- Opowiadanie: Utzig - The Multum

The Multum

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

The Multum

 

To nie był lęk. Lęk paraliżuje lub mobilizuje. Lęk nie ekscytuje. Bali to się tamci, bali się jego próby ucieczki. Zwalniali więc tempa i przygniatali go do ściany gdy ktoś mijał ich w szerokim korytarzu. On zaś czuł delikatny przeciąg sączącej się adrenaliny z wolna wypełniającej arterie jego ciała. Miał skute za plecami ręce, które trzymał jedną w drugiej i zdawało mu się, że maszeruje godnie, niczym generał na inspekcji wojska, czy może dowódca zmierzający na pertraktacje z wrogiem.

.

Weszli do nieco owalnego pokoju, w którym najwyraźniej było coś, co go rozbawiło. Nie wyprowadzili go jednak naprzeciw generała czy wodza a tylko nadinspektora Hussa. Zobaczył go pierwszy raz w życiu.

– Siadaj – powiedział lekko inspektor, samemu przysiadając, wbrew procedurze, na najbliższym narożniku ciężkiego, dębowego biurka. Obstawa nie tyle pomogła mu usiąść, co wsadziła go w krzesło, najwygodniejsze na jakim siedział od ostatnich paru godzin.

– Witam panie prezydencie – wypalił szelmowsko prosto w twarz Hussa.

– Taki z ciebie pajac – Huss zadarł głowę i zerkał na swojego gościa spod złotych oprawek okularów, w rękach trzymał beżowobrudną teczkę z aktami sprawy – Mali chłopcy rozrabiają przy trzepaku – wycedził w mającym wzbudzać niepokój tonie – Jak niewiele trzeba, żeby stracić życie. Mój kolega zginął na trzepaku kiedy byliśmy w trzeciej klasie – On nie groził, groźby są karalne. Rzucił niedbale papiery na blat.

– Ja ze swoimi chętnie bym się wreszcie spotkał – spokojny uśmiech nie znikał z twarzy więźnia.

– To raczej nie nastąpi prędko – powiedział przeciągle inspektor zataczając koło, którego zwieńczeniem było usadowienie tyłka na krześle po drugiej stronie biurka.

– Przeciwnie, myślę… Nie! Jestem pewien, że właśnie tam zmierzam – Na te słowa Huss spuścił wzrok i wziął długopis, nie by pisać ale zająć czymś palce. Zrozumiał, lub przynajmniej tak mu się wydało.

– Nie będę panu szkodził w drodze do celu. Kara śmierci jest jednak odrobinę nieprzyjemna, nie uważa pan? – Chciał by zabrzmiało to jak propozycja, propozycja śmierci, tyle że bezbolesnej.

– Zanim się do czegokolwiek przyznam, mam ogromną ochotę na dobrą herbatę, ma pan może Yunnan?

– Sypaną?

– Oczywiście!

– Zróbcie nam dwie herbaty i zostawcie nas samych – nadinspektor chłodno wydał rozkaz obstawie nieprzerwanie pilnującej więźnia – Nie obchodzi mnie czy jesteś tylko arogancki, czy też głupi, to się zaraz skończy na jedyny możliwy sposób – wstrzymał groteskowo oddech – zginiesz!

Doprowadzony wybuchnął gwałtownym, dźwięcznym śmiechem, po którym błyskawicznie wpadł do gabinetu jeden z polisjantów. Zaraz za nim wszedł drugi z parującymi filiżankami.

– Macie tu całkiem porządną obsuwę prezydencie! – wykrztusił ciągle zanosząc się śmiechem więzień – Panowie nie patrzcie głupio tylko mnie rozkujcie. Z rękami za oparciem się nie napiję a chyba pan prezydent nie będzie mnie poił? – Jeden z obstawy zaciągnął się gwałtownie powietrzem jak atleta przed granicznym wysiłkiem. Doprowadzony dopiero teraz odwrócił się w stronę polisjantów i zobaczył ich twarze. Pomyślał, że właściwie mogliby być mu braćmi, zatroskał się na moment nad tą myślą.

– Rozkuć i odmaszerować – rzucił kolejny rozkaz Huss machając ręką w powietrzu, w geście niedbałym, pełnym zniecierpliwienia. W pokoju zostali sami, co przemieniło inspektora w ponownie spokojnego człowieka – Za szpiegostwo jest śmierć. Wystarczy jeden niepodważalny dowód a taki właśnie mamy. Wie pan przecież o tym? – Na próżno czekał odpowiedzi. Więzień z pełnym uwielbienia gestem delektował się liściastą herbatą Yunnan. Doświadczony latami przeprowadzonych przesłuchań Huss postanowił, idąc za przykładem swojego gościa, także napić się herbatki. Koniec przesłuchania oznaczał powrót do nieznośnie szarych, codziennych obowiązków o których teraz mógł ze spokojnym sumieniem zapomnieć. Dał więc szansę herbacie ostygnąć a więźniowi dojrzeć do rozmowy.

– Istnieje taka możliwość, że bym pana polubił, rzecz jasna w tych okolicznościach byłoby to niestosowne – doprowadzony przechylił lekko głowę na bok i dodał – pan lubi takie egzaltacje, czyż nie?

Huss zrobił energiczny, krótki wydech by powietrze zaszeleściło w nozdrzach. Odpowiedział uśmiechem. Faktycznie, egzaltacja była służbowa ale zdążył ją polubić a do swojego gościa czuł sympatię.

– Szkoda… Śmierć jest nieodwracalna. A propos konwenansów… Może by pan się nam przedstawił – Na tę okoliczność było to dość delikatne pytanie, do którego Huss przygotowywał się już od dłuższej chwili.

– To rzeczywiście niegrzeczne z mojej strony. Proszę mi mówić jan. Może być jan kowalski.

– Oczywiście to nie jest pańskie prawdziwe imię?

– Jest taka możliwość. Poza tym, za moment lub dwa, skoro dowodem jest właśnie odcisk palca, wasza baza zdradzi moje prawdziwe dane.

– Pański spokój godny jest uznania – Huss doskonale czuł brzydki zapach całej sprawy. Gdzieś krył się podstęp burzący całą układankę – Jest pan inteligentnym człowiekiem, więc podsumuję to dla pana by mógł pan jeszcze raz przemyśleć swoją sytuację.

– Komplementowanie, no proszę a na dodatek okazja by wyłapać w którym miejscu się skrzywię nieco, dając panu prezydentowi szansę pojąć co się tu wyprawia? – ta bezczelność odrobinę dotknęła inspektora.

– Włamano się do głównej serwerowni – oblizał łyżeczkę, odłożył ją na spodek i zaczął sumowanie, udając że nie usłyszał szyderczej wycieczki pod swoim adresem – Do serwerowni wejść może tylko kilka osób i to w rękawiczkach. Nie złapano pana w środku lecz na opustoszałej ulicy pod Komendą. Doprawdy nie wiem, po co się włamywać do polisyjnej serwerowni. Wszystkie dane są nieustannie zapisywane na zwielokrotnionych dyskach zapasowych. Cokolwiek pan namieszał za kilka godzin wróci do stanu poprzedniego. W sterylnym pomieszczeniu zaś znaleziono pański odcisk palca. Taka nierozważność.

– Przepraszam, że pana zawiodłem panie prezydencie – doprowadzony ponownie wykonał komediancki gest uniżonego sługi rozkładając szeroko ręce na boki – czy mogę o coś zapytać?

– Oczywiście! – wystrzelił z nadzieją Huss.

– Odcisk był statyczny, ani trochę rozmazany?

– Na pańskie nieszczęście nie był ani trochę dynamiczny, jest dokładny i bardzo czytelny – W inspektorze wezbrało nieco optymizmu.

– Był suchy? Czy może spróbowaliście podjąć nieco materiału do badań PCR* by stworzyć profil DNA? – więzień wiedział znacznie za wiele jak na jana kowalskiego.

– Nie było najmniejszej potrzeby zaprzęgać takiej technologii – Huss wyraźnie blefował tracąc na wiarygodności – Nie ma dwojga ludzi o takich samych odciskach palców, są za to osoby o identycznym DNA – tłumaczył się popełniając tym samym kolejny, szczeniacki błąd.

– DNA. Lubię tę nazwę – kowalski zasmakował w niej ponownie – D N A. DNA w połączeniu z odciskiem to naprawdę coś. Sam odcisk można skopiować, takie samo DNA mają bliźniacy.

– Nic panu nie ujmując ale nie jest pan Elvisem i tym samym prawdopodobieństwo, że ktokolwiek użyje pańskiego skopiowanego odcisku jest znikome – wymiana zdań zaczęła nabierać tempa.

– Na tym właśnie twierdzeniu opiera się zasadność istnienia bazy ASID**, czy wie pan prezydent że aby skopiować odcisk palca wystarczy średniej jakości aplikacja graficzna i drukarka laserowa? Już trzy, czterokrotny nadruk odcisku palca na sobie w tym samym miejscu folii daje wiarygodną kopię? – Huss rzeczywiście znał te dziecinne sztuczki. Zaniepokoił go jednak kierunek w jakim zmierzała rozmowa.

– A słyszał pan prezydent o TheMultumCom? To ba… – nie zdołał dokończyć przez upiornie dzwoniący zabytkowy telefon, pasujący formą do antycznego biurka. Inspektor uniósł rękę uciszając rozmówcę i odebrał połączenie.

Przez chwilę nic nie mówił do słuchawki a jego twarz stawała się z każdą sekundą starsza o rok lub dwa. Zastygł w bezruchu aż wreszcie krótko podziękował osobie po drugiej stronie linii.

– Już wiem jak się pan nazywa – wybełkotał oszołomiony Huss – Pan nie ma serca! Pańskie bomby wybuchły w kilku miastach. Ma pan więcej aliasów niż ktokolwiek przed panem – Huss właściwie powtarzał te informacje sobie, nie mogąc uwierzyć, że grzeczny mężczyzna naprzeciw niego jest katem z horroru, mogącym przerazić średniowiecznych mistrzów fachu.

– Za chwilę dowie się pan prezydent także, że posiadłem zdolność bilokacji – kowalski szydził dalej ale zupełnie przestało sprawiać mu to już przyjemność.

– Pan mówił o jakiejś stronie w sieci? – pytanie wysłano jakby z innego wszechświata.

– TheMultumCom, baza danych. Jawna baza odcisków palców. Każdy kto chce może tam wrzucić odbitki swoich linii papilarnych. Forma wolności.

– Raczej anarchii – trochę głośniej odparł inspektor – czy pan wie jakie będą konsekwencje takiej bazy?

– Doskonale! Te informacje stają się właśnie bezwartościowe. Jedyną metodą na niepokój spowodowany reglamentacją dóbr jest udostępnienie owych wszystkim potrzebującym. Dotyczy to zwłaszcza informacji. Poza tym, im więcej będziecie mieli informacji tym mniejsze szanse, że znajdziecie wśród nich jakąkolwiek wartościową – kowalski szelmowsko podsumował swój wywód. Zatrzymał się na chwilkę by rzucić śmiertelne – Czy wiecie więc kto był w serwerowni, czy też mogę już iść spotkać się ze znajomymi?

– Pan nie jest anarchistą! Pan jest komunistą! – uniósł się Huss – A ja miałem pana za inteligentnego człowieka… – wymamrotał pod nosem podchodząc do okna z rękami splecionymi za plecami.

 

Martin Utzig

 

 

 

This story is a work of fiction and any resemblance to persons living or dead or comercial marks is purely coincidental

 

Zapraszam do komentowania i oceniania. Jest to mój pierwszy w języku polskim tekst opublikowany w pełni.

Ewentualne kolejne części będą tworzone na zamówienie czytelników.

 

 

____________________________________

 

* Reakcja łańcuchowa polimerazy – przypis autora.

** Automatyczny System Identyfikacji Daktyloskopijnej – przypis autora.

Koniec

Komentarze

Uprzejmie proszę o podpowiedź: jak się robi akapity? (entery są usuwane, podobnie spacje a tabulator oczywiście nie działa).
Dziękuję i wybaczcie kropkę po pierwszym akapicie (rozwiązanie prowizoryczne). 

czuł delikatny przeciąg sączącej się adrenaliny - przeciąg adrenaliny?

 

nieco owalnego pokoju - jak coś może być nieco owalne?

 

- Siadaj – powiedział lekko inspektor, samemu przysiadając, wbrew procedurze, na najbliższym narożniku ciężkiego, dębowego biurka. Obstawa nie tyle pomogła mu usiąść, co wsadziła go w krzesło, najwygodniejsze na jakim siedział od ostatnich paru godzin. - komu pomogła usiąść obstawa, nadinspektorowi, czy bohaterowi?

 

wypalił szelmowsko prosto w twarz Hussa - wypalił szelmowsko?

 

wycedził w mającym wzbudzać niepokój tonie – ton głosu może być jakiś, np. niepokojący, można coś usłyszeć w tonie czyjegoś głosu, np. coś niepokojącego, coś może być w złym lub dobrym tonie, ale wtedy nie chodzi o sygnały dźwiękowe wydawane przez człowieka, np. w dobrym tonie jest nie spóźniać się na przyjęcia.

 

Normalnie boję się czytać dalej.

Smutna kobieta z ogórkiem.

On zaś czuł delikatny przeciąg sączącej się adrenaliny z wolna wypełniającej arterie jego ciała. - nie mam zielonego pojęcia, co to jest przeciąg adrenaliny.
(...) Obstawa nie tyle pomogła mu usiąść, co wsadziła go w krzesło, najwygodniejsze na jakim siedział od ostatnich paru godzin. - wychodzi na to, że obstawa pomagała inspektorowi
- Taki z ciebie pajac – Huss zadarł głowę i zerkał na swojego gościa spod złotych oprawek okularów, w rękach trzymał beżowobrudną teczkę z aktami sprawy – Mali chłopcy rozrabiają przy trzepaku – wycedził w mającym wzbudzać niepokój tonie - gdzieś Ci kropki pozjadało po każdym wypowiedzianym zdaniu.
Zrozumiał, lub przynajmniej tak mu się wydało. - bez przecinka przed lub.

- Zróbcie nam dwie herbaty i zostawcie nas samych – nadinspektor chłodno wydał rozkaz obstawie nieprzerwanie pilnującej więźnia - znów kropki i duża litera w słowie nadinspektor.

Za szpiegostwo jest śmierć. - za szpiegostwo grozi kara śmierci lub szpiegostwo karane jest śmiercią - to brzmiałoby o wiele lepiej

- Istnieje taka możliwość, że bym pana polubił (...) - żebym

Proszę mi mówić jan. Może być jan kowalski. - nazwiska i imiona pisze się dużymi literami

Pierwszym moim zastrzeżeniem jest interpunkcja, której zasad powinieneś się nauczyć, a przynajmniej pożądnie je powtórzyć. W większości miejsc przecinków brakuje, w innych natomiast stoją niepotrzebnie. Oprócz tego brakuje wielu kropek i dużych liter.

Poza tym, szczerze powiedziawszy, nie dostrzegam tu chyba związku z fantastyką. Dla mnie ten dialog był nudny i strasznie się ciągnął. Ponadto proponuję jeszcze zapoznać się z definicją strachu i lęku, bo chyba mylisz w pierwszym akapicie te dwa pojęcia. Ostatnim moim zastrzeżeniem jest brak sensu w kolejnych zdaniach lub w zdaniach złożonych. Niektóre z tych zdań są tak napisane, że nie za bardzo wiadomo o którym z bohaterów piszesz.

 

@Melambret - porządnie. :P

 

@Utziq - wcięcia w linii nie zrobisz według mojej wiedzy, natomiast możesz zrobić odstępy linijkowe. wbij po prostu dwa razy enter w edytorze, powinno pomóc.

O rany...! Udzieliło mi się! O_o'

Błąd z mojej strony niewybaczalny. Mea culpa!

 

"Miał skute za plecami ręce, które trzymał jedną w drugiej i zdawało mu się, że maszeruje godnie, niczym generał na inspekcji wojska, czy może dowódca zmierzający na pertraktacje z wrogiem."

Jedną rękę trzymal w drugiej ręce? Drugi Houdini.... Co najwyżej dłoń. Niby drobiazg, a razi.. Poza tym, zdanie do podzielenia na trzy krótsze.

"Ręce miał skute za plecami. Trzymał dłonie jedną w drugiej. Zdawało mu się, że wygląda i maszeruje godnie, niczym generał  inspekcjonujący  wojsko, czy raczej dowódca zmierzający na pertraktacje z wrogiem."

Pozdro.

@ Mauea - Bardzo dziękuję za informację. Spróbuję tymi dwoma entarami.

 

@Virginia czuł delikatny przeciąg sączącej się adrenaliny - przeciąg adrenaliny? podobnie jak niemożliwe jest przepojenie powietrza rudością.

"[…] W tym nagłym przepojeniu powietrza rudością było coś z zapowiedzi katastrofy, tak to przyjąłem, lecz nikt nie zwrócił na ową zmianę najmniejszej uwagi i nie umiałbym nawet powiedzieć, kiedy ustąpiła […].". Stanisław Lem, Powrót z gwiazd, s. 12 WL Kraków-Wrocław 1985

 

jak coś może być nieco owalne? - nieco oznacza, że jest nie całkiem np. owalne.

Dla przykładu: Antydesma wawrzynolistna - wikipedia "Owoce Kuliste lub nieco owalne, początkowo białe, później czerwone, błękitnofioletowe i w końcu czarne.(…)"

 

- Siadaj – powiedział lekko inspektor, samemu przysiadając, wbrew procedurze, na najbliższym narożniku ciężkiego, dębowego biurka. Obstawa nie tyle pomogła mu usiąść, co wsadziła go w krzesło, najwygodniejsze na jakim siedział od ostatnich paru godzin. - komu pomogła usiąść obstawa, nadinspektorowi, czy bohaterowi?

Odpowiadam:

Bohaterowi. Inspektor siedział. Pewne opisywane sytuacje wynikają nie tylko z samego oderwanego zdania ale z szerszej konstrukcji sytuacji.

 

wypalił szelmowsko prosto w twarz Hussa - wypalił szelmowsko?

Tu: wypalić jako powiedzieć, rzucić nagłą kwestię, wypowiedź;

w sposób szelmowski, świadczący o czyjejś skłonności do żartów lub figli.

 

wycedził w mającym wzbudzać niepokój tonie – ton głosu może być jakiś, np. niepokojący, można coś usłyszeć w tonie czyjegoś głosu, np. coś niepokojącego, coś może być w złym lub dobrym tonie, ale wtedy nie chodzi o sygnały dźwiękowe wydawane przez człowieka, np. w dobrym tonie jest nie spóźniać się na przyjęcia.

Z zakresu komunikacji:

Wywieranie wpływu odbywa się na wielu płaszczyznach komunikacji, w tym w komunikacji niewerbalnej. "[…] Dzieci szybko się uczą, że najlepszą wskazówką do działania jest ton i natężenie głodu rodzica. […]" Dale G. Leathers, Komunikacja niewerbalna: zasady i zastosowania, PWN Warszawa 2007, s.20 - 21

Ton głosu możemy świadomie dobierać w celu wzmocnienia wydawanego nim (tonem) polecenia lub wzbudzenia stanu emocjonalnego.

 

Normalnie boję się czytać dalej.

Nie obawiaj się, przeciwnie! Czytaj jeszcze więcej i to nie takich naturszczyków jak ja ale Shultza, Lema, Kinga, Myśliwskiego, Kereta. Czytaj coraz trudniejszą literaturę bo alternatywą jest grafomania. To trochę jak z malarstwem, kiedyś realizm był sztuką dziś do tego służy fotografia a nad dziełami Marka Rothko trzeba się trochę nasiedzieć :).

 

Kropki wezmę sobie do serca, aczkolwiek zdaje się, że to zależy też od sposobu edycji.

 

Ręka - dystalna część kończyny górnej naczelnych składająca się z trzech, licząc od części proksymalnej, odcinków[1]: nadgarstek (carpus) śródręcze (metacarpus) palce (digiti).

Proszę sprawdzić choćby wiki :) PS. Kajdanki składają się także z łańcucha, który umożliwia trzymanie się za śródręcze. 

 

Moja interpunkcja nie była sprawdzana przez drugą osobę a należy przyjąć taki sposób działania przy poważnych publikacjach. Tu jednak ma to być przyjemnością. Proponuję byście zaczęli czerpać z tego (pisania) radość, a nie satysfakcję z poszukiwań dziury w całym. Jeśli chcecie wnieść jakąś krytykę, to bardzo dziękuję i proszę bo będzie ona bardzo pomocna dla tego hobby. Proszę równocześnie o nie pisanie-co-mi-ślina-na-język-przyniesie.

 

Więcej się nie tłumaczę a zapraszam na studia filologiczne dla przyjemności.

 

@Utziq: "[…] Dzieci szybko się uczą, że najlepszą wskazówką do działania jest ton i natężenie głodu rodzica. […]" Dale G. Leathers, Komunikacja niewerbalna: zasady i zastosowania, PWN Warszawa 2007, s.20 - 21

nie wiedziałam, że zombie mogą mieć dzieci :D

Ogólnie proponuję "dila"!

Ja popracuję nad interpunkcją a Wy nad czytamiem zdań wielokrotnie złożonych.

Norma 3 - 5 słów w zdaniu została wprowadzona przez redaktorów naczelnych z tabloidów. My chyba bawimy się literaturą i długość zdania ma zależeć od rytmu, który autor sobie zaplanował. Co jest możliwe tylko dla osób, które zapanują nas swoim ADHD :)

@Mauea

Twój ostatni komentarz jest bezcenny. Ukazuje przestrzeń dyskusji.

A za literówkę oczywiście przepraszam! 

w kwestii głupotek i absurdów - zawsze do usług ^^

@ Mauea

Bardzo ważny błąd!

Przepraszam za skrót myślowy "robi akapity", powinno być "zaznacza początek akapitu".

Wcięcie natomiast to nie są akapity a działanie typograficzne, najcześciej stosowane do wyróżnienia akapitów. Akapity można robić na wiele sposobów, na przkład, jak sama poradziałaś - opuszczając jedną linię.

wiesz, myślę, że ważniejsze jest to, żebyśmy się dogadali - a nie to, żeby miareczkować znaczenie słów i aby przypadkiem nie wykraczać poza ich słownikową definicję i zastosowanie ;) o ile ma to sens i wytłumaczenie w tekstach literackich (tak jak ma sens nadawanie nowych znaczeń), o tyle w komentarzach między Tobą a mną celem jest skuteczność komunikacji. no to po co się spinać?

Studiowanie filologii nie podwyższa Cię do rangi znawcy języka.

"Nieco owalny pokój" po prostu nie istnieje. Zabawne, że powołujesz się tutaj na Wiki, która nie jest w żadnej mierze źródłem naukowym.

W uwadze do "wypalił szelmowsko" z pewnością nie chodzi o znaczenie poszczególnych słów, ale o cały zwrot. Po prostu źle brzmi.

Co się zaś kalek językowych z innych autorów tyczy: ważny jest styl całości i kontekst. Dlatego nikt nie wybrzydza na "nowinki językowe" w sf Lema, czy dziwaczne konstrukcje w realiźmie magicznym  Shultza, za to u niewyrobionego nowicjusza te same zwroty po prostu nie brzmią.

"This story is a work of fiction and any resemblance to persons living or dead or comercial marks is purely coincidental 

Zapraszam do komentowania i oceniania. Jest to mój pierwszy w języku polskim tekst opublikowany w pełni.
Ewentualne kolejne części będą tworzone na zamówienie czytelników. "

-.-'


Co do całości: tekst nie spodobał mi się z kilku względów. Opisy miejscami są chaotyczne, nie tylko trudno się zorientować o kim piszesz, ale czasami nawet okazuje się, że piszesz o całkiem innej osobie, niż wynikałoby to z logiki. Musiałem przeczytać całość dwa razy, żeby ogarnąć ten problem.

Drugim ważnym względem, przez który tekst mi się nie spodobał jest fakt, że opowieść po prostu nie jest interesująca.

 

Pozdrawiam

Prowokacja?

Przeczytaj sposób prezentowania informacji zwrotnych i zadaj jeszcze raz pytanie: po co się spinać? 

Czy ktoś powiedział, że pierścieniowa budowa jest za mało pierścieniowa? Czy padło jakiekolwiek stwierdzenie pozytywne? Może temu tekstowi się to obiektywnie nie należy, przyznaję. Obiektywnie. Realtywnie natomiast to opublikowanej tu literatury można zauważyć tu pewne kwestie.

Zaczynam pojmować ideę tej strony. Choć to co zaczynam dostrzegać smuci mnie bardzo. Nie chodzi o to, by zasiąść i przeczytać może nie aż tak dobre opowiadanie ale za to pisane z serca i nie pod klienta. Tu gra się toczy i niespełnione aspiracje gdzie indziej nie publikowanych autorów. Stąd już krok do zawiści.

Po prostu zmykam i więcej tu pisać nie będę.

Bynajmniej nie prowokacja. Lustrem tutaj nie są inne opowiadania ze strony, więc nie mam pojęcia, dlaczego wyszedłeś z założenia, że będziemy chwalić Twój tekst, biorąc miałki plankton za tło. Otóż obiektywizm über alles.

Pisanie "z serca" czasami nie wystarcza. Gdyby to był gwarant dobrego opowiadania, codziennie objawiałby się nam tutaj jakiś nowy Tolkien, King albo Eco.

Zaś ideą tej strony jest uzyskanie feedbacku od w miarę różnorodnych odbiorców. Jeśli napiszesz coś naprawdę niesamowitego, nie opędzisz się od pozytywnych komentarzy. Z drugiej strony, jeśli zamieścisz straszną słabiznę, użytkownicy Ci to wypomną. Nie mam pojęcia, czego innego mogłeś się spodziewać.

Wracając do tekstu: to, że mi się nie podoba, nie znaczy, że jest zły. Pewnie komuś przypadnie do gustu. Nie rozumiem, o co się tak spinasz.

Zawiść? Niespełnione aspiracje? Ekhm, proszę Cię.

Utziq, pytanko: jaką krytykę przyjąłbyś spokojnie? tylko tę dotyczącą pozjadanych kropek?

Czy ludzie czytają to co sami napiszą? 

@exturio 

"Studiowanie filologii nie podwyższa Cię do rangi znawcy języka." 

W pełnym oderwaniu od meritum sprawy, analizując tylko samo to zdanie logicznie.

Per analogia: Studiowanie medycyny nie czyni Cię lekarzem.

To się chyba nazywa kryzys edukacyjny? W swej naiwności zakładam, że ludzie wybierający się na uczelnie wyższe czynią to z chęci osiągnięcia poziomu specjalisty w owej dziedzinie, którą studiować zechcieli!

Poza tym moje zaproszenie na studia filologiczne nie oznaczają, że takie ukończyłem. 

Kalka językowa lub odbitka językowa – bezpośrednie przetłumaczenie wyrazu lub całego zwrotu z języka obcego na język ojczysty, bez uwzględnienia istniejących ojczystych wyrazów opisujących to samo pojęcie, rzecz.

Nie dopuściłem się świadomie żadnych kalek. 

"nikt nie wybrzydza na "nowinki językowe" w sf Lema, czy dziwaczne konstrukcje w realiźmie magicznym Shultza, za to u niewyrobionego nowicjusza te same zwroty po prostu nie brzmią."

No to się dowiedziałem czegoś nowego. Schultz urodził się pisarzem a gdyby nawet nie, to pewnie zdobył przychylność wydawcy przesyłając rękopis Ogniem i mieczem tom VIII. Zapraszam do zapoznania się z biografią Brunona Schultza. Lema także, bo to karygodne umniejszać ich męczenne próby prezentacji własnej twórczości.

Zabawa w pisanie nie polega na kopiowaniu, nawet przyjemnej grafomanii Sapkowskiego, poprzez pakowanie w nią innego splotu wydarzeń! 

Ochłońmy wszyscy. Ja też.

Nie! Nie uważam by tekst, który tu zamieściłem wart był walki o życie a nawet do pierwszej krwi! To był tylko mój prywatny i swobodny wykwit wyobraźni w kontekście ACTA i innych inwigilacyjnych zabaw służb specjalnych.

Zabawa skończyła się koszmarnie. Nie dość, że poczułem się jakbym wrócił do piaskownicy, to jeszcze wszystkie dzieci sypią piachem w oczy nowemu koledze, który przyniósł łopatkę... Bo jest o jedną za wiele.

 

"Jeśli napiszesz coś naprawdę niesamowitego, nie opędzisz się od pozytywnych komentarzy."

 Idę o zakład, że gdybym przepisał tu jakiekolwiek opowiadanie średnioznanego w Polsce pisarza, to gromy posypałyby się równie wielkie. (Swoją drogą zrobiłem kiedyś taki test, wówczas posłużyłem się tekstem J. L. Borgesa).

Wybaczcie więc mój sceptycyzm. Nie wierzę w talent krytyków literatury objawiający się w kolegach i koleżankach z tego serwisu!

Nie sądzę by Eco publikował w internecie na tej stronie, nawet jako debiutant :). 

 Jakbym chciał pochwał, pokazałbym opowiadanie ulubionej cioci. Krytyka ma być konstruktywna. 

 

Spodziewałem się, że ktoś to opowiadanie przeczyta. Refleksyjnie przeanalizuje. Dołoży starań zrozumienia go, podobnie jak czyni to z każdym tekstem drukowanym, który czyta. No chyba, że teraz tak się czyta, że się nie wyłapuje żadnej intertekstualności. 

Zakładam, że jesteś obcokrajowcem, więc wybaczam Ci rzemieślnicze posługiwanie się językiem, którego po prostu nie czujesz. W ogóle nie zrozumiałeś, co do Ciebie napisałem.

Nigdzie nie umniejszyłem ani Shultzowi ani Lemowi; nie odniosłem się do ich walki, ale do efeketu końcowego, który wszak po latach zwieńczył dzieło. Zresztą podobnie było z Tolkienem i wieloma innymi pisarzami.

Nikt Ci niczym nie sypie po oczach. Jeśli przyszedłbyś z wybitnym tekstem na poziomie, bilibyśmy Ci pokłony. Uwierz, objawiali się tu tacy. W każdym razie, to nie mój problem, że nie potrafisz przyjmować krytyki.

I również nadal podtrzymuję stwierdzenie, że "studiowanie filologii nie czyni Cię znawcą języka". Nie ukończyłeś studiów, jesteś po prostu studentem. "Studiowanie" to nie "ukończenie", a to zaś nie jest jednoznaczne z "poznaniem i zrozumieniem".

 

Pozdrawiam

 

Przeczytam opowiadanie jeszcze raz... W sumie --- rzuciłem okiem, i tyle. No dobrze, dzięki za wykład anatomiczny, tylko --- wyjaśnij mi, Autorko, jak można trzymać jedną rękę w drugiej ręce? Wsuwa się je, jak w mufkę? Wyjaśnij tak po chliopsku, prosto i bez udziwnień ( z całym szacunkiem do chłopów, oczywiście). Naturalnie, sprawdzę jeszcze tę kwestię. 

Pozdrowienia.

 

Zły zapis dialogów. Fragment:

"- Taki z ciebie pajac – Huss zadarł głowę i zerkał na swojego gościa spod złotych oprawek okularów, w rękach trzymał beżowobrudną teczkę z aktami sprawy – Mali chłopcy rozrabiają przy trzepaku – wycedził w mającym wzbudzać niepokój tonie – Jak niewiele trzeba, żeby stracić życie. Mój kolega zginął na trzepaku kiedy byliśmy w trzeciej klasie – On nie groził, groźby są karalne. Rzucił niedbale papiery na blat."

Ppoprawnie - tak.

- Taki z ciebie pajac. – Huss zadarł głowę i zerkał na swojego gościa spod złotych oprawek okularów, w rękach trzymał beżowobrudną teczkę z aktami sprawy. – Mali chłopcy rozrabiają przy trzepaku – wycedził w mającym wzbudzać niepokój tonie. – Jak niewiele trzeba, żeby stracić życie. Mój kolega zginął na trzepaku kiedy byliśmy w trzeciej klasie. – On nie groził, groźby są karalne. - Rzucił niedbale papiery na blat."

Dalej.

"- Ja ze swoimi chętnie bym się wreszcie spotkał – spokojny uśmiech nie znikał z twarzy więźnia."

A prawdidłowo tak:

"- Ja ze swoimi chętnie bym się wreszcie spotkał. – Spokojny uśmiech nie znikał z twarzy więźnia."

I dalej z zapisem dialogów podobnie.

Dalej:

" Nie będę panu szkodził w drodze do celu. Kara śmierci jest jednak odrobinę nieprzyjemna, nie uważa pan? - Chciał by zabrzmiało to jak propozycja, propozycja śmierci, tyle że bezbolesnej."

Wszystko  Wszystkop oieknie, tylko -- Kto to mówi?

Takie zdanie:

" Faktycznie, egzaltacja była służbowa ale zdążył ją polubić a do swojego gościa czuł sympatię."

O co yu chodzi?

Albo to:

"- Był suchy? Czy może spróbowaliście podjąć nieco materiału do badań PCR* by stworzyć profil DNA? - więzień wiedział znacznie za wiele jak na jana kowalskiego."

No...Mizsz- masz totalny. Zły zapis tekstu. Bohater to Jan Kowalis? Pojęcia nie mam. ale, czhyba nie. A może tal? 

Jak na stidentkę filologi ---  blamaż.

Krótki fragment, najeżony rozmaitymi błędami.  Inne pokazali wcześniej komentatorzy.

Narracyjnie - nieprawdopodobne. Gdzie to się dzieje? Kara śmierci -- wlaśćiwie za co? I tak sobie konwersują przy tej herbatce, a bohater z miejsca wodzi nadisnpektora za nos? No... Kim jest nadinspektor?I tak dalej...  

Słabe, przykro mi.

2/6 

Dość interesujące założenie wyjściowe. Aktualne przy tym. Poza tym nienajgorsze ujęcie całości zagadnienia w (praktycznie) jednej scenie.

O niedostatkach językowych było tyle, że nie ma sensu dalsze wałkowanie tematu. Autorze, nie obrażaj się tak szybko i mocno, bo to, co Tobie wytknięto, wymieniono w jednym celu: żebyś zauważył, pomyślał, unikał w przyszłości.

 

Sorry, Autorze, pomyliłem cię z Autorką... Spojrzałem w inne opowiadanie i nicka, a potem automatycznie przeniosłem doznanie na osobę Autora " The Multum". Proszę o wybaczenie.

A tak jeszcze przy okazji -- czemu takowy szpanerski tytuł? Śmieszy nieco, przynajmniej mnie.

Nie obawiaj się, przeciwnie! Czytaj jeszcze więcej i to nie takich naturszczyków jak ja ale Shultza, Lema, Kinga, Myśliwskiego, Kereta. Czytaj coraz trudniejszą literaturę bo alternatywą jest grafomania. To trochę jak z malarstwem, kiedyś realizm był sztuką dziś do tego służy fotografia a nad dziełami Marka Rothko trzeba się trochę nasiedzieć :). 

To jest szczyt wszystkiego...

I co robi King między Lemem a Myśliwskim? Chyba pokrywa się rumieńcem wstydu...

A obrazów Rothko nie cierpię. NIE CIERPIĘ DO CHOLERY!!!

Normalnie ciśnienie mi skoczyło.


Smutna kobieta z ogórkiem.

To mój dyżur, więc muszę dodać coś od siebie. Tekst przeczytałam z lekkim bólem, jak to dobrze, że jest krótki.

Może tępa jestem, ale nie mam pojęcia, co autor miał przez to wszystko na myśli. Nie podobało się fabularnie, a do tego dochodzą błędy językowe, na które mam uczulenie. Nikt nie szuka dziury w całym kiedy pokazuje, że w danym miejscu są nieścisłości podmiotowe albo przecinki porozrzucane są po tekście całkiem przypadkowo, drogi Autorze. Warsztat to tak tak ważna część każdego tekstu, że nawet najbardziej genialny pomysł pod słońcem bez niego nie przetrwa.

No właśnie. U Ciebie są błędy interpunkcyjne. Niewłaściwy zapis dialogów. Zdiagnozowana przymiotnikoza. Ogólny chaos. Nie wymieniam szczegółowo, bo już to z grubsza zrobiono przede mną.

Poza tym... Polisjant, really? I jan kowalski małymi literami?

Stoję na stanowisku, że język trzeba czuć, by móc go przelać na papier (tudzież w edytor). Przykro mi.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nie czytało się źle. Tekst był nawet wciągający, ale:

1. przecinkoloza i nadprzymiotnikoza --- jak napisała joseheim,

2. motyw z odciskiem palca jest po prostu głupi. Robisz z inspektora kretyna --- co obniża wiarygodność opowieści --- żeby móc wprowadzić wątek stronki internetowej. Czytelnik może się poczuć oszukany takim wciskaniem kitu.

3. - Siadaj – powiedział lekko inspektor, samemu przysiadając, wbrew procedurze, na najbliższym narożniku ciężkiego, dębowego biurka. Obstawa nie tyle pomogła mu usiąść, co wsadziła go w krzesło, najwygodniejsze na jakim siedział od ostatnich paru godzin.  --- To jest przykład błędu w wykorzystaniu zaimka. Tu się nie ma z czym kłócić i wyjaśniać, tylko trzeba przebudować zdanie.

Kłótnia pod tekstem jest bez sensu. Skoro chcesz, żeby przeczytano twój tekst, to musisz zadbać, żeby był dopracowany. Jakby nie patrzeć, oczekujesz, że czytelnik poświęci swój czas. Co to za problem pokazać opowiadanie znajomemu, żeby usunąć nieprecyzyjne zdania i przynajmniej część błędów interpunkcyjnych. Z drugiej strony brak troski o takie rzeczy sprawia, że czytelnik czuje, że masz go gdzieś i odpowiednio reaguje.

To się chyba nazywa kryzys edukacyjny? W swej naiwności zakładam, że ludzie wybierający się na uczelnie wyższe czynią to z chęci osiągnięcia poziomu specjalisty w owej dziedzinie, którą studiować zechcieli! --- kryzysem edukacyjnym jest to, że machający świstkiem ze studiów ludzie uważają się za specjalistów w danej dziedzinie, spędziwszy raptem 2x2 tygodnie na praktykach.

pozdrawiam

I po co to było?

Drogi autorze,

jeśli dobrze zrozumiałem i studiujesz filologię, to proponuję, abyś wziął korepetycje albo bardziej przyłożył się do nauki. Czynisz wywody w komentarzach, które są niemniej błędne, niż tekst napisany przez Ciebie. Nie wiem, czy studia filologiczne już skończyłeś, czy dopiero zacząłeś, ale ze szczerym sercem zastanawiam się, jak zdałeś, bądź zdasz egzamin z gramatyki opisowej przy tym poziomie umiejętności z dziedziny składni i interpunkcji.

- Siadaj – powiedział lekko inspektor, samemu przysiadając, wbrew procedurze, na najbliższym narożniku ciężkiego, dębowego biurka. Obstawa nie tyle pomogła mu usiąść, co wsadziła go w krzesło, najwygodniejsze na jakim siedział od ostatnich paru godzin. - te dwa zdania tak częto tu cytowane są najlepszym przykładem, że Twoja umiejętność budowania zdań wielokrotnie złożonych jest na poziomie zerowym. Nasza interpretacja i wyłapanie wszystkich błędów świadczy jedynie o ich mnogości w twoim tekście.

Proponuję mniej buty i więcej pracy nad swoimi tekstami.

Pozdrawiam.

@Melambret - "nie mniej błędne, niż", w tym wypadku. ^^

Się na mnie uwzięła, no :P Masz rację, kolejny mój błąd ^^ Ja się przynajmniej do nich potrafię przyznać ;)

i dlatego to robię. wiesz, uczyć innych można różnymi sposobami - najlepiej na własnym przykładzie ;)

czy wie pan prezydent - zdecydowanie nie należy w tej sytuacji używać szyku przestawnego; winno być: "czy pan prezydent wie"

 

Poza tym tekst całkiem mi się podobał. Niezręczności językowych jest sporo, ale jeśli to Twój pierwszy tekst po polsku, nie ma w tym nic dziwnego. Po prostu czytaj i pisz - wyrobisz się z czasem. Treściowo tak samo: ogólnie nie jest źle, ale przydałoby się mocniejsze zakończenie.

Nowa Fantastyka