
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Rozdział I
Wiem co myślicie ,wilkołak ,w dwudziestym pierwszym wieku nikt w to nie wierzy. Kiedyś też myślałem że wilkołaki i wampiry to wymysł chorych psychicznie ludzi, a jednak one istnieją. Wszystko wyjaśnię w mojej opowieści która zdarzyła się naprawdę.
Nazywam się James Tomason, mam 17 lat, byłem zwykłym chłopcem, niczego mi nie brakowało. Byłem bogaty miałem pełno przyjaciół no i miałem piękną dziewczynę , miała na imię Kate . Długie kruczo-czarne włosy, szczupła, średniego wzrostu, skóra niczym jedwab, po prostu dziewczyna idealna.
Tamtej nocy poszedłem do fabryki taty. Zajmował się produkcją szamponów dla psów , ale tego wieczoru długo nie wracał i nie odbierał telefonu. Więc mama poprosiła mnie bym po niego poszedł. Zgodziłem się ponieważ nie było daleko.
Gdy byłem na miejscu zauważyłem że nie ma strażnika ale nie przejmowałem się tym i wszedłem do środka. We wnętrz nie było nikogo, zdziwiłem się bo zawsze było tu pełno ludzi. Poszedłem wzdłuż sali i zobaczyłem drzwi na hasło które znał tylko mój tata, wpisałem cyfry które mogły by coś znaczyć dla ojca. W końcu za trzecim podejściem wpisałem moją datę urodzenia i zadziałało. Za drzwi były schody, zszedłem po nich i ujrzałem wielkie laboratorium. Wszędzie było dużo krwi, przestraszyłem się trochę, przełknąłem ślinę i poszedłem dalej. Przeszedłem przed drzwi do następnego pokoju a tam było pełno psów w zamkniętych klatkach, jeden miał głowę tygrysa a drugi zamiast łap miał skrzydła.
Jeszcze nigdy tak się nie bałem. W tym laboratorium robili eksperymenty genetyczne na psach, ale poco.
Znalazłem tatę leżał na ziemi cały we krwi. Sprawdziłem na jego szyi tętno, było wyczuwalne choć słabe. Zacząłem krzyczeć o pomoc ale nikt się nie zjawił, a tata wziął moją dłoń, ścisnął ją i powiedział.
-Opiekuj się mamą. – Skonał. Próbowałem być twardy ale nie mogłem zrozumień tego że jego już niema. Nie mogłem nic więcej dla niego zrobić niż zamknąć jego oczy by odpoczywał w pokoju.
Zacząłem uciekać, lecz wściekły zmutowany pies zagrodził mi drogę i rzucił mi się do gardła.
Ocknąłem się. Leżałem w szpitalu ,byłem podpięty pod jakieś urządzenia. Przyszedł do mnie lekarz usiadł obok mnie, położył swoją dłoń na mojej, czułem że nie ma dla mnie dobrych wieści ale milczałem.
-Leżałeś w śpiączce pięć lat, twoja mama nie żyje, umarła na raka.
Leżałem pięć lata, moi rodzice nie żyją, a ja jestem sam. Siedziałem tak w zamyśleniu aż lekarz poświecił mi mała latarką przed oczami.
-Coś ci jest. – mówił do mnie, a ja nie mogłem wydusić ani słowa. Przypomniałem sobie że jest jeszcze jedna ważna osoba, na której mi zależy, Kate.
-Była tu moja dziewczyna? – zapytałem lekarza
– Siedziała przy tobie cały czas i płakała nad tobą. Mówiła do ciebie ty leżałeś bez ruchu.
-A teraz gdzie jest?
-Poszła do domu, powiedzieliśmy jej że czuwamy nad tobą i nic ci się nie stanie. Musi cie bardzo kochać. Wiele nocy spędziła tu, przy tobie.
-Musze się z nią zobaczyć. – już chciałem wstać ale lekarz mnie zatrzymał.
-Czekaj, musimy ci zrobić badania, dziwi mnie to że możesz normalnie się poruszać, jeszcze nie spotkałem się z takim przypadkiem.
-Pewnie tak, to ile będą trwać te badania
-Musisz zostać parę dni, ale jeśli tak się świetnie czujesz to za jakieś 2 dni cie wypiszemy.
-Dobrze-położyłem się i odetchnąłem z ulgą.
-Prześpij się, rano zrobimy ci badania
-Chyba spałem już dość długo, ale nie będę się kłócił to pan jest lekarzem – odprężyłem się i zasnąłem.
W nocy obudziłem się i popatrzyłem za okno. Była pełnia księżyca. Dziwnie się poczułem, niepojące mrowienie objęło moją skórę a mięśnie paliły jakby były gotowane żywym ogniem. W akompaniamencie bólu i cierpienia zmieniłem się w wielkiego, owłosionego wilkołaka. Spojrzałem w dół, miałem długie pazury, koniuszkami palców dotknąłem moich kłów ostrych jak brzytwa. Całe moje ciało pokrywała gęsta szczecina. Wywaliłem drzwi i wpadłem na korytarz.
Ludzie krzyczeli i uciekali. Odrzuciłem z drogi jakąś kobietę, długie pazury przecięły ją na pół i z impetem odrzuciły na ścianę. Biegnąc korytarzem nabierałem prędkości, niczym gepard na zwinnych czterech owłosionych łapach. Krew i wnętrzności walały się wszędzie, a ja masakrowałem każdego kto stanął mi na drodze. Nagle poczułem smak gorącej krwi gdy przegryzłem gardło przerażonemu chirurgowi. Z jego tętnicy tryskała krew jak z przeciętego węża ogrodowego. Kierowała mną jakaś obca, pierwotna i dzika siła. Nie potrafiłem nic z tym zrobić.
Wyszedłem przed szpital i zawyłem w stronę wielkiego księżyca. W tym momencie odzyskałem kontrolę, mój umysł znów był wolny, choć pozostał uwięziony w tym obcym, wilczym ciele.
Widziałem doskonale choć była czarna noc. Czytałem kiedyś o wilkołakach mają fajne zdolności nie wiedziałem że sam nim będę ,wtedy doczytał do końca książkę. Wiem że wilkołaki mają doskonałą zręczność i siłę. Więc chciałem to wykorzystać. Wziąłem rozbieg, wskoczyłem na wysoki budynek. Wspiąłem się na dach i rozglądałem się w poszukiwaniu mojego domu. Znajdował się kilka ulic dalej. Skakałem po dachach. Dobiegłem do mojej posiadłości i wszedłem do domu od podwórka. Zamknąłem drzwi i zmieniłem się w człowieka, nie miałem siły by dojść do łóżka, upadłem na podłogę i zasnąłem.
Literówki, masa powtórzeń, o przecinkach to chyba nie słyszałeś, a opowiadanie słabe. I jeszcze coś, co było na portalu tysiąc razy wałkowane: liczebniki prosimy zapisywać słownie. Błędów nie wypisywałem, ale już sam brak przecinków przeszkadzał w lekturze.
Pozdrawiam
Mastiff
W tym momencie serce przeszył mnie straszliwy bul. - to taki "kfiatek", zapomniałem go skopiować.
Ale nie zrażaj się, myślę, że jesteś jeszcze bardzo młody, więc wszystko przed Tobą:)
Mastiff
Dzieki Bohdan, masz racje dopiero zaczynam przygode z pisaniem.
A ten tekst znalazłem na starym komputerze, jak to pisałe miałem 13 lat pozatym jestem dystektykiem.
Napisałem 5 rozdziałów wrzuciłem 1 by zobaczyć co ludzie o tym sądzą.
Będami się nie przejmuje bo to można szybko poprawić. wole jak krytykują fabułę bo wtedy wiem czy się przyjmie czy nie.
Rozumiem. Co do fabuły, to trochę za krótki fragment, żeby coś więcej napisać, a sam temat wilkołaków jest dość oklepany. Choć pewną ciekawostką jest narracja. Daj więcej, się zobaczy.
Mastiff
1. Dobry żart --- ale zapisy na Grafomanię już się zakończyły --- albo totalna bieda. I nie chodzi o to, ile masz lat, czy też legitymujesz się świstkiem na dysleksję.
2. Skoro coś publikujesz, to znaczy, że chcesz, żeby ktoś poświęcił czas na przeczytanie. Nie rzucaj więc, proszę, frazesów, że znalazłeś na komputerze jakiś niedokończony szajs, który wyklepałeś pięć lat temu, i jesteś ciekaw, jak się przyjmie. Nijak się nie przyjmie --- po prostu kolejny badziew utonie w odmętach internetu.
3. Fabuła --- nie ma żadnej fabuły, bo brakuje nawet narzędzi do jej przekazania. W tekście pokazujesz, że niespecjalnie potrafisz się posłużyć zdaniem. W efekcie wyszła niezbyt strawna zupka ze sztampy.
4. Morał --- twój tekst wygląda tak, jakbyś poświęcił na niego mniej czasu, niż ja na komentarz. Krótko mówiąc, wykazujesz niewłaściwą postawę (Będami się nie przejmuje --- taa...). Chcesz napisać coś, co się przyjmie, włóż w to dużo wysiłku. Są edytory tekstu, jest słownik w internecie --- korzystaj. Ale wpierw weź z półki książkę i popatrz, jak tam wygląda tekst. Potem poczytaj o ortografii i interpunkcji. Będzie o niebo lepiej, nawet jeżeli zapamiętasz wyłącznie najważniejsze rzeczy. Następnie napisz opowiadanie na parę stron --- takie z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem --- daj mu trochę poleżeć w szafie (ze dwa tygodnie, a nie pięć lat) i przeczytaj na głos. Jak znajdziesz błędy i je poprawisz, będziesz mógł z czystym sumieniem dać ludziom do przeczytania. Inaczej szkoda czasu i lepiej sobie znaleźć inne hobby.
pozdrawiam
I po co to było?
Cóż mogę dodać do zdania poprzedników... Zaznaczam swoją obecność.
James, jeśli czujesz potrzebę pisania - pisz. Nie zasłaniaj się dyslekcją, po prostu staraj się uczyć zasad gramatycznych i ortgorafii. Dużo czytaj, czytaj, czytaj, bo najwięcej nauczysz się właśnie przez to. A kiedy już decydujesz się coś pokazać światu, dobrze by było, gdyby jakiś znajomy albo ktoś z rodziny przejrzał to najpierw - oszczędzi Ci to kąśliwych uwag choćby użytkowników stron takich jak ta...
Powodzenia i pozdrawiam.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
Jamesie, wystraczyło porównać z poprzednim tekstem, uwzględnić uwagi, które tam otrzymałeś, i zastosować się do nich, a było by kilka razy lepiej...
Już pierwsze zdanie kładzie na łopatki.
Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.
Jesteś dyslektykiem, powiadasz? OK, ja to rozumiem, można nim być, ale niesprawdzenie zasad poprawnej polszczyzny przed publikacją (KAŻDEGO) tekstu, to jest zwykłe lenistwo. Niestety.
Czasami mam zajęcia z pierwszym rokiem, świeżo upieczonych, młodych geologów. Jest w tej grupce trzech dyslektów. Pokazali mi raz taki dokumencik, ale nic ich nie zwolniło z obowiązku by napisać kolokwium, poprawnie zgodnie z nomenklaturą geologiczną. Jeżeli chodzi o polszczyznę, przyniosłem im słownki i siedzieli tak długo, aż tekst błyszczał od braku byków.
TY też możesz:) Uwierz mi.
Pozdrawiam i miłego dnia
"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick
<troll mode on>
txt śsie - nie mam nawet ułamka humorystycznej zawartości poprzedniego dzieła.
<troll mode off>
jest lepiej, znacznie lepiej. ale to nie znaczy, że dobrze
Osobiście doskonale rozumiem dyslektyków oraz młode, zaczynające przygodę z pisarstwem osoby (bo sama pisałam tragicznie na samiutkim początku), aczkolwiek proponowałabym Tobie, Jamesie, dać tekst twojego autorstwa do przeczytania i ewentualnej korekcji komuś, kto doskonale zna się na zasadach pisowni. Zawsze dobrze jest mieć taką swoją własną betę, która przyjdzie ci z odsieczą ;) Pozdrawiam.
Mermaids take shelfies.
Dzięki