
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Ragnon, odkąd pamiętał, nigdy nie znajdował tego, czego szukał. Miał kłopoty ze znalezieniem rzeczy zarówno małych, jak i dużych. W tym także tej najważniejszej – miłości.
W miasteczku Winkrad wiódł spokojny żywot z dala od wojen, sporów granicznych czy wielkich polowań na smoki. Długo się zastanawiał, co ma ze sobą zrobić w przyszłości. Najchętniej zostałby uczonym albo czarodziejem, i choć tym drugim chcieli zostać wszyscy młodzi chłopcy, na marzeniach zazwyczaj się kończyło. Dla niego również. Zdołał jedynie stworzyć namiastkę swoich oczekiwań. Po wielu staraniach został przyjęty u mistrza Gabetnisa na stanowisko pomocnika drukarza. I choć praca ta nie zaspokajała jego aspiracji, musiał się nią zadowolić. Mozolnie odbijając czcionki na cennym papierze czerpanym, miał przynajmniej nieustanną styczność z książkami, w których od dzieciństwa namiętnie się rozczytywał.
Praca w drukarni była dość absorbująca, toteż w najlepszym przypadku Ragnonowi udawało się przeglądnąć zaledwie kilka stronic jakiejś interesującej go pozycji. Mistrz Gabetnis okazał się surowym i wymagającym nauczycielem rzemiosła i nawet za najmniejsze uchybienie karał lub strofował swoich uczniów.
Gabetnis miał piękną córkę, którą Ragnon często widywał, kiedy wchodził do mieszkania szefa z jakimś zleceniem. Tak naprawdę to przez nią nie żałował wybranego przez siebie zawodu. Mimo że nie udało mu się jeszcze zamienić z dziewczyną choćby kilku słów, z wyjątkiem krótkiego – dzień dobry – na co ona odpowiadała ledwie skinieniem głowy, wiedział, że był w niej zakochany. Jego koledzy w niewybrednych słowach wychwalali jej urodę, co go niepomiernie drażniło. Zresztą jedyne, co mogli zrobić, to wymieniać komentarze między sobą, sama dziewczyna bowiem wydawała się być zimna i niedostępna niczym ośnieżony szczyt góry Santek. Rzadko kiedy nawet spojrzała w ich stronę. Miała na imię Eliana.
Pewnego dnia Ragnon spóźnił się do pracy, ale uniknął spodziewanej reprymendy, gdyż zastał w domu Gabetnisa chaos i rozgardiasz. Spory tłumek ciekawskich stał przed frontem kamienicy, żywo gestykulując i o czymś rozprawiając. Wszedłszy do środka, Ragnon zobaczył jeszcze bardziej roztrzęsionych domowników. Ze zdumieniem ujrzał także samego burmistrza, rozmawiającego z mocno strapionym Gabetnisem. I nieomal wpadł na Manika, innego praktykanta.
– Hej, co tu się dzieje?
– Nie słyszałeś niczego? – tamten wpatrywał się w kumpla rozszerzonymi oczyma. – Uprowadzili córkę starego. Wczoraj wieczorem pojawiło się tutaj trzech tajemniczych jeźdźców. Wdarli się do pokoju naszej pięknej i uprowadzili ją, tak jak stała czy może spała.
– Jak myslisz, kim oni byli?
Trudno powiedzieć.Stary Gabetnis miewał konszachty z podejrzanymi osobnikami. Według mnie mogły to być Cienie Nocy. Ludzie zresztą tak gadają.
– Daj spokój z tymi upiorami. Co one by robiły w Winkradzie? – Rantonem targały wątpliwości co do własnych uczuć. Gdyby porywacze okazali się upiorami, to by przypominało początek jakiejś baśni.
– Podobno skradli cenną księgę. Jeśli tak, to pewnie dziewczynę uprowadzili co najwyżej na dokładkę.
– A co to była za księga?
– Zdaje się, że nosiła tytuł "Księga światów". Wczoraj jeszcze robiłem do niej tłoczenia, a stary śledził każdy mój ruch, jakby się bał, że potnę ją na kawałki. Nawet zastanawiam się, co go bardziej zmartwiło, utrata księgi czy Eliany?
Ragnon, pogrążony we własnych rozmyślaniach, w ogóle nie zwrócił uwagi na słowa Manika. Co się stanie z Elianą? Czuł żal, smutek, rozczarowanie czy…satysfakcję? Wszak ona sama nie zwróciła na niego specjalnej uwagi, a jednak poczucie dojmującej straty przepełniało jego duszę.
Przez wiele dni w mieście o niczym innym się nie mówiło, jak o porwaniu córki zamożnego drukarza. Z czasem plotki ucichły, gdyż o losach dziewczyny nie było żadnych nowych wieści. Straż miejska po kilku dniach poszukiwań dała za wygraną. Bardziej konkretny obrót spraw przybrał natomiast los Ragnona, Manika i Wagdasa – pozostali bez pracy. Gabetnis, zawsze powściągliwy w obyciu, teraz, nie mogąc przeboleć utraty córki, całkowicie odizolował się od otoczenia, a swój zakład wynajął konkurencyjnemu cechowi drukarzy.
Do Winkradu powróciły ospałe, pogodne dni. Można by pomyśleć, że siejący postrach jeźdźcy nocy nie pojawili się znikąd w centrum miasta, wcale się przy tym nie kryjąc, i nie uprowadzili jednej z najpiękniejszych dziewcząt. Zdawało się, że mieszkańcy przeszli nad tym do porządku dziennego, zresztą niewiele więcej mogli uczynić. Wpływy burmistrza i Gabetnisa były zbyt skromne, aby zaprzątać głowę księcia Anorii tym mało znaczącym incydentem. Nikt także nie zgłosił się na ochotnika, by samemu ruszyć w pościg za cieniami nocy. Jakkolwiek szokujące było dla mieszkańców Winkradu całe te wydarzenie, po pewnym czasie zdawali się całkowicie o nim zapomnieć. Inaczej rzecz się miała z Ragnonem. Sam, bez pracy, stroniący od nazbyt beztroskich przyjaciół, nadrabiał zaległości w zdobywaniu wiedzy.Chociaż starał się wymazać z umysłu zdarzenie w domu Gabetnisa, utkwiło w nim mocno niby cierń.
Dawne legendy o demonach, tajemniczym mieście Glamwand, siedlisku chimer i upiorów, o Eunalendis czy wreszcie o kraju Króla Nocy i jego straży przybocznej, Cieniach Nocy, zawsze rozpalaly jego wyobraźnię. Teraz niemalże otarł się o taką opowieść, tyle że dobiegła ona końca, zanim się w ogóle rozpoczęła.
Szare, senne dni mijały niepostrzeżenie. Ragnon, rozczarowany niemrawym życiem miasteczka i swoim własnym, dojrzał do podjęcia ważnej decyzji. Postanowił wstąpić do klasztoru.
Hmm... No w sumie nie porwało mnie.
Ragnon, odkąd pamiętał, nigdy nie znajdował tego, czego szukał. Miał kłopoty ze znalezieniem rzeczy zarówno małych, jak i dużych. - to w sumie ciężko by mu było jako drukarzowi, bo tam to trzeba czcionek w kaszcie szukać ;)
wchodził do mieszkanie szefa - literówka
Tak naprawdę to przez nią nie żałował wybranego przez siebie zawodu. - chyba dzięki niej
Wdarli się do pokoju naszej pięknej, tak jak stała czy może spała. - ?!??
Ragnon, pogrążony we własnych rozmyślaniach, w ogóle nie zwrócił uwagi na słowa Manika. Co się stanie z Elianą? Czuł żal, smutek, rozczarowanie czy...satysfakcję? Wszak ona sama nie zwróciła na niego specjalnej uwagi, a jednak poczucie dojmującej straty przepełniało jego duszę. - ta satysfakcja to miałaby wynikać z tego, że nie zwracała na niego uwagi?
No zakończenie to wywołało u mnie tylko wzruszenie ramionami.
przeglądnąć??
Zapowiada się sztampowo, choć oczywiście tak nie musi być. Nie jest źle, są przecinki i inne takie i daje się to czytać. Nie podoba mi się dynamika narracji. Kiedy są długie akapity, opisujące akcję jak gdyby "z oddalenia", jest spowolnienie. Dialogi i krótsze, "bliższe" opisy przyśpieszają. Zaczynasz więc powoli, następuje przyśpieszający dialog, któremu nie towarzyszy żadna "bliska" akcja (w tym sensie dialog jest tu niepotrzebny), i znów spowolnienie. Na dłuższą metę to jest nużące. Warto podczas pisania kątem oka śledzić, jak zmienia się dynamika i czy zmienia się zgodnie z intencją.
Zastosowanie słowa "szef" jakoś mi się kłóci z konwencją.
"- Nie słyszałeś niczego? - tamten wpatrywał się w kumpla rozszerzonymi oczyma." - Tamten wielką literą.
"Trudno powiedzieć.Stary Gabetnis miewał konszachty z podejrzanymi osobnikami." - Brak myślnika na początku kwestii dialogowej, brak spacji po kropce.
"Rantonem targały wątpliwości co do własnych uczuć." - Kim? Czyżby bohater zmienił imię w trakcie opowiadania?...
Tam, gdzie jest "czy...satysfakcję", brak spacji po wielokropku.
A kim, na bogów, jest Wagdas, o którym wcześniej nie ma żadnej wzmianki?
Albo Cienie Nocy, albo cienie nocy, zdecyduj się.
"Jakkolwiek szokujące było dla mieszkańców Winkradu całe te wydarzenie, po pewnym czasie zdawali się całkowicie o nim zapomnieć." - Całe wydarzenie? A co, tylko połowa miała być szokująca? Całe generuje powtórzenie, więc do skreślenia. Poza tym TO wydarzenie, a nie te.
"...nadrabiał zaległości w zdobywaniu wiedzy.Chociaż starał się..." - znowuż brak spacji po kropce.
Niektóre zdania dziwne i nieporadne, ledwo sensowne. Całość - nieciekawa. Ponadto Julius ma rację co do dynamiki.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
Dzięki za opinie i poprawki. To początek powieści, którą zacząłem pisać dawno temu i nigdy nie skończyłem. Mam jeszcze 3 rozdziały. Już sam nie wiedziałem, co z nią zrobić, a ciekaw byłem jej odbioru. A że zacząłem robić remanent w swoich tekstach, to ją tu wrzucam. To miała być taka szalona powieść fantasy, ale stwierdziłem, że już nie chcę pisać w tym gatunku.
"Wdarli się do pokoju naszej pięknej i uprowadzili ją, tak jak stała czy może spała." - połknięte słówko, dzięki za spostrzezenie. Może później poprawię, bo ciągle trochę sie boję tego edytora.
Opowiadanie wyciągnięte z szuflady. Podzielone na części i wrzucone tego samego dnia na portal. Bo nie dało się wrzucić w całości, a?
I teraz komentuj sobie cześć pierwszą, mając już za sobą przeczytanie części drugiej, albo dodaj komentarz dotyczący całego tekstu pod częścią drugą... Ale moment, przecież jest jeszcze trzecia! Na szczęście nie w mój dyżur.
Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)