- Opowiadanie: xapp - Fantazja

Fantazja

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Fantazja

Przyjechałem do ciebie w odwiedziny… wieczorem wchodzę do łazienki i widzę, że bierzesz kąpiel… na podłodze stoi wonne kadzidełko o jabłkowym zapachu… leżysz w wannie, twoje ciało przykrywa gruba warstwa piany, spod której wystaje tylko twoja ruda głowa… głupio mi, nie wiedziałem, że tu jesteś… już wychodzę… co? mam zostać? aha, chcesz, żebym umył ci plecy… w porządku… pochylasz się, żebym mógł zmoczyć gąbkę w wodzie i odsłaniasz przy tym doskonałość twoich pleców, od których przez chwilę nie mogę oderwać oczu, zbyt piękny i zbyt kuszący to widok… ale praca czeka, więc – gąbką wolno jeżdżę po tobie w górę i w dół, od wspaniale długiej szyi po kuszącą krawędź pośladków… to takie przyjemne… ale czuję coś, czemu nie mogę się oprzeć… muszę… koniuszkami palców wędruję po aksamicie skóry, ale tak delikatnie, żebyś tego nie zauważyła i ciesząc się bliskością twojego ciała, przyjemnością płynącą przez palce do każdej komórki mojego ciała od tego ukradkowego dotykania ciebie… czuję, że zaraz nie wytrzymam, że ten zapach i kontakt z tobą wywoła za chwilę lawinę pożądania, z którą nie wygram, więc – woda, gąbka i plecy umyte… ufff, udało się przetrzymać chwilowy kryzys, mogę wyjść… co? chcesz, żebym obmył twoje ramiona?… – dlaczego mi to robisz? myślę – nie widzisz, jak na mnie działasz?… ale jest dobrze, wytrzymam to, mówię sobie w sobie… wyciągasz ramię spod piany i odchylasz się wygodnie, opierając głowę o krawędź wanny, zamykasz oczy… trzymam twoją dłoń… i nie potrafię się nadziwić zachwyceniu, w jakie to mnie wprawia… boże, ta dłoń!, jaka delikatna, jak może istnieć coś tak delikatnego, tak przyjemnego do dotykania… ostrożnie!, gąbka ją może zranić, musze uważać… uff, jednak nie zraniła, to dobrze… i czuję nagle, że dłużej nie wytrzymam, czuję, że się rozpływam w rozkoszy, jaką daję mi twoje towarzystwo… muszę… tak delikatnie, jak ciepły wiatr owiewający policzki na łące, składam czułe pocałunki na każdym twoim palcu, na grzbiecie dłoni, na ciepłym i mokrym od wody przedramieniu… muszę wziąć się w garść, bo zwariuję od tego… na szczęście nadal masz zamknięte oczy… ufff, nic nie zauważyłaś, więc – woda, gąbka i ramiona umyte… mogę w końcu wyjść z tej sali tortur… co? teraz nogi? chcesz, żebym obmył ci nogi?… dziewczyno, ja tu zaraz zginę w płomieniach niespełnionej namiętności, a ty jeszcze nie masz dosyć? – myślę sobie w sobie… ale w porządku, mogę to zrobić, będę twardy, wytrzymam jakoś… wyciągasz nogę z wody i opierasz ja o krawędź wanny… zerkasz na mnie z jakimś podejrzliwym błyskiem w oczach, ale za chwilę je zamykasz… dobrze, przynajmniej z tej strony nie ma zagrożeń, nie uwiedziesz mnie spojrzeniem… spokojnie, choć drżącą dłonią omywam zmysłowość twojej nogi… jest taka miękka, taka kusząco zmysłowa i przyjemna… woda spływa z ciebie ciepłymi kropelkami, które zbieram palcem… i coś się zaczyna dziać, coś niedobrego… dotyk ciebie i ten zapach… czuję, że muszę… tak delikatnie, jak uderzenie skrzydełek motyla składam pocałunek na twojej kostce, na kształtnej łydce, znacząc pocałunkami każdy centymetr twojej nogi… nie mogę się oprzeć, to zbyt silna pokusa, zbyt duża przyjemność, żeby z tym walczyć… już jestem zmęczony, wykończony, mam dosyć… patrzę na ciebie czy niczego nie zauważyłaś, czy nie poczułaś pocałunków, nie mogłaś ich poczuć… wciąż masz zamknięte oczy, ale skąd ten uśmiech? czyżby… nie, niemożliwe, nie mogłaś tego poczuć… woda, gąbka, nogi obmyte… ale na swoich już ledwo stoję, chcę wyjść, muszę wyjść, dłużej nie dam rady… co? chcesz ręcznik? gdzie jest ręcznik? aha, tam jest… odwracam się do ciebie plecami…

… i dzieje się coś nieoczekiwanego…

… słyszę jak wstajesz z kąpieli, słyszę plusk wody ociekającej z twojego ciała… w ustach mam sucho, serce wali jak szalone, skronie pulsują… stoisz tam, mokra i naga, czekasz… nie możesz czekasz, zmarzniesz… więc się obracam, widzę cię, uśmiechasz się do mnie… idę do ciebie… upuszczony ręcznik bezgłośnie ląduje na podłodze…

Koniec

Komentarze

Trzeba tu zastosować wielką literę na początku każdego zdania. Ale czytało się dobrze.

Istotnie, czyta się całkiem, całkiem. Myślę, że dzięki temu, iż Autor nie przekroczył granicy przeegzaltowania. 

Zero fantastyki. Zylion wielokropków. Scenka ładnie opisana, ale tekst raczej na inny portal.

 

Pozdrawiam.

Ale że w sensie że co to ma być?

W sensie że fantazja na wiadomy temat, myślę. Uwertura w pewnym sensie.

W zasadzie myślałam, że autor się pokaja.

Tekst jest zły i już więcej się nie czepiam.

Nie przekonało mnie. I jeszcze te wielokropki... ... .. . .

pozdrawiam

I po co to było?

Nowa Fantastyka