
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Udostępniam jedynie początek i kilka fragmętów aby zapoznać się z waszym zdaniem:)
rozdział I Początek
"Ileż zła i cierpienia może spowodować głupota. Najpierw królowa Liana, a potem… Ja?
Nasz naród miał kilka napiec wewnętrznych, za każde z nich płacił ogromna cenę. Utrata Anielskiego Stróża (imię patrona Elfów) była wielką zapłatą,
jednak jeszcze większa okazało się umieszczenie w centrum naszego państwa " warowni nauki" – jak ja swego czasu zwano. Być może be zemnie nie doszło by do tego, chociaż być może sam (imię Pierwszego przywódcy spaczonych) doprowadziłby do takiego końca?
Jednak jak go znam, skończyło by to się wojna domowa. Ja zapobiegłem temu na parę lat…
I właśnie to prawdopodobnie zniszczyło mój naród.
Faktem jednak pozostaje…
Że spaczeni powstali z mojej winy…"
"Myśli Nieopublikowane."
Jedynie przemokła ściółka wskazywała na niedawną deszczową pogodę. Teraz gdy słońce odzyskało panowanie nad lasem a po przechodzącym w nocy deszczu pozostały jedynie nieliczne ślady bytowania , pradawne drzewa wyglądały tak samo jak niegdyś, w okresie gdy porastały całe połacia ziem, podążając od źródeł aż po koryta rzek Raiel i Tember– zwanych również bliźniaczymi . Od Gór [ nazwa] aż po krańce wschodu– do wielkiego klifu oddzielającego ziemię od wody. Wewnątrz przemokłego lasu trudno było nawet pomyśleć jaki teraz jest mały… Jego świetność minęła w zamierzchłych czasach, których zarys być może pamiętała jedynie Królowa Elletsirch. Obecna władczyni elfickich ziem.
I… Enty. Odwieczne drzewa które jeśli jeszcze istniały– ukrywanie swej obecności musiały opanować do perfekcji skoro nawet Elfy nie mogły już ich odnaleźć.
Kiedyś lasy pełne były „żywych drzew”, jednakże teraz słuch po nich zaginął. Opiekunowie lasu przestali się nim zajmować gdy nadszedł dzień jego upadku. Teraz las był o wiele mniej „magiczny” tracąc swą piękność wraz z niemal nieograniczoną wielkością. Wielu dalej nazywało go ogromnym– ale tylko dlatego że nigdy nie doświadczyli jego pradawnych rozmiarów.
Jednak nawet przy kresie swego istnienia las dalej posiadał mieszkańców. Nie świadomych jego powolnego upadania stworzeń. I tak jak dawniej las w swych mrokach potrafił skrywać tajemnice…
W śród życia znajdowała się martwa ziemia. Tak samo jak w człowieku ukrywa się skaza jego śmierci, tak wewnątrz lasu znajdował się zalążek zagłady. Czarne połacie martwej gleby wołającej o pomstę do nieba. A wydawałoby się nawet, że na owy zew odpowiedziała czarcia łaska. Pozwalająca ciągle istnieć mieszkańcom martwej ziemi. Odciętej od reszty lasu potężnym murem– wzniesionym niegdyś przez Efly aby chronić się przed spaczeniem. Spaczeniem które ciągle przyczyniało się do śmierci.
Niegdyś prawi, teraz zwani spaczonymi ciągle żyli pośród swego więzienia, bez końca próbując wydostać się , napierali na mur mordując jego strażników, czasem udawało się im objąć w posiadanie jakąś jego część– jednak nigdy na długo ponieważ elfy wiedziały jak uniemożliwić im ucieczkę. Także obydwie rasy bez końca prowadziły mordercze potyczki…
Całe to zniszczenie spowodowane było nie tylko pragnieniem wolności ale również chęcią zdobycia kolejnych dusz. Dusz które napędzały niszczycielską machinę pozwalającą ciągle istnieć spaczonym. Kryształu dającego im moc życiową i wszelakie siły– które wyciskał z zniewolonych wewnątrz siebie istnień.
fragmęt drugi:
-A więc jesteś Bogiem?– spytał Elf.
-To określenie… Nie, chyba nie można mnie tak nazwać.
-Jednak chwilę temu mówiłeś…. Albo się nim jest albo nie!
-Tak, jestem rozpoczynającym. Jednak nie jestem bogiem w waszym rozumieniu. Nie potrzebuje waszych modłów, nie opiekuje się nikim po śmierci. Nawet nie nie wiem co się z wami po niej dzieje. Nie nie jestem bogiem według waszych miar.
-A więc czym jesteś? Czym jesteś dla mnie?– nie ustępował pytający.
-Dla ciebie? Nikim ważnym, kolejną postacią w twoim życiu. Osobą z którą rozmawiasz– niczym więcej.
-Jednak to ty stworzyłeś świat? Prawda?
-Chyba można to tak nazwać.
-A więc jesteś Bogiem.
-Nie, nie jestem– Upierał się stwórca.
fragmęt 3-ci:
Nim Goodwind wrócił do normy minęło kilka następnych dni.
Był już w stanie bez żadnych histerii opisać co ujrzał w umyśle spaczonego.
Jednak zakazano mu mentalnie wracać do owego wspomnienia aż do powrotu mentata.
Przez ten czas nikt nie przejmował się magiem, dopiero gdy mentat powrócił , Goodwind wraz z swoimi przeżyciami znów znalazł się się w centrum zainteresowania.
Tego dnia mag znów zagościł na tarasach, ostatnim razem tak i teraz widok okazał się niesamowity. Lśniąca podłoga wraz z barwną roślinnością tworzyła przyjazny i uspakajający efekt.
W miejscu gdzie wcześniej Mistrz Goodwinda rozmawiał z Księciem, prócz owej dwójki znajdowała się jeszcze trzecia osoba.
Gdy mag podszedł bliżej przedstawiono go mentat-owi.
Po chwili politycznej rozmowy która wcale nie wciągnęła Goodwinda wszyscy usadowili się na umieszczonych nieopodal krzesłach z małym stolikiem pośrodku. Ostatnim razem taras był pusty więc musiano tu je postawić specjalnie na tę okazję. Książę widocznie lubił mieć kontrolę nad swoimi gośćmi co pasowało do jego (ponoć) wojowniczego charakteru.
Goodwind czuł się nie swoją gdy Mroczny Elf zwany (imie pasujące do tej rasy) miał rozpocząć swoją pracę, jednak spokojne kiwnięcie głową mistrza uspokoiło Goodwinda.
Mimo tego że badać go miał Mroczny Elf i całokształtu "Filie" ciągle znajdowali się w Wielkim Lesie. Będąc tym samym pod jurysdykcją Rodziny królewskiej, której przedstawicielem był Elliryc. Więc nie było czemu się sprzeciwiać.
Mentat tylko sobie znanymi metodami wprowadzi obecnych w stan śpiączki i połączył ich umysły w jedną całość. Czy raczej podłączył wszystkich do swojego umysłu.
Każdy z obecnych widział, czy raczej odczuwał, wszystko i tylko to co Mentat. W tedy Mroczny skierował się w pamięć Goodwinda, tłumacząc że cokolwiek tam zastaną będzie to tylko echem ( wahającą się miedzy istnieniem pozostałością) przeżyć goodwinda, przypominało to mentalny powrót do wspomnień z tą różnicą że w wykonaniu Mentata wszystko wydawało się profesjonalne i o wiele bardziej wyraźne. Poza tym w umysł maga zgłębiły się 4 osoby a nie tylko on sam jak to miałoby miejsce w zwykłym przypadku. Mentat ostrzegł wszystkich że poczują odbicie tego co przeżył Goodwind i polecił Warkallowi być w gotowości.
W tedy cała czwórka, czy jak według wspomnienia Goodwind został wchłonięty przez barierę otaczającej spaczonego.
Goodwind wpadł w jakiś wir ciągnący go na same dno wrogiej jaźni. Tam najgłębiej jak się dało trafił na połączenie miedzy umysłami, tak jakby ktoś ciągle był podpięty do spaczonego…
W tedy z tunelu zaczęło coś "wypełzać". Goodwind zobaczył wyciągniętą ,zamkniętą dłoń( należącą bynajmniej do czysto rasowego elfa), Chwilę później dłoń otwarła się i nastąpił atak o wysokiej sile. w tedy wspomnienie urwało się. Mimo tego cała czwórka ciągle widziała elfią dłoń na niesamowicie błękitnym tle. Wszystkich obecnych na tarasie zaatakowała fala o dość potężnym uderzeniu energetycznym.
Gdy Goodwind otworzył oczy ciągle siedział na krześle w środku tarasu. Na prawo od niego znajdował się Książę z wyłupianymi oczyma, po jego lewicy mentat z otwartymi ustami przygotowanymi do jakiegoś rodzaju krzyku… Natomiast przed Goodwindem siedział jego mistrz Warkall skupiony na wchłanianiu siły uderzenia jakie nastąpiło. Jednak po chwili trud z jego twarzy znikł…
-Jeśli to było tylko echo, to nie chciałbym doznać prawdziwej siły ataku…
Słowa powoli wypadały z ust zdziwionego Maga. W tedy Elliryc poderwał się z siedzenia.
– Niech ktoś w końcu wyjaśni, co się przed chwilą stało? Siedzę wśród 3 magów, jednego ucznia, któremu przebaczę niewiedze, jednego mentata– speca od spraw umysłu i.. Warkalla, którego szanuje. Jednak ten szacunek spadnie jeśli żaden z was nie wytłumaczy co się wydarzyło.
Z pomiędzy krzyków Księcia ( a trzeba przyznać że Goodwind do tej pory uważał go za osobę nad wymiar spokojną) można było wychwycić lekki szept Warkalla.
– A więc on jeszcze żyje…
Mentat nie odzywał się wcale widocznie zamyślony, a Elliryk musiał w końcu dosłyszeć szepty trzeciego maga gdyż staną nad Warkallem i wskazując go książęcą dłonią wykrzyczał: – TY wiesz co to było!
W tedy Warkall uniósł głowę, przyjrzał się umięśnionej dłoni Elliryc-a , pobczym wstał.
– Są pewne rzeczy o których nawet dwór nie powinien wiedzieć.
Widocznie rozgniewany Książę wyprostował się, stłumił lekko narastający gniew po czym zagroził Warkallowi usunięciem ze stanowiska.
-Nie masz takiej władzy, Królem ciągle jest twój ojciec i nie zapominaj o tym. Warkall odwrócił się i wyszedł zostawiając czerwoną ze złości, Książęcą twarz wraz z skołowanym Goodwindem i nie mniej zaskoczonym Mentatem.
To była jedna z tych chwil gdy Goodwind , z resztą nie pierwszy już raz, zastanawiał się jaką w rzeczywistości funkcję społeczną obejmuje Warkall. Niby nie zajmował się niczym ważnym, jednak spotykał się chyba z wszystkimi osobistościami.
Myślę że tyle powinno wystarczyć aby przedstawić wam mój styl pisania. Całości jest ponad 300 stron z czego jedynie 50 na tyle poprawionych aby nadawały się do czytania. Powyższe fragmenty wstawiłem tutaj ciekawy czy w ogóle można mnie czytać ;) – jakby ktoś chciał więcej można się ze mną skontaktować przez Skype (smoczycien). Liczę na pozytywną krytykę umożliwiająca rozwój w kierunku pisarskim ;)
Fragment...
be zemnie --- ani beee, ani meee...
fragmęt 3-ci: --- kaszana po calaku,
po deszczu pozostały jedynie nieliczne ślady bytowania, ---
Od Gór [ nazwa] --- bez jaj, mam sobie własne nazwy powstawiać?
Niegdyś prawi, teraz zwani spaczonymi ciągle żyli pośród swego więzienia, bez końca próbując wydostać się , napierali na mur mordując jego strażników, czasem udawało się im objąć w posiadanie jakąś jego część- jednak nigdy na długo ponieważ elfy wiedziały jak uniemożliwić im ucieczkę. --- a jakby zrobić z tego ze cztery proste zdania,
-Nie masz takiej władzy, Królem ciągle jest twój ojciec i nie zapominaj o tym. Warkall odwrócił się i wyszedł zostawiając czerwoną ze złości, Książęcą twarz wraz z skołowanym Goodwindem i nie mniej zaskoczonym Mentatem. --- gdzie kończy mówić bohater, a zaczyna narrator?
W śród ---
Myślę że tyle powinno wystarczyć aby przedstawić wam mój styl pisania. Całości jest ponad 300 stron z czego jedynie 50 na tyle poprawionych aby nadawały się do czytania --- a powyższe to jest, przepraszam, przed korektą, czy już po?
Krótko mówiąc, całość do napisania od nowa, krótkimi zdaniami, prostym stylem, z zachowaniem zasad języka polskiego --- które trzeba wpierw opanować.
pozdrawiam
I po co to było?
Odnośnie zagubionych nazw i myślników nie da się ukryć że ciągle mam wiele do poprawy i przepisana jak trafnie zauważył syf.
Pierwsza wersja była jedynie luźnymi notatkami z których niedawno zacząłem składać całość. Więc niestety przyznaje że powyższym są fragmenty z nie całkowicie poprawionych części. Całość jest ciągle w fazie kreacji i wole się powstrzymać przed nadaniem nazw bez celu i sensu- co później nie omieszkam uzupełnić. Przewidując powinienem ukończyć całość w ciągu dwóch przyszłych lat- nie śpieszy mi się.
No to może lepiej zaprezentować tekst publiczości za te dwa przyszłe lata? Nam w sumie też się nie spieszy.
pozdrawiam
I po co to było?
Dlaczego większość nowych (początkujących) użytkowników tak uparcie trzyma się powieści (a przyanjmniej obszernych opowieści w wielu częściach)? Coraz więcej pojawia się prologów, cześci pierwszych, pierwszych odcinków i Bóg jeden wie czego jeszcze pierwszego. Pisanie krótkich form naprawdę nie jest ujmą dla autora.
To nie jest tak, że się pojawia coraz więcej. Ich zawsze było multum. Poza tym prolog/część 1/wstęp i tak dalej piszesz w kilka godzin i cieszysz się, że możesz wrzucić na stronę i złapać parę komentarzy. Opanowanie zamkniętej fabuły jest znacznie bardziej kłopotliwe i męczące.
pozdrawiam
I po co to było?
Tragedyja
Powyższe fragmenty wstawiłem tutaj ciekawy czy w ogóle można mnie czytać.
Przy odpowiedniej dozie cierpliwości i uporu wszystko da się przeczytać. Tak więc stawiasz niewłaściwe pytanie. Powinno ono brzmieć mniej więcej tak: czy lektura powyższych fragmentów zaciekawia i czy ich czytanie sprawia przyjemność.
Powiedzmy, że zaciekawia --- bo każdy pomysł, nawet oklepany, odpowiednio przedstawiony może zainteresować. Przyjemności, niestety, czytanie nie sprawia --- z powodu nadmiaru usterek językowych wszelkiego rodzaju. Przykład: (...) wyszedł zostawiając czerwoną ze złości, Książęcą twarz (...). Nie będę wywodził, na czym polegają błędy w tym cytacie, napiszę krótko: to jest niemalże pozbawione sensu. Tylko niemalże, bo można się domyślić, co Ty miałeś na myśli --- ale nie tym polega czytanie dla przyjemności, żeby co rusz kombinować, co też takiego chciał nam Autor powiedzieć.
Przeczytaj minimum pięćdziesiąt powieści, niekoniecznie fantastycznych, dobrze napisanych. Podpatrz, jak piszą uznani autorzy. Nie bój się i nie wstydź korzystać z wszelkich słowników poprawnościowych. Papierowych, nie anonimowych z Internetu... Jeśli naprawdę chcesz pisać i nie przejdzie Ci zapał do pisania, dość szybko dostrzeżesz różnice między swoim tekstem dzisiejszym a nowym.
FragmĘty? Oj. Pardon, poczekam na coś innego.