokój. Komisarz stracił w tym momencie całą nadzieję na to, że tej nocy położy się spać.

 

– Dzwonił ktoś po ODNW? – Jeden z siwiejących już doradców sztabowych wyszedł do przodu prezentując swój opasły brzuch, wyglądem przypominający bęben wojenny.

 

– Są już w drodze – odparł Popławski.

 

– Dobra, co z zakładnikami? – Komisarz ponaglił Marcina niecierpliwym gestem dłoni.

 

W odpowiedzi Popławski wrzucił na ściany namiotu obraz taktyczny z lunet snajperów. Wirtualna nakładka zdobiła go numerami ID ludzi znajdujących się w środku oświetlonego reflektorami budynku.

 

– Było sześcioro. Nagłe odłączenie od sieci jednego z nich zaalarmowało nasz Wydział. Pięcioro żyje. Trzech pracowników „Aury” i dwóch klientów. Starsze małżeństwo.

 

– Zaraz, mówisz „pięcioro”. Tyle osób wewnątrz budynku wykrywa system. A napastnik?

 

– Napastnik ma ukryte ID, sprawdzamy dlaczego.

 

Funkcjonariusze spojrzeli po sobie nie kryjąc zdziwienia.

 

– Ukryte ID mogą mieć politycy, mundurowi, niektórzy urzędnicy – wymieniał Stanisław rozmasowując sobie kark. – Kogoś pominąłem?

 

– Czasem ich rodziny, za pozwoleniem Inspektoratu.

 

– Dobra panowie, robimy standard. – Wolan klasnął w dłonie i zastygł na moment w tej pozycji, wczytując raporty – Teren zabezpieczony, ludzie na pozycjach. Niech system zrobi symulację wszystkich możliwych kombinacji wejścia, żeby manekiny z ODNW mogły od razu przystąpić do akcji. Czy napastnik jest uzbrojony w rejestrowaną broń?

 

– System za moment ją odtajni, też miała ukryte ID. – Popławski zmrużył oczy, czekając na reprymendę.

 

– Dopiero teraz? – wściekł się Stanisław ściągając krzaczaste brwi. – Jak trudne może być odtajnienie spluwy?

 

– Broń ma certyfikat Inspektoratu, musieliśmy uzyskać pozwolenie – wyjaśnił jak mógł najprędzej Marcin.

 

– Kurwa. Takie buty. – Komisarz podrapał się w głowę. Jego twarz zastygła w grymasie zakłopotania.

 

– Jeżeli broń ma certyfikat, musi to być ktoś z mundurowych – palnął wysoki blondyn.

 

– Dzięki za wyjaśnienia, jesteś niezastąpiony. – Wolan przewrócił oczami, po czym wyciągnął z paczki papierosa. Tym razem znalazł swoją zapalniczkę. – Będę na zewnątrz. Zawiadomcie mnie jak tylko uda się zidentyfikować pukawkę. Krzyczcie też, jeśli ODNW wleci w granice Warszawy, żebym zdążył przypudrować nosek.

 

– Glock N-36 – zaskrzeczał syntezator mowy w momencie, gdy Stanisław odwracał się na pięcie, by opuścić namiot. Nad stołem pojawił się powiększony model pistoletu. – Właściciel Marek Szulski. Detektyw. Wydział ds. Przestępstw Augmentacyjnych.

 

Informacja wstrząsnęła Stanisławem, posyłając w dół ciała kłujące ciarki. Z wrażenia upuścił na podłogę papierosa.

 

– To niemożliwe – sapnął, ponownie opierając się o stół. – Sprawdź raz jeszcze.

 

– Glock N-36. Właściciel Marek Szulski. Detektyw. Wydział ds. Przestępstw Augmentacyjnych. – powtórzył system.

 

– Co u licha.

 

– Szulski to syn Stockiego? – spytał któryś z funkcjonariuszy. Nagle podniósł się szmer rozmów.

 

– Cisza! – warknął Wolan. Czuł nieprzyjemne mrowienie w żołądku. Marek, w coś ty się wpakował chłopie? – Popławski, wskaż mi położenie Szulskiego. Kod niebieski, procedura N2.

 

Stół zafalował ukazując obraz z satelity i poruszający się w gąszczu setek ulic Warszawy mały, czerwony punkt.

 

– Jest w swoim aucie, przemieszcza się po centrum, ID potwierdzone.

 

– Dzięki Bogu – odetchnął Stanisław. – Wygląda na to, że ktoś podpieprzył mu broń. Ale jak?

 

– Komputer pokładowy przesyła informację, że Szulski ma pistolet przy sobie. – Popławski wzruszył ramionami.

 

– W takim razie napastnik ma sztukę zapasową – domyślił się Stanisław. – Prześledź jej pozycję w ciągu ostatniej godziny.

 

– Cel w zasięgu wzroku – zniekształcony głos snajpera poprzedził wyświetlony ułamek sekundy później obraz jednego z okien budynku. Przez moment mignęła w nim kobieca sylwetka. – Nie zdążyłem oddać strzału.

 

– Przewiń i zatrzymaj – polecił komisarz. Obraz cofnął się, zastygł i przybliżył ukazując półprofil młodej brunetki. Jej biała sukienka raziła oczy odbitym blaskiem jednego z reflektorów. Wolan otworzył szerzej oczy i poczuł, jak miękną mu nogi. Przecież to…

 

Z zewnątrz napłynęły przytłumione dźwięki strzałów. Ktoś krzyczał, wydając polecenia. Twarz Wolana nabiegła krwią, gdy nerwowo ściągał krawat. Nie musiał patrzeć na obraz z helikoptera ukazujący znikające ID, żeby wiedzieć, że żona Marka strzela do zakładników.

 

– Trzy trupy – zameldował jeden ze snajperów. – Jakie rozkazy?

 

– Mamy do czynienia z Tarantulą. Czekamy na ODNW – odpowiedział Wolan, po czym zwrócił się do Popławskiego. – Jeśli cokolwiek, co się tu dzieje wypłynie do sieci, odpowiesz za to osobiście swoimi jajami, rozumiesz?

 

– Tak jest. – Popławski przymknął powieki. – Zablokuję wszystkie wszczepy i urządzenia rejestrujące nie należące do Jednostki w promieniu dwóch przecznic.

 

– Dobra. – Wolan przetarł oczy, podszedł do przenośnej lodówki i wyciągnął z niej wodę mineralną. Kula chłodu spłynęła wzdłuż przełyku, rozlewając się orzeźwiającą falą po ciele Stanisława. Nikt w namiocie się nie odezwał. Wszyscy obserwowali komisarza w oczekiwaniu na polecenia. Wolan wyglądał, jakby obmyślał w głowie plan taktyczny. I rzeczywiście tak było. Nie dotyczył on jednak akcji, lecz rozmowy z Markiem, którą będzie musiał za chwilę odbyć.

 

Komisarz odsapnął i oparł się o stół.

 

– Możecie przestać przeczesywać bazę danych. Napastnikiem jest Anna Szulska, żona detektywa Szulskiego. Sprawa jest delikatna. Niech Sikorski weźmie trzech chłopaków i sprawdzi, w której klinice robiony był wszczep. Reszta zostaje na pozycjach. Idę na zewnątrz wykonać ważne połączenie.

 

– Tam giną ludzie! – oburzył się grubas obchodząc stół, zachodząc komisarzowi drogę. – Trzeba wejść do środka!

 

– Kto wejdzie? – Stanisław zacisnął pięści, ledwo panując nad emocjami. – Ty wejdziesz? Ile razy miałeś do czynienia ze Złośliwcem tego typu?

 

Grubas nerwowo oblizał usta, wyraźnie zmieszany.

 

– Tak myślałem. Czekamy na specjalistów. – Wolan wyminął go szerokim łukiem i wyszedł na zewnątrz. Gwałtowny podmuch lodowatego wiatru pokrył koszulę komisarza wilgotnymi ciapkami. Staszek spojrzał w górę, gdzie szczyty wieżowców odcinały się na tle ciężkich, grafitowych chmur. W chwilę później mżawka zmieniła się w deszcz. Kilka chłodnych kropel spadło na kark Wolana, spływając za koszulę, wzdłuż kręgosłupa. Komisarz nie czuł zimna. Był zupełnie odcięty od bodźców zewnętrznych, obmyślając w głowie plan rozmowy z Markiem.

 

Przed wykonaniem połączenia wziął kilka głębszych oddechów i powtórzył w myślach słowa uspokajającej mantry. Nie pomogło.

 

 

 

CDN…

Koniec

Komentarze

     Kaliber 45 milimetrów to miala radziecka armata przeciwpancerna z czasów II Wojny Światowej. Biezła rura na dwóch kołach, z jaszczem  i kilkoma kanonierami obsługi. 

...  nad czupryną bujnych włosów    ...   ---> a masło jest z masła...

czupryna ż IV, CMs. ~nie; lm D. ~yn
bujne, gęste włosy układające się swobodnie na głowie.
Blond, siwa, szpakowata czupryna.
Przyczesać, przygładzić, przystrzyc czuprynę.
Czupryna sterczy, spada komuś na czoło.   


bujny ~niejszy
obficie rozrastający się, odznaczający się rozmachem, pełen sił żywotnych
Bujne włosy.
Bujna czupryna.  

Po uwadze Rogera sądzę, że Autor zdążył poprawić ten kompromitujący błąd. Dobrze by było, gdyby nie popełniał innych śmiesznych błędów.  

Zobaczymy, co będzie dalej. Na razie dość ciekawie...

 

Pomysł ogólnie całkiem ciekawy. Z uwag:

– Ukryte ID mogą mieć politycy, mundurowi, niektórzy urzędnicy – wymieniał Stanisław rozmasowując sobie kark. – Kogoś pominąłem?

– Czasem ich rodziny, za pozwoleniem Inspektoratu. --- ten dialog trochę nie pasuje. Obaj wiedzą, o co chodzi, więc kogo informują. Pytanie "kogoś pominąłem?" jest tylko próbą tego zamaskowani.

Brakło mi też paru wyjaśnień, ale to pewnie dlatego, że "cdn..."

PS Też szukałem tego kalibru 45mm, ale się uwinąłeś, zanim przeczytałem ;)

Dzięki za komentarze oraz uwagi, część poprawiłem, resztę później ;)

     Już nie ma w tekście Glocka o kalibrze 45 mm? Bardzo dobrze. Uwaga na przyszlość dla innych pisżacych -- jest kaliber 0,45 cala, znany i nadal używany. Istnieją też pistolety i rewolwery o kalibrze 0,44 cala. To mniej więcej odpowiada kalibrowi 11,43 mm. I to nie jest wcale kaliber do pocisku typu "magnum". Nabój pistoletowy/rewolwerowy -- to jedno i to samo -- jest nabojem "magnum", jeżeli ma przedlużoną łuskę. Tak więc, nawet pistolet o kalibrze 4,5 mm może strzelać nabojem magnum --- i nadal takie pistolety są produkowane dla potrzeb słuzb specjalnych, a nie tylko.    

Naprawde dobre opowiadanie tylko z malymi bledami czekam na druga czesc. 

Dobre. Podobało mi się. Oprócz tego, co zostało wymienione, ja dodałabym jeszcze trzy rzeczy:

1. Jaskier jest botem. Rozumiem, że chodzi o sztuczną inteligencję. Pytań retorycznych nie kuma, a potrafi machnąć ogonem z dezabropatą?

2. "Gwałtowny podmuch lodowatego wiatru pokrył koszulę komisarza wilgotnymi ciapkami."  --- Te "ciapki" kompletnie nie pasują mi do stylu opowiadania. Takie nieporadne i dziecinne. Może to czepialstwo, ale opowiadaniu nie tak znowu wiele brakuje do poziomu "bardzo dobry z plusem", więc się czepiam.

3. Czy tylko ja mam takie "gupie" skojarzenie z Simsami? Te informacje wyświetlające się nad głowami... Zupełnie jak zielony znak nad aktywnym Simem.

*dezaprobatą

<śpewnie> Edycja komentarzyyy...

Kurczaki, taki poważny portal, a nawet edycji komentarzy nie ma. I to jest mój ostatni wpis dotyczący tego tematu, obiecuję. Kłaniam się.

@Antona Ego

 

1. Tak, Jaskier jest botem, ale ma też wgrane skrypty, które odpala w odpowiedzi na niektóre zachowania właściciela - pozwala to zachować spójność w stosunku do jego avatara.

2. Zastanawiałem się, czy usunąć/przepisać ciapki, ostatecznie zostawiłem jak jest. Być może w ostatecznej wersji ich nie będzie. Na chwilę obecną ciapki zostają ;)

3. Skojarzenie z Simsami jak i innymi grami jak najbardziej na miejscu.

Cieszę się, że się podobało.

Pozdrawiam!

Wywaliłeś te nieszczęsne bujne, ale zostawiłes równie fatalne włosy. Czupryna to włosy, na litość Quetzalcoatla...

Już. 

Cieszyłbym się, gdyby było więcej o zawartości, a mniej o czuprynach :P

Cytat: Zobaczymy, co będzie dalej. Na razie dość ciekawie... (podkreślenia moje, dla wyrazistości).  

Zawartości niewiele, wszak dopiero zawiązuje się akcja, to i o niej, zawartości, niewiele.

Kiedy druga czesc? Czekam, czekam i nic :-)

Spokojnie, pojawi się jak tylko zdam sesję ;) Bo w tej chwili nie ogarniam za bardzo, co się dookoła dzieje, taki sajgon. Chcę od razu wrzucić już całe opowiadanie, żeby się nie rozdrabniać, w chwili obecnej mam 2/3 skończone.

Pozdrawiam serdecznie.

Dzieki. Powodzenia na sesji.

Hej. Jak tam po sesji?  I co z druga czescia ciagle czekam?

Dopracowuję ją właśnie w tej chwili. Niepotrzebnie obiecałem, że pojawi się niebawem, więc teraz powiem – pojawi się, jak się pojawi :) Mam nadzieję, że jak najszybciej.

Nowa Fantastyka