
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
16 Zen Bo – Córka rybaka
A wypłynął rybak ubogi Yunosuke na połów. A ubogi był bardzo gdyż synów nie miał, a jeno córkę jedną, a poborca chciwy zabierał wszystko co on zarobił i dom jego odebrał. I wiedział rybak, że choćby połów był dobry i tak podatków on nie opłaci i domu nie wykupi. Lecz i tak wypłynął. I widział piratów okrutnych statek co tonął, lecz na pomoc nie pośpieszył, gdyż z córką jeno płynął i sił nie miał by wody wzburzone pokonać.
I w sieć jego wielka ryba się zaplątała, i ucieszył się rybak, bo choć domu nie miał, rybą mógł córkę nakarmić. I z córką wraz sieć wyciągnęli ciężką i rybę w niej ogromną. A ryba owa była Zen Bo roninem i na strawę się nie nadawała. Tedy na pokład go wciągnęli i chatce na łodzi ukryli, a zzuli z niego zbroje i kimono, ażeby wysechł i tchu nabrał. A złota przypasanego nie ruszyli, albowiem uczciwi byli i samuraja okradać niechętni.
I zbudził się Zen Bo i dech odzyskał. I ujrzał rybaka córkę i po piersi jej jędrne sięgnął, albowiem mniemał iż umarł wreszcie i honor odzyskał i w krainie szczęśliwości się znalazł. I był szczęśliwy póki rybak do chatki nie wszedł. I zrozumiał Zen Bo, że hańba jego wielka i że nie umarł. I sięgnął po tanto sztylet by przebić siebie, ale nie znalazł jego, albowiem niewolnica ze statku piratów mu go odebrała. I sięgnął po nóż rybaka, i w gardło chciał się ciąć, lecz pojęli zamiar jego i za ręce chwycili, rybak Yunosuke i córka jego. I krzyczeć poczęli by na ich łodzi seppuku nie popełnił, albowiem nieszczęście na nich ściągnie.
17 Zen Bo – Przestępca
I ulitował się Zen Bo i nieszczęścia sprowadzić nie chciał na córkę rybaka o piersiach jędrnych. I dopłynął z nimi do przystani bezpiecznej, a tam kimono wdział i miecz przypasał, lecz zmęczony był wielce. I uprosili jego aby odpoczął i do chaty go swej powiedli, którą poborca zajął, ale w której nikt nie mieszkał.
A rankiem poborca chciwy do drzwi ich załomotał. I zestrachali się rybak i córka jego i strapienie swe Zen Bo wyrazili. I wiedział Zen Bo, że kto by cesarskiego urzędnika nakaz złamał, ten zabity będzie. I ucieszył się, że w domu tym nocował. I miecz przypasał i zbroje włożył wartko i do poborcy wyszedł.
I rzekł mu iż w domu co zajęty, tę noc mieszkał, i tak prawo złamał i zażądał by ten zabił jego za zbrodnię jego i hańbę. I zakrzyknął poborca chciwy, że rybaka zabić winien i wejść chciał, lecz Zen Bo śmierci pragnął i drzwi sobą zasłonił, a rzekł, że jego wpierw zabić musi.
I cofnął się poborca chciwy, albowiem nie wiedział, że Zen Bo jest roninen, a przeciw samurajowi uczynić nic nie chciał. I zestrachał się wielce widząc, że Zen Bo w obronę rybaka bierze i gotów w jego obronie zginąć. Tedy umknął poborca chciwy i nie zabił Zen Bo ronina.
18 Zen Bo – Wielki krok naprzód
I nie ścigał go Zen Bo, lecz nad hańbą swą zasępił się. Albowiem był teraz banitą, co cesarskiego urzędnika nakaz złamał. Lecz nie poddał się Zen Bo losowi podłemu i wiedział że śmierć swą odnajdzie i tak honor odzyska.
I odszedł od rybaka Yunosuke i córki jego, a oni doścignęli go i skarb piratów okrutnych mu przynieśli, albowiem byli uczciwi i samuraja okradać niechętni. I nie przyjął Zen Bo złota ni srebra gdyż śmierci pragnął i nijakie mu dobra potrzebne nie były.
I umyślił Zen Bo iż w góry pójdzie, co blisko były i tam śmierci godnej poszuka, by seppuku swym nieszczęścia na dom Yunosuke rybaka nie przynieść, któren i tak z winy jego przestępcą stał się i cesarskiego urzędnika nakaz złamał. A zbroję swą ostawił bowiem zbyt wiele razy hańbę mu przyniosła od śmierci odsuwając. A i wygnieciona była.
Wszedł tedy na skałę wysoką i na góry niebosiężne spojrzał i były one jak piersi daimyo jego. I stanął nad przepaścią i krzyk rozpaczy posłyszał. A nie przejął się, albowiem to nie on krzyczał, a że roninem był, łajzą bez honoru, tedy badać nie musiał kto krzyczy. I spojrzał w przepaść i wiatr go owiał silny. I wielki uczynił krok naprzód.
19 Zen Bo – Latawce, dmuchawce, wiatr
A krzyczała to Tesuko szalona, co wznieść się w przestworza szerokie chciała. Albowiem Tesuko szalona umyśliła iż latawiec wielki złoży, a wiatr silny ją poniesie w przestworza szerokie. I chwyciła sznurki ramionami gładkimi i na wiatr skoczyła na latawcu swoim.
I poniósł ją wiatr silny, lecz kierować latawcem nie zdołała, albowiem wicher wzmagał się i coraz wyżej ją unosił, jej zaś sił nie starczyło by powstrzymać pęd jego. Tedy krzyczał o ratunek, co nadejść nie mógł, w górę wciąż lecąc. I trzymała się latawca dłońmi i stopami, co najbardziej płasko doń ciało przyciskając gibkie.
Aż poczuła ciężar wielki co na plecy gibkie spadł jej i tchu pozbawił. A myślała ona że w skałę uderza i tak żywot kończy. A skała to nie była, jeno Zen Bo co na śmierć liczył i ku przepaści krok wielki uczynił.
I był Zen Bo mężczyzną silnym, a wysokim i wraz z Tesuko szaloną więcej ważył niźli ona sama. Tedy wicher silny w górę ich pchać przestał, lecz potężny był i nie spadali oni. I złapał Zen Bo za sznurki by w dół latawiec skierować i hańbę swą zakończyć, lecz nie umiał on latawcem kierować. I nim zdołał latawiec ramionami silnymi wstrzymać, zadumał się nad ciałem szczupłym Tesuko szalonej. I Nie chciał jej śmierci, umyślił więc poczekać aż ocknie się ona i wtedy z latawca skoczyć w przestworza szerokie.
20 Zen Bo – Święta Góra
Lecz nim ocknęła się Tesuko Szalona, wiatr silny w dal ich zaniósł. I leżał Zen Bo na jej ciele gibkim i poznał, że ocknęła się ona. I wiedział, że w hańbie żyć dłużej nie może. I spytała ona Zen Bo ronina czemuż z nieba szerokiego spadł i tak ją zratował.
Przemówił Zen Bo do Tesuko szalonej iż nad przepaścią stał i wielki krok naprzód uczynił. A rzekł też iż hańba jego wielka i umrzeć musi by honor odzyskać bowiem daimyo swego stracił, Tengu trucizną zabił, po piersi dziewczyny o stópkach małych sięgnął i cesarskiego urzędnika nakaz złamał. I oddać jej chciał sznurki od latawca i skoczyć, lecz nie pozwoliła ona jemu.
Bowiem sama lekka była a gibka i bez Zen Bo ronina, latawiec znów w górę uniósł by ją. Tedy chciała by Zen Bo o hańbie zapomniał i z nią na latawcu świat obiegł. Ale nie chciał on żyć w hańbie. Tedy rzekła Tesuko szalona by oboje sznurki puścili i razem żywot zakończyli jako że i dla niej miejsca nie było.
I popatrzył Zen Bo na ciało gibkie Tesuko szalonej i zgodził się albowiem i tak miał zginąć. I miotał nimi wicher silny aż o górę się rozbili. A była to góra Fuji święta, a śnieg na niej był miękki i nie zostali oni strzaskani, lecz ocaleli.
Hm... niestety muszę przyznać, że im dalej w las, tym gorzej. Styl jest tak samo okropny jak wcześniej, podobnie jak i popełniane błędy interpunkcyjne czy literówki, a fabuła się nijak nie rozwija. Perypetie ronina i jego problemy w popełnieniu samobójstwa były zabawne na początku (gdzieś tak do momentu otrucia herbatą tengu), ale przy tej koncepcji myślę, że należałoby naprawdę dopracować i poprawić maksymalnie z 15 odcinków, żeby to miało ręce i nogi. Bo co za dużo, to niezdrowo. ; / Sam pomysł mi się podoba, ino wykonanie leży w gruzach.
"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr
A mnie się podobało. Zwłaszcza "wielki krok naprzód". :p Zgadzam się, że to się robi monotoone, ale w odstępach 2-3 tygodniowych po 5 odcinków przeczytać można i męczące odcinki tedy nie są.