
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Purpurowy świt
1
Widok rozciągający się na dolinę ze starej stacji wiertniczej na pewno nie należał do przyjemnych. W dole walały się zmasakrowane ciała atakujących oraz dymiące wraki dawno już nie działających pojazdów. Leon stał na rampie z karabinem w rękach nie mogąc zebrać myśli. Obraz tego co stało się przed minutą wrył mu się w mózg jak pocisk. Z otchłani własnych myśli wyrwało go mocne klepnięcie w plecy. To był Elias. Stał i uśmiechał się z zadowoleniem patrząc na makabryczny widok w dole.
– Myślę , że pożałowali tego , że tu za nami przyleźli.. O ile zdążyli w ogóle o czymś pomyśleć – Powiedział Elias
– To jeszcze nie koniec i dobrze o tym wiesz. To była pierwsza fala , wysłali idiotów żeby sprawdzić co dla nich przygotowaliśmy. Musimy się przygotować – odparł Leon
– Tak ale chyba mi nie powiesz , że TO nie zrobiło na nich wrażenia – odparł z uśmiechem Elias. Myślę , że zanim się pozbierają i zaatakują znowu mamy jeszcze trochę czasu.
Elias oparł się o barierkę rampy i wyjął ze swojej skurzanej kurtki wymiętą paczkę fajek. Niedbałym gestem odpalił jednego papierosa i zaciągnął się jakby rozkoszując się jego aromatem. Następnie podał paczkę Leonowi.
– Wiem , że nie palisz ale to wyjątkowa okazja. To może być nasz ostatni papieros w życiu – Powiedział Elias ze swoim ironicznym uśmieszkiem.
– Wolałbym , żebyśmy wyszli z tego cało jeśli łaska – odparł Leon odpalając papierosa. Tytoń był strasznie wyschnięty , ale to przecież już nie miało znaczenia. Nie tutaj i nie teraz.
Leon spojrzał na swojego towarzysza – Stary najemnik , dopalając papierosa przyłożył do oka lunetę swojego karabinu i przyglądał się efektom swojej pracy mrucząc coś do siebie z zadowoleniem. Kiedy tak mu się przyglądał zrozumiał , że stary najemnik stał się dla niego kimś więcej niż towarzyszem , który wyciągał go z najgorszego bagna.. Stał się dla niego drugim ojcem. Z zamyślenia wyrwał go ogłuszający huk wystrzału.
– Mam cię gnoju. Mam nadzieje , że pożegnałeś się ze swoim pustym łbem.. – Powiedział Elias ładując kolejny pocisk do swojego karabinu. Chyba wysłali zwiadowcę , żeby sprawdzić co stało się z pierwszą falą. No cóż ten gość raczej już do nich nie wróci – powiedział z Elias i zaśmiał się szyderczo.
– Pójdę zająć pozycję na dole. Lada chwila mogą znowu zaatakować a myślę , że tym razem rzucą przeciw nam coś więcej niż bandę obdartusów uzbrojonych w pałki i gazrurki. – oznajmił Leon po czym udał się w stronę schodów prowadzących na niższe poziomy stacji.
– Hej młody – zawołał za nim Elias. Uważaj na siebie. Wiem , że już nie jedno widziałeś ale tym razem to nie zabawa. Po wszystkim chcę się znowu z tobą napić więc nie zgrywaj bohatera.
Leon kiwnął głową i zszedł na dół. Idąc korytarzami mijał pomieszczenia wyposażone w najnowszą dostępną technologię. Te urządzenia mogły filtrować wodę dla wszystkich miast w promieniu kilkuset kilometrów. To by oznaczało koniec problemów z wodą. Już nikt nie musiałby pić tego napromieniowanego gówna , od którego umierają dzieciaki a inne rodzą się zdeformowane. Teraz wiedział dlaczego nie odeszli , wiedział dlaczego musieli utrzymać to miejsce za wszelką cenę.
– Tylko jak to zrobić ? – pomyślał. Zostało nas tylko dwóch.. Elias to najtwardszy gość jakiego znał ale nawet on nie da rady zatrzymać hordy uzbrojonych po zęby morderców. Wiedział , że bez posiłków z zewnątrz nie uda im się utrzymać. Ale jakie mieli teraz wyjście ? Poddać się ? Bandyci pewnie nabili by ich na pale i patrzyli jak powoli zdychają w mękach. Nie , to nie wchodziło w grę.
Leon dotarł na swoją pozycję obronną naprzeciwko wielkich metalowych wrót wejściowych do stacji i postanowił jeszcze raz spróbować skontaktować się z kimś z zewnątrz , kimkolwiek kto mógłby im pomóc. Uruchomił stare wojskowe radio , chyba jeszcze z przed wielkiej wojny i zaczął nawoływać na wszystkich częstotliwościach o pomoc. W pewnym momencie na jednej z częstotliwości awaryjnych usłyszał kobiecy głos.
– Leon to ty?! Na boga wy żyjecie ! Musicie wytrzymać , postaramy się do was dotrzeć jak najszybciej to tylko możliwe ale musicie wytrwać.. Musicie. – powiedział kobiecy głos z radia.
Leon znał ten głos.. Kiedy go usłyszał w pierwszej chwili jego serce zabiło szybciej. To była ona.. Pamiętał moment kiedy po raz pierwszy usłyszał ten głos. To było prawie rok temu..
2
Po około godzinnej wędrówce dotarli do rodzinnego miasta Leona.. A raczej tego co z niego zostało. Już z oddali dostrzec można było ognistą łunę , która rozświetlała mrok nocy niczym latarnia morska. Leon nie mógł uwierzyć w to co zobaczył , kiedy dotarli do płonących zgliszcz osady. Na ulicach pośród walającego się wszędzie gruzu , leżały zmasakrowane ciała mieszkańców. Widać było , że ci biedacy nie mieli łatwej śmierci. Wiele z ciał pozbawiono głów lub powieszono za nogi na latarniach , które stały wzdłuż głównej ulicy.
– Skurwiele.. – wyszeptała dziewczyna.
– Boże.. Jak to możliwe ? – powiedział Leon z niedowierzaniem. Jego myśli pędziły jak szalone , nie mógł zrozumieć , jak to możliwe , że miejsce w którym spędził dzieciństwo , miejsce o którym wspomnienia dodawały mu otuchy podczas zimnych nocy na pustkowiach , zostało zniszczone.
– Posłuchaj.. – powiedziała dziewczyna. W jej głosie można było wyczuć nutkę strachu. Powinniśmy stąd odejść. Widzisz , że nic już tutaj nie zostało. Bandyci zniszczyli wszystko..
– Muszę odnaleźć swoich rodziców ! – krzyknął Leon z rozpaczą w głosie.
– Cholera.. Wiem , że nie nakłonię cię , żebyś stąd teraz odszedł ale naprawdę powinniśmy to zrobić – powiedziała dziewczyna. W jej głosie dało się wyczuć coraz większe zdenerwowanie.
– Wiem , że i tak już wiele dla mnie zrobiłaś , ale proszę cię , pomóż mi tylko odnaleźć rodziców.. – powiedział zrozpaczony Leon. Oni muszą gdzieś tu być..
– Dobrze.. Czuje , że oboje będziemy tego żałować – powiedziała dziewczyna wzdychając. Wiedziała , że postępuje nierozważnie pomagając obcemu i że takie zachowanie najczęściej prowadzi prosto do zimnego grobu , ale czuła , że powinna z nim zostać.
Wędrowcy ruszyli w dół ulicy mijając rozsypujące się , płonące domy i zmasakrowane ciała. Leon sprawdzał każde z nich modląc się w duchu , żeby nie znaleźć wśród nich swoich rodziców. Kiedy doszli do końca głównej ulicy , Leon w miejscu rodzinnego domu , który tak dobrze pamiętał z dzieciństwa zobaczył tylko płonącą ruderę. O płot okalający dom opierał się ranny mężczyzna. Był postrzelony w brzuch a jego ciałem targały spazmy.
– Tato ! – krzyknął Leon podbiegając szybko do starszego mężczyzny. Tato.. Ty żyjesz. – powiedział a łzy spływały po jego policzkach.
– Synu.. Wróciłeś. – Powiedział cicho mężczyzna. W jego głosie dało się wyczuć szczęście pomimo okropnego bólu , który musiał odczuwać. Twoja matka czekała na ciebie co wieczór w oknie. Ona wiedziała , że w końcu do nas wrócisz.. – Powiedział staruszek po czym kaszlnął krwią.
– Gdzie jest mama ? Tato co tu się stało ? – Zapytał Leon ze strachem. Jego ojciec nie wyglądał dobrze.
– Oni.. Oni ją zabrali. Ją i wszystkie kobiety – Powiedział ojciec słabnącym głosem. Bandyci zabrali je do ratusza. Musisz ją odszukać synu.. Musisz.
– Nie zostawię cię tato. Nie teraz ! Nie po tym wszystkim ! – krzyknął Leon jakby sam do siebie. Musisz wytrzymać tato.. Proszę !
– Synu.. ja umieram. – powiedział spokojnie staruszek. Czuję jak powoli uchodzi ze mnie życie. Ale ty musisz żyć dalej. Odszukaj swoją matkę.. Tylko o to cię proszę.
Leon patrząc na umierającego ojca czuł ból , który przeszywał jego serce niczym lodowaty sztylet. Starał się powstrzymywać łzy ale na próżno. Wiedział , że nie zdoła już pomóc ojcu..
– Tato.. Kocham cię , słyszysz ? – Powiedział Leon łamiącym się głosem. Kocham cię.
– Ja też cię kocham synku. – powiedział staruszek po czym zamknął oczy i już więcej ich nie otworzył.
– Przykro mi ale musimy iść. – Powiedziała dziewczyna , która do tej pory trzymała się z tyłu. Im dłużej tu zostajemy , tym bardziej jest to dla nas niebezpieczne. Poszukajmy twojej matki i wynośmy się stąd – tym razem ton jej głosy był niemal błagalny.
Leon wiedział , że dziewczyna bardzo się boi tego miejsca i rozumiał to. On sam pewnie straciłby już zmysły gdyby nie to , że widział już nie jedną śmierć. Młodzieniec podniósł się z nad ciała ojca i odwrócił od niego wzrok. Ten smutny widok sprawiał mu ból. W milczeniu ruszyli w stronę ratusza , którego wieżę widać było kilka przecznic dalej. Kiedy dotarli na miejsce ich oczom ukazał się makabryczny widok. Wokół budynku walały się ciała kobiet uprowadzonych z całego miasta przez bandytów. Prawie wszystkie były nagie a ich ciała nosiły na sobie oznaki wielogodzinnych tortur. Wiele z nich zostało brutalnie zgwałconych i zabitych. Ziemia wokół była przesiąknięta krwią. Część ciał bandyci przybili do drzew otaczających ratusz. Sam budynek płonął i tylko jego wieża opierała się jeszcze niszczącemu wszystko wokół żywiołowi. Wieża ta była niczym milczący świadek tego , jak nieludzki potrafi być człowiek.
Boże to.. – Powiedziała dziewczyna i natychmiast zwymiotowała.
Leon przyglądał się wszystkiemu z niedowierzanie. Przemierzał pustkowia od kilku lat ale czegoś takiego nie widział nigdy. Wydawało mu się , że trafił do piekła i sam szatan urządza mu właśnie wycieczkę krajoznawczą. Młody wędrowiec błądził wzrokiem po wszystkich tych ciałach szukając tego jednego.. Ciała własnej matki. Odnalazł je po dłuższej chwili ponieważ jej ciało leżało oddalone od reszty. Nie nosiła na sobie znaków okrucieństwa bandytów. Wyglądało to , jakby została zastrzelona podczas próby ucieczki.
Przynajmniej nie cierpiała.. – powiedział cicho Leon klęcząc nad ciałem matki. Pochowam ich i będziemy mogli stąd odejść.
Posłuchaj.. Naprawdę mi przykro. – powiedziała równie cicho dziewczyna. Pomogę ci ich pochować ale musimy to zrobić szybko.
Wtem w oddali rozległ się warkot silników spalinowych.
Oni wracają ! – krzyknęła przerażona dziewczyna. Musimy się stąd wynosić i to już !
Oboje rzucili się do ucieczki a odgłosy zmierzających w ich kierunku pojazdów bandytów , stawały się coraz głośniejsze. Kiedy przebiegali obok płonącego domu rodzinnego , Leon uchwycił jeszcze na chwilę spojrzeniem swego ojca , chcąc jakoś przeprosić go za to , że nie uratował matki , że musi ich oboje tak zostawić , lecz w tym momencie potężny dźwięk wystrzału zagłuszył jego myśli. Bandyci ich dopadli. Pod ciężkim ostrzałem wędrowcy ukryli się za murkiem otaczającym jeden z wielu płonących domów.
To już koniec ! – krzyczała dziewczyna. Te skurwysyny nas tu zabiją ! Mówiłam ci , mówiłam , że to niebezpieczne ale nie słuchałeś ! – Jej krzyk przerodził się w zawodzenie.
Leon patrzył na kulącą się ze strachu dziewczynę i nie mógł nawet zebrać myśli. Nie mogli się poddać , nie po tym co zobaczyli w tym mieście. Leon złapał za broń dziewczyny , wyszarpując ją silnym ruchem z kabury na jej biodrze i postanowił zabrać ze sobą tylu bandytów ilu tylko mógł. Nie miał już nic do stracenia. Lecz zanim zdążył oddać choć jeden strzał jego świat zniknął w ogłuszającej eksplozji. Fala uderzeniowa rzuciła nim niczym szmacianą lalką. Nim stracił przytomność zobaczył swoją towarzyszkę leżącą parę metrów od niego pod stertą gruzu , który jeszcze przed sekundą był ich osłoną. Nie ruszała się..
Celowo wstawiłem dwa dość różne fragmenty tekstu , żebyście mogli poczuć w jakimś stopniu klimat całości. Co myślicie ? Każda opinia jest dla mnie cenna.
Dodaj (fragmenty) w tytule. Gdybym nie czytał tekstu od końca i dopiero na sam koniec dowiedział się, że to nie całość, czułbym się oszukany.
Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki
Wielokropek to zawsze trzy kropki. Poza tym nadużywasz go.
Weź do ręki jakąś, jakąkolwiek książkę i zobacz, gdzie stawia się spacje, a gdzie się tego nie robi. Tutaj masz poradnik, z którego dowiesz się -- między innymi -- jak zapisywać dialogi. Co do tych ostatnich: wybacz, ale są troszkę drętwe i miejscami nieudanie patetyczne (rozmowa z konającym ojcem).
W ogóle nie czuję klimatu, w pierwszym fragmencie jakoś nie doszukałem się rozpaczy i poczucia beznadziei, w drugim za to ani odrobinkę nie poruszyła mnie strata bohatera (choć to pewnie przez fakt, że się z nim nie utożsamiam, nie miałem okazji się przyzwyczaić).
Tekst obfituje w powtórzenia, styl z lekka toporny. No i interpunkcja kuleje.
To tak na dobry początek. Poza tym w sumie nie jest źle, zdarzały się o wiele gorsze debiuty, a z czasem dochodzi się do wprawy.
Zasada jest taka --- i to zaczyna wyglądać na prawidłowość: jeżeli autor popełnia błąd w tytule, przewaznie popelnia dalej błędy, a opowiadanie jest marne. I tak właśnie jest w przypadku tego tekstu.
I nie pocisk wprowadzamy do lufy, tylko nabój.
Tysięczne siódme postapo na tej stronie. To nie zarzut, jedynie konstatacja.
Dwutysięczny czternasty Autor, który nie potrafi panowac nad spacjami, nad zapisem dialogów. To też konstatacja, ale już sprzężona z zarzutem.
Pierwszy Autor, który wstawił dwa różne, tzn. oddalone od siebie treścią, fragmenty. Brawo! To naprawdę ułatwia "poczucie klimatu", zorientowanie się w treści, oczywiście pozostającej w domysłach, ale domysłach bardziej konkretnych w takim przypadku.
Co ja myślę o Twoim pisaniu? Górny przedział stanów średnich tego portalu. Traktuj to jako wyraźny komplement... Lecz, Kolego, musisz opanować sztukę pisania do końca --- patrz uwagi o spacjach i zapisie dialogów. To razi. Bardzo. Jeszcze powinieneś bliżej zaprzyjaźnić się z zasadami interpunkcji, wyleczyć się z hiperzaimkozy (w opisie poczynań Eliasa co chwila swój karabin; a czyj, jak nie jego? czytelnicy nie są idiotami i wiedzą, czyj to karabin; gdybyś wiedział, jak taki nadmiar "swoich" irytuje...). Gdy tego dokonasz, będzie nie tylko lepiej, ale nawet dobrze. Bo tak ogólnie potrafisz pisać, jak zaznaczyłem na początku.
No to już wiesz, co ja myślę.
"W dole walały się zmasakrowane ciała atakujących oraz dymiące wraki dawno już nie działających pojazdów." - logika postawiona na głowie, skoro wraki, to wiadomo, że nie mogly działać. Ale że jeszcze dymiły, to musiały działać jeszcze nie tak dawno. Poza tym "ciała atakujących", to tak, jakby te zmasakrowane ciała nadal atakowały...
Dalej nie czytałem.
Dzięki wszystkim za komentarze. Wasze uwagi na pewno wezmę sobie do serca (szczególnie te o interpunkcji , spacjach i dialogach). Wiem , że to wszystko jeszcze u mnie kuleje ale będę nad tym pracował. Jeszcze raz dzięki.