Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
– Mamy kolejną uciekinierkę!- krzyknęła służąca i złapała Meridianę boleśnie za ramię.– Tym razem to ta z północy.
Weszły razem do sąsiedniej komnaty, gdzie czekali już ojcowie Samanthy oraz Katty. Tuż obok nich stały ich córki, a Angela, nieco zdruzgotana, siedziała na rzeźbionej ławie opodal. Obaj baronowie wyglądali przede wszystkim na zaspanych, ale też odrobinę zmieszanych całym zajściem. Baron de Iluzzione, ojciec Samanthy, opierał się o komodę, na której leżało kilka małych karteczek. Meridiana od razu rozpoznała wiadomości, które wszystkie cztery przekazywały sobie potajemnie. Po chwili do pomieszczenia wszedł ojciec Meridiany, całkowicie rozbudzony. Widocznie był na naradzie z królem.
– Czekamy jeszcze na barona da Iweria.– odezwała się główna służąca, odpowiedzialna za spokój w zamku.
– Raczej dzisiaj nie przyjdzie.– powiedziała Katty, zanim Samantha zdążyła ją kopnąć. Nikt nie powinien wiedzieć, czego się dowiedziały.
– A dlaczego miałby nie przyjść?– zapytała służąca.– Przecież wypoczywa w swojej komnacie. Już wysłałam do niego posłańca
W tym momencie do pokoju wpadł zdyszany młodzieniec.
– Pani, barona nie ma w jego apartamencie, ani w całym skrzydle zamku– rzekł. Katty spojrzała na jego twarz i zamrugała kilkakrotnie. Ten młodzian przyprawiał ją o szybsze bicie serca.
– Czy nie możemy zrobić tego bez niego? Wyrwano mnie ze snu.– powiedział baron Annis, na końcu drugiego zdania ziewając potężnie.
– No, skoro tak trzeba… – zaczęła główna służąca. – Te cztery pannice – wskazała na Meridianę, Samanthę, Angelę i Katty – wymknęły się po bezpiecznej godzinie na zewnątrz. Tuż pod nosem strażników! One są zupełnie niewychowane i bezczelne, kłamały potem jak z nut, że wydawało im się, że ktoś wychodzi… – zamilkła, nagle uświadamiając sobie najwyraźniej, że trochę się rozpędziła. W końcu mówiła o Angeli da Iweria, córce Barona Wschodniego, Samancie de Iluzzione, której ojcem był Baron Zachodni, Meridianie van Ignis, jedynaczce Barona Północnego i Katherine Annis, wywodzącej się od Barona Południowego. Ojcowie zgromadzeni po przeciwnej stronie komnaty nie wyglądali na zbyt zadowolonych z tyrady służącej. Po chwili ciszy odezwała się ponownie. – Należałoby je ukarać.
– Ty będziesz mi mówić co mam robić z moim dzieckiem? – wrzasnął nagle ojciec Samanthy, a na ścianach groźnie zadrgały niepokojące cienie.
– Uspokój się, ojcze, proszę. – nieoczekiwanie przyszła z odsieczą służącej Sam.
W pokoju nagle zmaterializował się baron da Iweria, a stary pies oglądający wszystko spod stołu wskoczył na ławę i zawył przeszywająco. W tym samym momencie baron da Iluzzione rzucił się na mamkę [służącą] z szalonym wrzaskiem. Baron Północny wespół ze Wschodnim przygwoździli go do podłogi, a ojciec Katty starał się uspokoić psa i kilka kotów, które wpadły do komnaty w międzyczasie. Służka stała jak sparaliżowana i gapiła się na rządnego krwi barona. W całym zamieszaniu nikt nie spostrzegł zniknięcia czterech dziewczynek. Meridiana prowadziła swoje towarzyszki do kryjówki korytarzem, tuż obok małej jadalni. Będąc w tajnym pomieszczeniu były cicho, lecz już po chwili nie wytrzymały i ryknęły głośnym śmiechem.
– Nigdy czegoś takiego nie widziałam – przez łzy, które pociekły jej ze śmiechu rzekła Angela.
– Czasami lepsze sceny zdarzają się na posiłkach dla wojów. – rzuciła Samantha, po czym nastąpił kolejny wybuch wesołości.
Nagle za ścianą rozległy się głośne kroki.
– Meridiano! Wiem, że gdzieś tu jesteś. Jeżeli wyjdziesz teraz, dostaniesz mniejszą karę. – jej ojciec od dawna podejrzewał miejsce, w którym dziewczyny miały swą „twierdzę”.
– Taaa…. Ciekawe o ile mniejszą. Osiem batów zamiast dziewięciu? – zadrwiła adresatka zawołania. Jednak myśl o tym wydawała jej się tak kusząca, że niemal gotowa była odsłonić sekret ich tajnej komnaty, stanąć przed ojcem i rzec:” Oto jestem, teraz zmniejsz mi karę.” Ale lojalność wobec przyjaciółek zwyciężyła i jej działania zakończyły się na rzuceniu tamtego komentarza.
Dziewczyny odczekały aż kroki ucichną, po czym ułożyły się na podłodze pomieszczenia. Resztę nocy spędziły w swojej twierdzy.
Od razu uprzedzam, że to część nieco większej historii, więc nie ma trójdzielnej kompozycji. Z góry dziękuję za wszelkie rady i komentarze co do tekstu
mamkę [służącą] --- a co to?
na rządnego krwi barona. --- a to co?
Będąc w tajnym pomieszczeniu były cicho --- a co co?
Taaa…. --- a to to?
A na dodatek błędny zapis dialogów.
Dość chaotyczny kawałek tekstu, który w zasadzie nigdzie nie prowadzi. Skoro to jest część większej historii, to chyba powinna reklamować całość. Zresztą --- do krótkiego fragmentu nie dostaniesz specjalnie sensownych rad, bo co tu można powiedzieć o fabule, strukturze czy napięciu. Publikowanie takich fragmencików jest pozbawione sensu.
pozdrawiam
I po co to było?
Trudno cokolwiek ocenić po tak krótkim tekście, nie wiadomo co, kto i dlaczego. Ale ogólnie napisane poprawnie, bez błędów, więc może być całkiem nieźle, choć raczej nie gustuję w tego typu utworach.
PS: "W końcu mówiła o Angeli da Iweria, córce Barona Wschodniego, Samancie de Iluzzione, której ojcem był Baron Zachodni, Meridianie van Ignis, jedynaczce Barona Północnego i Katherine Annis, wywodzącej się od Barona Południowego." - genialne.
"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."
Większej historii, znaczy powieści?
Co do tego fragmentu, to zbytnio mnie nie przekonał. Ot taki tekścik, szybko się czyta, bo krótki, ale na dobrą sprawę nic odkrywczego. Ja bym proponował Ci, Autorko, żebyś zaczęła od krótkich i całościowych opowiadań. Wstęp rozwinięcie i zakończenie w jednej części.
Wygląda mi to na wstęp do dłuższej historii o rozbrykanych pannicach, historii na przemian wesołej i mrożącej krew w żyłach. W intencji Autorki takiej. Co wyjdzie? Znak zapytania...
Ale jedno jest pewne. Autorce bardzo przyda się zajrzenie do Hyde Parku, do tematu o zapisie dialogów.
Dziękuję za wszelkie komentarze, w przyszłości postaram się poprawić błędy, które słusznie zauważyliście.
Witaj!
W pokoju nagle zmaterializował się baron da Iweria, a stary pies oglądający wszystko spod stołu wskoczył na ławę i zawył przeszywająco. W tym samym momencie baron da Iluzzione rzucił się na mamkę [służącą] z szalonym wrzaskiem. Baron Północny wespół ze Wschodnim przygwoździli go do podłogi, a ojciec Katty starał się uspokoić psa i kilka kotów, które wpadły do komnaty w międzyczasie. Służka stała jak sparaliżowana i gapiła się na rządnego krwi barona.
Ten fragment jest tak chaotyczny, że nie wiadomo właściwie, o co w nim chodzi. Ja go przynajmniej nie zrozumiałem.
Tak, czy inaczej fragmencik nie powala na kolana. Byłoby lepiej, gdybyś umieściła tu coś większego, a najlepiej całość, bo tak jak to powiedział Syf - niczego nie da się powiedzieć ani o fabule, ani o innych przymiotach tekstu nie związanych z warsztatem.
Pozdrawiam
Naviedzony
Ale że w sensie, że gdzie jest sens?