- Opowiadanie: selenehaggish - I nie tylko czarownice - Rozdział 3

I nie tylko czarownice - Rozdział 3

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

I nie tylko czarownice - Rozdział 3

Mrużę lekko oczy i patrzę w błękitne niebo. Nie widać żadnej chmurki, a słońce grzeje niemiłosiernie. Jest duża przerwa i razem z Lucy i Gemmą leżę mniej więcej na środku boiska szkolnego.

– Hej, co tam? – Sharon siada obok mnie na asfalcie i wyciąga przed siebie długie zgrabne kończyny. Nie rozumiem, co jej się wiecznie w tych nogach nie podoba. W ciasnych brązowych spodniach wyglądają świetnie, bez nich też mogłyby być powodem zazdrości niejednej dziewczyny.

– Spać mi się chce – mamroczę niewyraźnie, zasłaniając kciukiem świecącą nad nami złotą kulę.

– Marudzisz, Rose. Nie wyspałam się tak samo jak ty.

– Tak? Tylko, że to nie ja gadam przez sen i to nie ty musiałaś tego słuchać do piątej rano. – Pokazuję jej język. – Więc się nie kłóć, bo to ja jestem bardziej niewyspana, niż ty.

– Ojej, widać – rzuca Halia, stając tuż obok mojej głowy. Ma na sobie obcisłą czarną bluzkę z koronką, czarne spodnie i czarne szpilki na platformach. W sam raz do szkoły, komentuję w myślach. – Macie pożyczyć jakąś kasę?

– A na co? – Pyta Gemma, podnosząc się z nagrzanego asfaltu i przeszukując kieszenie oliwkowych bojówek. – Na fajki ci nie dam.

– Nie, nie na fajki. Muszę kupić coś do picia.

– Czyli już paliłaś. – Dziewczyna podchodzi do Halii i obwąchuje ją. Śmieję się cicho. Jej przewrażliwienie i obsesja na punkcie tytoniu robi się momentami naprawdę zabawna. Oczywiście, zgadzam się w stu procentach, palenie jest złe, palenie już w liceum tym bardziej. No ale bez przesady.

– Nie! – Blondynka odsuwa się gwałtownie i robi minę, jakby dopiero co połknęła ślimaka. – Jeśli jeszcze nie zauważyłaś, na dworze jest upał, a mnie czekają długie cztery lekcje, w tym dwa wuefy. To jak? – Wyciąga dłoń z pomalowanymi na czerwono paznokciami. – Pożyczysz?

– A masz. – Gemma wręcza jej dwie monety. – Nie musisz oddawać.

Halia uśmiecha się zwycięsko, odwraca się i odchodzi, kołysząc przesadnie biodrami. Patrzymy za nią wszystkie i równocześnie przewracamy oczami.

– I tak by nie oddała. – Lucy wzrusza ramionami. Prawda, Halia nie ma w zwyczaju niczego nikomu oddawać. Nie ma też w zwyczaju za nic dziękować. Czasem zastanawiam się, czy ona ma cokolwiek w zwyczaju, oczywiście oprócz kręcenia tyłkiem i żucia słodkiej owocowej gumy.

Na końcu boiska, tuż przy szkole, zauważam Alexandra. Opiera się plecami o ścianę i rozmawia przez telefon. Wygląda na nieźle wkurzonego, widzę to nawet z takiej dużej odległości. Krzyczy coś do słuchawki, po czym rozłącza się i chowa komórkę do kieszeni dżinsów. Przeczesuje palcami czarne włosy i idzie w stronę budynku. Nagle odwraca się i patrzy prosto na mnie. Nie wydaje mi się, czuję jego spojrzenie tak samo intensywnie, jak wczoraj, kiedy był tak blisko.

– Patrzcie, kto tu idzie – mówi głośno Sharon, zerkając znacząco to na mnie, to na zbliżającego się Alexa.

– Kto? -Lucy podnosi głowę znad swojej lektury. „Sen nocy letniej", a jakże.

– Alexander Laureth, we własnej boskiej osobie – piszczy dziewczyna za moimi plecami. Poważnie, jej decybele momentami mnie przerażają.

– Witaj Rosalie – zwraca się do mnie przystojniak z szerokim uśmiechem, a ja ze wszystkich sił staram się powstrzymywać przed rzuceniem mu się na szyję. – Chyba zapomniałaś czegoś wczoraj. – Pokazuje mi zielony pendrive.

– A, rzeczywiście. – Dziwnie się czuję rozmawiając z nim w obecności przyjaciółek. -Dzięki.

– Nie ma za co. Dorzuciłem jeszcze kilka piosenek, między innymi ten wstęp z Nightwisha.

– Ten, gdzie wokalistka śpiewa strasznie wysokim głosem? – Pytam z niedowierzaniem. Skąd wiedział, że chciałam mieć ten kawałek? Mówił przecież, że nie słucha takiej muzyki.

– Dokładnie ten. – Podaje mi urządzenie, jednak w ostatniej chwili szybko cofa dłoń. – Wiesz co?

– Nie, ale słucham. – Uśmiecham się bardziej do siebie, niż do niego.

– Nie oddam ci go.

– Co? – Unoszę brwi i patrzę na niego zaskoczona. – Dlaczego nie?

– No nie. Mam lepszy pomysł. – Alex robi przebiegłą minę i chowa pendrive spowrotem do kieszeni. – Przyjdź sobie po niego.

– Ja nie… – protestuję, ale chłopak nie słucha. Macha mi na pożegnanie, odwraca się i odchodzi powolnym krokiem.

Pięknie. Pięknie, pięknie, po prostu cudownie. Przecież nie mogę się z nim spotykać, czy on o tym nie wie? No jasne, nie wie. Mogłabym wysłać do niego siostrę. Albo Sharon. O nie. Krzywię się na samą myśl o tym. To ja muszę tam iść, to ja chcę się spotkać. Tylko, że nie mogę. Tylko, że chcę. Cholera.

– On jest jakiś nienormalny – mówi Gemma takim tonem, jakby właśnie stawiała mu diagnozę. Kto wie, może tak właśnie jest. – Ma za szybkie tętno, zbyt jasną skórę i w ogóle nie pachnie jak człowiek.

– Jaasne. – Sharon kopie przyjaciółkę w podeszwę czerwonego trampka. – Po prostu jesteś zazdrosna.

– Nie, poważnie – broni się czarownica. – Nie czułaś tego?

– No dobra, czułam – przyznaje się i wstaje z ziemi. Podchodzi do mnie i obejmuje mnie ramieniem. – Ale to tylko lepiej dla naszego kochanego Ducha. Jak się okaże, że boski Alex nie jest do końca ludzki, to Rose będzie mogła ulegać mu do woli!

– Co proszę? – Luce otwiera szeroko usta i wpatruje się we mnie niewinnymi niebieskimi oczami.

– Nieważne. – Shar uśmiecha się tajemniczo. Mam ochotę ją walnąć w tę śliczną buźkę i nie robię tego tylko dlatego, a może raczej właśnie dlatego, że za bardzo ją kocham.

– No, nieważne – powtarzam cicho. – Chodźcie do szkoły, zaraz będzie dzwonek.

– Chwila, moment! – Gemma łapie mnie za ramię i odwraca twarzą do siebie. – Kiedy miałaś zamiar powiedzieć nam, że spotykasz się z tym typem?

– Właściwie to nigdy – mówię. – I tak przecież nic z tego nie wyjdzie.

– Mówiłam, że mogliby wymienić się krwią, jak w…

– Zamknij się – przerywamy Sharon jednocześnie. Jej obsesja na punkcie wampirów staje się niebezpieczna. Wydaje się, że nastolatka ma problemy z odróżnieniem świata rzeczywistego od książkowego.

– Dobra, będziesz coś chciała.

– Na pewno – odpowiada za mnie Gemma. – A wracając do tematu, jesteś pewna, że nie ma w nim żadnego potencjału magicznego? Nic a nic?

– Nic nie wyczułam. – Chyba, że liczą się hipnotyzujące czarne oczy.

– A ja wyczułam nie to, co powinnam. – Przyjaciółka drapie się po głowie i poprawia jeden z trzynastu jasnobrązowych warkoczyków. – Ma za szybkie tętno jak na czarownicę. A jak na wampira to źle, że je w ogóle ma. – Patrzy znacząco na Sharon, która pokazuje jej język.

– Może jest czarownikiem, który ma problemy z sercem – sugeruje Lucy.

– Ta, to na pewno – mówię, nie zastanawiając się w ogóle nad jej słowami. Dziewczyny spoglądają na mnie i wybuchają śmiechem.

– Dobra, zrozumiałam. Tylko że my jesteśmy jedynie znajomymi.

Chcę im jeszcze wytłumaczyć, jak bardzo niemożliwe jest to, żeby ten oto chłopak się we mnie zakochał, ale w tym samym momencie denerwująca melodia z głośników ogłasza koniec przerwy. Zakładam na ramię ulubioną dżinsową torbę, teraz ciężką od podręczników i idę w stronę szkoły.

A tak swoją drogą, ze znajomymi nie całuje się w taki sposób.

Ze znajomymi w ogóle się nie całuje.

Koniec

Komentarze

Czuję, że nie jestem, tzw. odbiorcą docelowym i z tego powodu tekst do mnie nie przemawia. Kojarzy się z literaturą młodzieżową i tekstami dla nastolatek (w czym, oczywiście, nie ma nic złego - wyjaśniam tylko dlaczego mnie nie porwał).
Żadne błędy, czy to w interpunkcji, czy w gramatyce nie rzuciły mi się w oczy, ogólnie tekst wygląda ładnie i poprawnie. Tylko, że jest taki... o niczym? Dziewczyna pożycza pieniądze od koleżanek, a reszta tekstu, to fascynowanie się i dyskusje (żeby nie powiedzieć "podniety") na temat Alexandra. Ogólnie mam wrażenie, że wszystko już to widziałem (Zmierzch? Romanse? Seriale młodzieżowe?) ale w tym nie ma nic złego, bo w zasadzie wszystko już było, a nawet tekst o znanej tematyce dobrze napisany może być ciekawy.
Więcej nie oceniam, bo jak zaznaczyłem na początku komentarza, tekst nie jest skierowany do kogoś takiego jak ja, więc trudno coś więcej napisać.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

No tak, plusy i minusy opowieści w odcinkach. Wiadomo, że żadne opowiadanie nie może składać się w stu procentach z wartkiej akcji i dramatycznych skoków napięcia. Czasami fabuła musi się zatrzymać, żeby odpocząć, rozwinąć relację międzi postaciami i tak dalej. Jeśli jednak fabuła jest przystopowana przez całą objętość danego rozdziału, to niestety taki rozdział na popularności nie zyskuje.
No ale nic to, koniec końców, to całkiem dobry kawałek literatury młodzieżowo-mastoletnio-kobiecej. Narzekać nie będę. Część następną przeczytam, więc może chociaż tam znajdę jakieś powody do narzekania. 

Dzięki. Wydaje mi się, że sam fakt, że facet dotrwał do końca tekstu jest dużym sukcesem ;). Chciałam tylko zaznaczyć, że to jest jedynie fragment, który ma się odnosić do całości, a sam w sobie nie jest on całym opowiadaniem.
Pozdrawiam :)

Nowa Fantastyka