
I. Jon Rupieciarz
Nikt już nie słucha starych ludzi.
Świat jest czarno-czerwony. Wściekłe migotanie lampy szatkuje go na kawałki. Rozwalili syrenę już parę minut temu, ale wciąż słyszę wycie. To pewnie omamy. Przecież umieram. Dłonie mam śliskie od krwi, w półmroku wydają się pokryte smarem. Zawiodłem. Zawiodłem na całej linii, ale teraz to już bez znaczenia. Właściwie czuję ulgę. Koniec z ukrywaniem się. Zasłużyłem na odpoczynek.
Podniesione głosy.
Z wysiłkiem obracam głowę i spoglądam na moich zabójców. Widzę ich niewyraźnie – ciemne sylwetki pojawiają się i znikają omiatane snopem czerwonego światła. Wojownik, buntowniczka, dziecko i robomatka. Nie zwracają na mnie uwagi. Myślą, że umarłem. Mają rację. Już jestem trupem. To kwestia minut. Jon Rupieciarz leży w kącie zapomnianego pomieszczenia niczym jeden z przedmiotów, które całe życie zbierał. Prawie słyszę chichot Losu.
Majstrują przy drzwiach – mitycznym Wyjściu. Jest tylko kwestią czasu, kiedy okryją mechanizm ich otwarcia. Próbuję ich ostrzec, ostatnim wysiłkiem otwieram usta, ale dobywa się z nich jedynie szept. Nie usłyszeli. A może nie chcieli usłyszeć, tak jak podczas niezliczonych wieczorów, gdy śpiewając przy ognisku starałem się przemycić straszliwą prawdę. Daremny trud.
Tylko głowa robomatki obróciła się w moją stronę. Głupie narzędzie. W czarnych dziurach jego oczodołów widzę nadchodzą śmierć.
Nikt już nie słucha starych ludzi…
II. Wojownik
– Cholera, zacięło się! – Mężczyzna poprawia karabin wiszący na pasku i ponownie napiera na drzwi. Ani drgną.
Nazywa się Derek Draz i przez lata był najlepszym wojownikiem w osadzie. Potężne ciało znaczą ślady wielu bitew i udanych polowań. Teraz jest zdrajcą, wyrzutkiem. Porzucił swoich i uciekł z kobietą w pościgu za bajką, ulotnym marzeniem. Przez moment ma ochotę zwymiotować, ale potem zerka na swoją wybrankę i gorycz znika z ust. Było warto – powtarza sobie, wspominając namiętne chwile i kojący dotyk długich palców.
Pomimo całej swej siły nie jest w stanie ruszyć stalowych drzwi. Mięśnie drżą z wysiłku, a pot spływa po plecach. Wszystko na nic. Z frustracji ma ochotę wyć. Wyjście jest tuż w zasięgu ręki. Migoczące światło denerwuje go, ale gdyby nie ono, nigdy nie odnaleźliby właściwej drogi w Labiryncie. Gdy trafili w sekretny korytarz, rozwył się alarm, a ściany zalała powódź czerwonego światła. Poszli tym tropem.
Przez całą drogę ktoś im przeszkadzał, atakował znienacka, zawsze z odległości, pozostając ukrytym w mroku. Aż sami zastawili na niego pułapkę. Derek z dumą patrzy na swoją kobietę. To był jej pomysł.
Kto by przypuszczał, że Strażnikiem okaże się Jon Rupieciarz, obłąkany staruch. Derek pamięta, jak w dzieciństwie siadywał przy ognisku i słuchał jego dziwnych opowieści. Od tego czasu wiele się zmieniło. Derek stał się mężczyzną, a Rupieciarz zarobił kulkę i zdychał właśnie na podłodze. Należało mu się za to, że przez te wszystkie lata ukrywał drogę do Przestrzeni.
Otworzą te przeklęte drzwi, a potem wrócą do swoich. Uratują wszystkich.
– Przestań – mówi kobieta. – Tu musi być gdzieś mechanizm otwierający.
III. Buntowniczka
Lila od wczesnego dzieciństwa czuła potrzebę łamania zasad. Tak jakby w krew miała wpisaną niechęć do jakichkolwiek ograniczeń. Nie znała niczego poza wąskimi korytarzami i ciasnymi pomieszczeniami. Dlatego opowieść o Przestrzeni urzekła ją i zmieniła całe jej życie. Oznaczała wolność od reguł i dusznego Labiryntu. Wiele lat poświęciła szukając drogi do mitycznego Wyjścia.
Porzuciła drogę matki, nie godząc się na bycie maszyną rozpłodową. Zrezygnowała z szacunku, gdy odebrała żonie męża. Zdradziła wioskę, zabierając jej najlepszego wojownika. Wszystko co robiła w życiu, robiła dla siebie, nie bacząc na innych.
Jeden raz zachowała się altruistycznie, gdy pozwoliła dziecku zabrać opiekunkę. Bachor nie chciał zostawić robomatki, uparł się, więc ostatecznie zgodziła się, by rzęch im towarzyszył. Zastrzegła jednak, że w razie potrzeby zniszczą go lub zostawią. Miała dług wobec chłopca, gdyż to on przyniósł jej mapę. Nie chciał powiedzieć, gdzie ją znalazł, ale to nie miało znaczenia. Ważne, że pozwalało ziścić marzenie Lili.
Tak dotarła do drzwi.
W tej chwili gorączkowo majstruje przy przekładniach, starając się rozgryźć mechanizm wrót. Drży z podekscytowania, nie może się już doczekać, kiedy zobaczy Przestrzeń. Nieograniczona przestrzeń nad głową – idea niepojęta, wręcz niewyobrażalna w swej wspaniałości.
I tylko minuty dzielą od jej urzeczywistnienia.
Przeskakuje iskra, coś za ścianą zaczyna pracować. Z okropnym zgrzytem wrota otwierają się.
IV. Dziecko
Dziecko mocniej ściska chłodną dłoń robomatki. Nie pojmuje do końca co się dzieje, ale czuje, że jest świadkiem czegoś wielkiego. Robomatka głaska je uspokajająco po głowie. Po okrzyku radości następuje jęk zawodu. Okazuje się, że kilka metrów za drzwiami znajdują się kolejne. Pomieszczenie pomiędzy nimi jest puste.
Dziecko wstaje i podchodzi do dorosłych. Nie zwracają na nie uwagi. Dotyka wrót i zaraz cofa rękę. Metal jest bardzo chłodny. Chłopiec wyjmuje z kieszeni pomiętą kartkę i przygląda się jej uważnie. To mapa skarbów, która doprowadziła ich tutaj. Nie rozumie, dlaczego starzec został zastrzelony. Przecież to miała być tylko zabawa.
Podnosi głowę i spogląda w pustą twarz robomatki oczekując wyjaśnienia, ale maszyna jak zwykle milczy. Robot tuli go do siebie, wyjmuje rurkę i pozwala napić się wody, której zbiorniczek ma ukryty w korpusie.
Chłopiec pije chętnie, nie przestając się zastanawiać, co jest takiego w mapie narysowanej przez jego opiekunkę, że dorośli traktują ją śmiertelnie poważnie.
V. Robomatka
Robomatka wie wszystko. Jej pamięć jest trwała, nie ulega zniekształceniom ani nie zanika.
Robomatka jest cierpliwa. Przez pokolenia obserwowała proces degeneracji ludzi, skrupulatnie wykonując swoje obowiązki. Wiedza zanikała, aż stała się mitem. Ludzie zapomnieli, skąd pochodzą. Pojęcia powierzchni, nieba, słońca, zniknęły z ich umysłów, choć nie przestali podświadomie pragnąć tych rzeczy. Dlatego powstała legenda o Wyjściu i Przestrzeni.
Robomatka narysowała mapę. Mapa prowadzi do Wyjścia.
Labirynt nie jest Labiryntem, lecz ogromnym statkiem, który zboczył z kursu.
Za Wyjściem znajduje się Przestrzeń. Czarna i zimna.
Robomatka nie może krzywdzić ludzi. Ludzie mogą skrzywdzić się tylko sami.
O ile zdołają.
Robomatka obserwuje zmagających się z ostatnimi drzwiami mężczyznę i kobietę. Jest przekonana, że prędzej czy później im się uda.
Ludzie są pomysłowi.
Tomasz Zawada
Z góry przepraszam za błędy, jakie mogą pojawić się w tekście, ale w ostatnim momencie postanowiłem wziąć udział w konkursie i powyższy tekst wrzucam gorący, tuż po napisaniu. Mimo to, mam nadzieję, że jego lektura nie okaże się czasem straconym i będzie przyjemna.
Pozdrawiam.
Nie znała niczego innego poza wąskimi korytarzami i ciasnymi pomieszczeniami. Dlatego opowieść o Przestrzeni urzekła ją i zmieniła całe jej życie. Przestrzeń oznaczała wolność od reguł i dusznych przestrzeni. ---> zrób z tym porządek...
Jeden raz zachowała się altruistycznie, gdy pozwoliła dziecku iść z nimi. Bachor nie chciał zostawić robomatki, uparł się, więc ostatecznie zgodziła się, by rzęch im towarzyszył. ---> z tym też. Pozwoliła dziecku iść --- altruizm raz. Pozwoliła na zabranie robomatki --- altruizm dwa. Drugie zdanie trochę mylące, w pierwszej chwili "rzęcha" odnosi się do dzieciaka...
Miała dług wobec chłopca, (...). --- no to skąd mowa o altruiźmie? Dług to dług... Pozostaje zgoda na robomatkę.
Przez dziesiątki lat obserwowała proces degeneracji ludzi, (...). ---> za krótko. Może dziesiątki pokoleń?
Pojęcie powierzchni, nieba, słońca, zniknęło (...). ---> pojęcia zniknęły.
"Nonstop" a la Eferelin? :-) Ładnie rozegrane. Tylko Jon Rupieciarz mi nie pasuje. Dlaczego on wiedział? No, ale bez tego nie istniałaby reszta...
Dzięki za uwagi - tak to jest, jak się pisze na tempo. ;)
Myślę, że historię Jona można sobie dopowiedzieć. Zawsze znajdą się strażnicy pamięci, nawet jeśli wiedza ich samych z upływem czasu stałaby się fragmentaryczna i mało zrozumiała.
Podoba mi się przedstawienie zajścia, z uwzględnieniem motywacji wszystkich uczestniczących.
…ciemne sylwetki pojawiają się i znikają omywane snopem czerwonego światła. – Ja napisałabym: …znikają omiatane snopem czerwonego światła.
Głupie narządzie… – Literówka.
Nazywa się Draz… – Czy Draz to nazwisko, bo potem jest już Derek?
Dlatego opowieść o Przestrzeni urzekła ją i zmieniła całe jej życie. Przestrzeń oznaczała wolność od reguł i dusznych przestrzeni. – Powtórzenia. Od przestrzeni zrobiło się ciasno.
Chłopiec wyjmuje z kieszeni pomiętą kartkę i przygląda jej się uważnie. – Ja napisałabym: …przygląda się jej uważnie.
To mapa skarbów, który doprowadziła ich tutaj. – Literówka.
Podnosi głowę i spogląda w pustą twarz robomatki oczekując wyjaśnienia, ale ta jak zwykle milczy. – Zrozumiałam, że milczy twarz, a to raczej mało możliwe.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dziękuję, regulatorzy. Fajnie, że koncept Ci się podobał.
Pozdrawiam.
Odmienne punkty widzenia tej samej sprawy zawsze są ciekawe. Próbowałem tego w jednym z moich opowiadań, ale wyszło jak wyszło :)
Fajny zabieg literacki, całkiem fajna historia. Podobała się. Zastanawia mnie tylko, dlaczego robomatka narysowała mapę?
Literówka: okryją - > odkryją mechanizm
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
Krótkie, acz treściwe. Jestem naprawdę zdumiony, jak fajny koncept można zamknąć w tak mało obszernym tekście.
Bardzo, bardzo mi się podobało.
Dziękuję za przyjemnie spędzone niecałe pięć minut! :)
Dzięki za opinie. Fajnie, że się Wam podobało.
Pozdrawiam.
Witaj!
Niezłe, naprawdę niezłe! Co prawda nie zrozumiałem po co robomatka narysowała mapę, ale to może tylko mój problem. Nie podoba mi się tylko to, że przez "opowieści" o pierwszej czwórce bohaterów tak zgrabnie kreujesz historię i tajemniczość, a potem w ostatnim rozdziale - BAH! - i wszystko w kilku zdaniach się wyjaśnia, podane jak na talerzu. Dziwny dysonans pomiędzy zręcznym początkiem, a topornym (jak na Ciebie) zakończeniem. Mimo tego sam koncept na plus, choć jest mi znany już z filmu, którego tytułu nie pamiętam. ;)
Pozdrawiam
Naviedzony
Interesująca historia. Spodobała mi się.
A możesz jeszcze polikwidować te odstępy między akapitami?
Babska logika rządzi!