
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Krótki tekst wysłany niedawno na konkurs.
Moje Szklane Domy
Pewnego dnia Ostry Pazur, przywódca stada, zaczął podejrzewać, że z rzeczywistoscią coś jest nie tak.
Stało się to podczas polowania na mamuta, którego śladami stado podążało przez większość dnia. W obozie panował głód i nastroje były napięte. Zanim wyruszyli, zjedli ostatnie zapasy owoców, zebranych przez kobiety. Mężczyźni wyczuwali gniew i strach kobiet, słyszeli płacz dzieci, więc czym prędzej opuścili szałasy i udali się w drogę.
Cztery słońca, odpowiadające czterem bóstwom, świeciły z czterech stron świata, ale żadne nie dawało ciepła. Bogowie byli rozczarowani, co jasno komunikowali poprzez wizje po wypiciu Świętego Napoju. Składane ofiary były ostatnimi czasy bardzo ubogie, należało upolować mamuta, aby odzyskać łaskę. Nie było to łatwe; mamuty dysponowały ogromnymi kłami i równie ogromną siłą, poza tym inteligencją znacznie przewyższały ludzkie stado. Ale tym razem ludziom sprzyjało szczęście, bestia była ranna i zostawiała za sobą ślady zaschniętej krwi. Najwyraźniej podróżowała też sama.
Ostry Pazur nie rozmawiał z resztą. Był zdecydowanie najstarszy, wiedział, że jego przewodnictwo jest poddawane w wątpliwość przez młodszych i sprawniejszych. Zwłaszcza Kamienna Pięść, wysoki i barczysty łowca, często podważał jego zdanie. Ostry Pazur nie miał złudzeń: podziw mężczyzn i zainteresowanie kobiet wskazywały jasno, kto będzie kolejnym przywódcą.
Teraz jednak to na nim spoczywała odpowiedzialność.
-Stop – powiedział, pokazując palcem w stronę północnego słońca. – Widzę go.
-Nic tam nie ma – parsknął Kamienna Pięść. – I tak nie mógłbyś go zobaczyć, słońce wszystko zasłania.
-Zamilcz, na pamięć twojego ojca. Przekazał ci niewyparzony język i marny wzrok. Idziemy, od tej pory ani słowa.
Zapadła cisza. Kamienna Pięść patrzył złowrogo, miał ochotę coś powiedzieć, ale nie ośmielił się zignorować polecenia.
Gdy doszli na skraj wysokich traw, wszyscy zdołali dostrzec brązową, nieruchomą masę futra. Wymienili szmer niechętnego szacunku.
Lider dał sygnał. Ruszamy. Ominęli szeroki pas spłaszczonej trawy, miejscami splamiony krwią i zanurzyli się w gąszcz, pochyleni, trzymając włócznie nisko. Ostry Pazur poruszał się bezszelestnie; pomimo przewagi fizycznej, również w tym elemencie reszta stada nie mogła mu dorównać. Powoli zbliżali się do celu. Gdy zbliżyli się na około trzydzieści metrów, mamut przemówił, nie na głos, lecz w ich głowach.
Wreszcie jesteście. Długo wam to zajęło.
Głos był niski i głęboki, wydawał się stary, do tego pobrzmiewała w nim nuta rozbawienia. Ostry Pazur nakazał ruchem ręki, aby zostali na miejscu.
Nie bójcie się. Nieźle się maskujecie, nie widzę was ani nie słyszę, za to wyczułem waszą obecność godzinę temu. Pewnie wiecie, że jestem ranny, nie zrobię wam krzywdy.
Mamut, z wyraźnym wysiłkiem, podniósł się na nogi. Był ogromny, majestatyczny, większy niż wszystkie, które widzieli do tej pory. Gdy stawał, ziemia zadrżała. Kilku młodszych łowców cofnęło się.
Kto jest waszym przywódcą? Niech wyjdzie, chcę z nim porozmawiać.
Ostry Pazur słyszał legendy o bestiach zdolnych do porozumiewania się, ale nigdy z człowiekiem. O ile wiedział, był pierwszym, którego spotkał ten zaszczyt. Uznał, że najlepiej będzie posłuchać.
-Zostancie, gdzie jesteście. – Wyprostował się i wszedł na polanę wydeptaną przez zwierzę. Musiał spojrzeć wysoko, żeby zobaczyć kły (jeden z nich był ułamany) i ciemne oczy. Mamut miał na boku rozległą, wyszarpaną ranę.
Jak cię nazywają? Możesz odpowiadać w myślach, śmiało.
Ostry Pazur.
W głowie zabrzmiało mu coś, co musiało być śmiechem, a zwierzę zatrąbiło. Mocniej chwycił włócznię.
Wybacz. Po prostu wy, ludzie, jesteście tacy… ech, nieważne. W każdym razie, jak już pewnie zauważyłeś, umieram.
Kto, co mogło zrobić ci coś takiego?
Przy wschodnim słońcu, a raczej wschodniej lampie, są rzeczy, o których ci się nie śniło. Może kiedy będziecie gotowi, trochę podrośniecie, każą wam iść tam z karabinami i walczyć. Ale na razie jesteście bezpieczni, gra nie może się skończyć za szybko.
Nic z tego nie rozumiał. Jaka lampa, jaka gra, no i czym właściwie są karabiny?
Słuchaj, Ostry Pazurze i przekaż swoim kolegom, czy nazywają się Zimny Łokieć, czy Twardy Zadek. Mój gatunek nie rozmawia z waszym. Robię wyjątek, bo i tak niewiele już przede mną. Będziecie mogli wziąć pozostałości po mnie, w końcu jeść musi każdy. My, mamuty, żyjemy długo, dłużej, niż istnieje ten świat i nigdy nie zapominamy. To, co nas otacza, to symulacja, zabawka rozkapryszonego bogacza. Jesteśmy niewiele lepsi od rybek w akwarium.
O czym ty mówisz? Przecież…
Słuchaj! Idź w stronę zachodniego słońca, oddalone jest o mniej niż dzień drogi. Sam zobaczysz. Kiedy tam…
Ostry Pazur popełnił błąd, który jemu, doświadczonemu mysliwemu, nie powinien był się zdarzyć. Zajęty rozmową nie zwracał uwagi na to, co dzieję się za nim. Reszta łowców zaatakowała przećwiczonym manewrem.
Mamut urwał, kiedy włócznia weszła w ranę niemal do samego końca. Zaryczał głośno i boleśnie, ale nie próbował się bronić. To ich tylko rozochociło.
-NIE! – wrzasnął Ostry Pazur, ale łowcy poczuli krew. Raz po raz przebijali gęste futro i grubą skórę, a Kamienna Pięść, mistrz w posługiwaniu się włócznią, rzucił, trafiając w oko.
Podłe robaki!, usłyszeli głos. Zwierzę opadało z sił; po chwili osunęło się na ziemię, przygniatając jednego z młodszych, który podszedł za blisko.
Przywódca nie uczestniczył. Przed oczami miał ostatni obraz, który mamut przed śmiercią przekazał wyłącznie jemu. Kwadratowy pojemnik, wykonany z nieznanego, przezroczystego tworzywa. I cztery słońca, umieszczone na wysokich wspornikach, oświetlające świat, który znał.
Nadszedł czas na podziękowanie bogom. Jako że mamuty słynęły z mądrości, poświęcano ich mózgi.
***
Peter O'Koeffe oglądał całą scenę z zainteresowaniem. Specjalnie wrócił wcześniej z pracy, żeby zobaczyć polowanie na mamuta. Głodził swoich podopiecznych od jakiegoś czasu i słusznie przewidywał, że dziś w końcu będą zmuszeni do ataku.
Miał ze sobą specjalną lornetkę, przez którą mógł dokładnie przypatrywać się miniaturowym dzikusom. Lider zachowywał się dziwnie. Nie dość, że na początku stanął sam na sam z tym włochatym śmierdzielem, to jeszcze nie brał udziału w rzezi. Primadonna się znalazła! Może mamut z nim rozmawiał? Nawet w największym powiększeniu, Peter nie mógł tego rozgryźć. Mamuty były sprytne, może dlatego tak lubił, kiedy je zabijali.
Za to ten nowy, który trafił włóćznią w oko, był całkiem obiecujący. W geście triumfu wgryzał się w serce pokonanego zwierzęcia. Materiał na przyszłego przywódcę. Peter obiecał sobie, że pobawi się nim, kiedy dziś wieczorem wypiją narkotyk.
Polowanie wprawiło go w świetny nastrój. Uśmiechnął się i podkręcił temperaturę o kilka stopni, niech się zabawią. Poszedł obejrzeć pozostałe światy.
***
W obozie trwało świętowanie. Na środku rozpalono wielkie ognisko, a kobiety przygotowywały smakowite kawałki mięsa. Skórzany bęben, zrobiony przez starszyznę, wybijał rytm, do którego tańczyło stado. Kamienna Pięść, nagi, za wyjątkiem znaków wojownika, namalowanych krwią mamuta, był wewnątrz ruchomego kręgu. Wśród kobiet i dzieci krążyły plotki o jego sile i męstwie w czasie polowania. Później tej nocy, z pewnością będzie wyczekiwany w wielu szałasach.
Jedynie przywódca wrócił z wyprawy milczący, bez trofeów. Jego zły nastrój wielu odbierało jako wyraz słabości, znak, że czas wybrać nowego, młodego lidera. Ostry Pazur siedział na uboczu, w ciszy, przeżuwając pieczone mięso. Jeść musi każdy, mamut miał rację.
Po niesubordynacji, jego dni w obozie były policzone. Jutro już każdy będzie wiedział o skazie na honorze.
Tymczasem stado przygotowywało się do połączenia z bogami poprzez Święty Napój. Pudełka zrobione z dziwnego materiału, z tajemniczym napisem www.ukpharmacy.com, pojawiały się co ranek na pobliskim wzgórzu, za wyjątkiem dni, kiedy ludzie byli w niełasce. Zawierały proszek, który, zalany gorącą wodą, zamieniał się w Święty Napój. Pijąc, oddawali cześć, a zarazem zapewniali sobie bezpieczeństwo od nocnych drapieżników, które nigdy nie atakowały bogów w ludzkim ciele.
Ostry Pazur nie lubił kontaktu z bogami i miał wrażenie, że i oni za nim nie przepadali. Wizje często były niepokojące, poza tym zawsze tracił kontrolę nad tym co robi. Myślał o czterech słońcach, lampach, jak nazywał je mamut. Jeśli zwierzę miało rację, to z kim lub czym łączyli się w transie?
Tej nocy, po raz pierwszy w swoim dorosłym życiu, nie wypił wywaru. Wziął nieco jedzenia, oraz włoćznię i ukradkiem wymknął się z obozu.
Inicjacji dokonał Kamienna Pieść. Zanim Święty Napój zaczął działać, Ostry Pazur był już daleko. Podążał na zachód.
***
Nic nie może się z tym równać, pomyślał Peter . Śledzenie ich prymitywnych, naiwnych poczynań było na swój sposób interesujące, ale dopiero po wypiciu halucynogenu zaczynała się prawdziwa zabawa. Ludzie byli jednym z niewielu gatunków, z którymi mógł dzielić świadomość, więc większość wieczorów spędzał przy tym pojemniku. Środek wzmacniał zdolności telepatyczne, pozwalał mu zajrzeć głębiej, przejąć nad nimi kontrolę, jeśli zechciał. Adoracja i strach, jaki wobec niego czuli, mile łechtał próżność.
Najpierw zesłał im kilka mistycznych bzdur. Armagedon, Ragnarok, śmiercionośny ogień pożerający szałasy ze słomy i gliny, płonące niebo, deszcze meteorytów. Potem obietnica zmartwychwstania, kolejnego życia w lepszym miejscu. Najpierw kij, potem marchewka. To zawsze działało.
Gdy się znudził, dobrowolnie oddali mu swoje ciała. Rozpoczęła się orgia. Uczestniczył, raz jako mężczyzna, raz robieta, a nawet jako wszyscy naraz. Szczególnie upodobał sobie tego nowego wojownika, Kamienną Pięść, jak się dowiedział. Był przystojny i niezwykle sprawny.
Po zaspokojeniu żądzy, Peter zdał sobie sprawę, że kogoś brakuje. Przywódcy oczywiście. Z ich oszołomionych umysłów nie wydobył na ten temat nic sensownego. Być może już zdążyli się go pozbyć, kiedy nie patrzył? W końcu dzikus starzał się. Trochę szkoda, mogli zostawić to na wieczór, sam chętnie zająłby się torturą. Ten cwany łowca byłby idealną ofiarą dla bogów.
***
Już niemal świtało. Ostry Pazur, zafascynowany, szedł w dół, do niewielkiej kotliny. Zachodnie słońce było niemal widoczne i wydawało się tak blisko, na wyciągnięcie ręki. Nogi bolały go od całonocnej wędrówki. Nie robię się wcale młodszy, pomyślał. Wtedy wpadł na niewidzialną barierę.
Zaskoczony przewrócił się do tyłu. Po chwili wstał i spojrzał przed siebie. Na jego drodze nie było absolutnie nic. Widział jak kotlina kończy się i ścieżka wspina się. Widział rówież szczyty drzew w oddali.
Wyciągnął rękę i dotknął gładkiej, przezroczystej ściany. Ostrożnie popchnął, ale przeszkoda nawet nie drgnęła. Zrobił kilka kroków w lewo i w prawo i wszędzie napotykał tą samą barierę. Wydawała przenikliwy dźwięk, gdy w nią pukał.
Czy to mógło być to samo prezroczyste tworzywo, które pokazał mu mamut? I co było poza nim? Zastanawiając się, usiadł, opierając się o ścianę i wyciągnął porcję mięsa.
W połowie posiłku poczuł drżenie pod stopami. Wiedział, co oznaczało. Błyskawicznie stanął na nogi i rzucił się do ucieczki, ale był o wiele za wolny. Stado mamutów, liczące co najmniej dziesięć osobników, otoczyło kotlinę. Nawet z daleka ich wściekłość wdarła się w jego myśli. Pewnie wyczuły mięso.
Czekajcie!, wysłał szybką, niezgrabną wiadomość. Proszę, posłuchajcie, jeden z waszych kazał mi tu przyjść, był ranny i miał ułamany kieł. Pokazał mi przezroczysty pojemnik, z lampami i…
Cicho, ścierwo! Głos, drżący z gniewu, przerwał. Zabijmy go. Nasz gatunek nie rozmawia z nimi. Patrzcie, jak zajada jednego z nas!
Moment, wtrącił się kolejny, spokojniejszy. Jest na granicy, więc pewnie się domyśla. I nie jest pod wpływem narkotyku. Poza tym jego opis pasuje do Wodza. Skoro z nim rozmawiał, to widocznie Wódz miał co do niego plany.
Mamut zwrócił się do Ostrego Pazura:
Człowieku, jesteś na krańcu tej żałosnej klatki, na krańcu świata.
Co jest poza nim?
Tacy jak ty, ale bardziej rozwinięci. Powiedz, czy chciałbyś się stąd wydostać? Od odpowiedzi zależy twoje życie.
Ostry Pazur namyślił się. Może to była pułapka? Sądził, że potrafili wyczuć kłamstwo, więc nie pozostawało mu nic innego, jak powiedzieć prawdę.
Tak. Tutaj już nic mnie nie trzyma.
Mamuty patrzyły długo, jakby chciały przejrzeć go na wylot.
W porządku. Powiedz, czy macie w obozie narkotyk?
Narkotyk? Ach, tak, bogowie zesłali zeszłej nocy sporo Świętego Napoju.
Święty Napój, a to dobre. Przynieś go nam, będzie potrzebny.
Dlaczego?
Być może wasi bogowie o tym nie wiedzą, ale jest bardzo łatwopalny.
***
-No proszę, kto wrócił? Pierwszy łowca, były przywódca.
Ostry Pazur odwrócił się od pudełek. O tej porze na wzgórzu nie powinno być nikogo, ale najwyraźniej nie docenił Kamiennej Pięści.
Nie trzeba było więcej słów. Tylko jeden miał opuścić wzgórze żywy.
Zbliżali się do siebie, zataczając coraz mniejsze kręgi, włócznie w dłoniach, kolana ugięte, oczy nieruchome i wyczekujące. Młody wojownik zaatakował pierwszy. Pchnął włócznią przed siebie i Ostry Pazur zrobił zgrabny unik. Szykował się do ciosu, kiedy Kamienna Pieść zamachnął ręką, w której miał ukryty kamień. Tym razem Ostry Pazur zdołał jedynie odchylić głowę i cios roztrzaskał mu nos zamiast czaszki. Upadając, zgubił włócznię, ale natychmiast przetoczył się, złapał za pudełko, otworzył saszetkę i sypnął proszkiem w twarz tamtego. Kamienna Pięść krzyknął i kichnął kilka razy, przykładając ręce do piekących oczu. Machał włócznią na oślep. Ostry Pazur ze spokojem mu ją wyrwał, po czym wbił w pierś, na wylot. Kamienna Pięść zatoczył się, krew pociekła mu z ust. Zacharczał i w końcu upadł na twarz.
Dopiero teraz poczuł ból w nosie. Nie miał znaczenia, na razie należało się pospieszyć. Mamuty powiedziały, że aby wywołać wybuch, wystarczą dwa pudełka. Idąc w stronę zachodniego słońca, miał ich dwanaście.
W nocy na zachodzie słychać było potężny huk. Członkowie stada chowali się w szałasach. Sądzili, że to gniew bogów objawia się nieszczęsnemu Ostremu Pazurowi, jako kara za morderstwo.
***
Peter zostawił podniebny ścigacz i otworzył kartą drzwi luksusowego apartamentu na osiemdziesiątym drugim piętrze. Co za dzień! Zajmował się testowaniem najnowszego implantu iEye, przed wypuszczeniem na rynek. Produkt sprawował się dobrze, gdyby nie te nieszczęsne baterie atomowe.
Miał w planach zamówić spaghetti u robota kuchennego, ale najpierw trzeba było sprawdzić pokój zabaw, a zwłaszcza epokę kamienia.
Zamarł. W zachodniej ścianie była dziura, odłamki szkła lśniły na podłodze. Najpierw pomyślał o włamaniu, ale to było bez sensu. Wszystkie pozostałe pojemniki były nienaruszone. Czyżby ucieczka? W panice rozejrzał się po pokoju, szukając malutkich stworzeń.
To na pewno te cholerne mamuty, pomyślał. Niemal biegiem opuścił pomieszczenie, trzasnął drzwiami. Drżącymi rękami zrobił sobie drinka i przeklinał własne skąpstwo. Czemu nie nałożył dodatkowej wartswy plastiku na szkło? Teraz miał na głowie prawdziwy problem.
Nie mógł odpędzić przerażających myśli. Nie traktował zwierząt dobrze, wielokrotnie serwował im okresy głodu, suszy lub zimna. Gdyby wydostały się na zewnątrz… co sądziłyby o właścicielu?
Włączył wideofon i wybrał numer.
***
Zmagania Petera oglądały na ekranie monitorów dwie osoby. Od czasu do czasu przekazywały sobie popcorn.
-No, zobaczymy, jak się z tego wyplącze. Ci jaskiniowcy są całkiem zmyślni.
-To nie żadni jaskiniowcy, potrafią już budować. Zresztą tylko jeden z nich uciekł. Reszta to mamuty. Te to dopiero są zmyślne.
-Może i tak. Patrz, dzwoni do zoologicznego.
Faktycznie, zdesperowany właściciel wymachiwał rękami przed znudzonym pracownikiem sklepu. Szykowała sie wojna domowa.
-Słuchaj – pierwsza postać zaczęła niepewnie. – Te ich szklane domy, szklane światy. Nie są prawdziwe. Tak samo jak cyfrowy świat Petera. Czy… – przełknął ślinę – czy to możliwe, że my też?
-Czy jesteśmy we wnętrzu symulacji, czyimś szklanym domu? Szanse są spore, pamiętaj, że sztuczny wszechświat o wiele łatwiej stworzyć od prawdziwego. Być może takie łańcuszki ciągną się w nieskończoność.
-I nie martwi cię ta myśl?
-A kogo to obchodzi?
Spojrzeli na siebie i roześmiali się.
Skąd ja mogę znać tę koncepcję?
No i mamy matrioszki jak żywe. Pomysł nie nowy, ale przedstawiony w sposób bardzo przyzwoity. Podobało mi się. „…ostatnie zapasy owoców, zebrane przez kobiety.” – Kobiety robiły zapasy z zebranych owoców, dlatego: …ostatnie zapasy owoców, zebranych przez kobiety. „Długo wam to zajęło.” – Ja napisałabym: Długo to trwało. Lub: Dużo czasu wam to zajęło. „Ostry Pazur nakazał ruchem ręka…” – Literówka …ruchem ręki… „Musiał spojrzeć wysoko w górę.” – Masło maślane. Jeśli patrzy wysoko, to zrozumiałe, że w górę. Albo: Musiał spojrzeć wysoko. Lub: Musiał spojrzeć w górę. „…bo i tak długo mi nie zostało.” – Nie użyłabym takiego sformułowania. Raczej: Nie zostało mi wiele życia. lub: Niewiele już przede mną. „Raz po raz przebijali gęste futro” – Myślę, że zamiarem myśliwych było przebijanie skóry mamuta, nie tylko futra. „W obozie trwało swiętowanie…” – Literówka …świętowanie… „…nagi, za wyjątkiem znaków wojownika, namalowanych krwią mamuta…” – Goły człowiek, nawet jeśli ma pomalowaną skórę, pozostaje nagi. Znaki namalowane krwią nie są ubraniem. „Zawierały proszek, który, gdy zalany gorącą wodą, zamieniał się w Święty Napój.” - Uważam, że gdy jest zupełnie zbędne. „…schodził w dół…” – Tu także masło maślane. Spróbuj schodzić w górę. „…scieżka wspina się do góry” – Kolejna porcja masła maślanego. Tym razem proponuję byś zechciał wspinać się do dołu. Ponadto literówka …ścieżka… „Poza tym jego opis pasuje do Wodza.” – Rozumiem, że nieżyjący mamut, podał pozostałym rysopis Ostrego Pazura. W tej sytuacji napisałabym: Poza tym jego wygląd pasuje do opisu Wodza. „Krążyli naokoło siebie w ciasnym kółku…” – Taki opis przywodzi mi na myśl jakąś figurę taneczną. Może: Zbliżali się do siebie, zataczając coraz mniejsze kręgi. „…zgubił włócznie…” – Literówka …włócznię…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Całkiem przyzwoicie napisane. Się czyta, choć pomysł oczywiście stary jak świat.
Pomysł może i nienowy, ale całkiem sprawnie pokazany.
Zajebiste :)
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Dziękuję za lekturę i komentarze.
'Poza tym jego opis pasuję do Wodza'
Właściwie to miałem na myśli, że opis, który dał im Ostry Pazur, pasuje do wyglądu Wodza. Niezbyt to zgrabne i postaram się zmienić, bo skoro czytający odbiera coś innego niż ja, to nie wyraziłem się jasno.
Pozdrawiam.
Pewnego dnia Szklany Pazur... Pardon, inaczej nie mogłam, może kiedyś wrócę przeczytać.
Szklany Pazur? Nie bardzo wiedziałem o co chodzi, google zasugerowały postać ze Skyrima. To o to chodzi?
Bo to takie luźne skojarzenie było...
"- Sony, Tamarka, słyszałyście o Zabbar Goi?
Popatrzyły na siebie.
- Nareszcie - rzuciła Sony. - Myślałam, że już nigdy sobie nie przypomnisz o tym. Szklany Szpon! Posłuchajcie jak to brzmi w języku ludzi: Szklany Szpon! Jak uderzenie młoteczka w szklany dzwonek!
- Ale gdzie on jest?
Tamarka syknęła:- Ja wiem!.. Ale czy wiesz, że kto się złączy ze Szklanym Szponem staje się jego nosicielem do końca życia?
- Wiem... - mruknąłem.
- ... i już nigdy nie będzie prowadził spokojnego sytego życia? Że musi wędrować i przeganiać, i walczyć... - ciągnęła jakby nie słysząc mego przyznania.
-... i już nie będzie spokojnie spał, tylko drzemał czujnie? - dołączyła Sony.
- Wiem! - wrzasnąłem.
Obie uśmiechnęły się i popatrzyły na siebie. Nawet gdyby w tej chwili ogarnęła mnie słabość nie mógłbym się wycofać - takie dwie piękne kotki, piękne charaktery, wspaniałe, najlepsze!..
- Prowadźcie. Nałożę Szklany Szpon. Będ... ziemy walczyć!.. Odzyskamy swoje domy! - Myślałem chwilę. - A potem będziemy odzyskiwać je dla innych.
Ruszyliśmy przez rzepak. Szliśmy, jak na koty, głupio - ławą. Z prawej Sony, z lewej - Tamarka.
Nie wiem czy nie przywidziało mi się, ale chyba gdzieś obok przemykał Czmych. On po prostu nie potrafił inaczej. Ale też nie potrafił... nie chciał uciec. Może już miał dość uciekania. Nieważne.
Szliśmy.
I nikomu, niczemu, nie będzie łatwo powstrzymać naszego bezszelestnego marszu!"
PS. Opowaidanie jest faktycznie fajne.
Celem pochwalenia się: tekst został (ex aequo) nagrodzony w konkursie pt: 'Moje Szklane Domy'