- Opowiadanie: Agroeling - Eunalendis - rozdział 1 - Uprowadzenie

Eunalendis - rozdział 1 - Uprowadzenie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Eunalendis - rozdział 1 - Uprowadzenie

Ragnon, odkąd pamiętał, nigdy nie znajdował tego, czego szukał. Miał kłopoty ze znalezieniem rzeczy zarówno małych, jak i dużych. W tym także tej najważniejszej – miłości.

 

W miasteczku Winkrad wiódł spokojny żywot z dala od wojen, sporów granicznych czy wielkich polowań na smoki. Długo się zastanawiał, co ma ze sobą zrobić w przyszłości. Najchętniej zostałby uczonym albo czarodziejem, i choć tym drugim chcieli zostać wszyscy młodzi chłopcy, na marzeniach zazwyczaj się kończyło. Dla niego również. Zdołał jedynie stworzyć namiastkę swoich oczekiwań. Po wielu staraniach został przyjęty u mistrza Gabetnisa na stanowisko pomocnika drukarza. I choć praca ta nie zaspokajała jego aspiracji, musiał się nią zadowolić. Mozolnie odbijając czcionki na cennym papierze czerpanym, miał przynajmniej nieustanną styczność z książkami, w których od dzieciństwa namiętnie się rozczytywał.

 

Praca w drukarni była dość absorbująca, toteż w najlepszym przypadku Ragnonowi udawało się przeglądnąć zaledwie kilka stronic jakiejś interesującej go pozycji. Mistrz Gabetnis okazał się surowym i wymagającym nauczycielem rzemiosła i nawet za najmniejsze uchybienie karał lub strofował swoich uczniów.

 

Gabetnis miał piękną córkę, którą Ragnon często widywał, kiedy wchodził do mieszkania szefa z jakimś zleceniem. Tak naprawdę to przez nią nie żałował wybranego przez siebie zawodu. Mimo że nie udało mu się jeszcze zamienić z dziewczyną choćby kilku słów, z wyjątkiem krótkiego – dzień dobry – na co ona odpowiadała ledwie skinieniem głowy, wiedział, że był w niej zakochany. Jego koledzy w niewybrednych słowach wychwalali jej urodę, co go niepomiernie drażniło. Zresztą jedyne, co mogli zrobić, to wymieniać komentarze między sobą, sama dziewczyna bowiem wydawała się być zimna i niedostępna niczym ośnieżony szczyt góry Santek. Rzadko kiedy nawet spojrzała w ich stronę. Miała na imię Eliana.

 

Pewnego dnia Ragnon spóźnił się do pracy, ale uniknął spodziewanej reprymendy, gdyż zastał w domu Gabetnisa chaos i rozgardiasz. Spory tłumek ciekawskich stał przed frontem kamienicy, żywo gestykulując i o czymś rozprawiając. Wszedłszy do środka, Ragnon zobaczył jeszcze bardziej roztrzęsionych domowników. Ze zdumieniem ujrzał także samego burmistrza, rozmawiającego z mocno strapionym Gabetnisem. I nieomal wpadł na Manika, innego praktykanta.

 

– Hej, co tu się dzieje?

 

– Nie słyszałeś niczego? – tamten wpatrywał się w kumpla rozszerzonymi oczyma. – Uprowadzili córkę starego. Wczoraj wieczorem pojawiło się tutaj trzech tajemniczych jeźdźców. Wdarli się do pokoju naszej pięknej i uprowadzili ją, tak jak stała czy może spała.

 

– Jak myslisz, kim oni byli?

 

Trudno powiedzieć.Stary Gabetnis miewał konszachty z podejrzanymi osobnikami. Według mnie mogły to być Cienie Nocy. Ludzie zresztą tak gadają.

 

– Daj spokój z tymi upiorami. Co one by robiły w Winkradzie? – Rantonem targały wątpliwości co do własnych uczuć. Gdyby porywacze okazali się upiorami, to by przypominało początek jakiejś baśni.

 

– Podobno skradli cenną księgę. Jeśli tak, to pewnie dziewczynę uprowadzili co najwyżej na dokładkę.

 

– A co to była za księga?

 

– Zdaje się, że nosiła tytuł "Księga światów". Wczoraj jeszcze robiłem do niej tłoczenia, a stary śledził każdy mój ruch, jakby się bał, że potnę ją na kawałki. Nawet zastanawiam się, co go bardziej zmartwiło, utrata księgi czy Eliany?

 

Ragnon, pogrążony we własnych rozmyślaniach, w ogóle nie zwrócił uwagi na słowa Manika. Co się stanie z Elianą? Czuł żal, smutek, rozczarowanie czy…satysfakcję? Wszak ona sama nie zwróciła na niego specjalnej uwagi, a jednak poczucie dojmującej straty przepełniało jego duszę.

 

Przez wiele dni w mieście o niczym innym się nie mówiło, jak o porwaniu córki zamożnego drukarza. Z czasem plotki ucichły, gdyż o losach dziewczyny nie było żadnych nowych wieści. Straż miejska po kilku dniach poszukiwań dała za wygraną. Bardziej konkretny obrót spraw przybrał natomiast los Ragnona, Manika i Wagdasa – pozostali bez pracy. Gabetnis, zawsze powściągliwy w obyciu, teraz, nie mogąc przeboleć utraty córki, całkowicie odizolował się od otoczenia, a swój zakład wynajął konkurencyjnemu cechowi drukarzy.

 

Do Winkradu powróciły ospałe, pogodne dni. Można by pomyśleć, że siejący postrach jeźdźcy nocy nie pojawili się znikąd w centrum miasta, wcale się przy tym nie kryjąc, i nie uprowadzili jednej z najpiękniejszych dziewcząt. Zdawało się, że mieszkańcy przeszli nad tym do porządku dziennego, zresztą niewiele więcej mogli uczynić. Wpływy burmistrza i Gabetnisa były zbyt skromne, aby zaprzątać głowę księcia Anorii tym mało znaczącym incydentem. Nikt także nie zgłosił się na ochotnika, by samemu ruszyć w pościg za cieniami nocy. Jakkolwiek szokujące było dla mieszkańców Winkradu całe te wydarzenie, po pewnym czasie zdawali się całkowicie o nim zapomnieć. Inaczej rzecz się miała z Ragnonem. Sam, bez pracy, stroniący od nazbyt beztroskich przyjaciół, nadrabiał zaległości w zdobywaniu wiedzy.Chociaż starał się wymazać z umysłu zdarzenie w domu Gabetnisa, utkwiło w nim mocno niby cierń.

 

Dawne legendy o demonach, tajemniczym mieście Glamwand, siedlisku chimer i upiorów, o Eunalendis czy wreszcie o kraju Króla Nocy i jego straży przybocznej, Cieniach Nocy, zawsze rozpalaly jego wyobraźnię. Teraz niemalże otarł się o taką opowieść, tyle że dobiegła ona końca, zanim się w ogóle rozpoczęła.

 

Szare, senne dni mijały niepostrzeżenie. Ragnon, rozczarowany niemrawym życiem miasteczka i swoim własnym, dojrzał do podjęcia ważnej decyzji. Postanowił wstąpić do klasztoru.

Koniec

Komentarze

Hmm... No w sumie nie porwało mnie.

 

Ragnon, odkąd pamiętał, nigdy nie znajdował tego, czego szukał. Miał kłopoty ze znalezieniem rzeczy zarówno małych, jak i dużych. - to w sumie ciężko by mu było jako drukarzowi, bo tam to trzeba czcionek w kaszcie szukać ;)

 

 wchodził do mieszkanie szefa - literówka


Tak naprawdę to przez nią nie żałował wybranego przez siebie zawodu. - chyba dzięki niej

 

Wdarli się do pokoju naszej pięknej, tak jak stała czy może spała. - ?!??

 

 Ragnon, pogrążony we własnych rozmyślaniach, w ogóle nie zwrócił uwagi na słowa Manika. Co się stanie z Elianą? Czuł żal, smutek, rozczarowanie czy...satysfakcję? Wszak ona sama nie zwróciła na niego specjalnej uwagi, a jednak poczucie dojmującej straty przepełniało jego duszę. - ta satysfakcja to miałaby wynikać z tego, że nie zwracała na niego uwagi?

 

No zakończenie to wywołało u mnie tylko wzruszenie ramionami.

przeglądnąć??

 

Zapowiada się sztampowo, choć oczywiście tak nie musi być. Nie jest źle, są przecinki i inne takie i daje się to czytać. Nie podoba mi się dynamika narracji. Kiedy są długie akapity, opisujące akcję jak gdyby "z oddalenia", jest spowolnienie. Dialogi i krótsze, "bliższe" opisy przyśpieszają. Zaczynasz więc powoli, następuje przyśpieszający dialog, któremu nie towarzyszy żadna "bliska" akcja (w tym sensie dialog jest tu niepotrzebny), i znów spowolnienie. Na dłuższą metę to jest nużące. Warto podczas pisania kątem oka śledzić, jak zmienia się dynamika i czy zmienia się zgodnie z intencją.

Zastosowanie słowa "szef" jakoś mi się kłóci z konwencją.

 

"- Nie słyszałeś niczego? - tamten wpatrywał się w kumpla rozszerzonymi oczyma." - Tamten wielką literą.

 

"Trudno powiedzieć.Stary Gabetnis miewał konszachty z podejrzanymi osobnikami." - Brak myślnika na początku kwestii dialogowej, brak spacji po kropce.

 

"Rantonem targały wątpliwości co do własnych uczuć." - Kim? Czyżby bohater zmienił imię w trakcie opowiadania?...

 

Tam, gdzie jest "czy...satysfakcję", brak spacji po wielokropku.

 

A kim, na bogów, jest Wagdas, o którym wcześniej nie ma żadnej wzmianki?

 

Albo Cienie Nocy, albo cienie nocy, zdecyduj się.

 

"Jakkolwiek szokujące było dla mieszkańców Winkradu całe te wydarzenie, po pewnym czasie zdawali się całkowicie o nim zapomnieć." - Całe wydarzenie? A co, tylko połowa miała być szokująca? Całe generuje powtórzenie, więc do skreślenia. Poza tym TO wydarzenie, a nie te.

 

"...nadrabiał zaległości w zdobywaniu wiedzy.Chociaż starał się..." - znowuż brak spacji po kropce.

 

Niektóre zdania dziwne i nieporadne, ledwo sensowne. Całość - nieciekawa. Ponadto Julius ma rację co do dynamiki.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dzięki za opinie i poprawki. To początek powieści, którą zacząłem pisać dawno temu i nigdy nie skończyłem. Mam jeszcze 3 rozdziały. Już sam nie wiedziałem, co z nią zrobić, a ciekaw byłem jej odbioru. A że zacząłem robić remanent w swoich tekstach, to ją tu wrzucam. To miała być taka szalona powieść fantasy, ale stwierdziłem, że już nie chcę pisać w tym gatunku.

"Wdarli się do pokoju naszej pięknej i uprowadzili ją, tak jak stała czy może spała." - połknięte słówko, dzięki za spostrzezenie. Może później poprawię, bo ciągle trochę sie boję tego edytora.

Opowiadanie wyciągnięte z szuflady. Podzielone na części i wrzucone tego samego dnia na portal. Bo nie dało się wrzucić w całości, a?
I teraz komentuj sobie cześć pierwszą, mając już za sobą przeczytanie części drugiej, albo dodaj komentarz dotyczący całego tekstu pod częścią drugą... Ale moment, przecież jest jeszcze trzecia! Na szczęście nie w mój dyżur.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka