- Opowiadanie: Mroku - Basen publiczny

Basen publiczny

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Basen publiczny

Historia ta zdarzyła się w lipcu, był rok 1996. Miałem wtedy osiem lat. Wraz z rodzicami wybieraliśmy się na publiczny odkryty basen. Niemała gratka dla takiego chłopca. Mama szykowała w kuchni jedzenie. Pakowała w folię aluminiową kanapki z serem, szynką i sałatą. Warzywa takie jak ogórki, pomidory i paprykę, chowała do plastykowego naczynia z pokrywką. Przygotowała też dwa termosy z gorącymi napojami. Jeden z kawą dla nich i z herbatą dla mnie. Tata biegał po mieszkaniu szukając swoich nowych kąpielówek.

 

– Jasny gwint! – krzyknął – Pola, skarbie widziałaś gdzieś moje kąpielówki? Nie mogę ich nigdzie znaleźć.

 

– Schowałam je do naszej torby. Przestań się tak gorączkować. – Poleciła mama i ojciec od razu się uspokoił. Ja już byłem przygotowany do wyjścia. Miałem spakowane dmuchane kółko do pływania, piłkę do siatkówki, piłkę do nogi i piłkę tenisową. O spodenki czy ręcznik nie musiałem się martwić. Moja mama była zawsze przezorna i tego typu rzeczy chowała do swojej torby, bo wiedziała, że nie zwracam uwagi na tak mało istotne sprawy. Dla mnie było ważne czy są wszystkie piłki i kółko, bez którego rodzice nie pozwalali mi wchodzić do głębokiego basenu.

 

 

 

O godzinie dziesiątej z hakiem, jechaliśmy już tramwajem numer siedem. Pływalnię otwierali o dziesiątej, więc byłem poirytowany faktem, że nie będziemy tam od samego otwarcia. Z każdym przystankiem do wagonu wchodziło coraz więcej ludzi. Matki i ojcowie z dziećmi i ich nadmuchanymi zabawkami w kształcie kół, dinozaurów, rekinów i tak dalej. Bandy nastolatków, którzy nie potrzebowali takich artefaktów a jedyne w co byli zaopatrzeni to gumy balonowe, schowane w majtkach papierosy i kilka drobnych na lody i colę. Zdawało się, że całe miasto w sobotni, letni ranek chce tego samego. Znaleźć się na „Arkonce” i pluskać się w chłodnej wodzie albo wylegiwać się na zielonej trawie. Ja zdecydowanie wolałem przebywać w basenie. Choć po tym, co się stało tego dnia, odechciało mi się wypadów nad jakiekolwiek zbiorniki wodne.

 

 

 

Z coraz większą ekscytacją zbliżałem się z rodzicami do kas biletowych. Szliśmy leśną dróżką. Drzewa dawały mnóstwo cienia i wspaniałe uczucie chłodu. Było wyjątkowo upalnie, dlatego mama ubrała tylko klapki, krótkie dżinsowe spodenki i koszulkę na ramiączkach. Tata jakoś nie przejmował się żarem lejącym się z nieba i włożył adidasy, dżinsy i koszulkę polo. Ja nie miałem wyboru i założyłem to, co kazała mi mama. Adidasy, spodenki w dalmatyńczyki i koszulkę z myszką miki. I oczywiście czapkę z daszkiem. Zwykłą zieloną. Czy to miało dla ośmiolatka jakieś znaczenie? Tak, jeśli miał się spotkać w szkole z Kasią z drugiej C i popisać się przed nią tym szałowym ubiorem. Jednak tam nie miało to żadnego znaczenia. Wyskoczyć tylko z tych ciuszków raz, dwa, trzy i jazda na basen! Najpierw ślizgawka. Kilka razy. Potem zabawa z piłką tenisową. Rzucić jak najdalej się da i płynąć w jej kierunku. Teraz w tym basenie woda sięga mi do kolan, ale wtedy sięgała po pas. Można było nurkować i odkrywać podwodny świat popękanego dna. Dzisiaj dla mnie jest to tylko zniszczone podłoże, wymagające remontu. Jednak dla ośmioletniego chłopca, te pęknięcia układały się w niesamowitą mozaikę. Nurkując czułem się jak jakiś nurek – archeolog, który odkrywa coś niesamowitego. Jednak zanim to wszystko nastąpi, rodzice muszą kupić bilety. Dwa zwykłe po trzy złote i jeden ulgowy za złoty pięćdziesiąt. Przechodzimy przez bramkę. Najpierw tata. Podał swój bilet jakiemuś facetowi w czapce z daszkiem. Prawie jak moja tylko biała. Facet przedarł bilet w jednym miejscu i oddał go ojcu. Potem mama i ja trzymający ją za rękę. Podała dwa bilety temu samemu panu a ten obdarował ją i mnie uśmiechem i oddał poddarte bilety.

 

 

 

Na plaży było mnóstwo ludzi. Z daleka wyglądali jak małe mrówki. Na boisku piaskowym do siatkówki, rozgrywał się mecz. Z jednej strony siatki trzy kobiety a po drugiej stronie trzech mężczyzn. Skakali i odbijali piłkę wydając z siebie przy tym dziwne wrzaski. Niedaleko boiska, stała mała budka. Chyba z lodami, bo mnóstwo dzieciaków tam stało. Prawdę mówiąc tego typu budek z lodami, hamburgerami i watą cukrową było pełno. Z każdej strony basenu, co najmniej pięć. Chciałem już podejść do gromadki dzieci, ale mama szarpnęła mnie lekko za rękę.

 

– Piotruś, najpierw muszę wypożyczyć sobie leżak.

 

– No a ja to co? – Ofuknął się tata.

 

– Tak, ty też Pawełku.

 

– Nie mów do mnie Pawełku! Wiesz jak cholernie mnie to wkurza?

 

– Oj przestań. O co ci chodzi?

 

– O to, że mówiłem ci to setki razy a ty nic sobie z tego nie robisz!

 

– Przestańcie! – krzyknąłem – To miejsce zabawy a nie kłótni! – Spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, potem ich wzrok spotkał się i zaczęli się przytulać. Mama spojrzała na mnie z uśmiechem, zdjęła mi czapkę i poczochrała moją blond czuprynę.

 

 

 

Rozstawiliśmy się jakieś piętnaście metrów od dużego basenu. Mama ustawiła leżak tak, żeby promienie słońca padały wprost na nią. Tata zrobił to samo i postawił swój obok mamy. Ja rozłożyłem koc przed ich leżakami. Zanim mama wyjęła z torby wszystkie niezbędne rzeczy, czyli jedzenie i moje kąpielówki, stałem już w samych bokserkach. Kiedy niecierpliwie podskakiwałem, tata starał się owinąć mnie ręcznikiem od pasa w dół. Po chwili nie miałem na sobie nic, prócz owego ręcznika. Mama podała mi kąpielówki i lada chwila miałem na sobie ciemnogranatowe slipki kąpielowe.

 

– Chcesz coś zjeść?

 

– Nie dzięki mamo. Mogę już iść popływać?

 

– Dobrze, ale nie wchodź bez taty albo beze mnie do dużego basenu, jasne?

 

– Jasne prze pani. – I z uśmiechem na twarzy gnałem w kierunku basenu dla dzieci. Byłem już na chodniku, który otaczał oba baseny z każdej strony. Miał mniej więcej pięćdziesiąt centymetrów szerokości i chyba tyle samo stopni Celsjusza. Był tak rozgrzany, że musiałem odskoczyć w tył na trawę, która była błogo chłodna. Zastanowiłem się czy woda nie jest przypadkiem zbyt zimna, żeby pędem do niej wbiegać. Spojrzałem na chodnik i już wiedziałem, że jest ciepła. Skoro słońce tak nagrzało chodnik to ona też jest nagrzana. Wbiegłem więc do basenu i w kilka sekund znalazłem się na samym środku. Nie myliłem się. Woda była cudowna. Dałem pierwszego nura i zaraz szybko wybiłem się do góry. Zacząłem kaszleć. Taki niefart, już na samym początku musiałem się zakrztusić wodą. Po chwili kaszel ustał i zanurkowałem jeszcze raz. Tym razem skutecznie. Przepłynąłem pod wodą jakieś dwa czy trzy metry. Zdałem sobie jednak sprawę, że mam zamknięte oczy. Powoli je otworzyłem i zobaczyłem piękne dno basenu. Dryfowałem w bezruchu i pożerałem wręcz ten widok. Pęknięcia w tym roku stworzyły coś naprawdę niesamowitego. Nie dość, że kształt przypominał mozaikę jakiegoś artysty to jeszcze kolor dna się zmienił. Nie był już zgniły zielony. Teraz pokrywały go czerwień, błękit i morska zieleń. Istne arcydzieło. Chciałem dotknąć ręką dna, jednak nie zdążyłem, bo czułem jak czyjaś łapa trzyma mnie za kark i chce utopić. Zacząłem się rzucać, jednak nic nie wskórałem. Przerażenie ogarniało mój umysł. Myślałem, że utonę i rodzice zabiorą mnie do domu w czarnym worku. Kiedy już traciłem wiarę w to, że przeżyję, ręka puściła kark i natychmiast wychyliłem się do tyłu zaczerpując powietrza. Zacząłem kaszleć i pluć. Przetarłem ręką oczy i zobaczyłem śmiejącego się chłopca. Był większy i na pewno starszy. Miał może jakieś trzynaście lat, czarne włosy, krótko ostrzyżone i początek wyrzeźbionej masy mięśniowej. Nie rozumiałem, co w tym śmiesznego. Jak można się śmiać z czyjejś niedoszłej śmierci?

 

– Hej mały, powietrza ci zabrakło? – znów zaniósł się śmiechem.

 

– Czemu to zrobiłeś? Mogłeś mnie utopić! – Powiedziałem z wyrzutem.

 

– Utopić a to dobre. Spadaj stąd szczeniaku, to jest mój basen! – Palcem pokazał mi brzeg plaży. Nic nie mówiąc, poszedłem. Usiadłem na kocu, wyjąłem kanapkę i zacząłem jeść. Byłem zły. Dlaczego nie jestem tak duży jak tata? Od razu uderzyłbym tego gnojka w nos i jeszcze raz w zęby. No nic. Musiałem pogodzić się z porażką.

 

 

 

Tata przyniósł mi i mamie watę cukrową. Poprawiło mi to nastrój. Spojrzałem na basen i zobaczyłem jak ten dryblas teraz usiłuje zabrać dwom dziewczynkom dmuchaną piłkę. Zmarszczyłem czoło i wziąłem kęs waty. Mój ojciec był jednak bardzo spostrzegawczy.

 

– Hej Piotrek, coś się stało?

 

– Tfo tfen chfopak!

 

– Poczekaj, najpierw przeżuj potem powiedz.

 

– Mówię, że to ten chłopak. Jest głupi i zły.

 

– Coś ci zrobił? – Zapytał z groźną miną, która mówiła: jeśli coś się stało mojemu synowi i ty jesteś temu winien, wiedz, że twój żywot zakończył się w tym właśnie miejscu.

 

– Nic takiego tato, ale kazał mi spadać z basenu.

 

– A to gnojek! Smarkacz jeden ja mu zaraz…

 

– Paweł, uspokój się kochanie. Przecież nie zlejesz tego chłopaka.

 

– No fakt, nie zrobię tego. Mam za to lepszy pomysł! – Uśmiechnął się radośnie i spojrzał na mnie. Uwielbiałem, kiedy mówił, że ma jakiś pomysł. Oznaczało to ni mniej ni więcej jak świetną zabawę we dwoje. I tym razem się nie myliłem. Zaproponował mi zabawę z piłką w dużym basenie! To było coś. Ten gnojek zobaczy, że bawię się w basenie dla dorosłych. Mój tata to łebski gość.

 

 

 

Stałem przy brzegu basenu. Napis na tabliczce oznajmiał, że głębokość wynosi sto siedemdziesiąt centymetrów. Nie wiem ile miałem wtedy wzrostu, ale na pewno nie metr siedemdziesiąt. Gdybym stanął na dnie, woda przykryłaby mnie całkowicie. Uzbrojony w dmuchane koło w obrazki z piratami, spojrzałem na ojca. Ten obrócił głowę w stronę naszego miejsca i pokręcił głową.

 

– Mama nas widzi. Musisz wejść z tym kółkiem. Inaczej zabije mnie a potem ciebie.

 

– Wiem tato, tylko, że ten chłopak będzie się śmiał ze mnie, że pływam ze wspomaganiem.

 

– Coś na to poradzimy. Słuchaj. Umiesz przecież pływać nie?

 

– No jasne!

 

– Wejdziesz do basenu z tym pontonikiem a jak już będziesz w wodzie to go zdejmiesz. Mama stamtąd nie zobaczy, że go nie masz.

 

– Świetnie! – Podekscytowany schodziłem już po drabince do basenu. Pierwsze zetknięcie stóp z wodą nie było przyjemne. Była zimna. Nie zdążyła się jeszcze nagrzać tak jak w płytkim basenie dla dzieci. Przemogłem się jednak i zeskoczyłem z drabinki do tyłu. Przez ułamek sekundy myślałem, że serce mi stanie, jednak po chwili było już całkiem dobrze. Poczekałem na ojca, który do wody wskoczył na główkę.

 

– Wow! Ale ekstra! Ja też tak chcę! – Mówiłem z podziwem, bo naprawdę podziwiałem mojego tatę.

 

– Spokojnie synek, na to przyjdzie jeszcze czas. To co? Zdejmujesz?

 

– Pewnie. – Uniosłem ręce do góry i zsunąłem się w dół żeby zaraz pojawić się na powierzchni obok koła.

 

– Tato a wziąłeś piłkę?

 

– Jasne, pływa o tam. Widzisz? – Pewnie, że widziałem. Moja ulubiona tenisowa, żółta piłka.

 

– Bawimy się w kto rzuci dalej?

 

– A kto popłynie najpierw po piłkę? – Zapytałem z nadzieją, że ojciec powie: Ty! Tak też się stało. Ułożyłem się w odpowiedniej pozycji i zacząłem płynąć żabką. Spokojnie, bez nerwów. Za sobą usłyszałem ojca, który krzyczał coś o dyszach wymieniających wodę czy jakoś tak. To było nieważne. Mogłem popisać się przed tatą. Mogłem pokazać jakim świetnym jestem pływakiem a tamtemu kolesiowi niech oczy wyjdą z orbit. Do celu zbliżałem się coraz bardziej aż w końcu trzymałem w dłoni piłeczkę wielkości pięści. Obróciłem się, żeby krzyknąć do ojca, ale ten zajęty był rozmową z jakimś gościem. Chciałem już wydusić z siebie jakiś dźwięk, kiedy nagle coś szarpnęło mnie mocno za nogę i znalazłem się pod wodą. Poczułem się tak jak przed jakąś godziną, kiedy ten wyrośnięty chłopak mnie podtapiał. Usiłowałem się wyrwać, ale uścisk był bardzo silny. Spojrzałem w dół. Woda była bardzo mętna, jednak sądzę, że to dzięki adrenalinie widziałem tak dobrze. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłem jak czyjaś ręka trzyma mnie za kostkę i ciągnie w dół. Przeciągnąłem wzrokiem wzdłuż ręki i zobaczyłem jego twarz. Chciałem wrzasnąć, ale wydobył się tylko bulgot. Ten sam chłopak, znów chce mnie utopić. Miał bardzo siną twarz i z jego ust wydobywały się co chwilę bąble z powietrzem. Spojrzałem mu prosto w oczy. Był przerażony tak samo jak ja. Próbował mi coś powiedzieć, ale nic nie rozumiałem. Tylko bulgot. Zobaczyłem, że był wsysany przez dyszę o której chciał powiedzieć mi ojciec. Jego ciało wystawało do połowy z dyszy, która wydawało się, że chce go pożreć. Nie wiedziałem co robić. Próbowałem się wyszarpać, ale bezskutecznie. Z ust chłopaka wydobył się duży bąbel powietrza a zaraz potem wydobyła się strużka krwi. Kiedy to zobaczyłem, uspokoiłem się. Wiedziałem, że to nienaturalny odruch, jednak tak było. W spokoju patrzyłem jak umiera. Uśmiechnąłem się szyderczo. Wtedy myślałem, że tak właśnie musi być. Ten chuligan dostał za swoje. Już więcej nikogo nie skrzywdzi. Nagle coś mocno zabulgotało i jego ciało zostało prawie całkowicie wessane. W wodzie było pełno krwi. Już nic mnie nie ciągnęło w dół. Wynurzyłem się i kilka razy złapałem głęboki oddech. Zaraz obok mnie wypłynęła zakrwawiona głowa chłopca. Miała otwarte usta a w oczodołach brakowało oczu. Poczułem, że ktoś mnie wyciąga na brzeg. To był mój tata. Jęknął z przerażeniem na widok głowy a potem wrzasnął kiedy spojrzał na moją nogę. Z całkowitym spokojem obadałem dlaczego ojciec tak spanikował na widok mojej nogi i zobaczyłem, że urwana ręka chłopaka, nadal trzymała mnie za kostkę. Potem było pełno policji, lekarzy, patologów i chyba dziennikarzy.

 

 

 

Wieczorem przy kolacji mama zapytała mnie czy chcę się zobaczyć z psychologiem, żeby porozmawiać o tym co się stało. Nie miałem takiej potrzeby. Byłem spokojny i wcale nie było to dla mnie traumą. Uważałem, że w taki właśnie sposób kończą wszystkie męty tego świata. Jedyne czego się bałem, to wszelkiego rodzaju kąpieliska. Mimo, że nie żałowałem tego chłopca, nie chciałem, żeby znów ktoś próbował mnie utopić. Na basen poszedłem dopiero kiedy skończyłem osiemnaście lat. Byłem już dużym facetem. Miałem geny po ojcu. Kiedy wchodziłem na pływalnię, oglądały się za mną wszystkie dziewczyny. Któregoś razu, kiedy rozmawiałem z jakąś panną na basenie, zobaczyłem małego chłopca, który płacze. Przeprosiłem moją rozmówczynię i podszedłem do niego.

 

– Hej mały, co się stało?

 

– Tamten chłopak chciał mnie utopić!

 

– Ten grubas?

 

– Tak.

 

Już nie widziałem małego, zapłakanego chłopca tylko grubego szczyla, który nie wiedział, że ja właśnie w tej sprawie.

 

 

 

Czy wyrok dwudziestu pięciu lat odsiadki, za zabójstwo pierwszego stopnia, czyli utopienia dwunastoletniego chłopca, jest sprawiedliwy? Wątpię. Ja tylko usunąłem ze świata kolejnego dręczyciela…

Koniec

Komentarze

Nie podobało się, w sumie. Fantastyki tu nie widzę (chyba, że w przypadku dyszy, bo wątpię, by taka basenowa była w stanie wciągnąć i pociąć dziecko), zakończenie, jak na mój gust, słabe.

 

"Jeden z kawą dla nich..." - dla kogo znaczy? Ostatnim podmiotem jest "mama".

W zapisie dialogów występują nieprawidłowości - po kwestii dialogowej i myślniku słowa typu "powiedziała", "rzekła" itp. zapisujemy małą literą. A po fragmencie opisowym wtrąconym w dialog z reguły wpisuje się znak interpunkcyjny.

"Mama ubrała tylko klapli" - a w co je ubrała? Jeśli założyła coś na siebie, potrzebny jest zaimek zwrotny, "się".

Występuje sporo powtórzeń. "niesamowita" mozaika i zaraz odkrycie czegoś "niesamowitego". Nurkując-nurek, "miałem na sobie" x2 zdanie po zdaniu, i parę innych.

"Poddarty" wydaje mi się dziwnym słowem.

Gubisz wiele przecinków, między innymi przed wołaczami oraz przed "a".

"Lada chwila miałem na sobie" - ojej. Stanowczo to nie brzmi dobrze. Lada chwila coś się może wydarzyć w przyszłości, ale czas przeszły nie powinien, jak na mój gust, występować.

"Uniosłem ręce do góry" - masło maślane,w  dół się nie unosi.

 

Z grubsza, na szybko, tyle.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Beznadziejne. Najpierw dużo, długo i nudno o tym, jak to się wybiera na basen, jak to jest nad basenem itd. Na koniec tzw. akcja, która nie powala. Zakończenie słabe.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka