
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Witam,
To moje pierwsze opowiadanie na tym portalu, a właściwie jego początek. Jeżeli zauważycie w nim jakieś rażące błędy lub też uznacie to za całkowity bełkot, poprzestaniemy na tym jedynym fragmencie mojej twórczości:) Pozdrawiam.
"1939"
3 zasady przetrwania:
# pozostań w świetle, zawsze w świetle…
# w ciemności nie ufaj nikomu, mrok na każdym odciska swe piętno…
# biegaj szybko i nie patrz za siebie…
" …W naszym świecie istnieją miejsca, gdzie realność i sen tracą swoje naturalne znaczenie, gdzie zacierają się granice pomiędzy artystyczną fikcją a twardą rzeczywistością. W takich miejscach wystarczy czasem jakaś iskra: akt woli, myśli, lub życzenia na tyle silnych, aby przedarły się przez słabą zasłonę materialności i dotarły na drugą stronę. Najczęściej takie zdarzenie przechodzi bez echa, nie wywołując żadnej reakcji ani odpowiedzi, jakby nikogo nie było po drugiej stronie słuchawki. Czasem jednak ktoś, lub coś słucha, czeka aż będzie mogło się przedostać , wcisnąć się do naszego świata…"
"…Niektórzy twierdzą, że zło, lub ciemność przyzwali do nas naziści, w 1938 roku, gdy w siedzibie zakonu Thule– zamku Wewelsburg odkryto jedną z bram do innej rzeczywistości. Przeprowadzono wiele krwawych rytuałów w celu całkowitego zniszczenia zasłony oddzielającej te dwa światy i zdobycia dzięki temu władzy nad Europą. Wielcy magowie, członkowie zakonu a także inni, którzy sądzili, że zdołają zapanować nad przyzwanymi siłami, zostali jednak oszukani i wykorzystani przez ciemność, która nimi zawładnęła i w krótkim czasie opanowała całe Niemcy. Niedługo potem wszelki kontakt z tym krajem został utracony, ruch graniczny ustał całkowicie a informatorzy i szpiedzy przepadali bez wieści zaraz po wyjeździe ze swojego kraju. Oznaki życia zauważono dopiero później, w roku 1939, gdy nad Polskę zaczęły nadciągać złowrogie czarne chmury."
…………………
Pięciu żołnierzy nerwowo wpatrywało się w złowrogą ciemność rozprzestrzeniającą się poza okopem. Reszta garnizonu przed południem rozpoczęła ewakuację okolicznych wsi, na wieść o ataku wojsk niemieckich. Nic więcej nie udało się wydusić z oszalałych, uciekających na oślep ludzi, którzy dotarli tutaj kilka dni wcześniej. Jedni byli zbyt szaleni, lub przerażeni by powiedzieć cokolwiek, reszta bełkotała w amoku, z którego rozróżnić można było tylko strzępy informacji. Jedyną cechą wspólną wszystkich ocalałych, był paniczny strach przed ciemnością i pozostaniem samemu chociażby przez chwilę. Tym, czego dowiedzieli się żołnierze, była tylko informacja, że wojska niemieckie zmasakrowały wiele miasteczek i wsi w okolicach Śląska i teraz zmierzają w stronę Krakowa. Reszta była zupełnie niezrozumiała i chaotyczna, wszyscy bełkotali coś o złu, o opętanych i przerażającym mroku, jaki towarzyszył tej napaści. W wielu żołnierzach zawrzało. Nie byli bowiem gotowi na widok tak zmaltretowanych i złamanych uchodźców. Co za nieludzki bowiem musiał być wróg, skoro tak traktował niewinną ludność, miażdżąc nie tylko fizyczny opór, ale także psychikę i podstawy realnego pojmowania rzeczywistości. Natychmiast wcielono stworzone wcześniej plany, które dotyczyły agresji Niemiec na Polskę. Wszelkie siły zaczęto wycofywać do Krakowa, wraz z cywilami, by tam utworzyć linię oporu, która miała wytrzymać do czasu pojawienia się wojsk sojuszniczych. Z tyłu pozostały tylko nieliczne drużyny, które miały zapewnić bezpieczny odwrót i w przeciwieństwie do uciekinierów, zdobyć lepsze i bardziej solidne dane wywiadowcze na temat przeciwnika, jego siły, kierunków działania i szybkości poruszania się. Teraz, gdy było już długo po północy, garstka żołnierzy, która siedziała w okopie, rozmyślała na temat czekającej ich potyczki. Ciche rozmowy, były często przerywane przez nerwowe spojrzenia, czy długie nasłuchiwania, jakichś urojonych odgłosów. Jakoś teraz, w tych ciemnościach, wcześniejszy heroizm i odwaga traciły swoje barwy i zalety, a każdy członek drużyny pragnął przenieść się gdzieś daleko, lub być razem ze swoimi bliskimi, którzy prawdopodobnie docierali już do Krakowa.
Nagle jeden z żołnierzy kierowany nagłym impulsem wyjrzał zza okopu w stronę lasu, gdzie jak mu się wydawało dostrzegł jakiś ruch. Początkowo nic nie widział poza ciemnością, która była tak gęsta, że nawet blask księżyca i gwiazd był niewyraźny i bardzo odległy. Dopiero po chwili zauważył pewną zmianę jaka zaszła wokoło. Ciemność poza okopem wirowała, kotłowała się, wszystko traciło swoją ostrość i kontury, rzeczywistość się zamazywała. Pośród tego chaosu z lasu wyłoniła się nagle jedna postać, a zaraz za nią dziesiątki następnych, idących bezładnie przed siebie, nie utrzymując żadnego wspólnego tempa, czy szyku. Niczym widma, bezszelestnie sunęli w stronę okopu. Podobnie jak i wszystko wokół, postacie te również rozmywały się, po części rozpływały i znów powracały do swoich kształtów. Natychmiast rozpoczęto ostrzał, bez żadnego rozkazu, bez ostrzeżenia, to był odruch, wspólna reakcja obronna w odpowiedzi na niemy krzyk gdzieś w zakątkach umysłu, nakazujący rzucenie tego wszystkiego w cholerę i ucieczkę. Długo jeszcze po tym jak wszystkie magazynki zostały w pełni opróżnione, żołnierze nadal, bezmyślnie naciskali spusty karabinów i pistoletów nie mogąc zdobyć się na żadną inną normalną, racjonalną reakcję. Bowiem wbrew temu co nakazywał rozsądek, przeciwnicy nie zatrzymali się, nie odpowiedzieli ogniem i nadal, coraz liczniej wyłaniali się z lasu, zmierzając nieubłaganie w kierunku okopów i zabudowań cywilnych, wykorzystanych do obrony. Jeden z żołnierzy pełen przerażenia sięgnął po racę służącą do przekazywania sygnałów i wystrzelił w niebo, nie mogąc znieść przytłaczającej ich ciemności. Czerwona smuga wzbiła się powoli w powietrze, by po chwili wybuchnąć oślepiającym światłem, które rozproszyło częściowo mrok. Ku swojemu zdumieniu, obrońcy stwierdzili, że nie ma wokół nich, żadnego wroga, żadnego śladu mówiącego, że ktoś faktycznie wyłonił się spomiędzy drzew. Wymieniali się spojrzeniami, lub urywkami zdań, nie wierząc w to, co przed chwilą widzieli. Ułamek sekundy później światło racy zgasło całkowicie, a mroczne kształty zaczęły wskakiwać do okopu.
Witaj. Jak na debiut moim zdaniem nie jest najgorzej. Jest całkiem ciekawy pomysł, choć oczywiście wymaga rozwinięcia, na podstawie tak krótkiego fragmentu nie można dużo powiedzieć na temat fabuły. Błędy niestety są, ale raczej interpunkcyjne, a nie ortograficzne. Przejrzyj tekst pod tym kątem, szczególnie proponuję usunąć przecinki przed "lub" i przeczytać całe opowiadanie na głos, stawiając je tam, gdzie czytając, akcentujesz pauzę. A teraz czas na narzekanie.
W okopie zostało 5 (5!) żołnierzy i czekali na potyczkę?! Na pogrom chyba... No bez przesady, pięciu? Czterej pancerni i piąty? Żeby choć 50...
"do czasu pojawienia się wojsk sojuszniczych" - to Polska miała sojuszników? Rozumiem, historia alternatywna, ale w takim razie od razu musisz podać jakąś przesłankę albo chociaż kto i dlaczego był tym sojusznikem.
A na samym początku, tam, gdzie masz te cytaty, dobrze by było, jakbyś podał ich żródło, kto to napisał i po co.
Ale ogólnie bardzo źle nie jest, staraj się pisać coraz lepiej, i jasne, wrzucaj dalszy ciąg, bo zapowiada się dość ciekawie. Ode mnie masz 3 z plusikiem i czekam na poprawę w następnej części.
Pozdrawiam
LK
Moim zdaniem byłoby znacznie, znacznie lepiej, gdybyś wkleił tylko dwa ostatnie akapity + ewentualny ciąg dalszy, a wszystko, co jest napisane wcześniej, wyjaśniał stopniowo w toku opowieści. W ten sposób znacznie lepiej przyciągniesz uwagę czytalenika, zainteresujesz go. Generalnie nie jest źle, da się to czytać. Wygląda się jednak "z okopu", a nie "zza okopu".
Tytuł też mógłbyś zmienić. Czytelnik nie musi od razu wiedzieć, o jakiej wojnie piszesz. Niech dowie się tego w trakcie, a najlepiej - niech sam wywnioskuje np. z wypowiedzi bohaterów.
Pomysł wygląda ciekawie. Poczekam na następne części. Jak się trochę postarasz, mogą być naprawdę dobre. Powodzenia!
Potwierdzam opinie Lorda, z tym, ze na tle innych debiotow ten zasluguje na spokojne 4. Mimo bledow (ktorych na szczescie nie ma tylu, co u innych), mimo niewielkiej ilosci tekstu.
I, tak jak ktos to juz na tej stronie napisal, nie przepraszaj, ze to Twoje pierwsze opowiadanie tutaj umieszczone. Kazdy przezyl swoj pierwszy raz ;-)
Czekam na kolejna czesc i pozdrawiam.
Hej,
Dzięki za komentarze i oceny, faktycznie teraz też widzę więcej błędów niż wczoraj:). Co do wypowiedzi Lorda, fakt, plan z pięcioma żołnierzami nie był wypalony, ale jest tam wzmianka, że pozostały "nieliczne drużyny" i właśnie ta piątka jest jedną z takich drużyn. Co do sojuszników, to mieliśmy przecież wtedy nieformalne zapewnienia o ewentualnej pomocy. Wszystko to jednak poprawię i zamieszczę wraz z drugą częścią:)
A kolega wie, co to jest "akapit"? :)
Napisane jest w miarę, daje się czytać, z tym, że ten tekst bardziej przypomina streszczenie, niż opowiadanie.
www.portal.herbatkauheleny.pl
Tak kolega wie co to akapit:), w wordzie wszystko było sformatowane poprawnie, ale jak wklejałem tutaj to musiałem nie zauważyć. W każdym razie wszystko jest gotowe i zostanie zamieszczone w poprawionej wersji. Co do streszczenia to faktycznie zauważyłem, że tak to wygląda, ale pracuję nad tym ostro:). Mam tylko drobne pytanie odnośnie przejrzystości tekstu, to znaczy, czy czyta się to wszystko ciężko albo niezrozumiale, czy może lekko i z zainteresowaniem?
Mam tylko drobne pytanie odnośnie przejrzystości tekstu, to znaczy, czy czyta się to wszystko ciężko albo niezrozumiale, czy może lekko i z zainteresowaniem?
To najczęściej kwestia gustu i (prawie) każdy będzie to widział odrobinę inaczej. Dla mnie średnio. Bez specjalnego polotu, ale da się czytać.
Tekst przeczytalem dzisiaj z uśmiechem na twarzy... Jestem bardzo ciekaawy, co będzie się działo w dzień. Z tekstu bowiem wynika, że Autor opisze najzupełniej inny przebieg wojny 1939r,, niż mialo o miejsce w rzeczywistości, a to jest bardzo ambitny zamiar. Bardzo.
Życzę powodzenia.