
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
– Nie ma mocnych – mówili jedni, ci którzy choć nie zwyciężyli zdołali przetrwać.
– To tylko plotki – twierdzili drudzy, oni kierowani własnych strachem zdecydowali się odroczyć tą chwilę.
– Będzie dobrze – pocieszali ostatni, którzy dzisiaj dzielą ten sam los.
A ja w milczeniu, otoczony nimi wszystkimi zmierzałem do wrót mego przeznaczenia…
Wszedłem do środka zostawiając tamten świat za sobą. Rozejrzałem się. Dostrzegłem go, stojącego na drugim końcu sali. Wyglądał całkiem niepozornie, jednak wiedziałem kim jest. Zbyt wiele słyszałem, by dać się zwieść pozorom.
Usłyszał mój ciężki oddech. Podniósł wzrok przewiercając mnie badawczym spojrzeniem. Kiwnął głową. Wtedy poczułem, że nadszedł czas próby. Byłem gotów. Wiele dni poświęciłem na przygotowania do tego pojedynku. Wiele sił włożyłem w to by dorównać memu przeciwnikowi. Dałem z siebie wszystko, lecz czy to wystarczy? Czy czegoś nie przeoczyłem? Czy w ogóle jestem w stanie to zrobić? Te pytania nie dawały mi spokoju, jednak wiedziałem, że było już zbyt późno na szukanie odpowiedzi. Spojrzał na mnie raz jeszcze, jakby od niechcenia, po czym zaatakował rozpoczynając to, na co obaj od dawna czekaliśmy.
Uderzył szybko i precyzyjne. Zdołałem się uchylić i odpowiedziałem. Nie trafiłem. Rywal pokręcił głową i znów zaatakował. Zasłoniłem się i skontrowałem, tym razem nieco celniej. Czubek ostrza zaczepił jego rękaw, jednak on zupełnie się tym nie przejął. Popatrzył na mnie z politowaniem i doskoczył skracając dystans. Odsunąłem się, wpadając na znajdującą się za plecami ścianę. Tak właśnie zostałem przyparty do muru. Mimo to nie ustępowałem. Miałem odpowiedź na każde jego uderzenie, trafną lub nie, ale jednak odpowiedź. Robiłem wszystko byle by nie ukazywać żadnej słabości. Nie mogłem w milczeniu przyjmować wszystkich ciosów. Atakowałem, zachowując jednocześnie maksymalną ostrożność, by nie dać się wciągnąć w jakąś pułapkę. Wiedziałem, że jestem w stanie zwyciężyć. Byłem jedyną zdolną do tego osobą. Wystarczyło tylko poczekać. Wychwycić odpowiedni moment i uderzyć wykorzystując wszystko czego się nauczyłem licząc, że to wystarczy by zakończyć tą nierówną walkę.
Walka trwała w najlepsze, lecz wciąż nie mogłem odnaleźć swojej szansy. Z każdą kolejną sekundą moja frustracja rosła, a nerwy zaczynały puszczać niczym zbyt mocno naciągane struny. Tymczasem niezwruszony niczym skała mężczyzna, wydawał się nie mieć żadnej litości. Wciąż atakował nie dając nawet chwili wytchnienia. Miał prostą taktykę; seria krótkich ciosów by rozproszyć obronę, po czym potężne uderzenie mające zakończyć pojedynek. Właśnie o tym opowiadali ci, którzy mieli to już za sobą. Przyznam szczerze, że ich porady były bardzo przydatne. Dzięki nim przestudiowałem wszystkie jego techniki od tych ulubionych po te, którymi zaskakiwał nieprzygotowanych. To znacznie ułatwiało walkę, jednak wcale nie oznaczało zwycięstwa, gdyż wiedziałem, że on zrobi wszystko byleby mnie nie przepuścić.
Pojedynek ciągnął się w nieskończoność. Broniłem się chciałem za wszelką cenę zmniejszyć jego przewagę. Wylewałem z siebie siódme poty, lecz powoli zaczynałem słabnąć. Każda kolejna odpowiedź była mniej celna od poprzedniej. Ciało odmawiało posłuszeństwa, w głowie zaczynało szumieć. Czułem, że daleko tak nie pociągnę. Cały plan legł w gruzach co odebrało ostatki nadzieji na zwycięstwo. Przez chwilę, myślałem nawet żeby się poddać. Paść na ziemię i błagać o litość, lecz jakiś wewnętrzny głos stanowczo tego zabraniał. Walczyłem więc broniąc się resztkami sił, marząc by ten koszmar wreszcie się skończył.
I wtedy, gdy wszelka nadzieja upadła szczęście uśmiechnęło się do mnie promieniście. Mój oponent chcąc zakończyć walkę, wykonał ostateczny cios. Fart chciał, że doskonale znałem to uderzenie i wiedziałem jak na nie odpowiedzieć. Zebrawszy w sobie całą pozostałą energię uskoczyłem w bok, po czym ciąłem celując w odsłoniętą pierś. Przeciwnik odskoczył jak oparzony. Na surowej twarzy pojawiło się zdziwienie. Przez moment myślałem, że ten cios tylko go rozzłościł i zaraz odpłaci pięknym za nadobne, jednak on uśmiechną się delikatnie, pokiwał głową i powiedział:
– Cztery plus – po czym wyprosił mnie z gabinetu…
Tekst napisany głownie w celach rozrywkowych. Uznałem, że szkoda aby kurzył się na dysku, dlatego wylądował tutaj.
Pozdrawiam.
Trochę zabawy z powtórzeniami. Mam nadzieję, że nieco lepiej to wygląda.
Tekst jest za długi, zbyt często powtarzasz te same rzeczy, wkrada się monotonia. I, z jakiegoś powodu, już przy trzecim akapicie domyśliłam się, o co chodzi, więc z zaskoczenia nici.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
Gdyby teks był o połowę krótszy - zyskałby bardzo.
Pokaż powtórzenia a na pewno je usunę :)
Co do długości to sęk w tym, że tak właśnie to wygląda. Kiedykolwiek spotkał się z wykładowcą "stręczycielem" ten powinien zrozumieć.
A domyśliłaś się bo i zagadka nie była zbyt trudna :) tekst jest aż przesycony słowami wieloznacznymi jak chociażby "odpowiedź" które pasują i do prawdziwej walki i do tej w gabinecie profesora.
Zwykła zabawa naszym językiem, a nie wielowątkowy kryminał.
Dzięki za opinię!
Masakratyczna ilość powtarzających się wyrazów np: przeciwnik, mój przeciwnik, walka itp. W ogóle cały czas jakaś walka. Ale o co? I po co? Nadużywasz zaimków: ja, mój, jego. Ogólnie teskt jest o niczym, do niczego nie prowadzi (brak konkluzji). Brak puenty i całkowity brak fantastyki. Ogólnie to takie pisanie, byleby coś sklecić. Bez ładu i składu. Totalna porażka. Nie podobało mi się.
"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick
mkmorgoth: widzę, że jesteś pierwszą osobą, która nie zrozumiała tekstu ( pomimo że pierwsza czytelniczka domyśliła się już po trzecim akapicie)
Cóż liczyłem się z tym, gdyż tekst skierowany jest do określonej kategorii adresatów i osoby spoza tego grona mogą rzeczywiście go nie ogarniąć :)
Osobiście uważam, że autor nawet takiej twoim zdaniem "miernoty" nie powinien sam wyjaśniać czytelnikom treści ukrytej między wierszami bo znaczyłoby to, że ma ich za idiotów.
Powiem tylko, że prowadzona walka ma swój cel, który wyraża ostatnie zdanie.
Jeśli chodzi o powtórzenia( chociaż nie wydaje mi się, że "masakryczna ilość" nie jest dobrym okrleślieniem, to jaknajbardziej się zgadzam, ale są to kwestie doszlifowania pracy.
Brak puenty powiadasz? No skoro twoim zdaniem każdy tekst powinien kończyć się błyskotliwym odkryciem i najlepiej jeszcze morałem ( i to jeszcze wyrażonym w którkim zdanku na sam koniec) to musisz krytykować strasznie dużo opowiadań :)
Co do powiązania z fantastyką to jest ono luźne, ale nie uważam, że każde wrzucane tu opowiadanie powinno być o elfach i smokach.
Podsumowując głównym problemem jest to, że nie zrozumiałeś o czym piszę i stąd ta niechęć.
Pozdrawiam i dzięki za opinię!
Ja zrozumiałem Twój przekaz, ale co z tego? Ano nic. Opowiadanie prawie o niczym, a fantastyki brak.
Pozdrawiam
PS. Fantastyka, Drogi Autorze, to nie tylko elfy i smoki.
Mastiff
Bardzo mocno takie sobie. I również uważam, że nieco przydługie to miotanie się z egzaminatorem. I fantastyki brak zupełny. I jak na tak krótki tekst, byczków zbyt wiele. Przy okazji, w związku z Twoją wypowiedzią, pozwolę sobie zadać pytanie: Co do długości to sęk w tym, że tak właśnie to wygląda. Kiedykolwiek spotkał się z wykładowcą stręczycielem ten powinien zrozumieć. – czy aby na pewno miałeś na myśli wykładowcę stręczyciela? Bo mam uzasadnione, całkiem poważne wątpliwości, czy nie pomyliłeś go z dręczycielem? Choć, nie wykluczam przypadku, że może się trafić wykładowca dręczyciel, parający się stręczycielstwem. ;-)
…oni kierowani własnych strachem zdecydowali się odroczyć tą chwilę. – …odroczyć tę chwilę.
Wyglądał całkiem niepozornie, jednak wiedziałem kim jest. Zbyt wiele słyszałem, by dać się zwieść pozorom. – Powtórzenie.
Może w pierwszym zdaniu: Zupełnie nie rzucał się w oczy, jednak wiedziałem kim jest. Albo w drugim zdaniu: Zbyt wiele słyszałem, by dać się omamić.
Robiłem wszystko byle by nie ukazywać żadnej słabości. – Robiłem wszystko, byleby nie okazywać żadnej słabości.
…że to wystarczy by zakończyć tą nierówną walkę. – …by zakończyć tę nierówną walkę.
Tymczasem niezwruszony niczym skała mężczyzna… – Literówka.
…ostatki nadzieji na zwycięstwo. – …ostatki nadziei na zwycięstwo.
…jednak on uśmiechną się delikatnie… – …jednak on uśmiechnął się delikatnie…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Nie rozumiem autora, który nie stara się podczas pisania tekstu, a gdy pojawia się krytyka, jest oburzony. Na przyszłość pamiętaj, że czytelnicy nigdy nie patrzą z przymrużeniem oka. Chyba, że opowiadanie jest wyjątkowo udane.
Pomysł walki na ocenę fajny, niestety to ginie gdzieś pomiędzy kolejnymi ciosami. Potyczka za mocno Cię wciągnęła i tekst stał się entym o wywijaniu mieczem. Szkoda. Może trzeba było przełożyć z kolana na biurko?
Fantastyki rzeczywiście brak w teście. Sam powiedz, widzisz ją tam gdzieś?
Słaby tekst. Przydługi, do tego szybko można się domyślić o co chodzi. Pomysł miałeś może i fajny, ale znacznie gorzej poszło Ci z jego wykonaniem.
I jak już wspomniano - fantastyki brak.
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)