
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Rozdział 1
W czasach, gdy na ziemiach Garnoru rządził zły król Trozen I, na południu kraju rozpoczynał się bunt, względem tego, że Trozen przywłaszczył sobie ziemie Farnoru.
Przenieśmy się teraz do wioski Farnoru zwanej Heros. Mieszkał tam młody Lozarus wraz ze swoimi rodzicami. Jego ojciec był poczciwym i mężnym człowiekiem, co noc opowiadał synowi o „Legendarnych wojownikach”. Pewnego dnia powiedział synowi, że istnieje przepowiednia która mówi, że urodzi się syn Farnoru który będzie wielkim i jedynym wrogiem dla króla Trozena. Lozarus myślał o tej przepowiedni przez długi czas i zastanawiał się czy jego kraj będzie jeszcze kiedyś wolny. Rankiem do chaty Lozarusa weszli rycerze króla ubrani w srebrne zbroje i złote hełmy. Lozarus zerwał się na równe nogi, myśląc co strażnicy teraz chcą zrobić, poprosili ojca Lozarusa, aby stawił się jutro do armii przybocznej bo jeśli nie to cała jego rodzina trafi do więzienia z rozkazu króla. Ojciec był nieco chory i nie mógł zbytnio pójść na wojnę, Lozarus pomyślał że to on może wstawić się za ojca. Następnego dnia przyszli rycerze, Lozarus wyszedł im naprzeciw i oznajmił że on pójdzie do wojska zamiast ojca rycerze niechętnie ale się zgodzili. W oczach młodego chłopca było widać strach co teraz się stanie.
Idąc polną drogą obok dwóch dużych wojowników, myślał o ojcu który najprawdopodobniej szukał teraz syna. Lozarus wiedział, że bycie rycerzem nie jest proste i wiąże się z dużą odpowiedzialnością.
Dokąd tak naprawdę idziemy ? – zapytał Lozarus, patrząc na jednego z rycerzy,
Do miasteczka Loros – odpowiedział rycerz zwany Niepokonany Przybysz, gdyż od kiedy przybył do tego miasteczka z rozkazu króla, każdy kto mu się przeciwstawił i chciał z nim walczyć, przegrywał,
Czy to duże miasto ? – zapytał chłopiec, który cały czas wpatrywał się w rycerza
Rycerz popatrzył na niego i powiedział
– Nie, to mała miejscowość, w której król może karać powstańców
– Jakich powstańców, czy ma pan na myśli Farnor ?
– Tak, jest ich coraz mniej ,ale nadal walczą o wolność kraju
Przez chwilę zapadła cisza, lecz przerwał ją drugi rycerz
– Ja też urodziłem się na ziemiach Farnoru, razem z ojcem walczyliśmy o ten kraj lecz na próżno – powiedział smutnym głosem rycerz – mam nadzieję, że nie odbije ci do głowy pomysł walki przeciwko królowi ?
– Dlaczego ?, to że nie udało się trzysta razy nie znaczy, że nie uda się za trzysta pierwszym – powiedział Lozarus który wsłuchiwał się w rozmowę rycerzy. Po chwili rozmowy było widać, grody miasta Loros w którym mieli się zatrzymać. Lozarus wiedział, że będzie musiał walczyć dla człowieka, który zabija jego rodaków, który zabrał mu jego kraj. Mężczyźni weszli do środka i razem z chłopcem pomaszerowali do ich zamku, gdzie trenowali przed walką
i otrzymywali zbroje oraz miecz. Lozarus przechodził właśnie koło straganu z jabłkami i przewrócił się o jedną skrzynkę, natychmiast wybiegł właściciel kazał chłopcu zapłacić za skrzynkę, Lozarus odpowiedział, że nie ma pieniędzy, ale odpracuje te jabłka, właściciel nie chciał o tym słyszeć.
Patrząc na niego powiedział
– Zniszczyłeś mi mój stragan odpowiesz za to głową – powiedział mężczyzna, ubrany w białą płachtę i stare podarte spodnie, na twarzy miał dwie rysy koło prawego oka, miał duży nos i siwe włosy – stawaj do walki słyszysz!! – zakrzyczał sprzedawca
– Ja nie potrafię walczyć, litości – rozpaczliwym głosem zabełkotał Lozarus, i czym prędzej zaczął uciekać. Zatrzymał go młody chłopak i kazał mu się schować do jego kryjówki, gdy straż przeszła chłopak o tajemniczej twarzy podszedł do Lozarusa i powiedział.
– Cześć mam na imię Rankar syn Ranara, a ty kim jesteś?– zapytał wciąż przyglądając się dokładnie Lozarusowi.
– Jestem Lozarus przyszedłem tu by wstąpić do wojska króla.
– Skąd jesteś ?
– Z kraju który król nam zabrał – odpowiedział smutnym głosem Lozarus – Wiesz gdzie leży Farnor ?
– Tak wiem byłem tam kiedyś, opowiadano mi że był to kiedyś odrębny kraj, bardzo mi przykro, że twój kraj jest pod władzą tego tyrana
– Skończmy już o mnie, a ty kto jesteś, jeśli wolno spytać.
– Ja służyłem w wojsku, lecz uciekłem ponieważ często mnie bili i zastraszali i tobie radze uciec ze mną – mówił poważnym głosem Rankar
– Gdzie uciekniemy ?
– Słuchaj – powiedział Rankar wciąż zaglądający przez dziurkę czy nie idzie strażnik – Mam plan, pod osłoną nocy wymkniemy się z tej nory i udamy się do bramy zachodniej, gdzie nie ma strażników i uciekniemy do mojego przyjaciela, który mieszka nad brzegiem morza Fondos – mówił cichym głosem Rankar
– Fondos ? przecież to długa droga, jakieś kilka dni – odpowiedział Lozarus
– Tak wiem ale to jedyna szansa to co mogę na ciebie liczyć ? – zapytał
– Tak, jasne – niechętnie odpowiedział Lozarus
Wieczorem chłopcy wyszli z kryjówki i czym prędzej udali się do bramy, mieli szczęście że nikt ich nie zauważył. Gdy wyszli za bramę zwolnili tępa i szli już wolnym krokiem przez ciemny las zwany Lasem Fizara. Legendy mówią, że ów Fizar, był kiedyś najpotężniejszym elfem na świecie lecz po wielkiej wojnie stoczonej przeciwko Grondom Fizar uciekł do lasu do którego nikt później nie odważył się wejść. Dwaj chłopcy szli przez ciemny las, drzewa tam były bardzo grube w oddali można było zobaczyć jak promienie światła przebijają się przez liście drzew, na drodze którą szli chłopcy rósł krzak z jagodami, pomyśleli sobie że nie zaszkodzi wziąć kilka, gdy tylko dotknęli jagód las zaczął szeleścić a w oddali było widać starca ubranego w czerwoną szatę sięgającą aż do ziemi, w ręku trzymał laskę na której była umieszczona złota kula, nie był zbyt wysoki raczej przypominał małego krasnoluda, miał siwe włosy i garbaty długi nos. Lozarus i Rankar przez dłuższą chwilę przyglądali się mu i zastanawiali się co teraz będzie. Starzec stanął przed nimi i rzekł
– Mam na imię Mrounos, a wy coś cie za jedni – mówiąc to popatrzył się mroźnym wzrokiem, wyszedł Lozarus i przedstawił się oraz powiedział, że poszukują morza Fondos. Mrounos zaprowadził ich do domu na drzewie w którym z każdego kąta świeciło się światło, w środku czekał na nich starzec zwany królem tego lasu. Chłopcy powoli weszli do środka i spoglądali na postać która stała przed nimi, była wysoka, miała piękną białą szatę sięgającą aż do ziemi, a na głowie złotą koronę, owa postać miała na imię Fizar. Lozarus przypatrywał się mu i choć widział go w książkach ojca nie był pewien czy ten elf jest tym o którym opowiadał mu ojciec.
– Jaki mieliście powód by wejść do tego lasu ? – powiedział elf w niebieskiej szacie stojący za Fizarem.
– Chcemy się dostać do morza Fondos – odpowiedział Lozarus.
– Najpierw powiedzcie skąd pochodzicie, i skąd idziecie – powiedział niskim tonem Fizar
– Ja pochodzę z Garnoru, walczyłem w wojsku króla i przed nim właśnie uciekam – odpowiedział Rankar.
– Ja pochodzę z Farnoru, jestem synem Lozara – powiedział Lozarus
– Jak powiedziałeś, Lozara ? – zapytał Fizar, który bacznie przyglądał się Lozarusowi
– Tak ma na imię
– To nie możliwe to by znaczyło że ty jesteś Lozarus, prawda ? – Fizar przypatrywał mu się coraz bardziej, myśląc czy ten chłopak co przed nim stoi mówi prawdę.
– Tak to prawda skąd pan wie ? – zapytał zaniepokojony Lozarus
Wtedy to Fizar dał mu książkę na której było napisane „Historia Bohaterów”.
– Przeczytaj ją a znajdziesz odpowiedź – powiedział elf. Lozarus wziął do ręki książkę i podziękował za pokój który jemu i koledze przygotowali.
Gdy księżyc był już wysoko na niebie, Lozarus siedział na łóżku, obok stał mały stolik, na którym stała zapalona świeca, Lozarus otworzył księgę, od razu jego uwagę przykuły słowa „Bohaterowie Farnoru”
Bohaterowie Farnoru
Jest rok 118 ery lwa, obrońcy kraju wygłodzeni i w mniejszości próbują odeprzeć atak wrogów. Na czele powstania stoi, wielki wódz Lauros jedyny człowiek który posiadł wiedze elfów, ubrany w swej srebrnej zbroi i zielonym hełmie stoi na wzgórzu i czeka na nie przyjaciół. Armia Farnoru wiedziała, że to może być ich koniec lecz cały czas mieli nadzieje, że nadejdzie pomoc. Wróg był coraz bliżej, Lauros patrzył w dal.
Zaczęło się wielka armia Garnoru na czele z Trozenem powoli niszczyła armię Farnor. Garstka ludzi Farnoru uciekła, a dowódcę Laurosa zesłali do wioski Heros w której miał przybrać imię Lozar.
Lozarus siedział teraz wryty w książkę i myślał o ojcu i o jego opowiadaniach, zastanawiał się dlaczego ojciec mu nie powiedział, że był kimś wielkim i walczył dla kraju, jednak czytanie Lozarusowi przerwał Fizar który przyszedł ze świecą i poprosił go do siebie. Lozarus poszedł więc za starcem, szli przez ciemny korytarz obłożony liśćmi dębu i gdyby Fizar nie niósł ze sobą świeczki naprawdę było by ciemno. Lozarus spoglądał cały czas na starca który szedł przed nim nic się nie odzywając.
– Proszę pana – zapytał cichym głosem tak jakby nie chciał obudzić kogoś ze snu
– Tak – odpowiedział starzec
– Dokąd idziemy ?
– Chciałbym pokazać ci to co w przyszłości może należeć do ciebie – odpowiedział spokojnym głosem Fizar
– A czy ten korytarz kiedyś się kończy ?
– To zależy
– Od czego ? – zapytał zaciekawiony chłopiec
– Od ciebie, jeśli szukasz czegoś a nie znasz pytania będziesz błądził, a jeśli dobrze zapytasz znajdziesz to szybciej niż myślisz.
Po tych słowach przed chłopcem ukazała się wielka komnata gdzie na samym końcu w wykutej ścianie była umiejscowiona korona ostatniego króla Farnoru. Na ścianach było widać rysunki walecznych wojowników jak walczyli ze smokami, wielkimi wężami lecz jeden rysunek był inny ukazywał on człowieka który pomaga staremu człowiekowi, ma wyciągnięte ręce i daje mu trzy bochenki chleba. Na suficie była wielka dziura przez którą było widać lśniący w blasku nocy księżyc. Lozarus przyglądał się z wielką ciekawością na te wszystkie malunki i podchodził coraz to bliżej do korony ostatniego króla jego kraju. Fizar stał już przy koronie i powiedział
– Ta korona, to twoja przyszłość – mówiąc to patrzył się na połyskującą złotą koronę Trazana II
– Jak to moja przyszłość, przecież ani mój ojciec, ani ja nie jesteśmy potomkami króla
– Tak to prawda, ale twój ojciec jest ostatnim dowódcą armii Farnoru, a ty jesteś jego potomkiem i to ty możesz zgładzić Trozena,
– Ja sam ? – zapytał stojący przed Fizarem Lozarus
– W wiosce Morios niedaleko krainy Moleriusa żyje człowiek który pomoże ci zebrać armię,
– O kogo mam pytać ? – zapytał Lozarus przyglądający się koronie
– Powiedz że szukasz Władcę Gór – odpowiedział Fizar
– Dobrze wyruszę o świcie razem z Rankarem
– Życzę ci powodzenia
Rozdział 2
Gdy słońce jeszcze nie wyszło zza gór Lozarus razem z Rankarem wyruszyli w podróż która będzie dla nich nie lada wyzwaniem. Kierowali się na północ w kierunku wioski Morios. Szli jeszcze przez las Fizara, drzewa były bardzo wysoko, a pomiędzy liśćmi raz po raz wychodziło słońce.
– Lozarus, co zrobimy jak spotkamy leśnego gazala – zapytał Lozarusa
– Nie możliwe jest przecież koniec wiosny, a w tym okresie leśne gazale przecież są przy brzegu morza Fonos – odpowiedział Lozarus.
Szli teraz przez duży wąwóz z którego wystawały korzenie drzew. Na jednym brzegu wąwozu rósł piękny krzak jagód, Lozarus wspiął się i zerwał kilka do kieszeni, połowę zjadł, a połowę dał Rankarowi. Wąwóz wydawał się nie mieć końca, ale drogę chłopcom umilało piękne słońce które przez drzewa docierało do wąwozu i oświetlało im drogę.
– Czemu wstąpiłeś do armii króla ? – powiedział Lozarus który w ręku trzymał jeszcze kilka jagódek,
– Obiecałem to mojemu ojcu, który był dowódcą straży przybocznej króla, ale po pierwszym miesiącu zrezygnowałem – odparł Rankar zajadając się pysznymi jagodami
– Dlaczego ?
– Ponieważ, ciągle mnie bili, a jak jeszcze zamknęli mojego tatę w więzieniu to postanowiłem uciec,
– Za co go zamknęli ?
– Zamknęli go bo nie zabił jednego z powstańców twojego kraju, i dostał karę,
Droga robiła się coraz to bardziej kręta i ciasna, a z daleka można było zauważyć nadchodzące chmury, które zapowiadały deszcz.
Chłopcy nie chcieli ryzykować dalszą podróż jeśli by zaczęło padać, a więc zrobili sobie mały szałas na środku wąwozu, przytwierdzili trzy patyki od jednego brzegu do drugiego i obłożyli liśćmi, schowali się co prędzej do środka. W środku było bardzo przytulnie i nie mogli narzekać na zimno. Deszcz przyszedł szybko i było go słychać na wszystkich liściach drzew, krople deszczu tak jakby grały na liściach muzykę która niosła się, przez cały las. W pewnym momencie, gdy Lozarus rozmawiał z Rankarem na środku szałasu pojawiła się książka, którą wcześniej podarował mu ją Fizar.
– Co to za książka ? – zapytał Lozarusa,
– Nie widzisz co tu jest napisane, „Historia Bohaterów”,
– A czy o moim ojcu też tu jest napisane ?
– Nie wiem można sprawdzić, wiem tylko że spisani są tu wszyscy bohaterowie oraz opisana jest „Bitwa Światów”
– „Bitwa Światów” – zakrzyczał Rankar – przecież to największa bitwa w dziejach naszego świata zawsze chciałem się dowiedzieć co się tam wydarzyło – powiedział Rankar
Lozarus po prośbie Rankara otworzył księgę i znalazł rozdział który był zatytułowany „Bitwa Światów”, i zaczął czytać nagłos.
„Bitwa Światów”
96 rok ery lwa
Dzień zapowiadał się bardzo pięknie, król Farnoru wyszedł sobie właśnie na codzienny spacer do o koła jego zamku. Cudowny dzień jednak został przerwany, gdy do zamku przybył jego sługa, który oznajmił, że rozpoczyna się wojna. Król poczuł silne ukucie w sercu i wpadł na ziemie. Sługa pomógł mu położyć się na łóżku i opowiedział mu kto rozpoczął tę wojnę, a była to malutka kraina, która była zwana Krainą Lwa, ponieważ mieszkali tam najmężniejsi rycerze na całym świecie. Król powiedział słudze, aby schować wszystkie dzieci do schronów, a młodych chłopców i mężczyzn przygotować do wojny.
Lozarus przerwał czytanie, gdy nagle usłyszał dziwny dźwięk zbliżający się do ich namiotu, Rankar złapał za leżący obok kamień i patrzył w prześwitujące liście w szałasie. Głos zbliżał się coraz bliżej do Lozarusa, był to tak jakby mocne i głośne skomlenie małego psa. Nagle coś dużego uderzyło w szałas, lozarus wybiegł natychmiast z kryjówki i nieświadomy tego co się stanie rzucił się na zwierzę, które ich przestraszyło. Walka była zacięta, lecz w końcu zwierzyna musiała dać za wygraną i uciekła czym prędzej w głąb lasu.
– Pośpiesz się on może tu wrócić !! – powiedział ostrym głosem Lozarus
– Co to było !?
– Nie jestem pewny, ale wyglądał mi na Fauglera – odparł Lozarus który wpatrywał się w dal
– A co to jest ?
– Ja w swoim życiu spotkałem tylko jednego Fauglera, ten tutaj był o wiele mocniejszy, dlatego mówię ci, że musimy jak najszybciej wyjść z tego lasu. Fauglery to bardzo potężne zwierzęta, wyglądają jak wilki, ale ich pazury i głowa jest dużo silniejsza i agresywniejsza niż zwykłego wilka.
Rankar szybko zebrał swoje rzeczy i ruszyli dalej w nieznany głąb lasu. O tej porze roku las wydawał się być bardzo miłym miejscem i dobrym schronieniem dla małych stworzeń, jednak dla Lozarusa to miejsce było jego początkiem do zmartwień. Dzień był bardzo pogodny, ptaki śpiewały na drzewach i z daleka było słychać odgłos szumiącej wody. Lozarus i Rankar w wielkim strachu szli przez las rozglądając się raz w lewo raz w prawo, nie mając pojęcia czy czasem zza któregoś z drzew nie wyskoczy dzikie zwierze.
– Jak myślisz spotkamy jeszcze jakieś straszne zwierzę ?
– Wypluj to słowo, nawet nie jesteśmy dobrze uzbrojeni, a ciebie to bawi ?
– Nie tylko, chciałbym poznać jeszcze kilka zwierząt.
– To poznasz je kiedy indziej nie teraz.
W pewnym momencie Rankar wpadł do wydrążonej dziury, ale na jego szczęście nic mu się nie stało. Zetknął się jednak z czymś nowym, dotąd dla niego nie znanym, a był to mały medalion na której była wyryta twarz nieznanego dotąd króla, z opowiadań był to król wyklęty.
– Jesteś cały ? – zawołał Lozarus
– Tak nic mi nie jest, myśl jak mnie stąd wydostać – odpowiedział Rankar trzymający w ręku medalion. Lozarus od razu wpadł na pomysł, wziął najdłuższy patyk jaki był w lesie i podał Rankarowi, po chwili starań i prób udało się wyciągnąć Rankara z dziury. Rankar uznał, że nie powie przyjacielowi o znalezionym skarbie ponieważ myślał, że Lozarusa i tak to nie będzie obchodziło.
– Zatrzymajmy się tu na chwilę – powiedział Lozarus pokazując na miejsce obok rosnącego wielkiego dębu, gdzie wokoło drzewa rosły wysokie paprocie i małe, złote kwiatki które uginały się na wietrze. Lozarus wraz Rankarem usiedli na zżółkłych liściach i rozłożyli jedzenie, które jeszcze im zostało. Jedząc i rozmawiając o sprawach, które były i które nastąpią w Farnorze, usłyszeli głos który niósł się z zachodniej części lasu i był dość wyraźny, i dość głośny.
– Ciekawe kto usiadł przed moim domem, kto tym razem może kolejny mały krasnolud lub inna przybłęda – mówił te słowa mały Pan Rapling słynący z czerwonego kubraka i małych zielonych spodni które i tak były na niego za duże. Szedł właśnie ze swojego źródełka, w której codziennie brał wodę, gdy był już obok swojego domu czyli dziupli w dolnej części drzewa, zauważył Lozarusa i Rankara.
– Co tak stoicie ? – zapytał Pan Rapling wymachując wiaderkiem wody – Wejdźcie do środka zrobię dobrej herbaty – powiedział uśmiechnięty mały skrzat, który cieszył się, że znowu ma gości.
Lozarus wraz z Rankarem weszli do środki, zbytnio nie odmawiali, ponieważ byli trochę głodni i liczyli na posiłek.
Dziupla Pana Raplinga z zewnątrz wydawała się być nie dużą, lecz wewnątrz okazała się być przepięknym schronieniem. Na ścianach były powieszone obrazy, najprawdopodobniej przodków Pana Raplinga, który przywiązywał mocną wagę do rodziny. Na wprost wejścia ukazywał się piękny, oświetlony salon, z pięknym okrągłym oknem przez które docierało słońce, na środku salonu stał stoliczek na którym stały w małym flakoniku piękne różnokolorowe kwiaty. Przy ścianie stała kanapa, na której usiedli Lozarus z Rankarem wciąż przyglądający się tej pięknej dziupli. Pan Rapling, gdy tylko zaprosił gości do salonu, poszedł do kuchni, która była zaraz obok salonu i łazienki.
– Skąd jesteście ? – zapytał Pan Rapling, który przygotowywał w kuchni herbatę,
– Ja z Farnoru – powiedział siedzący na kanapie Lozarus
– Ja z Garnoru – odpowiedział Rankar
– To fajnie, a ja z lasu – zaśmiał się Pan Rapling, który wyszedł właśnie z kuchni z trzema filiżankami herbaty.
– Proszę spróbować mojej herbaty, własnego pomysłu – uśmiechnięty skrzat podał im filiżanki herbaty.
– Sam wymyślałem przepis, a składniki czasem trudno znaleźć – wciąż dogadywał Pan Rapling.
Lozarus pierwszy spróbował tego przepisu Pana Raplinga i mało mu to smakowało, ale przez grzeczność wypił wszystko. Rankar wręcz przeciwnie bardzo powoli delektował się w jakże przepysznej herbacie.
– A przepraszam, z czego tak właściwie jest zrobiona ta herbata – zapytał Lozarus
– Z liści starych Ludrii i z kwiatów rosnących nad rzeką – odpowiedział Pan Rapling.
Siedzieli jeszcze tak dłuższą chwile i wsłuchiwali się w opowiadania Pana Raplinga, a jego opowiadania były długie i fascynujące, nawet nie zauważyli jak za oknem zaczęło robić się ciemno. Lozarus podziękował za miłą gościnę, ale powiedział, że muszą iść dalej, jednak Pan Rapling nie chciał ich puścić w nocy do lasu i przebłagał ich, aby zostali do rana, chłopcy się zgodzili, bo raczej nie wypadało by się nie zgodzić. Pan Rapling zaprowadził Lozarusa i Rankara do pokoi, pościelił łóżka i życzył dobrej nocy, a sam udał się do swojego pokoiku na samej górze drzewa.
Nad ranem Pan Rapling zrobił dla swoich gości swoją herbatę i kanapki. Gdy Lozarus z Rankarem zeszli na dół i usiedli na kanapie, rozpoczęli spożywać pięknie przygotowane śniadanie, Lozarus oczywiście nie mógł wypić tej herbaty, więc dolał ją do filiżanki Rankara.
– A więc dokąd zmierzacie ? – zapytał Pan Rapling
– Do wioski Morios – odpowiedział z pełną buzią Rankar
– Już dawno tam nie byłem, ale musze wam powiedzieć, że jest to bardzo tajemnicza wioska pełna magii i złości, mieszkają tam elfy, które zostały wygnane ze swej pięknej krainy Flondridy, uważajcie na siebie – powiedział cichym głosem Pan Rapling
– Dobrze obiecujemy – powiedział kończący swoje jedzenie Lozarus
Gdy wyszli z domu, słońce już ogrzewało liście drzew i rozświetlało im dalszą drogę, podziękowali staremu skrzatowi za gościnę i udali się w dalszą drogę.
– Zastanawia mnie czy dobrze robimy, że udajemy się do tej wioski – powiedział Lozarus
– Dlaczego, przecież Fizar nam kazał tam pójść – odpowiedział spokojnym głosem Rankar
– Nie słyszałeś co mówił Rapling, że jest to niebezpieczne miejsce
– Myślisz, że Fizar by nas okłamał – zapytał Rankar
– Mam nadzieje, że nie – odpowiedział Lozarus
Szli teraz przez małe przejście, które było porośnięte mchem i paprocią, gdy wyszli przed nimi ukazała się polana na której rosła jasno zielona, uginająca się od wiatru trawa, która niosła swój zapach wprost do nich, z daleka było widać góry, bardzo wysokie i sięgające wyżej chmur. Wiedzieli już, że są już blisko celu wyprawy, a więc wzięli głębszy oddech i ruszyli dalej, droga teraz była już bardziej prosta, raz po raz w zielonej trawie rosły czerwone kwiatki, słońce było już wysoko na niebie i żadna chmura nie zasłaniała pejzażu pięknego nieba. W tym kraju wiosna była jak zawsze bardzo piękna i dość kolorowa, ptaki jak co roku pięknie śpiewają i wiatr, który ugina piękną zieloną trawę dając przy tym cudowną wiosenną woń kwiatów i pól. Dwaj przyjaciele szli ścieżką wydrążoną przez koła wozów, wsłuchując się w ten piękny dzień. Lozarus jak zwykle był ubrany swój ciemny płaszcz, i białą koszulę, przy pasie miał przywiązaną pochwę w której był schowany miecz. Spodnie jak zwykle nieco obdarte lecz nadające się jeszcze do chodzenia, buty piękne, brązowe jak na niego w sam raz. Rankar nie miał przy sobie miecza. Ubrany był w brązowy kubrak i niebieskie spodnie, które dostał jeszcze od swego ojca. Lozarus szedł i wciąż wypatrywał ów wioski do której miał się udać wraz z Rankarem. Lozarus w pewnym momencie stracił nadzieje na odnalezienie wioski Morios, wtem z daleka było widać dwie postacie, które zmierzały do nich na swych koniach. Były to elfy, strażnicy krainy Moleriusa. Jeden miał na głowie duży hełm, z białym piórem na czubku i niebieskim niedźwiedziem, który był wykuty na jego zbroi, a jego zbroja była ze szczerego złota i srebra połyskiwała w blasku słońca, drugi zaś strażnik zbroje miał inną nie dość lśniącą i jasną, lecz ze zwykłej stali zrobioną, ale na środku popiersia również miał niebieskiego niedźwiedzia, a na hełmie białe pióro. Obu rycerzom nie widać było twarzy, gdyż obaj mieli je zakryte przez mocne hełmy. Lozarus z Rankarem, stanęli i czekali aż rycerze przybędą do nich, mięli nadzieje, że są już blisko wioski.
– Jakie prawo macie, aby wejść do krainy Moleriusa ? – zapytał rycerz, który cały czas okrążał Lozarusa i Rankara
– Moim celem jest rozmowa z Władcą Gór, przysyła mnie Fizar– odpowiedział Lozarus z podniesionymi rękoma
– Chodźcie za mną – powiedział drugi strażnik
Szli teraz przez dolinę która była wydrążona skałami i porośnięta mchem. Skały te pamiętały jeszcze dawne czasy, co mało kto z żyjących istot je jeszcze pamięta. W tej krainie odbywała się II wojna Gandów z Kandarami o wolność i władze. W wojnie tej zginął król Garnoru Fazir I większość elfów i gandów wiedziała, że nadejdą złe czasy, ponieważ na tronie zasiadł Fazir II syn zmarłego króla, był o wiele okrutniejszy i bardziej przesiąknięty złością i nienawiścią niż nie jedna istota, żyjąca w Flanzorei. Kandarowie wiedzieli o zbliżającym się mroku, który napływał z miasta Lazauron, przenieśli się więc bliżej Krainy Flondridy, gdzie mieszkali elfowie, poczuli się tam bezpieczniej, i tak żyli tam zakładając nowy kraj Farnor. Lozarus tak jak jego ojciec pragną wolności, lecz często o nią musiał walczyć. Strażnicy wraz z Lozarusem i Rankarem dotarli do bram wioski Morios. Wioska ta była położona blisko gór, lub można rzec w samych górach tylko brama była zrobiona jako ochronna palisada, reszta wioski była ochraniana przez góry. Jeden ze strażników bramy otworzył wrota i wpuścił podróżników do środka. Rycerze zaprowadzili Lozarusa wraz z Rankarem do Moleriusa Władcy Gór.
Weszli do najwyższej wieży umiejscowionej w środku góry, schodów na samą górę było ponad 200, co kawałek w ścianie były zrobione małe otwory przez które docierało światło. Rycerze stanęli w końcu przed drzwiami i poprosili o wejście do środka, po chwili drzwi otworzyły się i Lozarus wraz z Rankarem weszli do środka, a w środku, w samym centrum komnaty stał stół, a przy nim siedziała osoba w podeszłym wieku, nie był to elf jak wszyscy z tej wioski lecz jak było poznać był to zwykły człowiek, który jest władcą swej krainy. Na stole stały trzy zapalone świeczki i buteleczka z atramentem, Molerius trzymał w ręku pióro i na starym pergaminie pisał coś małym drukiem ciężkim do przeczytania. Za Moleriusem stała wielka szafa w której były położone książki oraz kilka starych map. Z prawej strony Moleriusa było okno, które oświetlało wnętrze tej małej komnaty umiejscowionej na samym szczycie wieży Falah Ger. Wieża ta była wybudowana przez Mondora jedynego elfa, który był władcą Garnoru, była wybudowana po to by w czasie nie powodzenia z jednej z bitew Mondor mógł by się tu schować.
– O co chodzi ? – powiedział Molerius, wciąż zajmujący się pisaniem.
– Mój Panie, przybyło dwóch wojowników, wysłanych przez Fizara – odpowiedział jeden ze strażników i ukłonił się nisko.
– Czego chcielibyście od starego króla ? – zapytał Molerius, zwracając się do Lozarusa.
– Wysłał nas tutaj Fizar, który powiedział mi, że mógłbyś nam pomóc zgładzić czarnego króla Garnoru – powiedział mocnym głosem Lozarus.
– Wiem kim jesteś i wiem czego ode mnie oczekujesz, niestety nie mogę ci pomóc, walka z Trozenem oznaczałaby pewną śmierć, a ja już zrzuciłem za dużo zła na mój lud – odparł Molerius odrywając wzrok od pergaminu.
Wtem Molerius zobaczył u Rankara wystający z pod koszuli medalion i od razu przykuł na nim wzrok.
– Skąd masz ten medalion chłopcze ? – zapytał cichym głosem Molerius.
– Znalazłem Go w lesie Fizara jak wpadłem do dziury – odparł Rankar.
– A czy ty wiesz co znalazłeś ? Jest to medalion należący do Mondora jedynego elfa, który był władcą Garnoru, medalion ten ma ponoć otworzyć wrota do tajemniczych komnat ukrytych gdzieś w górach Królów. Właśnie dlatego Trozen chciał posiąść na własność ziemie Farnoru, aby znaleźć to tajemnicze miejsce, w którym jak legendy mówią schowana jest tam niewyobrażalna moc, która w złych rękach może być śmiertelną bronią. – powiedział Molerius – Wszystko opisane jest w tej księdze – i wręczył Rankarowi księgę z tym samym znakiem co na medalionie.
– Ty natomiast Lozarusie, wyruszysz nad rzekę Elfów i przekażesz im o zbliżającej się wojnie i potrzebnej pomocy. Wyruszy z tobą moich dwóch zaufanych strażników. – powiedział to Molerius, który wstał właśnie od stołu – I pamiętaj nie zatrzymujcie się po drodze. – przykutym wzrokiem popatrzył się na Lozarusa Molerius.
Przeczytałem tylko kilka akapitów, a już znalazłem dość sporo błędów:
Lozarus myślał o tej przepowiedni przez długi czas i zastanawiał się czy jego kraj będzie jeszcze kiedyś wolny. - przecinek przed czy
Rankiem do chaty Lozarusa weszli rycerze króla ubrani w srebrne zbroje i złote hełmy - zbroje był ze srebra, a hełmy ze złota? Dosyć niekonwencjonalne rozwiązanie
Lozarus zerwał się na równe nogi, myśląc co strażnicy teraz chcą zrobić, poprosili ojca Lozarusa, aby stawił się jutro do armii przybocznej bo jeśli nie to cała jego rodzina trafi do więzienia z rozkazu króla. - jejku jej! Całe zdanie do przebudowy. Przede wszystkim do podzielenia na kilka krótszych
Ojciec był nieco chory i nie mógł zbytnio pójść na wojnę - nie pasuje mi, że był nieco chory i nie mógł zbytnio pójść na wojnę
Lozarus pomyślał że to on może wstawić się za ojca. - raczej wstawić się za ojcem, ale to też nie jest za dobrze powiedziane
Następnego dnia przyszli rycerze, Lozarus wyszedł im naprzeciw i oznajmił że on pójdzie do wojska zamiast ojca rycerze niechętnie ale się zgodzili. - po primo - przecinki, secundo - podzieliłbym na kilka zdań
Idąc polną drogą obok dwóch dużych wojowników, myślał o ojcu który najprawdopodobniej szukał teraz syna. - po primo - przecinek przed który, secundo - trzeba by napisać, że to jego (Lozarusa) szukał, bo tak, to mógł szukać dowolnego syna
Dokąd tak naprawdę idziemy ? - a gdzie idą na niby? i bez spacji przed pytajnikiem
odpowiedział rycerz zwany Niepokonany Przybysz, gdyż od kiedy przybył do tego miasteczka z rozkazu króla, każdy kto mu się przeciwstawił i chciał z nim walczyć, przegrywał, - po primo - Niepokonanym Przybyszem, secundo - odpowiedział, ponieważ nikt z nim nie wygrał?
powiedział Lozarus który wsłuchiwał się w rozmowę rycerzy. - a ja myślałem, że oni z nim rozmawiali
Błędów jest niestety sporo, radziłbym Ci, Autorze przeczytać tekst dokładnie, odłożyć, za dwa dni przeczytać ponownie i tak kilka razy. Odniosłem też na samym początku, że to Lozarus będzie owym wybrańcem, który ma stawić czoła tyranowi. Mam rację?
Kael od początku, to ja ze samego końca. Przykuty wzrok. Czym jest, czym się charakteryzuje przykuty wzrok?
Kiepsko. Praktycznie pod każdym względem. Niestety...
A ja ze środka. W jednym zdaniu zauważyłem trzy zaimki "które". Ale to chyba dziecko pisało.
Wiecie, co jest fajniejsze od nagiej Bastet trzymającej dwa pistolety termiczne w dłoniach?
No na pewno nie ten tekst
Dziękuje za komentarze postaram się to poprawić na razie dopiero zaczynam, a tą książkę piszę od roku. Wcześniej przeczytałem bardzo szczegółowo o świecie Tolkiena oraz inne książki fantastyczne. Ta książka miała trochę nawiązywać do świata tak doskonałego, jak świat stworzony przez mojego idola Tolkiena lecz nadal mi do niego jeszcze sporo brakuje.
"Dwaj chłopcy szli przez ciemny las, drzewa tam były bardzo grube w oddali można było zobaczyć jak promienie światła przebijają się przez liście drzew, na drodze którą szli chłopcy rósł krzak z jagodami, pomyśleli sobie że nie zaszkodzi wziąć kilka, gdy tylko dotknęli jagód las zaczął szeleścić a w oddali było widać starca ubranego w czerwoną szatę sięgającą aż do ziemi, w ręku trzymał laskę na której była umieszczona złota kula, nie był zbyt wysoki raczej przypominał małego krasnoluda, miał siwe włosy i garbaty długi nos." - mój pretendent do Nagrody za Najdłuższe Zdanie Świata.
Niestety... dużo pracy przed Tobą, drogi Autorze.
Nie przeprowadzam łapanki, bo za dużo do łapania by było. Przeczytaj na początek ten wątek. A potem tyle dobrych książek, ile tylko zdołasz znaleźć. Warsztat to jedno, warsztatu można się nauczyć. Natomiast z procesem opowiadania historii i prowadzenia narracji jest dużo trudniej... zatem po prostu czytaj i próbuj rozrgyźć, w jaki sposób Twoi ulubieni autorzy sprawiają, że chce Ci się kontynuować, że koniecznie musisz dowiedzieć się, co było dalej.
Nie porywaj się też od razu na książki, może spróbuj napisać opowiadanie? Sprawdź, czy potrafisz coś zamknąć w relatywnie krótkiej, spójnej całości.
Pozdrawiam.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
Nie wiem, o czym było bo pierwsze zdanie mnie ómarło. Niestety nie ze śmiechu. Z wrażenia przywaliłam czółkiem w blat biurka.
"...względem tego..." że zdanie było źle sformułowane. Językowo, stylistycznie i na wszystkie inne możliwe sposoby.
Autorze, łap rady od przedpiśców, nie uciekaj z lekcji polskiego, czytaj do wypęku, książki owszem, ale słowniki również, może jakieś artykuły naukowe, pisz, pisz, pisz dziesięć razy więcej niż chcesz opublikować. A co lepsze, odleżane kawałki wrzucaj tutaj.
Ta książka miała trochę nawiązywać do świata tak doskonałego, jak świat stworzony przez mojego idola Tolkiena lecz nadal mi do niego jeszcze sporo brakuje. :D
Wybacz, nie mogem się powstrzymać. "Sporo" tak bardzo, bardzo za mało powiedziane. Kilka pierwszych akapitów wystarcza, by zorientować się, że do poprawki jest tu praktycznie wszystko: interpunkcja, składnia, nawet znajomość znaczenia i zastosowania niektórych słów u Ciebie zawodzi. Szczęściem chociaż ortów nigdzie nie wypatrzyłem. A przecież poprawne użycie języka to zaledwie wierzchołek góry lodowej, daleko za mało, żeby napisać dobrą historię.
Kuleje u Ciebie równiez logika narracji. Już na samym początku: zaczynasz zdaniem "globalnego" opisu świata (skądinąd błędnie sformułowanym), po czym nagle to urywasz i przechodzisz do swojego bohatera. Pierwszy akapit trzeba albo rozwinąć, albo wyrzucić. W tym kształcie nie nadaje się do niczego. Nie tylko bowiem ciąg zdarzeń skałdających się na historię, ale równiez sama narracja musi być wewnętrznie logiczna. Zdanie po zdaniu musi wiązać się z poprzednimi następnym. Akapit po akapicie, rozdział po rozdziale itd. Tu tego powiązania brakuje: prawie kiażde kolejne zdanie jest o czymś innym.
Powiadam, ogrom pracy przed Tobą.