- Opowiadanie: Louner - Cienie

Cienie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Cienie

.

Długa, kręta żwirowa ścieżka biegła między zniszczonymi domostwami. Pożoga, jęki i krzyki, a ja idę żwirową ścieżką, po ciepłym piachu.

Widzę płaczących starców i krzyczące kobiety.

Dym wirował, kłębił się, unosił coraz wyżej. Zabierał ze sobą zgrozę, bóle i jęki.

Widziałem płonące korony drzew, płonące róże. Płonącą koszulę biegnącego dziecka.

Dym, krzyki, ból.

A ja spokojnie kroczę suchą, gorącą żwirową ścieżką. Idę między płomieniami, we wszędobylskim wizgu ptaków zdychających od dymu w swych gniazdach.

W dłoni trzymam lekko zwiędłą różę.

Ludzie, którzy otrząsnęli się ze strachu, nabrali odwagi do działania, ratowali co tylko mogli.

Pazerni dobytek, stękali od kłującego dymu i ciężaru niesionych skrzyń i tobołków.

Płomienie wzbijały się coraz wyżej, dym oślepiał, uderzał zewsząd.

A ja postawiłem kołnierz i powoli kroczyłem żwirową ścieżką.

Dobrzy i cnotliwi ratowali bliskich, kuśtykali z opartymi na ramieniu matkami, ciągnęli za sobą dzieci.

Niektórzy spoglądali na mnie z ukosa, ale nie mieli czasu, żeby zawracać sobie głowę mężczyzną ze żwirowej ścieżki.

Słyszałem jęki konających w ogniu i krzyki mężnych umierających wśród płomieni.

Księżyc był w pełni. Dym kąsał i tak zbolałe oczy.

Ludzie uciekali żwirową ścieżką, mijali mnie. Patrzyłem w twarz uciekającym od płomieni.

Kobiety, mężczyźni, dzieci.

Raz po raz obijałem się o nich barkiem idąc wąską żwirową ścieżką.

Domy płonęły, płomienie uderzały zza uchylonych drzwi, otwartych okien. Łamiące się nadpalone bele grzmiały raz po raz spadając i miażdżąc wszystko co stanęło im na drodze.

Szedłem żwirową ścieżką i zasłaniałem ramieniem twarz przed lecącymi na mnie płonącymi drzazgami.

Pamiętam o płonącej koszuli, o krzykach i jękach.

Zza rozbitej szyby zobaczyłem modlącą się kobietę. Klęczała, głowę opierała na ułożonych do modlitwy dłoniach. Usta poruszały się. Szeptane słowa były głośniejsze od krzyku.

Widziałem jak ogromna listwa zrywa się z poddasza. Płonie, opada na modlącą się kobietę.

Nie chcę tego zobaczyć. Przyspieszam kroku.

Ledwo słyszalny krzyk zagłuszony hukiem spadającego drewna dobiegł do mnie kilka kroków dalej na żwirowej ścieżce.

Ciągle krocząc, dotknąłem spieczonej twarzy.

Nie mam brwi i rzęs.

Gorące kamienie żwirowej ścieżki nagrzały podeszwy moich butów, paląc mi stopy.

Widziałem strach w oczach tych, których mijałem. Widziałem umierających, dym i płomienie.

Czuję nieopisany żal, czuję nieopisany strach i rozpacz, ale nie przyspieszam kroku. Spokojnie idę żwirową ścieżką.

Chcę ciszy, chcę ukojenia, chcę umieć je doceniać, chcę po nie sięgnąć. Będę kroczyć żwirową ścieżką.

Czuję, jak rozpalona drewniana drzazga obija się o mój płaszcz. Widzę rosnący płomień.

Jestem na żwirowej ścieżce. Mogę z niej zejść, mogę uciec w głęboki las, mogę zrzucić z siebie płaszcz.

Zostanę w płonącej koszuli, z uschłą różą w dłoni, bez brwi i rzęs.

Zostanę na żwirowej ścieżce, nie zwolnię kroku. Wytrzymam płomienie i ból.

Widzę moją ścieżkę.

Widzę moją drogę.

Koniec

Komentarze

Obawiam się, że nie rozumiem, o czym jest ten tekst.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Widziałem płonące korony drzew, płonące róże. Płonącą koszulę biegnącego dziecka. Dym, krzyki, ból.   ---> je też  można zobaczyć?  

Jeśli to całość, to nic nie mówiąca.

Z nikąd --- do nikąd!

Dobrze, że jest ścieżka! ;-)

ale ma coś w sobie, dałem się wciągnąć, oddychałem przecinkami... i ma to coś w sobie, powiadam!

Moje gratulacje L.

Pzdr! :-)

Przeczytałem i tylko tyle mogę napisać.

Odnoszę wrażenie, że tekst był pisany pod wpływem silnych emocji... Nie wiem, czy bym napisał coś takiego w kolejny leniwy, słoneczny dzień.

Opowiadanie o niczym. Nie pasuje do portalu, ale nie mówię, że jest złe. Po prostu mi się nie podobało.

Nowa Fantastyka