
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
-Malui Malui twój ojciec wzywa cie pilnie do głównej komnaty– Głos starego służącego był wyjątkowo zdecydowany młodzieniec odwrócił się w jego kierunku zdjął z głowy bojowy hełm
– Kiedy wreszcie nauczysz się właściwie do mnie zwracać jesteś tylko sługą i nawet wieloletnia służba dla mojego ojca nie zwalnia cię z obowiązku właściwego zwracania się do mnie– głos urodziwego młodzieńca zdradzał wszelkie oznaki wściekłości.– Mam wielką ochotę kazać cię wychłostać .
– Jak wiesz jako osobisty sługa Pana tego zamku podlegam tylko Jemu a teraz zdejmuj zbroję i udaj się pilnie do głównej komnaty, ojciec twój czeka w raz niezwykle ważnym gościem.
– Stary służący pozostał niewzruszony dawno już przywykł do arogancji Malui . Chłopak rzeczywiście był arogancji brak szacunku dla kogokolwiek poza Rycerzami Tronu sprawiał że nie miał wielu przyjaciół . Zresztą specjalnie mu to nie przeszkadzało jego ulubioną rozrywką były ćwiczenia w posługiwaniu się wszelką bronią. Stary ojciec sprowadzał co prawda najlepszych nauczycieli z wszelkich dziedzin wiedzy lecz Malui słuchał ich nauk jedynie z obowiązku. Biegnąc schodami pomiędzy kolejnymi piętrami zastanawiał się jaki to ważny gość ich odwiedził. Miał nadzieję iż jest to Stargo najważniejszy z Rycerzy Tronu miał przybyć do zamku w tych dniach aby zdać relacje ze swej wyprawy do Gór Naszer. Wbiegając do głównej komnaty młodzieniec zatrzymał się zaskoczony tuż za zamykającymi się drzwiami . Sala była pusta na jaj końcu stał tylko jego ojciec i jakiś dziwny człowiek.
– Witaj Ojcze , proszę cię poskrom tego starego sługę robi się coraz bardziej bezczelny wcale nie okazuje mi szacunku a nie mogę go ukarać służba nie powinna mieć takich przywilejów.
-Widzisz Lifitrze i tak jest cały czas niestety brak matki spowodował że mój jedyny syn nie potrafi spojrzeć poza własny nos. Interesuje go tylko walka z za bohaterów ma tych osiłków zakutych w zbroje. Przyjacielu niestety nie potrafiłem mu przekazać miłości i dobroci jego zmarłej matki.
– Tak to smutna prawda ale jest jeszcze czas aby to zmienić jeśli zaczniemy działać natychmiast jest szansa. – Malui słuchał tych słów całkowicie zaskoczony. Człowiek który chciał go zmieniać nie wyglądał jak nauczyciel raczej jak włóczęga w podartym stroju z długimi włosami opadającymi bez ładu na ramiona. Jego twarz pokryta była licznymi bruzdami i bliznami, ta twarz sprawiała iż młodzieniec poczuł się dziwnie. A właściwie to dlaczego ojciec nazywał tego człowieka przyjacielem a przecież nigdy go tu nie widział i co chcą w nim zmieniać ?
-Malui synu to jest Lifitr wielki przyjaciel naszego domu znał dobrze twoją matkę a teraz wyruszysz z nim w podróż. Jeszcze dzisiaj najlepiej natychmiast.
– Ale ojcze jak to natychmiast trzeba spakować moje ubrania przygotować powozy zebrać służbę a przecież w następnym miesiącu jest wielki turniej do tego czasu może jakoś się uda przygotować podróż.
– Nie synu wyruszcie natychmiast. Masz we wszystkim słuchać Lifitra a nawet jeśli nie posłuchasz to on ma sprawić że zaczniesz słuchać . Wyruszysz w vivo ŝanĝiĝanta vojaĝo. To konieczne moje siły słabną a ty nie jesteś gotów ruszajcie natychmiast.
– Ojcze to całe vivo dawny głupi zwyczaj i od kiedy nie ma już tych przeklętych Nienarodzonych a magowie ukrywają się w górach Naszer nikt już nie wyrusza w te podróże.
– Malui miał protestował ale w tym momencie poczuł niezwykle silny ucisk na barku to Lifitr ciągnął go za sobą. Nie szli jednak w kierunku głównego wejścia, podeszli do jednego z filarów jego nowy opiekun wsunął dłoń w zagłębienie filaru. Odsunęła się jedna z jego ścian w środku w półcieniu widoczne były kręte schody. Przewodnik rzucił tylko oschłe –Za mną.– Schodzili szybko półcień zmienił się w mrok . Teraz Malui poruszał się dotykając ścian które stawały się coraz bardziej wilgotne i zimne. Do uszu idących dobiegały półsłowa z rozmów mieszkańców zamku. Malui wyczuł zapach pieczonego mięsa –kuchnia– pomyślał. Zeszli jeszcze niżej zapadła całkowita ciemność. Lifitr rozpalił maleńką pochodnie – Na kolana chłopcze teraz będzie ciasno.– Rzeczywiście korytarz stał się co najmniej o połowę za niski dla Malui. Pełzał po kolanach w błocie widząc jedynie mały promyk pochodni. Dym stawał się duszący , każdy kolejny oddech sprawiał kłopot. Lifitr zatrzymał się zgasił pochodnie i dał się słyszeć trzask łamanych gałęzi. Wyszli na zewnętrza byli już poza murami zamku i zapadała noc.
– Dokąd idziemy i dlaczego jesteś taki brutalny przecież jest już noc czas coś zjeść i poszukać noclegu masz na pewno czym zapłacić w gospodzie za nocleg, nie zapominaj że nie będę spał w każdej gospodzie musi być ciepło i czysto i oczywiście mają tam odpowiednio karmić. Słyszysz co do ciebie mówię? -Malui natychmiast rozpoczął zadawanie pytań.
– Twój jazgot słyszą wszystkie uszy w całym lesie. Jeśli nadal będziesz tyle mówić to nie starczy ci sił na wędrówkę lepiej je oszczędzaj , dziś noclegu nie będzie.
-Jak to nie będzie nie idę dalej zostaje tu .
-Dobrze tylko ciekawe jak zamierzasz sam sobie poradzić z nocnymi zwierzętami na pewno masz miecz albo chociaż pochodnie. – Lifitr wypowiedział te słowa nie zwalniając nawet kroku był pewien że chłopak nie zostanie sam w obcym miejscu. W swoim długim życiu wiele razy był już przewodnikiem w podróży która miała zmienić życie. Tym razem także się nie mylił. Słyszał przyspieszone kroki syna swego przyjaciela , który szybko się z nim zrównał starzec postanowił zapobiec kolejnemu potokowi słów– Milcz i maszeruj. –Tym razem poskutkowało cisze lasu przerywały jedynie odgłosy nocnych zwierząt a. Niestety nie na długo , usłyszeli odgłos końskich kopyt ciężko uderzających w leśny trakt. Uszli jeszcze tylko kawałek kiedy noc rozświetliły pochodnie trzymane przez jeźdźców. Zbrojni zatrzymali się przed nimi
– Kim jesteście i dokąd zmierzacie w nocy dlaczego nie jesteście w zamku?– Lifitr nie zdążył odpowiedzieć kiedy jego podopieczny wyskoczył do przodu. Potknął się jednak i upadł twarzą w błoto. Starzec podniósł go trzymając za głowę i odpowiedział – Wybacz szlachetny rycerzu chodzimy pomiędzy miastami i szukamy dobrych ludzi którzy nas wspomogą. Ten młodzian jest niemy od urodzenia rodzice go porzucili i oto jesteśmy.
– Nędzarze przekleństwo tego kraju idźcie przecz. – Rycerz natychmiast stracił zainteresowanie wędrowcami. Lifitr odwrócił chłopca twarzą do siebie w księżycowej poświacie widział przerażenia na twarzy niedawno jeszcze dumnego Malui , który próbował powiedzieć choć słowo ,z jego ust wydobywały się jednak tylko puste westchnienia bez żadnego dźwięku. Starzec skupił myśli.
-Tak masz rację straciłeś głos ale to nie ci go odebrałem. Ja tylko prosiłem o opiekę duchy lasu. Widocznie uznały że za dużo używasz języka a za mało rozumu. Nikt nie wie kiedy odzyskasz mowę o tym zdecydują te same duchu które ci ją odebrały, no tak jesteś ciekaw skąd wiem co myślisz po prostu starzy ludzie wiedzą o czym mogą myśleć takie młokosy i nie jestem magiem. Wtedy mógłbym położyć dłonie na twojej głowie i odczytać twoje myśli a ja tylko odgaduje. Koniec tego wykładu czas w drogę mamy mało czasu idziemy.
Interpunkcyjna masakra.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Nie tylko interpunkcyjna.
Quetzalcoatlu Złocistopióry, pomóż mi uwolnić się od czkawki...
Radosny(?) pospiech w zapisywaniu wizji nie sprzyja zamiarowi ukazania tychże wizji w sposób umożliwiający ich odtworzenie przez czytelnika. Ze szczególną ostrością ten problem występuje wtedy, gdy piszącemu nie dostaje sprawności językowej. Poświęć, Autorze, tak ze trzy lata na intensywną naukę, na zapoznawanie się z dobrymi wzorami, jak się tworzy literaturę --- bo na razie to jest niedbały esemes, nie opowiadanie.
No nie, niech mnie ktoś palnie w łeb... Czy mamy dzisiaj jakiś atak noobów, czy co? o.O
Mermaids take shelfies.
TAKIE OPOWIADANIE.
No ale jaki tytuł (podróż żucia), taki tekst.
pozdrawiam
I po co to było?
A właśnie --- żeby nie było. Weź sobie, proszę, ksiażkę z półki i zobacz, jak tam wygląda tekst, a jak u ciebie. Wtedy wykonaj pracę, porównaj oba i zastanów się, co jest źle. To będzie widać, trzeba po prostu posiedzieć.
pozdrawiam
I po co to było?
AdamKB 2012-04-22 14:46
Nie tylko interpunkcyjna.
Nie wiem, po trzech pierwszych zdaniach odpadłem :P
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Wcale się Tobie nie dziwię, natomiast dziwię się sobie. Ale za to mam załatwione dwieście dwa dni odpustu, więc może dlatego.
Ojej. Interpunkcja tu nie jest po prostu zła, jej zwyczajnie nie ma...
Drogi Autorze, niestety, obawiam się, że dopóki nie przyswoisz choć elementarnych zasad języka polskiego, nie znajdziesz wśród użytkowników tego portalu zrozumienia. Staraj się jak najwięcej czytać (prawdziwej literatury!), i przykładaj się lepiej do lekcji języka polskiego w szkole.
Pozdrawiam.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
Bardzo sprytnie! Aby nie narobić błędów interpunkcyjnych postanowiłeś usunąć interpunkcję! Ach, Ty figlarzu...
Jednak obawiam się, że nawet jeśli poprawisz interpunkcję, to i tak wciaż dużo pracy przed sobą... Fabuła, cały tekst, no nie jest zbyt ciekawie, tak jak pisała joseheim: "Staraj się jak najwiecej czytać". ;)
"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."
To ja też kopnę autora. Jak wszyscy, to wszyscy.
Wcale się Tobie nie dziwię, natomiast dziwię się sobie. Ale za to mam załatwione dwieście dwa dni odpustu, więc może dlatego.
A ja się Tobie nie dziwię. Wszak odkąd tu jestem, slyniesz wszem i wobec jako portalowy masochista, z całym szacunkiem dla mrówczej pracy, oczywiście. ;)
Jej, ja myślałem, że to będzie humoreska... Jeżelib błąd w tytule został popełniony niezamierzenie, to chyba nie zajrze pod następny tekst, choćby był opublikowany w dniach obu moich dyżuró jednocześnie. Masakra, Autorze, masakra. Na wszelkich możliwych płaszczyznach i poziomach. Wyjątkowo nieurodzajna ta niedziela.
Dajcie chłopakowi spokój... Jeszcze uwierzy, że jak poświęcinajlepsze lata żUcia na naukę tego jak zapisywać poprawnie zdania, to będzie w stanie stworzyć Arcydzieło. I poświęci tej misji wszystkie pozostałe lata swej egzystencji na tym łez padole, nie osiągnąwszy nic znaczącego.
Niektórych rzeczy nie da się zrobić i tyle. Ja nigdy nie zagram na niczym bardziej skomplikowanym niż nerwy ludzi mających nieszczęście znać mnie osobiście, mój proboszcz nigdy nie wygłosi porządnego kazania, a Chopin - gdyby żył - prawdopodobie nie wzbudziłby niczyjego zachwytu, gdyby - miast pisać etiudy - malował kwiatki.
Owszem, dzięki cięzkiej pracy można osiągnąć znośny efekt, ale bez "Tego Czegoś" jest to zazwyczaj strata czasu i sił. Jeżeli nosi Cię, Autorze, by tworzyć, to super. Ale może warto by się jednak poprzymierzać do innych dziedzin sztuki?
Oczywiście mogę się mylić, ale nie wydaje mi się, by w Twoim akurat przypadku pisanie było życiowym powołaniem.
joseheim ma jednak rację co do czytania. Wszak nie od dziś wiadomo, że na sen, seks, dobry posiłek i jeszcze lepszą książkę czasu nie ma co żałować.
"Zakochać się, mieć dwie lewe ręce, nie robić w życiu nic, czasem pisać wiersze." /FNS – Supermarket/
A probowaliście kiedyś czytać zgodnie z interpunkcją "opka"? :D Dałam radę trzem, czterem zdaniom i koniec - nikt nie sluchal, wszyscy wyli. (W obu znaczeniach)