- Opowiadanie: david - Nadejście Zła

Nadejście Zła

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nadejście Zła

Nadejście Zła

 

 

Mroczna postać kroczyła niezdarnie przez wyjątkowo surową krainę. Wszędzie wokół niej unosił się w powietrzu smród spalenizny. Ziemia po jakiej stąpała była splugawiona dziwną, czerwoną substancją. Nigdzie w zasięgu jej wzroku nie rosły żadne rośliny. Słońce świeciło intensywnie, paląc odsłonięte ramiona kobiety.

 

Nagle postać stanęła w miejscu, wytężając słuch. W mgnieniu oka wydobyła strzałę ze skórzanego kołczanu, który przywiązany miała do prawej nogi. Napięła cięciwę z pociskiem, czekając na pojawienie się wroga. Stała tak przez chwilę w bezruchu, po czym obróciła się dookoła. Ukradkiem zerknęła w dół. W jej kołczanie pozostały tylko trzy strzały. Patrząc ponownie przed siebie nie dostrzegła żadnego zagrożenia, więc opuściła broń. Jednak metalowy pocisk z niebieskimi piórami wciąż trzymała w ręku.

 

Zerwał się potężny wiatr. Jedwabiście długimi, rudymi włosami kobiety zarzuciło do tyłu. Jej skąpa peleryna zaszeleściła, jak skrzydła wielkiego ptaka. Postać wykrzywiła duże usta w grymasie i ruszyła dalej.

 

Przechodząc w pośpiechu tak dobrze znane tereny, zatrzymywała się kilka razy. Miała bez przerwy dziwne wrażenie, iż ktoś ją obserwuje. Wciąż zastanawiała się, czy to przypadkiem nie jest wytworem jej wyobraźni. Była naprawdę zmęczona patrolowaniem tej krainy. Obiecała sobie, że nigdy więcej nie da wysłać się na misję w pojedynkę. Ta przerażająca cisza trwająca już kilka tygodni kompletnie ją dezorientowała.

 

Wkrótce kobieta dostrzegła upragniony cel. Przed nią wznosił się niewielki zamek z dwoma kamiennymi wieżami. Budowla na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie opuszczonej. Wiele głazów fortecy leżało niedbale na ziemi, jakby jeszcze wczoraj miała tu miejsce wielka bitwa. Jednakże nigdzie wkoło nie było żadnych poległych wojowników ani choćby kropli krwi.

 

Potężne wrota kasztelu zaczęły opadać, zanim postać zdążyła cokolwiek powiedzieć. Jej oczy błąkały jak oszalałe po murach cytadeli i twardej glebie po jakiej kroczyła. Nagle zatrzymała wzrok na czymś zielonym. Podeszła prędko do miejsca, gdzie zauważyła dziwne zjawisko, uklękła i uśmiechnęła się szeroko. Patrzyła z nadzieją na roślinę, która cudem przebiła się przez splugawioną ziemię. Choć miała dopiero pierwsze dwa listki, kobieta wiedziała, że organizm ten jest w pełni sił życiowych. Zadowolona wstała błyskawicznie i ruszyła w głąb zamku. Jak tylko przekroczyła mosiężne wrota, te zaczęły się podnosić z powrotem z okropnym zgrzytem.

 

Strażniczka weszła od razu do głównej sali. Rozejrzała się po niej, skupiając wzrok na samym środku. Tam dostrzegła niewielki ołtarz, na którym leżał skrępowany mężczyzna. Wzdychając ciężko, ruszyła w jego stronę.

 

– Wreszcie jesteś, siostro! – zawołała najwyższa z akolitek, otaczających wijącego się więźnia.

 

– Miałam trochę kłopotów przy południowej bramie. Kogo tu więzicie? – zapytała postać delikatnym głosem, wskazując łukiem na nieznajomego.

 

– Ten człowiek nas szpiegował. Jednej z naszych sióstr udało się zajść go od tyłu i schwytać – odparła ta sama kobieta, trzymająca w ręku zapaloną pochodnię. Na jej twarzy pojawiły się rumieńce i dziwny wyraz satysfakcji, jakby mówiła o sobie.

 

– Szpieg? – odezwała się do mężczyzny strażniczka. – W jakim celu ludzie chcą nas szpiegować? – Zerknęła na więźnia z pogardą, przyglądając mu się uważniej.

 

Miał on wielkie, brązowe oczy skierowane w jakąś daleką pustkę. Jego średniej długości, brązowe włosy rozczochrane były po całej głowie. Liczne blizny, świeże zadrapania i kilkudniowy zarost na twarzy bezwzględnie utożsamiał go z rasą ludzi.

 

– Nie twoja sprawa, przeklęty elfie! – oburzył się mężczyzna, rzucając jej mordercze spojrzenie.

 

– Elfie? – zadrwiła postać z łukiem, śmiejąc się z rozkoszą. – Czy ty kiedykolwiek widziałeś elfa, człowieku?

 

– Nieważne z jakiej rasy pochodzisz. Prędzej czy później wy wszystkie zapłacicie za to, że mnie schwytałyście – zaskomlał szpieg, rozglądając się za czymś, czym mógłby przeciąć liny. Jednak nawet jeśli coś by znalazł i tak nie miałby szans tego użyć, będąc skrępowanym od samej góry, aż do samego dołu.

 

– Nie ty pierwszy nam to mówisz! – odparła cynicznie akolitka z pochodnią, umyślnie drażniąc więźnia.

 

– Lepiej przyznaj się kim jesteś to może darujemy ci życie – oznajmiła ozięble strażniczka, siląc się na władczy ton głosu.

 

Mężczyzna zignorował ją, bezskutecznie próbując wydostać się z sideł. W jego oczach zapaliła się iskierka furii. Kobieta z łukiem odeszła od niego, zbliżając się do jednej z kapłanek. Złapała siostrę za rękę i przemówiła zaniepokojonym głosem:

 

– Coś dziwnego dzieje się w naszej krainie. Nie napotkałam żadnej żywej zwierzyny podczas mojego patrolu i cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.

 

– Obserwuje? – mruknęła akolitka w niebieskiej pelerynie, do której strażniczka kierowała swe obawy. – Jesteś tego absolutnie pewna? Może tylko ci się zdawało?

 

– Nie. Jestem pewna. Na swoich plecach wciąż czułam czyjś wzrok. Zupełnie jakby powrócili… – powiedziała kobieta, niepewnie spoglądając w oczy siostry.

 

Kapłanka uniosła wysoko brwi i zaraz je zmarszczyła. Potem bez słowa zbliżyła się do więźnia.

 

– Kim jesteś, człowieku? Podaj swoje imię! – zażądała.

 

Mężczyzna także i ją zignorował, ciągle szukając drogi ucieczki.

 

– Dlaczego zdajesz raport z misji przy tym szpiegu? – oburzyła się niespodziewanie akolitka z pochodnią, wykrzywiając usta w dezaprobacie.

 

– Przecież i tak ten człowiek zginie! – krzyknęła strażniczka, zbliżając się do ołtarza.

 

– Nie, nie możecie mnie zabić! – ryknął mężczyzna, obawiając się, że kobieta zaraz spełni obietnicę.

 

Kapłanka w niebieskiej pelerynie nieoczekiwanie rozerwała ubiór więźnia, odsłaniając mu klatkę piersiową. Siostry wybałuszyły oczy ze zdumienia. Na jego torsie dostrzegły liczne czarne żyłki, które zaczęły grubieć i wydłużać się, tworząc razem odrażającą sieć. Szata szpiega stanowiła jedynie kamuflaż, aby mógł ukryć on swą prawdziwą tożsamość.

 

– Zapłacicie za to, że mnie schwytałyście! Moja śmierć niczego nie zmieni! Moi bracia już tu są! Nadchodzi wasz definitywny koniec! – zawołał szaleńczo mężczyzna niebywale jadowitym tonem.

 

Łup! Coś wstrząsnęło całą komnatą. Jakiś potworny hałas, który pochodził gdzieś spoza fortecy akolitek.

 

– Zabij tego oszusta! Wepchnij mu ostrze prosto w serce! – zagrzmiała ostrzegawczo strażniczka, orientując się kim jest ten mężczyzna.

 

Kapłanka w niebieskiej pelerynie dobyła szybko krótki sztylet i wbiła go w klatkę piersiową szpiega. Krew trysnęła jej w twarz, plamiąc również błękitną szatę.

 

Trzask! Kolejne uderzenie, lecz tym razem bardziej wyraźne, wymierzone zostało prosto w bramę kasztelu. Jedna z akolitek upadła na ziemię, z niedowierzaniem rozszerzając ślepia. Z trudem wciągała powietrze w płuca.

 

– Siostry! Oni… nadchodzą! – wrzasnęła zrozpaczona strażniczka, ściskając mocniej swój łuk.

 

Najbliżej stojąca niej kapłanka spojrzała jej w twarz. Po raz pierwszy w życiu dostrzegła w oczach tej kobiety strach. Strach przed tymi, którzy spędzali im wszystkim sen z powiek. Strach przed tymi, którzy niegdyś prawie wymordowali ich rasę. Strach przed gehenną, jaką akolitki już nieraz skosztowały. Strach przed okrutnymi i przerażającymi demonami…

Koniec

Komentarze

Niestety, historia w ogóle mnie nie zainteresowała.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Fabularnie opowiadanie bardzo ubogie. Jakaś babka łazi po pustyni, wraca do zamku, gdzie przetrzymywany jest jakiś szpieg i nagle, ni z tego i owego, atakują tajemniczy ONI. Niestety ta "tajemniczość" i masa niedomówień nie ciekawią, a jedynie wywołują wzruszenie ramion.

 

Tekst napisany tak sobie. Dialogi to najsłabszy element - totalne drewno.

 

Pozdrawiam.

Historia jest uboga. Postaci sa papierowe, brakuje emocji, napiecia. Calosc jest tak ogolna i obca, ze nijak nie wciagnie czytelnika. Poza tym wiele zdan jest dziwacznie zbudowanych, co dodatkowo utrudnia czytanie.

Pozdrawiam

I po co to było?

Kuriozalny jak dla mnie zapis dialogów --- mowę niezależną owszem wyróżniamy typograficznie, ale nie kursywą.  

Sama historia sprawia wrażenie dwóch połączonych scen, wyrwanych z większej całości. Jak napisał Eferelin: jakaś baba, jakiś jeniec, atak demonów. A co przedtem, co potem? Czytelnik ma sobie sam, zastępując Autora, dopisać?  

Jeszcze taka uwaga: 

akolita m odm. jak ż IV, CMs. ~icie; lm M. ~ici, DB. ~tów
1. książk. osoba przebywająca często w czyimś towarzystwie, będąca czyimś zwolennikiem, poplecznikiem
Być czyimś akolitą.
2. rel. osoba duchowna w kościele katolickim mająca ostatnie z czterech niższych święceń.  

O co tu chodzi? O jakie. które akolitki? Pytam, gdyż "mroczna postać" z początków tekstu zmierza do zamku, kasztelu, fortecy, cytadeli... --- a kiedy już tam jest, widzi więźnia na małym ołtarzu. Coś mi tu nie gra.

1) nadużywasz słowa "postać". Przeważnie wyraz ten służy do opisania osoby, którą widzimy z daleka lub niewyraźnie, więc w pierwszym zdaniu jest uzasadniony, ale kilka akpitów dalej już nie.

2) Ziemia po jakiej stąpała była splugawiona dziwną, czerwoną substancją. Nigdzie w zasięgu jej wzroku nie rosły żadne rośliny. --> typowe pomieszanie podmiotów. Z zasad polskiej składni wychodzi, że rośliny nie rosły w zasięgu wzroku... substancji.

3) Jedwabiście długimi, rudymi włosami kobiety zarzuciło do tyłu --> "zarzuciło" brzmi malo literacko. "Rozwiało" pasuje bardziej. no i włosy ma się zasadniczo z tyłu, więc gdzie sens?

4) Jej skąpa peleryna zaszeleściła, jak skrzydła wielkiego ptaka.  --> Przed chwilą pisałeś, że kobieta ma odkryte ramiona, więc jak może nosić pelerynę?

5) Postać wykrzywiła duże usta w grymasie i ruszyła dalej --> po pierwsze, zdecydowanie nie "postać" (wyjasniłam, dlaczego), po drugie "duże usta" brzmi trochę tak, jakby miała je na pół twarzy. "Pełne", "wydatne" - to są słowa, których szukasz.

6) Potężne wrota kasztelu zaczęły opadać, --> chyba raczej most zwodzony?

7) Jej oczy błąkały jak oszalałe po murach cytadeli i twardej glebie po jakiej kroczyła. --> po pierwsze, "błąkać" jest czasownikiem zwrotnym. Po drugie, w tym kontekście używa się raczej określenia "jej wzrok blądził", bo jeszcze ktoś się przyczepi, że oczy wyszly jej z oczodołów i łaziły po murze...

8) organizm jest pełen sił życiowych - -> ten "organizm" brzmi bardziej jak z podręcznika niż z literatury.

9) Jak tylko przekroczyła mosiężne wrota --> nienienienienie. "Jak tylko" można powiedzieć w rozmowie z kumplem, ale na pewno nie w narracji.

Tyle usterek, a to zaledwie kilka pierwszych akapitów... Polecam lekturę "Galerii złamanych piór" Feliksa W. Kresa, tam jest dużo pożytecznych rad.

Zapis dialogów tak po prostu wyróżniłem. Nie ma w tym żadnego ukrytego sensu. Też nie miałeś się czego czepić.

,,A co przedtem, co potem? Czytelnik ma sobie sam, zastępując Autora, dopisać? '' Tak, właśnie taki był mój zamiar, aby nie podawać wszystkiego na talerzu. Jest to opowiadanie, które można odebrać jak rozdział z jakiejś książki. To czytelnik ma rozbudzić swoją fantazję i pomyśleć przez chwilę, co stało się dalej.

Nie rozumiem dlaczego wszystko musi być takie schematyczne? Akolitka - nie interesuje mnie znaczenie słownikowe. W moim opowiadaniu to słowo nabiera innego znaczenia - synonim do kapłanki. I nie odpisuj mi, że tak nie można, ponieważ nieraz się spotkałem, że autor nadaje nowe znaczenie jakiemuś słowu.

,,no i włosy ma się zasadniczo z tyłu, więc gdzie sens? '' Kolejny przykład kierowania się schematem. Nigdy nie widziałeś kobiety, która trzyma włosy z przodu?

,, Jej skąpa peleryna zaszeleściła, jak skrzydła wielkiego ptaka. --> Przed chwilą pisałeś, że kobieta ma odkryte ramiona, więc jak może nosić pelerynę?'' Nie można mieć szaty, w której zrobione są dziury na ramiona?

,, "duże usta" brzmi trochę tak, jakby miała je na pół twarzy. "Pełne", "wydatne" - to są słowa, których szukasz.'' Gdybym chciał użyć słowa pełne, na pewno bym go użył. Duże usta to duże usta. Nie ogromne na pół twarzy. Twoim zdaniem nie można mieć dużego nosa, dużych oczu, ust?

Niestety, większość ,,usterek'' to tylko wasze sugestie jak wy byście to napisali, co nie oznacza, że moja forma jest niepoprawna.

Tak, widziałam kobietę, która trzyma włosy z przodu i w dodatku ma na nich oulkary, ale było to na imprezie, dla zgrywy, i trwało kilkadziesiąt sekund. Uważasz, że kobieta z zasłoniętą włosami twarzą może skutecznie patrolować jakikolwiek teren?

"Nie można mieć szaty, w której zrobione są dziury na ramiona?"

Można, ale ponieważ jest to strój niestandardowy, autor powinien o tym napomknąć choć słówkiem. Gdyby miała kolczugę na ramiączkach, tez należałoby o tym napisać. Jeżeli piszesz "peleryna", to czytelnik wyobraża sobie zwyczajną pelerynę, nie jakiś awangadrowy cud mody.

"Nie interesuje mnie znaczenie słownikowe" - oj, kręcisz sobie powróz na własną szyję. Tu jest portal literacki. Tu bardzo zwracamy uwagę na poprawność językową.

"Duże usta" kojarzą mi się z Zerrikanką z okładki starego komiksu o wiedźminie. Kto chce, niech gugla.

 

Autorze, zamieszczasz tu swoje opowiadanie, by dowiedzieć się, co czytelnicy o nim sądzą, jak je odbierają i jakie mają uwagi. Jeśli nie chcesz czytać komentarzy, to pisz do szuflady. Każdy czytelnik ma prawo odbierać tekst oraz określenia których używasz na swój sposób. Ja na przykład zgadzam się z tym, co wypisali komentujący. I to, jakich słów używasz bądź nie, kompletnie nie zmienia faktu, że napisałeś nudne i nie trzymające się kupy opowiadanie.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Tfu, miało być "okulary" oczywiście.

,,A co przedtem, co potem? Czytelnik ma sobie sam, zastępując Autora, dopisać? '' Tak, właśnie taki był mój zamiar, aby nie podawać wszystkiego na talerzu. Jest to opowiadanie, które można odebrać jak rozdział z jakiejś książki. To czytelnik ma rozbudzić swoją fantazję i pomyśleć przez chwilę, co stało się dalej. --- reductio ad absurdum, zostawmy czytelnikowi pustą kartkę, niech sobie sam całą historię wymyśli.

Nie ukrywajmy, na początku niektóre schematy są bardzo przydatne. W szczególności trójdzielna kompozycja i logiczna budowa wątków. Potem można kombinować --- ale dużo potem.

pozdrawiam

I po co to było?

No i już dokładnie wiadomo, z kim mamy zaszczyt. Synonim do, rozbudzanie fantazji czytelnika, niech sam sobie dopisze, znaczenie słów przyjmowane i nadawane wedle własnego widzimisię... 

:-)  Zaprosisz na uroczystość odbierania nagrody Nobla za innowacyjność w literaturze?  :-)

Oczywiście! Wyślę zaproszenie :)

Okie - dokie, zaczynamy.

"Mroczna postać kroczyła niezdarnie przez wyjątkowo surową krainę. Wszędzie wokół niej unosił się w powietrzu smród spalenizny." - Rozumiem, że go wydzielała, w związku z czym unosił się wlaśnie wokół niej, a do tego w powietrzu?

"Ziemia po jakiej stąpała była splugawiona dziwną, czerwoną substancją." - Spoko luz, to na pewno kisiel wiśniowy!

"Nigdzie w zasięgu jej wzroku nie rosły żadne rośliny." - A wiesz, że na to jest tylko jedno słowo? "Pustynia" tego szukasz.

"Słońce świeciło intensywnie, paląc odsłonięte ramiona kobiety." - Uff, dobrze, że jednak skończyłeś z postacią.

"Nagle postać stanęła w miejscu, wytężając słuch." - O cholera, jednak nie. Czy jak się jest postacią, to trzeba stanąć, żeby zacząć nasłuchiwać?

"W mgnieniu oka wydobyła strzałę ze skórzanego kołczanu, który przywiązany miała do prawej nogi." - To takie cholernie kurduplowate miała te strzałki. Dziwaczne. Tym się przecież nie ma jak bronić.

"Napięła cięciwę z pociskiem," - Aaa, bo to proca była. to wszystko jasne

"czekając na pojawienie się wroga." - Aż jej zwiędło ramionko, bo wrogowi się nie śpieszyło.

"Stała tak przez chwilę w bezruchu, po czym obróciła się dookoła." - i zanuciła piosenkę o maiku.

"Ukradkiem zerknęła w dół. W jej kołczanie pozostały tylko trzy strzały." - Aaaa, czyli jednak łuk, nie proca!

"Patrząc ponownie przed siebie nie dostrzegła żadnego zagrożenia, więc opuściła broń." - Gdyby spojrzała ciut w lewo, sytuacja mogłaby być trochę inna. Na szczęście nie spojrzała.

"Jednak metalowy pocisk z niebieskimi piórami wciąż trzymała w ręku." - Ale zaraz... Czyli jednak proca?

Tyle mi wystarczyło, żeby nie czytać dalej. Jeśli chcesz dalej pisać, dużo pracy cię czeka, ale nie poddawaj się - to wszystko da się wypracować. Nie wiem, jak z pomysłem, bo nie doczytałam (jak napisalam wcześniej) ale skoro miewasz idee godne pisarza - powodzenia!

Opowiadanie nic sobą nie prezentujące. Fabularnie dosłownie nic. Warsztatowo słabo.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka