
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Chris chodził cały czas w kółko po swoim pokoju zatopiony w swoich myślach tak, że nie usłyszał nawet pukania. Dopiero po chwili zauważył, że w drzwiach stoi jego dziewczyna Jessica.
-Cześć– powiedziała cicho, patrząc na niego jakby się bała, że jej chłopak zaraz wybuchnie.
-Nie mamy szans… On jest… Nie mogę tego nawet powiedzieć.
-Chris, Chris patrz na mnie. To nie koniec.
Ale chłopak nic jej nie odpowiedział. Odwrócił się do niej plecami i już nic więcej nie powiedział. Wiedziała, że jej nic nie powie. Chris był prawie idealnym chłopakiem… Poza tym, kiedy chodziło o jego rodzinę. U niego rodzina zawsze była na pierwszym miejscu. Więc musiała zadzwonić po jego rodzinę. I ucieszyła się, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć. W drzwiach stała jego ciotka.
-Hej Jess – uśmiechnęła się. Ale nie tak jak kiedyś. To był wymuszony uśmiech. Uśmiech osoby, której posypało się całe życie.
-Nie przyszłaś z dziećmi?
-Zostawiłam je w sanktuarium. Tam gdzie ty i Chris powinniście być już dawno temu. On jest jedynym który może to wszystko doprowadzić do szczęśliwego zakończenia.
-Jak ty to sobie wyobrażasz?! Parę tygodni temu, jego Brat wypowiedział wojnę całemu światu, a kiedy on się nie zgodził do niego przyłączyć stwierdził że skoro nie jest z nim jest przeciwko niemu? Myślisz, że on jest w stanie teraz przewodzić? Ty również jesteś członkiem tej rodziny…
Ona pokręciła głową. Jess wiedziała, że jest niesprawiedliwa dla ciotki swojego chłopaka. Zawsze o nich dbała i im pomagała. Ale Jessica po raz pierwszy widziała Christophera w takim stanie. To się nigdy nie zdarzało. Widziała go złego, smutnego, nawet załamanego. Ale w jego oczach zawsze były jakieś uczucia. Natomiast, kiedy udało mu się uciec i zobaczyła go po raz pierwszy przestraszyła się. Jego szare oczy nie wyrażały nic. Były puste, i ona nie wiedziała, co z tym zrobić.
-Przepraszam Po prostu nie wiem, co robić. Spakowałam nasze rzeczy. Ale.. nie mogę on cały czas tylko o nim myśli. Jakim cudem oni mogą być tacy różni? Są braćmi, ale Chris nigdy by go nie skrzywdził. Boje się Leila.. Najzwyczajniej w świece się boję. Proszę pogadaj z nim.
Leila weszła do pokoju, Chris stał dokładnie w takiej samej pozycji, w jakiej stał wcześniej.
-Chris – powiedziała spokojnie. Chłopak chyba nawet nie zauważył jej obecności. Westchnęła ciężko. Spodziewała się tego. I smuciło. Wydawał się jakby jego Duch się złamał, nie czuł nic, stał się Zombie. Spróbowała przemówić do niego coś. Ale odpowiadał krótkimi słówkami. Za nic nie dało się z nim dogadać. Wróciła po chwili do Jessici, a na jej pytający wzrok, pokręciła głową, cały czas zastanawiając się co mogłoby go przywrócić do normalności. Nawet na wzmiankę o swoim 10 letnim młodszym bracie nie zmienił wyrazu twarzy. Pomyślała o Davidzie. Biedny Chłopiec, nie rozumie co się stało. Matka zapadła w śpiączkę, Ojciec zniknął bez słuchu. A jego dwaj starsi bracia którzy zawsze o niego dbali nagle zmienili się. Chris nadal uwielbiał go, ale po walce ze swoim Starszym bratem wszystko przestało dla niego istnieć. Nagle Jessica wbiegła do pokoju w przerażeniem w oczach.
-ON tu idzie !! Czuje go !!
Leila odwróciła się.
-Chris ! – krzyknęła. – Obudź się, potrzebujemy cię.
Chłopak nie zareagował. Nagle usłyszeli trzask, i zobaczyli drzwi wejściowe lecące prosto w ich stronę.
-Musimy uciekać. – powiedziała Leila, ściągnęła z szyi naszyjnik.
-Gdzie chcesz uciekać ciociu ? Dopiero przyszedłem. – usłyszały rozbawiony głos, męski, mocny. Leila popatrzyła na swojego siostrzeńca. Był wysokim , przystojnym blondynem. Potężnie zbudowanym.
-Witaj Tamel.
Uśmiechnął się patrząc na nią. I przerzucił wzrok na swojego brata. Który stał z tyłu nie wiedzieć co zrobić.
-Nie musimy walczyć Leila, ja chce tylko mojego brata.
Chris cofnął się jeszcze o krok. Jess chwyciła go za rękę.
-Nigdy go nie dostaniesz. – wysyczała Jessica patrząc ze złością na niego.
Kiedy spojrzał na dziewczynę swojego brata, z jego twarzy znikły ostatnie resztki ciepła. Popatrzył na nią, a następnie na ścianę w pokoju. Nim ktokolwiek zdołał zareagować, moc Tamela uniosła ją w powietrze i wpakowała prosto w ścianę, gdzie ona upadła nie przytomna. Następnie lekko kiwnął palcem a Leila poleciała w drugą stronę. Chris spojrzał na brata i zaczął się cofać i natrafił na ścianę.
-Spokojnie Chris. Nikomu nic się nie stanie jeśli zrobisz to o co cię proszę. Możemy znowu być rodziną? Nie tego chcesz?
Leila nie miała zamiaru się poddać. Może nie była potężniejsza od Tamela, ale wciąż była potężną wiedźmą. Zamknęła oczy, w jej umyśle rozbłysły trzy znaki, a ona związała je znakiem kardynalnym. Uniosła rękę. Pierwszy poleciał znak ogłuszenia, za nim znak bólu, natomiast na końcu w postaci światła oślepiającego wszystkiego był znak Abbadon. Znak wzywający niszczycielskie moce natury. Była jedną z niewielu czarownic zdolnych do rzucenia tak potężnego znaku, ale wiedziała że to nie wystarczy aby pokonać Tamela. Ale wystarczyło by go odrzucić do tyłu. A to już było coś.
-Chris – podbiegła do niego wręczając mu naszyjnik widząc że gdy Tamel zaatakował Jessice Chris przebudził się. – bierz Jessicie i uciekajcie, ja go zatrzymam.
-Ale ciociu – powiedział . – Jestem potężniejszy od ciebie, mogę go zatrzymać na dłużej..
-Idź.
Przytulił ją i podbiegł do Jess nieprzytomnej już chciał ją podnieś, ale coś go od niej odepchnęło.
-Chyba nie myślałeś że to będzie takie łatwe co Chris?
-Nie będę z tobą walczył.
Tamel pokręcił głową i uniósł obie ręce. Cała trójka poleciała do tyłu jakby coś przygwoździło ich do ściany. I owszem, coś tak. Leila chciała się uwolnić, ale poczuła że nie może nawet przywołać swojej magii, co sprawiało jej prawie fizyczny ból. Domyślała się co się stało. Moc Tamela nie pozwalała jej ruszyć się nawet odrobinę. Wiedziała że nie utrzyma jej w takim stanie długo, ale czy wystarczy żeby zabrać ze sobą Chrisa? Jess ocuciła się i otworzyła oczy przerażona nie mogła się ruszyć, chciała krzyknąć ale nawet tego nie mogła zrobić. Chris powoli przełamywał zaklęcie.
-Dlaczego ? – spytał patrząc na brata.
-Mówiłem ci. – odparł patrząc na brata bez żadnej wątpliwości. – Niestety, czasem dobre rzeczy wymagają ostrych środków.
-Zabijałeś ludzi ! – warknął Chris. Opadł na ziemie, w jego oczach pojawił się niepowstrzymany gniew, popatrzył na swoje ręce , które rozbłysły jak błyskawice. Wycelował je w stronę brata i strumień błyskawic zawędrował w kierunku Tamela. Mężczyzna cofnął się i uniósł rękę. Błyskawica zatrzymała się w połowie drogi, jakby coś nie pozwalało jej poruszyć się dalej. W tym czasie Jessica i Leila opadły na ziemie. Jessica nic więcej nie pragnęła w tym momencie bardziej na świecie niż dołączyć się do walki. Ale sama nie była potężną wiedźma, więc mogła by tylko przeszkadzać. Wzięła od Leili naszyjnik i zaczęła tworzyć portal, póki Chris zajmował swojego brata. Ale nie udało mu się to na zbyt długo. Co prawda przez chwilę wydawało się że błyskawica przedarła się przez obronę, ale to było tylko złudzenie, bo zaraz potem powróciła do Chrisa. Poczuł bolesne uderzenie, poparzenie na całym ciele. Myślał przez chwilę że umiera.
-To twój brat idioto . – krzyknęła Leila. Tamten nie przejął się tylko wycelował w nią rękę, z której poleciał strumień energii, ona natomiast wzleciała w powietrze unikając. Ale ta sztuczka nie mogła na długo jej wystarczyć, chciała tylko żeby Chris i Jessica przeszli przez portal. Ale Tamel stracił cierpliwość. Dotąd nie używał swoich potężniejszych mocy. I dopiero teraz Leila zdała sobie sprawę jaką potęgą dysponuję. Wyrzucił gwałtownie w jej stronę rękę. I poczuła się jakby coś chciało ją rozsadzić od środka. Upadła na ziemie i zobaczyła jak z boku leciała jej krew. Osunęła się na ziemie. Tamel machnął ręką a szafka znad jej głowy zaczęła lecieć w jej stronę, ale w połowie nagle odleciały w bok. Spojrzała w tamtą stroną i zobaczyła że Jessica użyła jakiegoś kryształu który ochronił je obie. Podziękowała jej skinieniem głowy. Chris nic nie zauważył bo skupił całą swoją uwagę na tworzeniu portalu. Tamel pokręcił głową z niedowierzaniem. Zacisnął po prostu pięść. A Jess padła nieprzytomna na ziemię. To już Chris zauważył i odwrócił się. Popatrzył na swojego brata ze strachem.
-Nie zabiłem jej spokojnie. Jeszcze. A jeżeli pójdziesz ze mną nic się jej nie stanie. Wszyscy będą bezpieczni.
-Poza tymi którzy ci się przeciwstawią …
-Och to żałosne. – Uniósł rękę i Jessica pojawiła się przy jego ręce a ten przyłożył nóż do jej szyji. – Może muszę ja po prostu zabić żebyś zrozumiał.
-Nie !
-Bo?
Chris patrzył się przerażony nie wiedział co zrobić. Mógłby spróbować go zaatakować, ale mógłby zranić głównie Jess.
-Pójdę z tobą. – powiedział po cichu.
-Nie dosłyszałem . – Jego brat uśmiechnął się przybliżając nóż do gardła dziewczyny Brata.
-Idę z tobą. Przyłącze się do ciebie.
Tamel upuścił spokojnie Jessice na podłogę i przejechał dłonią nad jej głową, a ona ocuciła się. Tamel podszedł do swojego brata i chwycił go za ramię. Po chwili oboje rozpłynęli się w powietrzu.
********
-Ciocia Leila ! – Leila usłyszała chłopięcy głos i zobaczyła Davida który podbiegł do niej i przytulił się. Potem zauważył Jessice.
-Jessica – uśmiechnął się. – Gdzie Chris?
Uśmiech znikł z twarzy Leila, w oczach Jessica pojawiły się łzy.
-Co się stało ? Powiedzcie mi!! Nie jestem już dzieckiem.
-Musimy porozmawiać w takim razie , jeśli chcesz wiedzieć co się dzieje. Jess może pójdziesz odpocząć. A co do bycia dzieckiem, to owszem dalej jesteś.
Dziewczyna pokiwała głową, nie chciała odpoczywać, musiała uratować Chrisa, a wiedziała że Leila nie zaryzykuje samobójczej misji. Odwróciła się i pozwoliła Leila porozmawiać z Davidem
Leila cofnęła się do wspomnień i przypomniała sobie co się zdarzyło.
*******
-Znowu idziesz do tych swoich ześwirowanych znajomych? – Głos Chrisa był podenerwowany i niósł się po całym domu.
-Odsuń się od drzwi.
-Bo co? Zawieziesz mnie do nich i skończę jak ta dziewczyna.
-To nie ma nic wspólnego z nami.
-Och proszę cię. – młodszy brat wysyczał ze złością. – Umiem rozpoznać Starożytne klątwy, a w mieście nie ma innych potężnych czarownic, poza twoim kręgiem.
-To nie jest mój krąg, nie jesteśmy jakimiś nekromantami, a teraz uspokój się bo jeszcze mama cię usłyszy.
-I co ? Zabroni ci się z nimi spotykać?
-Jestem twoim pieprzonym starszym bratem zjeżdżaj.
Tamel machnął ręką a Chris przeleciał przez cały pokój boleśnie lądując na schodach.
*********
-Ale przecież to tylko taka zwykła bójka. Tylko że różniła się użytymi metodami. – Powiedział David patrząc na Leile. Ona pokiwała głową.
-To samo myślałam ja i twoja mama. Ale to nie pierwszy raz.
*********
-Chris do jasnej cholery odwal się.
-Albo przestaniesz się spotykać ze swoimi znajomymi, albo reszta rodziny się o tym dowie.
-Nie powiesz nic. Rozumiesz ? – Głos Tamela zabrzmiał niebezpiecznie i groźnie.
-Hm… Uważaj bo cię posłucham.
-Owszem. Chyba nie chcesz żeby Tata dowiedział się o tej małej zabójczyni co? Jest ładna , ale ciekawi mnie dlaczego z nią jesteś ? Pozwól mi zgadnąć. Lubisz być w otoczeniu potężniejszych od siebie. Mnie, matki, ciotki, ojca. Bo wiesz że sam nigdy nie będziesz kimś ważnym.
Chris warknął, a Tamel dostał błyskawicą.
**********
-I to to? Z tego się wszystko wzięło, przecież to żaden powód
-Niestety , mogliśmy się wtedy domyślić co się dzieje, ale czekaliśmy do najgorszego.
Chris odwrócił się do jednego z magów z kręgu Tamela.
-Poradzimy sobie ,nie martwcie się.
-Ale nie rozumiesz? Przy ostatnim wezwaniu od opanował potężnego demona, jego moc jest teraz…
Chris udał że się tym nie przejmuje, choć naprawdę go to martwiło. Ale musi teraz powstrzymać swojego brata nim będzie za późno. Usłyszał wchodzenie przez drzwi i zobaczył go idącego w ich stronę, natomiast na widok Chrisa uniósł lekko brwi.
-Co tu robisz braciszku? Myślałem że nie popierasz moich zainteresowań demonologią.
-Nie jestem tu po to żeby się z tobą bawić. Tylko po to abyś uwolnił istoty które opanowałeś.
-Bronisz biedne demony? To chyba nie o to chodzi w byciu czarownikiem.
-Jeżeli sam tego nie zrobisz, zmusimy cię.
-Chce to zobaczyć.
Oboje odwrócili się w stronę kręgu który zaczął recytować jakieś zaklęcie, ale nagle jeden padł na ziemie, potem drugi aż w końcu wszyscy skończyli na ziemi.
-Brawo Chris, zabiłeś właśnie dziesięciu ludzi.
-Co?
-Nikt nie ma mocy aby mnie powstrzymać, a ty próbowałeś, więc to ty jesteś winny braciszku.
************************
-Tamel ich zabił ot tak?
-Nie… Nie ot tak. Zrobił to żeby nikt mu nie stanął na drodze. Tak samo jak uśpił twoją mamę dlatego.
-Bał się że go zrani?
-Nie… Już ci opowiadam. Parę lat temu, Chris dostał potężną moc, dzięki której mógłby stać się poważnym zagrożeniem teraz dla Tamela, ale nie umiał jej kontrolować, więc ustalił ze swoją matką że ją uśpi dopóki on nie dorośnie. I to nie była żadna tajemnica.. Twoja mama, przed śpiączką…
***************************
Chris, Leila i Adrianna ( matka Chrisa, Tamela i Davida ) stali w trójkę w kuchni.
-Jesteś pewny Christopher? Ta moc nie jest łatwa do kontrolowania, wiesz o tym.
-Nie mam wyboru. Musimy to zrobić, inaczej Tamel, przekroczy linie z której nie będzie powrotu.
-Jeśli tak twierdzisz…
Adrianna podeszła do szafy i wyciągnęła z niej wielką księgę oprawioną w skórę.
-Hicspiritusinvoco Proinnuncvenit
Chciała dokończyć zaklęcie gdy do pokoju wszedł Tamel, machnął ręką a książka poleciała do niego.
-Sorry Braciszku, ale nie potrzebujesz tej mocy.
Adrianna zapamiętała ostatnie zdanie zaklęcia i chciała je wypowiedzieć, ale Tamel okazał się szybszy.
– somnus habebat vos hoc tempore
Ich matka przez chwilę stała w miejscu i nagle upadła.
-Spokojnie, tylko śpi Lucyferze.
Chris popatrzył prosto na niego.
-Och, nie bądź na mnie zły , nie lubię twojego ludzkiego imienia, twoje prawdziwe brzmi znaczenie lepiej.
***********
David popatrzył z przerażeniem na swoją ciotkę.
-To Tamel zrobił to naszej mamie ?
Leila już chciała odpowiedzieć gdy zobaczyła Jessice wchodzącą do pomieszczenia.
-Musimy mu pomóc.
-Jak ty to sobie wyobrażasz Jess? Jest w jego fortecy… Pewnie strzeżony przez najlepszych, nie możemy ryzykować naszego istnienia.
-To twój siostrzeniec !!
-Myślisz że o tym nie wiem? Myślisz że nie boję się o niego i co on teraz przechodzi?
-A co z Anną i Patty?
Anna to była dziewczyna Chrisa, która zobowiązała się szpiegować Tamela dla nich. Ale zerwała z Chrisem, mówiąc że nic nie może ją rozpraszać, niestety od dwóch tygodni nie mieli żadnych od niej informacji.
-Anna, prawdopodobnie przyłączyła się do niego, a jak nie to już nie żyje, nie możemy na nią liczyć. Na Patty też nie.
Patty była najstarszą córką Leili, która przyłączyła się do Tamela.
-Ale przecież jest jego kuzynką, nie pozwoli mu…
-Przykro mi Jess.. Nie mogę ryzykować. Chris będzie sobie musiał radzić sam.
Dziewczyna pokręciła głową. David popatrzył na swoją ciotkę i wyszedł z pokoju, poszedł długim ciemnym korytarzem i znalazł się w szpitalnej części. Znalazł się przy łóżku swojej matki. Popatrzył na nią. Dotknął jej ręki.
-Mamo pomóż mi.. Potrzebujemy ciebie.
W jego oku pojawiła się łza, która potem spadła na jego ręce. Przez chwile nic się nie działo, a potem rozbłysło złote światło. Chłopczyk poczuł ciepło w swoich rękach, po chwili wrócił mu wzrok i wróciła normalna temperatura.
-David ? – usłyszał cichy głos. Podniósł swoją głowę. Jego matka obudziła się. Nagle, po trzech tygodniach.
-Mamo?– uśmiechnął się.
Przez chwilę nikt nic nie mówił a nagle w pokoju rozbłysło jasne światło i na środku pokoju pojawiła się zjawa. Była to blada postać, utkana jakby z mgły nie dało się rozpoznać czy to człowiek czy nie, czy kobieta czy mężczyzna, a po chwili mgła zgęstniała i pojawiła się postać rudowłosej kobiety, uśmiechnęła się ostro czerwonymi ustami. Była blada, ale piękna. W końcu odezwała się melodyjnym głosem.
-Witaj w świecie Magii Surielu.
*******************
Adrianna skończyła rozmawiać z Davidem, Lellą i Jessicą. I nie mogła sama w to uwierzyć. Jej własny syn ją uśpił, żeby nie przywróciła mocy jego bratu. A do tego teraz Chris znajdował się w jego łapach, i nie miała najmniejszego pojęcia jak mu pomóc. Jedyną dobrą rzeczą w tym wszystkim było to że David uzyskał magiczną moc. I to nie byle jaką bo moc uzdrowiciela. Ale ona sama widziała że on nie był zbyt szczęśliwy, więc kiedy była w stanie znaleźć wolną chwilę poszła z nim porozmawiać.
-David.. Co się dzieję? Zawsze chciałeś mieć aktywne zdolności.
-Owszem… Ale kiedy ciocia mi powiedziała o tym wszystkim. Liczyłem że dostanę jakąś potężną moc, dzięki której będę mógł pomóc. Tymczasem… Dostałem uzdrawianie, fajne.. Ale… Nigdy nie stanę w prawdziwej walce. A wszyscy u nas w rodzinie zawsze dostawali moc ofensywną. To niesprawiedliwe.
Adrianna uśmiechnęła się do syna.
-A ja jestem dumna z ciebie. Twoja moc to wielka odpowiedzialność, będziesz ratował życie ludziom, to znacznie ważniejsze niż moce Chrisa i Tamela. Czy kogokolwiek z rodziny. To coś ważniejszego niż ich moce. Ale to nie wszystko… To nie męczyło by cię aż tak bardzo.
David westchnął a w jego oczach pojawiły się łzy.
-Chciałbym porozmawiać z … Moim bratem… Chciałbym, żeby mi powiedział dlaczego zrobił rzeczy które zrobił. Usłyszeć to od niego. I chciałbym wiedzieć czy Chris jest w porządku.. A przecież on jest tam zupełnie sam.
Adrianna westchnęła i też pomyślała o Chrisie.
****************
Chris leżał w celi. Był przykuty łańcuchem do ściany, nie mógł nawet za bardzo się poruszać. Kiedy powiedział Tamelowi że nigdy nie przyłączy się do niego, ten zareagował dosyć gwałtownie. A teraz był w celi, poobijany , poraniony. Ale nawet przez chwilę nie myślał o tym żeby dołączyć się do niego. Nawet kiedy błagał go, żeby przestał. Nagle usłyszał ruch przed celą. No tak… Dalsza porcja rozrywek starszego brata. Ale się pomylił do drzwi po cichu wsunęła się Anna. Popatrzył na nią zaskoczony a ona wyciągnęła zza pazuchy talerz pełen jedzenia.
-Jedz.. Potem porozmawiamy.
Chris przez chwilę się nie poruszył, ale potem sobie przypomniał że nie jadł od trzech dni. Jego organizm zmusił go do jedzenia. Kiedy skończył popatrzył na nią.
-Tamel wie że tu jesteś?
-Nie… I nigdy się nie dowie… I tak mi nie wierzy za bardzo, nie chce… żeby komuś jeszcze stała się krzywda.
-Komu?
-To długa historia Chris, nie zdążę ci jej opowiedzieć.
-Dobrze… Ale mam jedno.. Nie dwa pytania zanim wyjdziesz.
-Słucham.
-Czy przyłączyłaś się do Tamela?
Anna popatrzyła na niego i nie zrobiła żadnego ruchu, a potem w jej oczach pojawiły się łzy. Chris popatrzył się na nią przerażony że powiedział coś co ją zraniło, ale ona nagle przestała, przetarła twarz rękawem.
-Ma coś na mnie.. Muszę mu być posłuszna Chris… drugie pytanie?
Chris zamknął oczy gdy usłyszał odpowiedź. Więc to prawda zdradziła ich. Więc on nigdy się stąd nie wydostanie.
-Wrócisz jeszcze kiedyś?
Ona pokiwała głową i szybko wyszła z jego celi.
*************************
David siedział w swoim pokoju i czekał aż wszyscy pójdą spać. Wtedy spokojnie się wymknął na pole. Robił tak w domu , i w sanktuarium, choć tutaj było to trudniejsze. Wcześniej robił to po to żeby popatrzeć się na gwiazdy i na prawdziwy świat… A teraz chciał zrobić co bardzo głupiego, ale coś co on potrzebował. Wiedział że Chris i Tamel, od kiedy dostali magiczną moc byli w stanie się zawsze porozumieć, nazywali to bratnimi więzami. David liczył na to, że będzie się w stanie podłączyć do nich i porozmawiać z którymś z nich. Wyszedł na pole. Znalazł księgę, gdzie pisało co powinien zrobić. Zamknął oczy i skupił się na postaci swojego najstarszego brata. Chciał żeby był koło niego, żeby pojawił się w tym momencie. Czuł że wypuszcza z siebie coś, co leci gdzieś w niebo a potem znika, a nagle pojawił się jego brat.
-David. – uśmiechnął się i przytulił młodszego brata. – Wszystko w porządku?
Młody chłopczyk nagle przypomniał sobie o tym co mówiła jego ciotka Leila i wyrwał mu się z objęć. Choć przez chwile czuł się tak jak kiedyś, bezpieczny, świadomy tego, że nic go nie skrzywdzi, że jego Brat zawsze go obroni.
-Co zrobiłeś z Chrisem?
Tamel popatrzył na niego i uśmiechnął się.
-Odpowiem ci … Naprawdę, ale pod jednym warunkiem ,ze każde pytanie zadane przez ciebie, ja zadam tobie i ty mi odpowiesz.. Równie szczerze. Umowa?
David bez mrugnięcia okiem potaknął.
-Z Chrisem jest wszystko w porządku, żyje nie jest ranny ani umierający, ale zostanie ze mną dopóki nie zmieni zdania. A teraz… Dlaczego mnie wezwałeś, przecież pewnie ci opowiedzieli jakim jestem przerażającym potworem teraz prawda?
-Nie wierzę, w to co oni mówią. Nie wierzę, że dzięki jakimś tam ludziom stałeś się zły, a jeśli tak się stało chce to usłyszeć od ciebie.
-Opowiem ci.. Ale nie dzisiaj , to kiedy będziemy mieli więcej czasu, a ty pewnie niedługo będziesz chciał wrócić, bo domyślam się że nikt nie wie że tu jesteś, a ty masz jeszcze trochę pytań.
-Dlaczego uśpiłeś mamę?
-To nie byłem ja… Chciałem ją chronić… Przed kimś kto też chciał ją chronić.
-Ale oni mi powiedzieli, że zrobiłeś to tylko żeby Chris nie był dla ciebie zagrożeniem.
-Nigdy bym tego nie zrobił. A nasz brat nigdy nie będzie dla mnie zagrożeniem ,jesteśmy braćmi, a bracia nie ranią się nawzajem. To zaklęcie które niby miało mu pomóc było pułapką, ale nie mogłem tego powiedzieć bo by mi nikt nie uwierzył. Nie zrobiłem nigdy nic, co by miało zranić któregokolwiek z członków naszej rodziny.
David pokiwał głową ,a zaraz potem jego Brat zadał następne pytanie.
-A co z twoją mocą?
David wszystko opowiedział mu, jak dostał swoją mocą, jak nazwała go zjawa, i opowiedział mu również jak się czuje z tym że nie ma mocy, która byłaby skuteczna w walce.
-Mama miała rację. Twoja moc jest ważna i potężna, ty możesz ratować innych. A nawet jeśli mi nie wierzysz, kiedyś w to uwierzysz i wspomnisz moje słowa Surielu.
-O co chodzi z tymi magicznymi imionami? Nikt mi nie chce wyjaśnić.
-Bo nikt do końca nie wie na czym one polegają, skąd się biorą i kim są zjawy które je zdradzają, czasami imiona które są nam nadawane, da się znaleźć w starych księgach magicznych, Biblii czy innej religijnej księdze, ale to i tak jest trudne do odszyfrowania.
-A wiesz co oznacza imię Twoje Albo Chrisa?
-Imię Chrisa, dosłownie oznacza „niosącego światło”.Natomiast moje Imię oznacza „Doskonały” , a w innym tłumaczeniu oznacza „ Pana wiedzy „.A twoje imię oznacza „ Uzdrowiciel Świata”. A teraz wracaj.
**********************
Przez cały tydzień życie Chrisa wyglądało prawie normalnie, nie był już w celi, tylko w jakimś pokoju. Co prawda był zamknięty, ale jego brat nie torturował go ani nie głodził. Rozmawiał z nim tak.. Jakby wszystko było tak jak kiedyś, i młody Chłopak liczył że uda mu się nawrócić brata na ścieżkę z której zszedł. To samo dotyczyło Anny rozmawiali teraz dużo, i wydawało mu się że wszystko idzie ku lepszemu. Do czasu. Tamel wszedł do niego do pokoju.
-No ? Zmieniłeś zdanie?
-Tamel… Dlaczego tego nie rozumiesz? To nie ja powinienem zmienić zdanie tylko ty.. Wróć na stronę dobra.
Tamel popatrzył na niego z irytacją, zgiął lekko rękę a Chris wzleciał w powietrze chwytając się za gardło i nie mogąc oddychać.
-Ile razy mam ci uparty idioto tłumaczyć, że nie ma ani dobra ani zła. To tylko puste nic nie znaczące słowa.
Rozluźnił rękę a Chris upadł na ziemię. Oddychał ciężko, z grymasem bólu na twarzy.
-Próbowałem ci to przez ten tydzień, chciałem ci przekazać żebyś zrozumiał, nie tylko dla siebie. Ale również dla Davida, bo chciał się z tobą spotkać.
Chris podniósł na niego oczy.
-Rozmawiałeś z Davidem?
-Owszem, cały tydzień, a jego prawdziwe imię to Suriel.
Chris popatrzył na swojego brata.
-Klucz do świata…
-Widzę że pamiętasz drugą wersję tłumaczenia. Nieważne…. Posłuchaj mnie Lucyferze.. Masz dwa wyjścia, dołączysz teraz do mnie, albo cię zmuszę do tego. Choćbym miał zranić wszystkich na świecie, dopnę swego, a ty o tym wiesz najlepiej.
-Ja może kiedyś upadnę, ale David nigdy. I nigdy nie dopniesz swego.
-I tu się mylisz. Anna choć na chwilę.
Dziewczyna pojawiła się zaraz w pokoju i natychmiast skłoniła głowę w stronę Tamela. Ten nagle zacisnął rękę a ona upadła dusząc się. Chris nie wiedział co robić, chciał skoczyć na Tamela i nie mógł się poruszyć.
-Przestań, błagam !!
Tamel wciąż dusił Anne, a ona robiła się coraz słabsza.
-Dobrze , dołączę do ciebie.. Tylko jej nie rań.
To zadziałało, Tamel uśmiechnął się i wyszedł z pokoju, ale drzwi nadal pozostawił zamknięte na magię.
Anna patrzyła na Chrisa z przerażeniem.
-Powiedziałeś to. On ci nie odpuści.
-Nie mogę cię stracić.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Jeżeli Chris się poddał, to już koniec.. Choć.
-Wstawaj, wydostanę cię stąd.
-Co, przecież on cię zabiję!!
-Nie, pójdę z tobą, nie możemy pozwolić żeby mógł manipulować tobą za każdym razem przy użyciu mnie.
-Dlaczego wszyscy chcą mnie chronić? Mama, Jessica, Ty, nawet on w ten swój pokręcony sposób ale chce. Jestem potężnym czarownikiem, mogę sobie sam radzić.
Anna popatrzyła na niego smutnym wzrokiem, przypomniała sobie ich chwilę razem.
-Właśnie w tym problem że nie poradzisz sobie sam. I wszyscy poza tobą to zrozumieli. Ale ty zawsze udawałeś że jesteś odpowiedzialny i samodzielny. Zderz się w końcu z prawdą.
Chris patrzył na nią nie bardzo wiedząc co powiedzieć, po jej przemowie… Nie był w stanie określić swoich uczuć. Anna nic nie odpowiedziała, tylko uważnie obserwowała drzwi, aż w końcu udało się jej otworzyć zamek.
-Wsta…
Nie zdążyła dokończyć zdania, bo coś nagle ją powstrzymało. Chris spodziewał się Tamela, a tymczasem do środka weszła Patty, najstarsza córka Leily.
-Patty.. – w głosie Chrisa słychać było rozczarowanie i pogardę. Bardzo dużo pogardy, dla niej.
-Moje prawdziwe imię brzmi Kali Lucyferze. A teraz pogodzisz się kulturalnie z losem, czy mam zawołać Tamela, żeby zabił tą kłamliwą dziwkę?
-Proszę cię… Ona nie ma z tym nic wspólnego.
-Hm… Jeżeli ją wypuszczę, to ty… Obiecaj… Że przyjdziesz pod tron Tamela i złożysz mu przysięgę wierności. Wiem, że dwa razy mu mówiłeś, że się do niego przyłączysz.. Ale dopóki nie złożysz przysięgi… To nie ma znaczenia. Choć ty Curio, jakimś cudem znalazłaś sposoby na ominięcie przysięgi. To jak będzie?
Chris nic nie odpowiedział. Przez chwilę patrzył na Annę, a potem na kuzynkę, a potem pokiwał głową i podszedł do niej.
-Skąd mam wiedzieć że ja wypuścisz?
-Musisz mi zaufać kuzynku.
Pokiwał głową, Patty uśmiechnęła się i podała jakiś zwój Annie, a następnie poprowadziła kuzyna do olbrzymiej sali. Na środku był wielki okrągły stół.
-To jakaś ironia z tym okrągłym stołem ? – wysyczał Chłopak do Patty.
Dziewczyna spojrzała na niego.
-Lepiej nie mów tego Lordowi Tamelowi.
-Słucham? – powiedział czarownik wyczuwając nagłą zmianę w jej głosie. Spojrzał na kraniec, gdzie postawiony był olbrzymi tron, na którym siedział jego brat. Dotąd nie zdawał sobie sprawy jaką aurę wokół siebie sieję Tamel.
-Lucyfer, – Jego usta rozciągnęły się w zimnym uśmiechu, a raczej parodii jego. – słyszałem że zgodziłeś się przysiąc mi wierność. Bardzo się z tego cieszę, że odzyskałeś rozum.
-Dobrze wiesz że nie miałem wyboru.
-Nieważne. Klęknij przede mną.
Zawahał się. Nie chciał klękać przed własnym bratem.
-Wciąż mogę ją dorwać.. Więc jeśli chcesz ją uratować…
Wiedział że to nie była czcza groźba, więc posłusznie klęknął.
-A teraz wypowiedz te słowa. Dotknął jego głowy a w umyśle Chrisa pojawił się magiczny tekst przysięgi.
-dico malum commodo consequat.Sit testis In possessionem dabo malos et jurandum ut serviant illi
Dopiero teraz zrozumiał jak poważna była to przysięga.
-Nie zrobię tego krzyknął ! To nie możesz być ty.
Nagle poczuł że się dusi, poczuł że umiera. Jakby jego ciało nie mogło nic zrobić. Był przerażony, upadł na kolana. Chciał krzyczeć z bólu, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu. Podniósł głowę, Tamel na niego patrzył a w jego oczy były całe czarne.
-Mam dosyć twojego zachowania.
Skręcił lekko rękę. Chris wykonał widowiskowe salto w powietrzu i boleśnie wylądował na ziemi. Tamel podszedł do niego spokojnym krokiem. Jego buty nie wydawały prawie żadnego odgłosu zderzając się z kamienną posadzką.
-A byłem pewien że w końcu to zrozumiesz Lucyferze… Byłem tego taki pewien. Ale widzę że nigdy ci się nie uda. Wolisz stać po przegranej stronie. No cóż…. Nie ty pierwszy przeciwstawiłeś się mnie i przegrałeś.
Młodszy mag zamknął oczy słuchając słów brata. Jeśli Tamel myśli że to będzie takie łatwe to się myli. Wyczuł wokół siebie moc żywiołów. Zwłaszcza linię ognia i powietrza. To że powietrza to nic dziwnego. Do mocy tego żywiołu prawie zawsze był bardzo łatwy dostęp. Ale był on też najtrudniejszy do opanowania. Ale z tym akurat Chris nie miał żadnych problemów. Wstał. Pozbył się jakiegokolwiek zahamowania do ataku po tym jaką przysięgę miał złożyć. Nawet jeśli przegra z Tamelem. Nie stanie po jego stronie. Wyrzucił on wyprostowaną rękę na wprost używając mocy wiatru. Tamten nie zdążył się zablokować i uderzony przewrócił się. Chris teraz zaatakował go płomieniem ognia, ale ten już zdążył zostać zatrzymany. W połowie drogi między nimi ogień zniknął już kompletnie.
-Tylko na tyle cię stać braciszku? – parsknął Tamel. Spojrzał na miecze wiszące na ścianie. Natychmiast bez żadnego ostrzeżenia poleciały w kierunku jego brata. Ten uniósł obie ręce zatrzymując broń przed sobą, które po chwili z hałasem spadł na ziemię.
-Nie wezwałeś jeszcze swoich przydupasów.
Starszy mag wybuchł śmiechem.
-Naprawdę myślisz że potrzebuje kogokolwiek żeby cię pokonać?
Jakby na potwierdzenie tych słów wykonał gwałtowny ruch ręką. Chris poczuł falę uderzeniową zderzającą się z nim. Odrzuciła go na kilkanaście metrów gdzie uderzył o ścianę. Z niej zsunął się na ziemie. Krwawił z paru miejsc. Nie miał siły się podnieść.
-Kiedyś… Może byłbyś w stanie mi dorównać, ale osiągnąłem stan mocy przewyższający czyjekolwiek marzenia.
Chris podniósł załzawione z bólu i strachu oczy. Chciał jeszcze coś powiedzieć do brata. Ale nie miał sił. I nawet nie zdążył Tamel po prostu podszedł i wbił mu miecz w brzuch. Jeśli dotąd jakoś udawało mu się powstrzymać ból w miarę. Teraz ogarnął jego cały umysł. A więc tak skończył… Tak skończył się świat. Nie zdołał już podnieść głosy a chciał spojrzeć swojemu bratu i mordercy w oczy. Ale nie miał już sił. To wszystko skończyło. W ten oto sposób świat poszedł się jebać.
Próbowałam jakoś przebrnąć przez ten tekst, aczkolwiek w rezultacie tylko go przeleciałam wzrokiem, bo aż się w nim roi od błędów. Masa literówek i powtórzeń, zły zapis dialogów, a o zgubionych przecinkach to już nawet nie ma mowy.
Musisz jeszcze sporo trenować, autorze. Dużo czytaj i jeszcze więcej pisz.
W sumie to podobało mi się tylko ostatnie zdanie - W ten oto sposób świat poszedł się jebać - bo sama ciągle marzę, żeby naprawdę tak się stało.
Mermaids take shelfies.
A ja przeczytałem cały tekst dokładnie i rzeczywiście błędów trochę się nazbierało. Wymienię część z nich:
moc Tamela uniosła ją w powietrze i wpakowała prosto w ścianę, gdzie ona upadła nie przytomna. - dziwnie brzmi to zdanie
podbiegła do niego wręczając mu naszyjnik widząc że gdy Tamel zaatakował Jessice Chris przebudził się. - brakuje paru przecinków, zresztą podobnie jak w całym tekście (ale to akurat prawie wszystkim się zdarza)
mogła by - mogłaby, to zresztą nie jedyny przypadek i nie tylko w Twoim tekście. '"by" piszemy łącznie, jeśli występuje po czasowniku
Leila - to imię się chyba odmienia
Adrianna ( matka Chrisa, Tamela i Davida ) - niezbyt zręcznie wygląda takie objaśnienie
nic nie może ją rozpraszać - kolejny błąd często występujący. Z dopełniaczy korzystamy, z dopełniaczy
wyciągnęła zza pazuchy talerz pełen jedzenia. - nie bardzo widzi mi się trzymanie talerza z jedzeniem za pazuchą ;)
Wcześniej robił to po to żeby popatrzeć się na gwiazdy - i znów przecinki
ale coś co on potrzebował - i znowu dopełniacze
Znalazł księgę, gdzie pisało - na Boga! BYŁO NAPISANE!
Próbowałem ci to przez ten tydzień - tu brakuje czegoś chyba
Anna choć na chwilę. - raczej "chodź" w tym przypadku, no i imię wołacz: Anno
Do mocy tego żywiołu prawie zawsze był bardzo łatwy dostęp. Ale był on też najtrudniejszy do opanowania. Ale z tym akurat Chris nie miał żadnych problemów. - coś za dużo tu tych ale
Pozbył się jakiegokolwiek zahamowania - wydaje mi się, że raczej "jakichkolwiek zahamowań"
Ten uniósł obie ręce zatrzymując broń przed sobą, które po chwili z hałasem spadł na ziemię. - coś te liczby i rodzaje się plączą.
Poza tym jeszcze jedna kwestia, wiele słów piszesz niepotrzebnie z wielkiej litery, jak na przykład "Chłopiec", "Duch"
Pomesł jednak ciekawy i, pomijając momentami kłopotliwą narrację, tekst mnie nawet wciągnął, jednak dużo pracy trzeba. Na początek polecam: http://www.fantastyka.pl/10,4550.html (mnie pomogło)
Pozdrawiam.
Zacząłem, ale ilość błędów skutecznie odstraszyła mnie od tekstu.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Nie ty pierwszy przeciwstawiłeś się mnie i przegrałeś.
Spojrzał na miecze wiszące na ścianie. Natychmiast bez żadnego ostrzeżenia poleciały w kierunku jego brata. Ten uniósł obie ręce zatrzymując broń przed sobą, które po chwili z hałasem spadł na ziemię.
gdzie uderzył o ścianę. Z niej zsunął się na ziemie.
Chciał jeszcze coś powiedzieć do brata.
Pozostawiam spostrzegawczości i domyślności Autora.
Też nie dałem rady przeczytać w całości. Droga przez chaszcze, wertepy i burwałki. A już ostatnie zdanie... Całkowicie zbędny wulgaryzm, świadectwo braku chociaż minimalnego zastanowienia się nad emocjonalną stroną odbioru wypowiedzenia i sugestią, jaką ze sobą ono niesie.
Również odpadłam w trakcie. Tekst niechlujny jak nie wiem, zachwaszczony błędami. Poza tym samo prowadzenie historii nie stoi niestety na zbyt wysokim poziomie. Fabuła mu się rozwijać, czytelnik powinien przez nia płynąć, a nie się potykać.
Autorze, czytaj jak najwięcej dobrych książek. Długa droga przed Tobą.
I nie, również moim zdaniem jebanie się świata to nie zabawna pointa, tylko jakaś pomyłka.
Pozdrawiam.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
Zaryzykowałabym stwierdzenie, że jesteś za młody, żeby pisać jakiekolwiek choć odrobinę skomplikowane teksty. Tu szwankuje dosłownie wszystko.
www.portal.herbatkauheleny.pl